Z Grześkiem poznaliśmy się na drugim roku studiów, w trakcie jednego z lektoratów. Podczas pracy w parach mieliśmy przeprowadzić konwersację na temat naszych zainteresowań. Szybko okazało się, że mamy tożsame pasje - kino i podróże. Po zajęciach poszliśmy na kawę, a wieczorem na drinka. Mój nowy kolega szybko mnie oczarował i od pierwszego dnia nie mogłam przestać o nim myśleć. Mam nieco konserwatywne poglądy, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Wierzę w prawdziwą miłość, która jest ponad wszystko i mimo wszystko. To powodowało, że mając 21 lat, swój pierwszy raz z facetem w łóżku ciągle miałam jeszcze przed sobą. Czekałam na kogoś, z kim będę chciała spędzić resztę życia. Mężczyznę, z którym połączy mnie prawdziwa, odwzajemniona miłość. Podczas kolejnego wspólnie spędzonego lektoratu Grzesiek zaprosił mnie na randkę.
Poszliśmy na nocny seans do kina
Wybraliśmy retrospektywę filmów Bergmana. Może nie są to produkcje idealne na romantyczną randkę, ale imponowało mi to, że mój nowy obiekt westchnień docenia ambitne kino. Poza tym, podczas nocnego maratonu atmosfera była na tyle intymna, że mogliśmy się do siebie przytulić i poczuć wzajemnie swoją bliskość. Straciłam głowę na jego punkcie. Przez kolejne dwa miesiące spotykaliśmy się praktycznie codziennie. Koleżanki ze studiów opowiadały mi o plotkach, które krążyły na temat Grześka. Słynął z tego, że kolekcjonował dziewczyny: zaciągał je do łóżka, a po wszystkim zostawiał praktycznie bez słowa. Prawdę mówiąc, nie do końca chciałam w to wierzyć. Miałam pewność, że to, co łączy mnie z Grześkiem, to absolutnie wyjątkowe uczucie, a przyjaciółki opowiadają mi te historie z zazdrości.
Tygodnie mijały, aż w końcu dotarło do mnie, że naprawdę go kocham. W trakcie naszych randek Grzesiek czasem próbował się do mnie dobierać, ale jednocześnie ulegał, kiedy mówiłam, że dla mnie to jeszcze za wcześnie. Dzięki temu byłam przekonana, że traktuje mnie poważnie. Gdyby zależało mu tylko na tym, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, to przecież nie męczyłby się ze mną przez kilka miesięcy. Jest mnóstwo dziewczyn chętnych na przygodne, jednorazowe igraszki. Po co miałby aż tak kombinować i oszukiwać? Byłam pewna, że te wszystkie plotki, które krążyły na uczelni na jego temat były nieprawdziwe. Tuż przed sesją przesiadywaliśmy u niego, żeby się razem uczyć. Oczywiście nie stroniliśmy od rozmów o wszystkim i o niczym, pocałunków, a nawet coraz bardziej intymnych gestów.
Grzesiek jednak szanował moje granice
Aż w końcu nadszedł ten moment, o którym marzyłam codziennie przed zaśnięciem - powiedział mi, że mnie kocha i chce spędzić ze mną życie. Nigdy przedtem i nigdy potem nie czułam się tak szczęśliwa jak wtedy. Odpowiedziałam mu tym samym i właśnie wtedy, w jego wynajmowanym pokoju, w jego łóżku, przeżyłam swój pierwszy raz. Zasnęliśmy gdzieś nad ranem, a o świcie musieliśmy biec na uczelnię na egzamin. Nie było czasu, żeby porozmawiać i nacieszyć się tym, co między nami zaszło. Podczas egzaminu zupełnie nie mogłam się skupić. Bujałam w obłokach, cały czas przypominając sobie to wszystko, co wydarzyło się minionej nocy. Mój euforyczny stan jednak nie trwał zbyt długo. Przerwy między zajęciami spędzaliśmy dotąd wspólnie, zawsze spotykaliśmy się przynajmniej na chwilkę. Tym bardziej tego dnia nie mogłam się doczekać momentu, w którym się spotkamy i porozmawiamy na spokojnie o swoich wrażeniach. Czekałam na Grześka przy wyjściu z sali, a on tylko mnie minął, rozmawiając żywo ze swoim kumplem. Tak jakby w ogóle mnie nie zauważył. Czułam się zawiedziona, ale jednocześnie nie przypisywałam mu wtedy złych intencji, no bo to w końcu nic takiego. Jednak po całym dniu unikania mnie, a właściwie kompletnego ignorowania, czułam, że coś jest nie tak. W głowie kłębiły mi się myśli o tych wszystkich plotkach, w które nie chciałam wierzyć.
– A co jeśli to prawda? Nie, to przecież niemożliwe, żeby tak udawać – miotałam się, mówiąc sama do siebie.
Nie chciałam ulegać tym czarnym myślom, ale jednocześnie podświadomość podpowiadała mi, że to naiwne. Postanowiłam to wyjaśnić. Wieczorem poszłam do Grzesia, licząc na to, że się mylę i że również tę noc spędzimy na wspólnych igraszkach. Niestety. To, co wydarzyło się tego wieczoru, odcisnęło na mnie prawdziwe piętno. Grzesiek otworzył mi drzwi, zupełnie nie spodziewając się moich odwiedzin.
– A co ty tu robisz? – przywitał mnie, wyraźnie zdezorientowany.
