Jestem dziedziczką fortuny i wcale się tego nie wstydzę. Bo dlaczego miałabym? Moi rodzice i dziadkowie pracowali bardzo ciężko, żebym ja miała w życiu łatwiej. Z chęcią też wydam swoje rodzinne pieniądze, aby zadbać o inne osoby – ale na pewno nie te, które widzą we mnie tylko bankomat i trofeum.
Przyjaźń, pieniądze i uroda to abstrakcja
Wywodzę się z bogatej rodziny. Moi dziadkowie założyli jedną z pierwszych polskich firm farmaceutycznych, która rozwinęła się w globalny biznes przynoszący naprawdę wielkie zyski. Oczywiście, że zawsze żyło mi się o wiele łatwiej niż moim rówieśnikom. Nie oznaczało to jednak, że miałam w domu przyzwolenie na lenistwo i pustotę. O nie! Rodzice zawsze dbali o to, żebym wyniosła z domu jak najlepsze wykształcenie.
– Będziesz musiała udowadniać, że jesteś mądra i wartościowa jeszcze ciężej niż inni. To przykre, ale taka prawda. Każdy założy, że nie musisz wiedzieć ani umieć niczego, bo masz pieniądze, a nie chcę, żeby cię tak postrzegano – powtarzała mi mama.
Zgadzałam się z tym, zwłaszcza że stygmatyzacja ze względu na pochodzenie dotknęła mnie dość wcześnie, nawet w szkole.
– Średnia pięć i jeden? Pewnie tatuś jej zapłacił za te oceny – potrafiłam usłyszeć na szkolnym korytarzu.
Bolało, ale wolałam się tym nie przejmować. Niestety, byłam żywym przykładem tego, że posiadanie zbyt wielu ułatwień na raz, nawet jeśli nie miałam na nie wpływu, nie przysparza przyjaciół. Byłam bystra, miałam dobre oceny, nauczyciele mnie lubili, a do tego moja rodzina była bogata i jeszcze byłam ładna i zawsze wzbudzałam zainteresowanie chłopaków. Większość dziewczyn nie potrafiła tego przeboleć i nawet nie dawała mi szansy na bliższe zapoznanie.
– Wiesz, to nie jest tak, że one cię nie lubią... Po prostu bardzo ciężko przyjaźnić się z kimś, kto ma tak wiele, zwłaszcza w tym wieku. Ludzie nie lubią czuć się gorsi. Ale nie przejmuj się, to w żaden sposób nie świadczy o tobie, bo jesteś mądrą, miłą i bardzo wartościową dziewczynką – pocieszała mnie mama, gdy po raz kolejny omijało mnie zaproszenie na czyjeś urodziny.
Właściwie nigdy nie dorobiłam się prawdziwej przyjaciółki. Ale gdy dorosłam, okazało się, że zawieranie znajomości z mężczyznami jest bardzo łatwe. Nie ukrywam, możliwe, że przyciągałam ich urodą i większość z nich miała tylko jedno w głowie, ale nie skupiałam się na tym. Po raz pierwszy ktoś aktywnie dążył do utrzymywania ze mną kontaktu.
Miałam w życiu wielu mężczyzn
Tak, miałam tendencję do nieumiarkowania w mężczyznach. Chyba w ten sposób rekompensowałam sobie potrzebę kontaktu z ludźmi, która przez tyle lat we mnie narosła. W ten sposób natknęłam się w życiu na wielu facetów, którzy nie zasługiwali na moją uwagę – i trochę sama wpędzałam się w takie sytuacje.
Doskonale wiedziałam, co myślą inne kobiety, gdy widzą mnie z niektórymi facetami. „Niebrzydka, chuda, długie włosy... Wiadomo, że na nią poleciał. A ona pewnie jest z nim tylko dla kasy”. Zależało mi więc, żeby nigdy, ani odrobinę, nie dawać mężczyznom pola do zdobywania mnie na pieniądze. Randki, spotkania? Było mnie na to stać, więc zwykle to ja płaciłam rachunek.
– Nie, nie mogę ci na to pozwolić – protestowali niektórzy.
– Możesz i nie masz wyboru. Mam pieniądze, nie przyszłam tu być zdobywana kasą. Nie potrzebuję, żeby mężczyzna oferował mi bezpieczeństwo finansowe, bo już je mam – podkreślałam uparcie.
Niektórzy, nawet ci naprawdę sensowni, nie kontynuowali ze mną znajomości. Chyba czuli się trochę obdarci z męskości, chociaż ja bynajmniej nie miałam takich intencji. Niestety, zostawali ci, którym taka opcja była na rękę. Mieli dziewczynę, mieli pieniądze i wydawało im się, że są zwolnieni już ze wszystkiego. Bo przecież jeśli nie muszą płacić za kolację, to co im jeszcze pozostało?
Myślałam, że będą próbowali udowodnić swoją męskość na inne sposoby. Że będą romantyczni, poświęcą mi więcej czasu i uwagi. Ale nie. Relacje te szybko zamieniały się w związek o dynamice matka–nastoletni syn. A ambicje, którymi tak się chwalili na pierwszych randkach, okazywały się być mrzonkami, bo wystarczyła dziewczyna z pełnym portfelem, żeby obibokom przestawało się chcieć pracować czy zabiegać o kolejne szczeble kariery.
