„Przez przypadek wzięłam do pracy komórkę 11-letniej córki. Odkryłam, że jakiś zboczeniec wysyła jej nagie zdjęcia”

11-latka ze smartfonem fot. Adobe Stock, De Visu
Dzieciaki wcale nie muszą szukać pornografii w internecie. Czasami pornografia sama ich znajduje...
/ 25.05.2021 13:48
11-latka ze smartfonem fot. Adobe Stock, De Visu

Już kilka razy myślałam o tym, aby zmienić w swoim telefonie obudowę, bo choć podoba mi się granatowa, to taką samą wybrała sobie moja córka. Cóż, mamy podobny gust. Normalnie mnie to cieszy, ale w tych okolicznościach jest kłopotliwe. Już dwa razy się pomyliłam i zabrałam do pracy telefon Gosi! Na szczęście nigdy nic się nie stało.

Lecz gdy tamtego wiosennego dnia odkryłam, że znów nastąpiła pomyłka, trochę się zdenerwowałam. Bo miał do mnie dzwonić facet w sprawie naprawy pralki, na czym mi bardzo zależało. Na szczęście telefon do serwisu zapisałam wcześniej w notesie i jakaś miła pracownica podała mi numer do serwisanta. Uprzedziłam go, że gdy będzie już wiedział, kiedy może do mnie przyjechać – niech się kontaktuje na telefon córki.

Z przerażeniem czytałam kolejne wiadomości

To dlatego nie wyłączyłam aparatu Gosi. A kiedy przyszedł esemes z nieznanego mi numeru, otworzyłam go i przeczytałam. Jednak to nie był serwisant. „Cześć, co u ciebie słychać?”. W pierwszej chwili sądziłam, że to ktoś ze znajomych córki, i nawet mi się trochę głupio zrobiło, że odebrałam. Zignorowałam więc kilka kolejnych esemesów, które przyszły z tego numeru, ale… W pewnym momencie się nimi zainteresowałam.

No bo jak to? Skoro to znajomy Gosi, to powinien być chyba zapisany na liście kontaktów. Widziałam przecież, że córka wymienia się telefonami nawet z tymi, których widziała raz czy dwa na imprezie. Nastolatki już tak mają. Dlaczego więc tego kogoś na liście nie było? To wydało mi się podejrzane...
– Ja bym na twoim miejscu je przeczytała – stwierdziła moja koleżanka z pokoju. – Warto kontrolować sytuację.

Tak zrobiłam. Otworzyłam je po kolei i nagle… odebrało mi mowę! Po zdawkowych i dość ogólnikowych pytaniach typu: „Wstałaś już?” czy „Co robisz?”, w kolejnym, który przyszedł jako ememes zobaczyłam… zdjęcie penisa w zwodzie! I pytanie: „Podoba ci się? Właśnie o tobie myślałem”!

– Rany boskie! – wykrzyknęłam z takim przerażeniem, że koleżanka poderwała się z krzesła i podbiegła do mnie.
– A to co?! – zdziwiła się.
– Nie mam zielonego pojęcia… – popatrzyłam na nią, blada z emocji.

Pootwierałam kolejne esemesy: sprośności, które w nich znalazłam, dosłownie mnie dobiły. Po kilku minutach opadłam bezwładnie na krzesło. Czułam się zbrukana, tak jakbym obejrzała jakiś wyjątkowo ohydny film pornograficzny. Koleżanka milczała.
– I co ja mam zrobić? – jęknęłam.
– Ja bym to zgłosiła na policję – powiedziała Ewa. – To jest karalne...

Wiedziałam, że powinnam to zrobić, ale byłam kompletnie skołowana. Potrafiłam myśleć tylko o jednym: jakie to wielkie szczęście, że to ja wzięłam tego dnia komórkę mojej córki! Co by się stało, gdyby to ona otworzyła te wszystkie ohydne wiadomości? Z pewnością nie były przeznaczone dla niej, bo ten, kto je wysłał, nie znał Gosi. Skąd wiem? W którymś z esemesów padło pytanie o jej imię!

Po prostu ten zboczeniec, bo inaczej go nie mogę nazwać, wybrał na chybił trafił jakiś numer. Problem w tym, że jest to numer… 11-letniej dziewczynki! Tak, moja Gosia ma tylko 11 lat. Co moje dziecko by poczuło, ujrzawszy fotografię penisa w pełnym wzwodzie?! O ile w ogóle byłaby w stanie rozpoznać, co jest na tym zdjęciu… Tak czy owak, ona nie powinna oglądać takich widoków!

Oczywiście poszłam za radą koleżanki i zgłosiłam sprawę na policję.
– To podchodzi pod pedofilię, bo nie ma żadnej pewności, że ten człowiek nie zna mojej córki! – zaznaczyłam. Zajęto się moją sprawą i okazało się, że esemesy wysyłał… czternastolatek! Głupi smarkacz nudził się w domu, bo był chory i musiał leżeć w łóżku. Ściągnął więc sobie z internetu zdjęcie jakiegoś „dobrze wyposażonego” faceta i postanowił zrobić żart, wysyłając je na przypadkowo wybrane numery. Był na tyle głupi, że wysyłał je z komórki na abonament, który co miesiąc opłacała mu matka, więc bardzo łatwo go było namierzyć.

Słono za to zapłaci, bo czeka go sąd rodzinny za szerzenie pornografii. Nie sądzę jednak, aby trafił za to do poprawczaka, jeśli nie dokonał innych przestępstw. Pewnie dostanie jedynie nadzór kuratora i tyle. Nie potrzeba mi więcej. Chcę tylko, aby zapamiętał raz na zawsze, że takie działania są niezgodne z prawem, a zaczepianie obcych ludzi esemesami to nie zabawa, tylko nękanie, co także podlega surowej karze. Zwłaszcza że nie wiadomo, na kogo akurat trafi...

A moja córka? Nawet nie wie o tych wszystkich aferach. Tymczasem ja na zawsze straciłam spokój ducha. Teraz już będę się ciągle niepokoić i zastanawiać, co może ją jeszcze spotkać. Kto może zaczepić ją przez telefon czy w internecie. 

Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii

Redakcja poleca

REKLAMA