„Przez nieodpowiedzialną matkę jadłam w dzieciństwie chleb ze śmietnika. A teraz muszę ją utrzymywać, choć nie chcę”

zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, polock
„– W tej sprawie jest decyzja i my z nią nie dyskutujemy. Jest pani córką i to na pani ciąży obowiązek wnoszenia opłaty za pobyt mamy. Mamy, która po wylewie sama nie jest w stanie się nawet najeść – rudowłosa urzędniczka popatrzyła na mnie z wyrzutem. Nie miałam siły zaprotestować. Powiedzieć, że to nie ja jestem tą złą w tym duecie”.
/ 25.10.2023 07:15
zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, polock

Aniu, już dobrze! Nic się nie dzieje! – Tomek próbował mnie uspokoić, a ja nadal dygotałam i nie mogłam złapać tchu. – Oddychaj. spokojnie – gładził mnie po mokrych od potu włosach.

Kiedy wyrównałam oddech i przestałam krzyczeć, z ulgą odkryłam, że nie jestem na klatce schodowej w jakiejś podejrzanej kamienicy, ale w sypialni, obok swojego męża.

– Znowu ten sen? – Tomek popatrzył na mnie z troską.
Kiwnęłam głową i westchnęłam tak ciężko, że chyba było mnie słychać u sąsiadów.

– Nigdy się nie uwolnię od tych wspomnień – wtuliłam się w ramię męża. – Do końca życia będę małą, przerażoną Anią z misiem.
Bo chociaż od tamtych chwil minęło już dwadzieścia lat, obrazy z dzieciństwa wracały do mnie prawie każdej nocy. I nie były one sielanką.

Miałam koszmarne dzieciństwo

Pierwsze dziecięce wspomnienie? Mam cztery lata. Siedzę przed brązowymi drzwiami, za którymi zniknęła moja mama. Ściskam kurczowo ukochanego misia. Jest ciemno, bo jedyna żarówka na klatce dawno się przepaliła. Boję się i zastygam w swoim strachu.  

– Zaraz wracam, a ty tu siedź. Tylko grzecznie – mówi chwilę wcześniej mama, przekraczając próg mieszkania.

Otwiera jej mężczyzna. Ale to nie ten sam, którego zobaczę jutro albo pojutrze. Dużo tych wujków widziałam. Z każdym kolejnym rokiem bałam się ich coraz bardziej.

Ile czasu nie było wtedy mamy? Nie wiem. Tamtej czterolatce wydawało się, że wieki. Kiedy wyszła chwiejnym krokiem, była zarumieniona, wygnieciona i tak dziwnie pachniała. Potem dowiem się, że to zapach taniego wina i szybkiego seksu za pieniądze, które można wymienić na to wino. Umiałam na takiej klatce przesiedzieć nawet kilka godzin. Pamiętam, że wtedy za pierwszym razem, kiedy wyszła, zapaliła papierosa, a ja na jej widok się rozpłakałam.

– Nie becz – szarpnęła mnie za zmarzniętą rękę.

Nie przytuliła. Nie otarła łez. Więc potem już nawet przy niej nie płakałam. Bo i po co.

Kiedyś pomogła mi sąsiadka

Zabrali mnie z jednej z takich klatek schodowych dopiero dwa lata później. Jak zwykle czekałam, aż mama skończy. Ale tego dnia impreza się przedłużała, a ja byłam przeziębiona. I tak bardzo chciało mi się siku. Złamałam więc słowo dane mamie i poszłam szukać pomocy. Pukałam do różnych drzwi. Za jednymi z nich, kilka pięter wyżej, mieszkała miła starsza pani, która pozwoliła mi skorzystać z toalety i dała herbatę z cytryną. Smak tego napoju pamiętam do dziś.

– A gdzie twoi rodzic? – zapytała.

– Ja mam tylko mamę, a ona jest u takiego pana tam – pokazałam ręką w bliżej nieokreślonym kierunku, bo sama nie wiedziałam, gdzie dokładnie jest mieszkanie, za którego drzwiami mama dziś zniknęła.

– Zostawiła cię samą? – nie dowierzała staruszka.

– Zawsze tak robi, a ja siedzę przed drzwiami i czekam. Mogę jeszcze trochę herbaty? 

Starsza pani zadzwoniła na policję. Trafiłam do pogotowia opiekuńczego, a potem do rodziny zastępczej. Wtedy moja matka się ocknęła. Przestała pić i robiła wszystko, żeby mnie odzyskać. Po prawie roku tułaczki wróciłam do domu. Tak bardzo wierzyłam, że od tego momentu wszystko będzie inaczej…

Ciągle byłam głodna

Było. Przez prawie półtora roku. A potem, kiedy sądowy kurator przestał nas odwiedzać, znowu albo znikała i wracała pijana, albo wujkowie przychodzili do nas, czego nienawidziłam z całego serca. Z dwojga złego wolałam już siedzieć sama, ukryta pod kołdrą.

– Jakby ktoś pukał, to nie otwierasz, a jakby ktoś pytał, to byłam całą noc z tobą. Jasne? – powtarzała.

Siedziałam w domu i trzęsłam się ze strachu albo z głodu. Bo o ile alkoholu w naszym domu było zawsze pod dostatkiem, o tyle na jedzenie mamie nie zawsze już starczało.

– Wiesz, że pierwszy raz wyjęłam jedzenie ze śmietnika, kiedy miałam dziesięć lat? – chlipałam w rękaw Tomkowi, gdy po kilku miesiącach znajomości odważyłam się opowiedzieć mu moją historię. – Poszłam wynieść jakieś butelki mamy i zobaczyłam prawie cały chleb. Byłam taka głodna… – zaniosłam się płaczem.