Byłam w kropce
Przez długi czas spotykałam tylko takich mężczyzn. Jednych odrzucała moja niezależność i wręcz frustrował brak możliwości finansowego zadbania o mnie, a drudzy traktowali mnie jak bankomat i szybko okazywało się, że widzą we mnie tylko urodę i rodzinną kasę, ale nic więcej. Aż nie poznałam Daniela, który wydawał się być wprost dla mnie stworzony. Też pochodził z bogatej rodziny i zmagał się z tymi samymi problemami, co ja.
– Kasiaści rodzice? Znam to. Farmaceutyka? – zachichotał.
– Tak. A u ciebie? – zapytałam zaskoczona.
– Transport. Właśnie weszli na giełdę – odpowiedział.
Od razu zaczęłam go traktować inaczej. Byłam też bardziej skłonna do nagięcia swoich reguł.
– Słuchaj, ja mam dokładnie tak samo... Nigdy nie wiem, czy dziewczyny faktycznie lecą na mnie, czy na moje pieniądze, czy koneksje... Zróbmy się tak: dzisiaj ja zapłacę za kolację, a następnym razem ty. Okej?
Nie potrafiłam się nie zgodzić, bo wiedziałam, że do następnego spotkania na pewno dojdzie – i to już następnego dnia. Nasza znajomość z Danielem rozwijała się w zawrotnym tempie, zwłaszcza jak na moje dotychczasowe zwyczaje.
Już po miesiącu zaczęliśmy u siebie pomieszkiwać. A właściwie u mnie, bo tak było wygodniej. Tylko że przegapiłam moment, w którym stałam się absolutnie, stuprocentowo zaangażowana w ten związek, a jednocześnie... nadal niewiele wiedziałam o Danielu. Na przykład przez całe dwa miesiące ignorowałam fakt, że nigdy nie widziałam jego mieszkania. Nie poznałam też jego przyjaciół, choć on poznał moich. Im dłużej w to wszystko brnęliśmy, tym byłam szczęśliwsza, ale i... niespokojna. Nauczona doświadczeniem bałam się znowu sparzyć.
Któregoś dnia niby mimochodem zapytałam Daniela o jego adres. Powiedziałam, że chciałabym tam zamówić jedną paczkę, bo do mnie, na dziesiąte piętro z bardzo małą windą, kurier nie chciał jej dowieźć. Był chyba zbity z tropu, bo podał.
Nie zamówiłam żadnej paczki. Następnego dnia nie byliśmy ze sobą umówieni, bo Daniel miał dużo pracy. Postanowiłam więc po prostu zrobić mu niespodziankę i wpaść do niego ze świeżą kawą i ciastkami z eleganckiej piekarni. Ale gdy zapukałam do drzwi... otworzył mi jakiś nieznajomy chłopak.
– Przepraszam... Ja do Daniela – powiedziałam nieśmiało, kompletnie skołowana.
– A, pewnie – uśmiechnął się i zawołał: – Daniel!
– Moment! – usłyszałam zza ściany głos mojego ukochanego.
Musi powiedzieć mi prawdę
Stałam w drzwiach zupełnie zbita z tropu. Mieszkanie wyglądało na zaniedbane, wręcz studenckie... Połamane meble, nieumyte garnki, plakaty poprzyklejane do ściany taśmą. „Nie wygląda to jak mieszkanie milionera…”, pomyślałam odruchowo, zaniepokojona.
– Lila! – wykrzyknął Daniel, gdy wyszedł ze swojego pokoju. – Co ty tu robisz?
Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Pobladł, miał wytrzeszczone oczy i nerwowo wykręcał brzeg koszulki.
– Pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę… – wydukałam nieśmiało. – Ale nie wiedziałam, że masz współlokatora…
– Tak, to Antek… Mieszkamy razem od… – zaczął.
– Zaraz będzie już pięć lat, gdy starzy odcięli cię od kasy! A proszę, jaki samodzielny, jak świetnie sobie radzi – wyszczerzył się Antek, wtrącając swoje trzy grosze, choć Daniel wyglądał, jakby miał go zamordować z każdym kolejnym słowem, które padało z jego ust.
– Odcięli? A więc nie masz pieniędzy? Oszukiwałeś mnie? – czułam, jak do oczu napływają mi łzy.
– Lila, to nie tak… – zaczął się tłumaczyć.
– A jak?! – wrzasnęłam. – Wciskałeś mi kit, że jedziemy na tym samym wózku, a tak naprawdę byłeś kolejnym facetem, który liczył na sponsoring, prawda?
Cisnęłam mu pudełko z ciastkami i kubki z kawą po nogi i uciekłam. Chciał mnie gonić, ale byłam szybsza. Zresztą, nie chciałam z nim rozmawiać już nigdy więcej. Co wyciągnęłam z tej historii? Cóż, nadal marzę o kimś wyjątkowym, kto sprawi, że poczuję się w życiu mniej samotna. Ale muszę brać pod uwagę, że może będę się musiała pogodzić z tym, że uroda i pieniądze to wszystko, co będę miała. To chyba w dalszym ciągu więcej niż mają niektórzy, prawda?
Liliana, lat 26
Czytaj także:
„Syn narobił mi wstydu przed klientami, ale to moja wina. Zapomniałem, że ojcostwo to nie tylko zarabianie kasy”
„Polowałam na przystojnego rozwodnika, ale jego dzieci mnie nienawidziły. Ręce mi opadały przez ich natrętną gadkę”
„Dla mojej Ani rzuciłem wszystko i zostałem etatowym tatusiem. Podziękowała mi, przyprawiając rogi z innym facetem”