Już wtedy poczułam gorycz, bo od kilku miesięcy praktycznie codziennie spotykaliśmy się w tym samym miejscu. A teraz on zapytał mnie co ja tam robię, zupełnie tak, jakby te wszystkie wspólnie spędzone wieczory i noce nie miały żadnego znaczenia.
– Chciałam pogadać. Unikasz mnie?
– Daj spokój, po co rozkręcasz taką dramę? – odpowiedział lekceważącym tonem.
Nigdy w ten sposób do mnie nie mówił. Czułam jak wszystko zaczyna we mnie wyć.
– Jaką dramę? Wczoraj spędziliśmy razem noc, a dzisiaj udajesz, że mnie nie znasz? – ledwo powstrzymywałam łzy.
– Chyba nie sądziłaś, że będziemy ze sobą chodzić? – wypalił drwiąco.
– Mówiłeś, że mnie kochasz – odparłam, a łzy spływały mi o policzkach.
– Mówiłem dokładnie to, co chciałaś usłyszeć. Nie przeżywaj i nie nachodź mnie więcej – zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy czułam
Przytłaczający szok, ogromne poniżenie, absolutną bezsilność i rozpacz. Nie miałam siły się stamtąd ruszyć, w jednej chwili odechciało mi się żyć. Ten potworny stan trwał ze mną przez kolejny rok. Kompletnie załamałam się psychicznie - przestałam wychodzić z domu i rozmawiać z kimkolwiek. Zawaliłam studia. Naprawdę głupie myśli przychodziły mi do głowy. Na szczęście mogłam liczyć na wsparcie moich rodziców. Nie było to łatwe, ale zaprowadzili mnie do terapeuty. Po kilkunastu miesiącach terapii wyszłam na prostą. Odnowiłam kontakty, skończyłam studia i znalazłam wymarzoną pracę w firmie konsultingowej. Nie udało mi się jednak zaufać już żadnemu mężczyźnie, a do Grześka pałałam czystą nienawiścią.
Po 3 latach przepracowanych w korporacji awansowałam na liderkę zespołu zajmującego się doradztwem podatkowym. Ta praca to moja pasja, co zaowocowało moim zaangażowaniem, a w konsekwencji kolejnymi sukcesami zawodowymi. Nie ukrywam, że po tym, co zrobił mi Grzesiek, najłatwiej było mi uciec w naukę i pracę. Do niedawna jeszcze ciągle przeżywałam tamto poniżenie. Nie sądziłam, że los nas jeszcze zetknie ze sobą, zwłaszcza, że udało mi się przestać o nim myśleć. Jednak życie bywa przewrotne i po latach przyniosło mi szansę na bardzo satysfakcjonującą zemstę na tym draniu. Prowadziliśmy rekrutację do mojego zespołu. Szukaliśmy pracownika z niewielkim lub średnim doświadczeniem w branży. Firma, w której pracuję to topowa korporacja na rynku doradztwa gospodarczego, a co za tym idzie, oferuje konkurencyjne wynagrodzenie i nieograniczone perspektywy rozwoju. Grzesiek niejednokrotnie mówił mi, że marzy o takiej pracy po studiach. Dlatego, kiedy na moim biurku wylądowało jego CV, nie byłam zaskoczona. Początkowo poczułam lekkie ukłucie bólu, bo wszystkie tamte bolesne wspomnienia w sekundę do mnie wróciły. Natomiast szybko zdałam sobie sprawę, że to okazja do tego, żeby się na nim zemścić i również zafundować mu dawkę poniżenia. Konsultantka z działu kadr zaprosiła go na rozmowę kwalifikacyjną. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył mnie tam w roli managera i zdał sobie sprawę, że ostatnie słowo w sprawie jego zatrudnienia należy właśnie do mnie.
Nie byliśmy tam sami
Towarzyszył nam również dyrektor departamentu oraz pracownik z działu HR, dlatego zachowałam pozory i udawałam, że się nie znamy. Grzesiek, któremu zależało na tej pracy, był grzeczny i słodki jak cukierek. Widziałam, że się stresuje. Po fazie pytań o jego kompetencje miękkie, postanowiłam zmiażdżyć jego ego pytaniami natury merytorycznej, które miały za zadanie sprawdzić poziom jego wiedzy branżowej. Zwykle na tym etapie pytam kandydatów o kwestie bardzo ogólne - większość osób z jakimkolwiek doświadczeniem w konsultingu jest w stanie sobie z nimi poradzić. Tego szczególnego kandydata katowałam jednak kolejnymi pytaniami, na które nawet niektórzy moi doświadczeni pracownicy nie byliby w stanie prawidłowo odpowiedzieć. Zrobił się cały czerwony ze stresu i wstydu, spocił się, zaczął się jąkać, widziałam nawet, że nie jest w stanie powstrzymać drżenia rąk.
– No to panu już dziękujemy – skwitowałam, obdarzając wszystkich szyderczym uśmiechem, chociaż miałam ochotę powiedzieć coś znacznie ostrzejszego.
Musiałam jednak być profesjonalna. Grzesiek opuścił spotkanie z podkulonym ogonem, a ja jeszcze długo będę czerpać z tego powodu nieopisaną satysfakcję. Nie mam wyrzutów sumienia, bo zasłużył sobie na o wiele dotkliwszą karę. Skrzywdził mnóstwo dziewczyn, niech wie, że karma może wrócić do niego w najmniej oczekiwanym momencie.
Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”