„Szef całkowicie zmienił moje życie. Najpierw wylądowaliśmy w łóżku, a potem zatrudnił mnie jako żonę”

szczęśliwa para fot. Getty Images, Lava
„– Przecież nie zrobiliśmy nic złego – powiedział. A potem podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. – Żałujesz? – zapytał. Oczywiście, że nie żałowałam. Miałam jednak świadomość, że nigdy nie powinno do tego dojść”.
/ 12.04.2024 07:15
szczęśliwa para fot. Getty Images, Lava

Nigdy nie sądziłam, że będą jedną z tych kobiet, która wda się w romans z szefem. A jednak. Kiedy zaczęłam pracę w swojej firmie, to od razu zauważyłam, że mój bezpośredni przełożony to przystojny, męski i naprawdę uroczy facet. Podobał mi się od samego początku, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłyby nas łączyć relacje inne niż zawodowe. Jednak kolejny raz okazało się, że serce nie sługa, a los może być naprawdę przewrotny.

Rozpoczęłam pracę marzeń

Już od dzieciństwa chciałam zajmować się kampaniami reklamowymi. Odkąd pamiętam zawsze fascynowały mnie reklamy telewizyjne, które były kolorowe, zabawne i przede wszystkim przekonujące. Dlatego już od szkoły średniej robiłam wszystko, aby moja droga zawodowa była związana z tą branżą. I w końcu osiągnęłam sukces. Po kilku latach nauki, kursów, praktyk i wielu wyrzeczeń dostałam się do jednej z najbardziej znanych agencji reklamowych.

– Witamy na pokładzie – usłyszałam po wieloetapowej rekrutacji, która skończyła się sukcesem.

– Dziękuję – ogarnęło mnie takie szczęście, że nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.

Już od pierwszych dni pracy wiedziałam, że jestem na właściwym miejscu. Podobało mi się wszystko – zadania, projekty i wyzwania. Na szczęście trafiłam też na świetnych ludzi, którzy służyli mi swoją pomocą na każdym etapie wdrażania się i późniejszej pracy.

– To praca moich marzeń – ekscytowałam się kilka miesięcy później. Właśnie spotkałam się z przyjaciółką, której nie widziałam od kilku miesięcy.

– Cieszę się razem z tobą – powiedziała z uśmiechem i mocno mnie przytuliła. A ja poczułam, że w moim życiu wszystko się układa.

Szef od razu wpadł mi w oko

Marcina poznałam już pierwszego dnia. To on okazał się moim bezpośrednim przełożonym.

– Jestem twoim szefem, ale też mentorem i zwykłym kolegą – powiedział na początku mojej przygody w tej firmie. – Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i razem na pewno coś wymyślimy – dodał.

Bardzo mnie to ucieszyło, bo w moich wcześniejszych pracach ze wsparciem szefostwa bywało bardzo różnie. Na szczęście było dokładnie tak, jak powiedział Marcin. Od początku czułam jego wsparcie i pomoc. Mogłam na niego liczyć zarówno przy trudnym projekcie, jak i przy zepsutej drukarce.

– Widzisz, jaki jestem fajny – powiedział ze śmiechem, gdy pomógł mi z wymianą tuszu w naszym firmowym urządzeniu drukującym. – Zawsze do usług – dodał i mrugnął okiem.

A ja natychmiast poczułam, że się czerwienię. Marcin działał tak na mnie od samego początku. Już od pierwszego dnia pracy zauważyłam, że bardzo lubię patrzeć na jego twarz. Był bardzo przystojny. No i te urocze dołeczki w policzkach, które dodawały mu chłopięcego uroku. "Chyba się zauroczyłaś swoim szefem" – pomyślałam. I od razu zaczęłam się strofować.

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że romans z przełożonym to najgorsze, co mogłoby mi się przydarzyć. Ale wiedzieć o tym to jedno, a trzymać się tych zasad to zupełnie coś innego. Nic nie mogłam poradzić na to, że na widok Marcina miękły mi nogi, a serce zaczynało bić dwa razy szybciej.

Zaczęłam go unikać 

Przez kilka miesięcy broniłam się przed coraz silniejszym uczuciem do Marcina. Unikałam wspólnych wyjść, które były swego rodzaju tradycją naszego działu.

– Idziemy świętować zakończenie projektu. Idziesz z nami? – zapytała mnie koleżanka, którą spotkałam przy windzie.

Niestety, nie mogę – odpowiedziałam szybko.

Moja odpowiedź za każdym razem była taka sama.

– A to dlaczego? – usłyszałam obok męski głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Marcina, który zatrzymał się przy nas i wesoło się uśmiechał.

– Mam inne plany – wymruczałam nie patrząc mu w oczy.

– Daj spokój. Na pewno możesz je zmienić – powiedział. – Zakończenie projektu nie jest codziennie. A naprawdę mamy co świętować.

A potem dodał, że byłoby mu bardzo miło gdybym jednak zdecydowała się na przyjście. I wtedy podjęłam decyzję. "Czemu nie. W końcu to tylko firmowe spotkanie na piwie" – pomyślałam. I pierwszy raz odkąd znalazłam się w tej firmie poszłam na takie spotkanie.

Wieczór był bardzo miły. Kolejny raz okazało się, że pracuję z cudownymi ludźmi, którzy są zabawni, inteligentni i mają świetne poczucie humoru. Doskonale się bawiłam. A kiedy zbieraliśmy się do wyjścia, to obok mnie pojawił się Marcin.

Wylądowaliśmy w łóżku

– Może będziemy kontynuować ten wieczór w innym miejscu? – zapytał. – Znam miłą knajpkę, w której możemy napić się bardzo dobrego wina – dodał.

Zawahałam się. Z jednej strony nie marzyłam o niczym innym, niż zostanie z Marcinem sam na sam, ale z drugiej bałam się ewentualnych konsekwencji. Mimo to nie byłam w stanie odmówić.

– To gdzie jest ten lokal? – zapytałam.

Knajpka okazała się niezwykle miłym miejscem. Równie doskonałe było wino, którego tego wieczoru wypiłam zdecydowanie za dużo. Po kilku kieliszkach tego znakomitego trunku nabrałam odwagi. "Raz się żyje" – pomyślałam i dałam się adorować Marcinowi, który był zdecydowanie zainteresowany czymś więcej niż tylko rozmową. W konsekwencji wylądowaliśmy u niego w mieszkaniu, gdzie spędziliśmy namiętną noc. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś tak intensywnego.

Opamiętanie przyszło z samego rana. "Co my zrobiliśmy?" – pomyślałam przerażona. I chociaż oboje byliśmy dorosłymi ludźmi, to jednak nasza sytuacja była wyjątkowa. On był moim przełożonym i każdy romans w takiej sytuacji mógłby zostać źle zrozumiany. Dlatego postanowiłam o tym zapomnieć. Szybko się ubrałam i po cichu opuściłam mieszkanie Marcina.

Nie zrobiliśmy nic złego

Przez cały weekend próbowałam wymyśleć, jak mam wybrnąć z tej sytuacji. Marcin próbował się do mnie dodzwonić, ale ja nie odbierałam telefonu. "Jestem chora" – napisałam mu SMS-a i wyciszyłam telefon.

Pierwszy dzień po weekendzie był dla mnie bardzo trudny. Za wszelką cenę próbowałam unikać Marcina. Ale przecież nie było to realne.

– Dlaczego mnie unikasz? – zapytał mnie, gdy w końcu zostaliśmy sami.

Jednocześnie spojrzał na mnie z tym swoim uroczym uśmiechem, a ja poczułam, że cała się rozpływam.

– Nie unikam – wymamrotałam pod nosem.

Jednak sama przed sobą musiałam przyznać, że nie jest to prawda.

– Przecież nie zrobiliśmy nic złego – powiedział. A potem podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. – Żałujesz? – zapytał. Oczywiście, że nie żałowałam. Miałam jednak świadomość, że nigdy nie powinno do tego dojść. Nie zdążyłam jednak tego powiedzieć. Marcin nachylił się do mnie i zaczął szeptać mi do ucha komplementy.

– Spotkamy się dzisiaj wieczorem? – zapytał. Nie byłam w stanie mu odmówić.

To coś więcej niż romans

Przez kilka kolejnych miesięcy spotykaliśmy się regularnie. I chociaż nie mogłam pozbyć się wątpliwości i obaw, to jednocześnie nie potrafiłam z tego zrezygnować. Dla mnie to już nie był romans, a coś znacznie poważniejszego. Tylko jak miałam powiedzieć o tym Marcinowi?

– Najlepiej prosto z mostu – zaproponowała przyjaciółka, której zwierzyłam się ze swoich dylematów.

Jednak ja nie byłam gotowa na coś takiego. Bardzo się bałam, że dla Marcina nasz romans był jedynie odskocznią od pracy. Wprawdzie nigdy nie dał mi odczuć, że traktuje mnie przedmiotowo, ale z drugiej strony nigdy też nie zaproponował, że ujawni naszą znajomość.

– To nie jest takie proste – odpowiedziałam przyjaciółce. A wypowiadając te słowa uświadomiłam sobie, że moja sytuacja naprawdę nie jest łatwa.

To wszystko zaczynało mnie powoli przerastać. Kochałam Marcina i coraz bardziej męczyło mnie ukrywanie tego wszystkiego. Dlatego postanowiłam zrezygnować z pracy.

Złożyłam wypowiedzenie

Następnego dnia napisałam wypowiedzenie i poszłam do mojego kochanka, aby mi je podpisał.

– Zwariowałaś? – zapytał.

Przez kilka sekund nic nie mówiłam. Marcin patrzył na mnie z pytającym wyrazem twarzy i czekał, aż w końcu coś z siebie wyduszę.

Nie jestem w stanie tak żyć – powiedziałam w końcu.

Mój szef spojrzał na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy, a potem podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

Zaskoczył mnie

– Oj ty mój głuptasku – powiedział w końcu. – Przecież ja nie dam ci odejść. Za bardzo cię kocham – powiedział. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. "On mnie kocha?" – pomyślałam zszokowana.

– Dlaczego to cię tak dziwi? – usłyszałam Marcina. – Jesteś wspaniała dziewczyną i ciebie nie da się nie kochać – powiedział.

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

– To co my teraz zrobimy? – zapytałam w końcu.

– Jak to co – roześmiał się Marcin. – Weźmiemy ślub – dodał i mrugnął do mnie okiem.

Początkowo byłam pewna, że żartuje. Ale po kilku dniach faktycznie mi się oświadczył i powiedział, że chcę spędzić ze mną resztę swojego życia. W takiej sytuacji nie miałam wyjścia – zgodziłam się bez wahania.

Ślub wzięliśmy kilka miesięcy później. W pracy zmieniłam dział, aby nie było żadnych plotek, wątpliwości i niedomówień. I do dzisiaj śmieję się z tego, że to dzięki marzeniom z dzieciństwa znalazłam miłość swojego życia.

Czytaj także: „Mąż po 5 latach zostawił mnie dla ciężarnej kochanki. Później sama wpadłam w sidła żonatego i zostałam kochanką”
„Moje dzieci na widok babci zanoszą się płaczem. Teściowa mści się na nich, bo od lat toczymy spór”
„Mój mąż podoba się kobietom, a co gorsza, jest zadowolony, gdy z nim flirtują. I to na moich oczach”

Redakcja poleca

REKLAMA