Porzuciłam swoją szansę na szczęście, łudząc się, że dzięki temu odzyskam spokój, i że zadowolę swoje córki. Zamiast tego obudziłam… demony.
Wstyd się przyznać do popełnionych błędów, tym bardziej że można ich było uniknąć. Przez swoją głupotę straciłam mężczyznę, z którym mogłam być szczęśliwa, straciłam też kontakt z córkami, które odwróciły się ode mnie. Jestem już starszą osobą, przekroczyłam sześćdziesiątkę, a w tym wieku człowiek coraz częściej zaczyna się zastanawiać nad sobą i swoim życiem.
Zabrakło mi odwagi, uległam nastolatkom
Mój mąż zmarł, gdy miałam czterdzieści lat. Zostałam sama z dwójką dorastających dzieci. Nie powodziło nam się najgorzej, ale nie potrafiłam pogodzić się ze śmiercią mężczyzny, którego kochałam całym sercem. Czułam się taka samotna! Córki nie zdołały zapełnić pustki po mężu, miały koleżanki i swoje życie, a ja byłam jeszcze wystarczająco młoda, żeby chcieć czegoś więcej niż czterech ścian.
Rok po śmierci Stasia postanowiłam wyrwać się trochę z domu i dlatego załatwiłam sobie sanatorium. Pojechałam do Ciechocinka i tam poznałam Romana. Pochodził z Olsztyna, był ode mnie starszy o dziesięć lat, tak jak ja wcześnie owdowiał. Mimo różnicy wieku przypadliśmy sobie do gustu. Był spokojnym i pogodnym mężczyzną, spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę pomiędzy zabiegami.
Gdy kończył się turnus, Romek zaprosił mnie do siebie, do Olsztyna. Pojechaliśmy tam prosto z sanatorium. Romek mieszkał sam, bo jego jedyny syn był już żonaty i przeprowadził się do innego miasta. Mój nowy znajomy miał mały domek na peryferiach miasta, widać było, że brakuje w nim kobiecej ręki. Romek nie owijał w bawełnę, że szuka kobiety, która by z nim zamieszkała i zajęła się domem. Spodobało mi się tam.
„Za dwa, góra trzy lata dziewczynki się usamodzielnią, wtedy przeprowadzę się do Romka” – myślałam. Obiecaliśmy sobie odwiedzać się nawzajem co parę miesięcy. Gdy wróciłam do domu, podzieliłam się swoim szczęściem z Anią i Alą. Niestety, one urządziły mi awanturę. Nakrzyczały na mnie, że nie chcą widzieć w domu obcego chłopa, że zgłupiałam na stare lata, że szybko zapomniałam o ich tacie. Przebolałam te gorzkie słowa, pocieszając się, że jak się oswoją z tą myślą, to zmienią zdanie. Nie chciałam dla nich nowego ojca, chciałam dla siebie kogoś, z kim mogłabym spędzić resztę życia.
Zdawałam sobie sprawę, że one kiedyś odejdą ode mnie i wtedy zostanę sama. Przeczekałam parę miesięcy i, nic nie mówiąc córkom, zadzwoniłam do Romka, że może przyjechać. Spodziewałam się, że będzie trudno, ale nie tego, że moje rodzone dzieci zrobią mi piekło w obecności obcego mężczyzny. Gdy go zobaczyły, jakby diabeł w nie wstąpił – trzaskały drzwiami, syczały do mnie i do Romka, robiły nam na złość, i tak się uprzykrzyły, że Romek zamiast po tygodniu, wyjechał po dwóch dniach. Tak mi było wstyd i taki miałam żal do córek, że się upiłam.
Próbowałam z nimi porozmawiać, powiedzieć im, co czuję, ale mnie nie słuchały. Zagroziły, że nie będą mnie chciały znać, jeśli zwiążę się z „tym obleśnym typem”, jak nazwały Romka. Przestraszyłam się, że córki odwrócą się ode mnie, i przestałam kontaktować się z Romkiem. Swój żal zaczęłam topić w wódce. Chciałam zapomnieć…
Nie wiem, kiedy wpadłam w nałóg, ja nie widziałam tego problemu, ale moje córki tak. Zaczęły mnie wyzywać od alkoholiczek, ja obwiniałam je o odejście Romka. Im one bardziej krzyczały, żebym przestała pić, tym ja więcej piłam. Minęło kilka lat, w końcu odeszły z domu – Ania na studia, Ala wyjechała za granicę. Teraz byłam naprawdę sama. I żeby mnie nie bolała samotność, piłam.
Najpierw dałam się osaczyć córkom, potem sama wpędziłam się w alkoholizm. Obie dziewczyny teraz zmądrzały i powiedziały mi prosto w oczy, że nie powinnam się była wtedy poddawać. Że powinnam była walczyć o swoje szczęście, nie ulegać nastolatkom.
– Przecież my byłyśmy wtedy w najgorszym wieku, buntowałyśmy się nie tylko przeciwko tobie, mamo, ale przeciwko całemu światu – usłyszałam od Ani. – Brakowało nam taty – przyznała szczerze. One były młode, ale ja, dojrzała kobieta, powinnam była umieć z nimi rozmawiać. Mogłam przeczekać ten ich bunt, zamiast iść na łatwiznę i topić łzy w wódce.
Przez wódkę moje córki mnie zostawiły i przez wódkę nie potrafiłam ułożyć sobie życia ponownie. Przecież gdy rozstałam się z Romkiem, nie miałam nawet 45 lat. Wciąż mogłam poznać kogoś innego, zatroszczyć się o własne szczęście. Zmarnowałam te wszystkie lata i wstyd mi się do tego przyznać. Prawda o mnie jest gorzka.
Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii