„Przez pieniądze męża koleżanka zrobiła się próżna. Gadała tylko o kasie i czuła się lepsza od innych”

bogata para fot. Getty Images, Westend61
„Odkąd wyszła za Bogdana, który jest bogatym biznesmenem, to zupełnie jej odbiło. Facet patrzy tylko na nią, spełnia każdą jej zachciankę i każde życzenie. Karolina tylko o czymś pomyśli, a już to dostaje”.
/ 14.04.2024 20:30
bogata para fot. Getty Images, Westend61

Tej środy Karolina wydzwaniała do mnie cały ranek. Postanowiłam nie odbierać. Liczyłam, że w końcu jej się znudzi i zadzwoni do kogoś innego. Ilekroć widziałam jej imię na ekranie, wydawałam z siebie głośne westchnienie i kręciłam głową z niedowierzaniem.

W pewnym momencie moje współpracownice oderwały się od swoich zajęć i zaczęły przypatrywać mi się z zaintrygowaniem. Na bank myślały, że wydarzyło się coś niespotykanego. Pewnie już sobie wyobrażały, że pokłóciłam się z moim facetem albo powiedziałam coś nie tak do dziecka.

Znów musiała się pochwalić

A teraz ta osoba po drugiej stronie słuchawki wydzwania jak szalona, żeby to wszystko wyjaśnić albo się na mnie wyżyć. Wreszcie, bodajże po dwudziestej próbie, postanowiłam odebrać. Nie byłam już w stanie znieść tych wścibskich spojrzeń...

– Słucham? Co się stało? – warknęłam do telefonu.

– No nareszcie! Od samego rana wydzwaniam jak głupia, a ty ani be, ani me. Ogłuchłaś czy jak? – usłyszałam wkurzoną kumpelę.

– Nie ogłuchłam, po prostu wyciszyłam komórkę. Mam urwanie głowy w pracy i nie mam czasu na gadanie.

– Dobra, luz… Nie chcę ci zawracać głowy. Pytam tylko, o której widzimy się w piątek. Już się nie mogę doczekać. Muszę wam o tylu rzeczach opowiedzieć! Słuchaj, Karol planuje zabrać mnie na Kubę, do Varadero. Pewnie nawet nie wiesz, co to za miejsce. To najbardziej znany i wypasiony kurort na całej wyspie. Wyobrażasz to sobie? Mega plaże, luksusowe hotele, kluby… – zaczęła nawijać.

– Wiesz, to naprawdę interesujące, ale mamy mały kłopot. Marlena złapała katar i ma podwyższoną temperaturę, a Wanda musi zostać w robocie po godzinach… Więc raczej nici ze spotkanka – wtrąciłam.

– Znów? W ostatnim czasie jakoś non-stop odwołujecie spotkania. O co chodzi? Kiedyś przecież regularnie się widywałyśmy.

– O nic takiego. Czasem po prostu tak się układa w życiu...

– Serio? A moim zdaniem wy po prostu nie macie ochoty się ze mną widzieć! I umawiacie się beze mnie. Domyślam się nawet czemu. Zazdrość was zżera! – wrzasnęła i przerwała połączenie.

Gdyby jeszcze momencik poczekała i nie zakończyła tak nagle rozmowy, wyjawiłabym jej prawdę. Jak znam życie, raczej by jej się to nie spodobało, oj nie…

Miałyśmy dość jej towarzystwa

Karolina świetnie to rozgryzła. Ma rację, nie mamy ochoty się z nią widywać. Razem z koleżankami ustaliłyśmy, że kiedy tylko do nas zadzwoni i spyta o termin następnego spotkania, będziemy kręcić i wymyślać najróżniejsze wymówki. Powiemy jej, że nasze babskie pogaduchy znów nie dojdą do skutku, bo któraś z nas jest przykuta do łóżka albo musi pilnie coś załatwić. My wcale nie robimy tego z zazdrości. Po prostu mamy już powyżej uszu przebywania w jej towarzystwie.

Karolina kiedyś była najwspanialszą kumpelą, jaką tylko można sobie wyobrazić. Gadałyśmy jak normalne dziewczyny, słuchała, co nas boli i co nas kręci. Kiedy nam się udawało, to skakała z radości, a jak coś szło nie tak, to przeżywała to razem z nami. Zawsze mogłyśmy liczyć na jej wsparcie, gdy było nam ciężko.

Odkąd wyszła za Bogdana, który jest bogatym biznesmenem, to zupełnie jej odbiło. Facet patrzy tylko na nią, spełnia każdą jej zachciankę i każde życzenie. Karolina tylko o czymś pomyśli, a już to dostaje. I niby git, bo przecież się cieszyłyśmy, że nasza kumpela znalazła gościa, który traktuje ją jak prawdziwą księżniczkę. Niestety ona za bardzo się przyzwyczaiła do takiego życia… I zaczęła wierzyć, że jest pępkiem świata.

Czuła się najważniejsza

Słuchałam jej uważnie i zauważyłam, że od jakiegoś czasu rozpoczynała niemal każdą rozmowę od słowa "ja" lub "Uważam, że..."; "Zajmuję się..."; "Mam w zwyczaju...". Kiedy któraś z nas usiłowała opowiedzieć coś o sobie, bezpardonowo wchodziła w słowo. I po chwili znów: "Czy wiecie, że ja...". Bez wątpienia to, co miała do przekazania było najciekawsze pod słońcem, to co robiła najznakomitsze, a wszystkie jej rzeczy pierwsza klasa.

Ubrania, dodatki, obuwie – nikt nie mógł się z nią równać. Same topowe marki, wysoki poziom, a nie, jak za każdym razem akcentowała, byle co z galerii handlowych. Opowiadała godzinami o tych swoich bogactwach i oczekiwała od nas zachwytu i podziwu. I nic poza tym, bo całkowicie straciła chęć do słuchania o naszych sprawach. Parę razy delikatnie sygnalizowałyśmy, że mamy serdecznie dosyć jej tyrad, że od czasu do czasu chciałybyśmy porozmawiać o czymś innym. Nie reagowała.

Potrafiła się obrazić

Jedna z historii, która utkwiła mi w pamięci, dotyczyła tego, jak Marlena w końcu nie mogła już znieść jej zachowania i zdecydowała się zareagować. Skorzystała z okazji, gdy akurat Karolina nic nie mówiła.

– Kochanie, wszystko gra? Dobrze się czujesz? – spytała z wyraźnym przejęciem w głosie.

– Tak, a czemu pytasz? – Karolina była zaskoczona.

– No bo od kiedy tu jesteśmy, to prawie się nie odzywasz. Odezwij się w końcu, bo zacznę się o ciebie bać – powiedziała, udając niewiniątko.

No nie mogłam się powstrzymać i po prostu parsknęłam śmiechem. A Karolina? Strasznie się na mnie obraziła. Przez resztę spotkania miała skwaszoną minę i demonstracyjnie wpatrywała się w ekran swojego smartfona. Tak jakby chciała nam do zrozumienia, że nasza rozmowa w ogóle jej nie interesuje...

Lubiła krytykować

Nasz ostatni wspólny wypad? To chyba było jakieś dwa miesiące temu, nie? Masakra totalna! Przyleciałam tam cała w skowronkach, bo nareszcie udało mi się wyrwać do fryzjerki i wyglądałam super. Przesiedziałam u niej prawie dwie i pół godziny, wydałam ostatnie grosze, ale wyfrunęłam stamtąd szczęśliwa jak ptaszek wiosną. Wydawało mi się, że te pasemka wyszły po prostu bombowo. Marlenka i Wandzia też były zachwycone. A Karolina? Zlustrowała mnie tylko takim oceniającym wzrokiem.

– Coś ci nie pasuje? – spytałam.

– Bo ja wiem? Ujdzie – mruknęła.

– Ujdzie? Chyba sobie jaja robisz! Martyna wygląda obłędnie! – zbulwersowała się Wanda.

– Dobra, dobra, od razu obłędnie… Spójrz lepiej na mnie! To się nazywa fryzurka! Wymyślił ją ten słynny stylista od gwiazd. Ledwo się do niego wbiłam, kosztowało mnie to fortunę, ale było warto. Efekt powala, no nie? – potrząsnęła włosami.

Od razu posmutniałam.

Nie okazała wsparcia w potrzebie

Później sytuacja znacznie się pogorszyła. Karolina była świadkiem, jak Marlena wypłakiwała się w moje ramię, ponieważ właśnie się dowiedziała o zdradzie męża.

– Czemu on mi to zrobił? Przecież kocham go całym sercem! Myślicie, że porzuci mnie dla tej drugiej? – szlochała. Karolina wysłuchiwała jej skarg może z pięć minut. A potem przerwała w swoim stylu.

– Wiecie jaką niespodziankę sprawił mi mój mężulek? Totalnie mnie zaskoczył! – zaświergotała, chwytając aksamitne pudełeczko, które jakimś cudem miała w torebce, i teatralnie wyjęła z niego złotą bransoletkę.

Przez dobre piętnaście minut opowiadała o kunszcie bardzo znanego jubilera, który ją wykonał, i astronomicznej wartości zdobiących ją brylantów. Oniemiałam. Przecież doskonale wiedziała, że jej słowa zraniły Marlenę...

– Muszę koniecznie zasugerować Bogdanowi, żeby dokupił mi kolczyki pasujące do tej bransoletki. Jestem pewna, że nie odmówi. W końcu wiecie, jak on lubi sprawiać mi przyjemność – powiedziała takim tonem, jakby mówiła o pogodzie.

Nie miała za grosz taktu

Stanęłam jak wryta. Gapiłam się na nią z niedowierzaniem, próbując ogarnąć, co ona odwala. No bez jaj, musiała przecież widzieć, że Marlena jest tym dotknięta. No i co z tego? Miała to totalnie w nosie! A potem jeszcze katowała nas fotkami z jakiejś imprezy dla wielkich szych, na której była ze swoim facetem. Po cichu modliłyśmy się, żeby wreszcie sobie poszła. A jak już się zmyła, to obiecałyśmy sobie, że następnym razem jej nie zaprosimy.

Karolina jest całkowicie nieświadoma sytuacji. Spotykamy się, gdy ona o tym nie wie. Regularnie, w każdy parzysty piątek. Poprzedniego dnia również miałyśmy okazję się zobaczyć. Okazało się, że Marlena wcale nie miała wysokiej temperatury, a Wanda skończyła pracę o normalnej godzinie. Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i uroniłyśmy parę łez. Tak jak to bywa między przyjaciółkami. Poruszyłyśmy też temat Karoliny...

Pewnie się wścieknie

Nie chcemy jej okłamywać, ani wprowadzać w błąd. To nie jest w porządku. W końcu łączy nas wieloletnia znajomość, kiedyś świetnie się dogadywałyśmy. Z tego powodu zdecydowałyśmy, że podczas następnego piątkowego spotkania zaprosimy ją do nas. Ale nie damy jej dojść do głosu. Zanim zdąży coś powiedzieć, szczerze i otwarcie wyznamy jej, co nam leży na sercu. Prawdopodobnie wpadnie w złość, obrazi się i wybiegnie, krzycząc, że jesteśmy o nią zazdrosne i że nie potrzebuje takiej przyjaźni...

Damy jej się wygadać. Niech wykrzyczy nam to, co leży jej na sercu. Liczymy na to, że jak już ochłonie i na chłodno wszystko rozważy, dotrze do niej, że po prostu zależy nam na tym, aby od czasu do czasu poświęciła nam trochę uwagi, jak kiedyś. Nie musi non-stop opowiadać o tym, co u niej słychać.

Czytaj także: „Byłam w szoku, gdy zajrzałam do plecaka mojego męża. Upokorzył mnie po tylu latach małżeństwa”
„Szef całkowicie zmienił moje życie. Najpierw wylądowaliśmy w łóżku, a potem zatrudnił mnie jako żonę”
„Wieczór panieński zmienił się w festiwal złamanych serc. Panu młodemu odechciało się ślubu. Po latach odkryłam, dlaczego”

 

Redakcja poleca

REKLAMA