– Boże, czemu nie powiedziałaś o tym żadnej nauczycielce albo sąsiadce?! Pomoc społeczna natychmiast zabrałaby cię od tej kobiety – Tomek nie mógł zrozumieć, jakim cudem dałam radę przeżyć takie dzieciństwo.

– Nie znałam innego życia, więc na początku byłam pewna, że tak po prostu jest skonstruowany świat. A potem, kiedy miałam już naście lat, to wolałam wyjmować chleb ze śmietnika, roznosić ulotki czy pielić truskawki, niż przyznać się komuś do tego, w jakim piekle żyję. Cholernie się tego wstydziłam. Taki syndrom ofiary – westchnęłam, a Tomek objął mnie najmocniej, jak umiał. – I była tylko jedna myśl, która pozwoliła mi to przetrwać. Kiedy dorosnę, nie będę taka jak ona.

Nie chciałam mieć kontaktu z matką

I spełniłam tę obietnicę. Zaraz po maturze wyjechałam do Warszawy, zerwałam całkowicie kontakt z matką. Znalazłam pracę, potem poszłam na zaoczne studia i poznałam Tomka. Ułożyłam sobie życie. Tylko te sny nie pozwalały mi zapomnieć o moim dzieciństwie, choć tak mocno chciałam wymazać je z pamięci. I kiedy z pomocą terapeutki już prawie odzyskałam równowagę psychiczną, zadzwonił telefon.

– Dzień dobry, dzwonię z Ośrodka Pomocy Społecznej w A. Mam przyjemność z panią Anną? – wybrzmiało beznamiętnie po drugiej stronie słuchawki. 

– Tak – szukałam w pamięci nazwy miejscowości, ale kompletnie nic mi ona nie mówiła.

– Pani mama jest mieszkanką naszej gminy od trzech lat.
„Mama”. Kiedy tylko usłyszałam to słowo, natychmiast zrobiło mi się ciemno przed oczami.

– Pani Krystyna przebywa w miejscowym domu pomocy społecznej. Po wylewie jest niezdolna do samodzielnej egzystencji. Długo myśleliśmy, że nikogo nie ma. Ale ma przecież córkę – urzędniczka zaakcentowała ostatnie słowa z dumą, a ja znowu poczułam falę strachu przepływającą przez moje ciało.

– Nasze drogi rozeszły się wiele lat temu – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. Niczym tamta mała Ania zawinęłam się kocem i zaczęłam cichutko płakać.

Trudno mi w to uwierzyć

Przez tyle lat nie miałam pojęcia, co działo się z kobietą, która była moją matką. I tak bardzo nie chciałam wiedzieć. Słyszałam jakieś plotki, że wyjechała z naszego miasteczka i słuch po niej zaginął.
Tomek jak zwykle usiłował mnie pocieszyć. Przekonywał, że ten telefon nic nie oznacza. Tyle że kilka dni później dostałam pismo, a w nim informację, że do końca miesiąca mam zapłacić gminie ponad piętnaście tysięcy złotych.

– Ale za co? – Tomek nerwowo obracał w ręku decyzję.

– Koszty utrzymania mojej mamy w domu pomocy społecznej. Ona nie ma żadnej renty ani innego dochodu. Teraz płaci za nią gmina, ale ku ich wielkiej radości pani Krystyny ma córkę. Mnie – pokręciłam głową z niedowierzaniem, że to naprawdę się dzieje.

– Nie ma opcji, żebyś płaciła za kogoś, kto zgotował ci takie dzieciństwo! – zżymał się Tomek. – Pojedziemy i im to wyjaśnimy.
No i pojechaliśmy.

– W tej sprawie jest decyzja i my z nią nie dyskutujemy. Jest pani córką i to na pani ciąży obowiązek wnoszenia opłaty za pobyt mamy. Mamy, która po wylewie sama nie jest w stanie się nawet najeść – rudowłosa urzędniczka popatrzyła na mnie z wyrzutem.

Nie miałam siły zaprotestować. Powiedzieć, że to nie ja jestem tą złą w tym duecie. Ale Tomek nie mógł słuchać.

– Nie ma pani pojęcia, co to za kobieta! Ile krzywd wyrządziła Ani! – nie wytrzymał. – Nie można płacić za kogoś, kto nigdy nie był matką!

– Owszem, z obowiązku wnoszenia opłaty można zwolnić dziecko, jeśli rodzic był na przykład pozbawiony praw rodzicielskich. Albo jeśli mama ma wyrok za znęcanie się nad dzieckiem. Dysponuje pani którymś z powyższych dokumentów? – urzędniczka wlepiła we mnie wzrok.

– Nie. Ta kobieta po prostu zostawiała mnie głodną, brudną i przerażoną na pastwę losu. Ale tego, jak rozumiem, nikt nie uwzględni.

Odwołam się od tej decyzji, chociaż podobno prawnie jestem bez szans. Bo oficjalnie Krystyna była i jest moją matką. Mogę tylko żałować, że kiedy byłam mała, nie zabrali mnie na dobre. Że nie uciekłam, nikomu się nie skarżyłam, tylko trwałam i po cichu robiłam wszystko, by przeżyć. Nigdy nie była dobrą matką, tylko tą, która wydała mnie na świat. A dziś ten świat żąda, bym zapomniała o przeszłości i stała się dla niej córką. Dobrą, odpowiedzialną córką.

Czytaj także: „Miałam męża, ale równie bliski był mi mój były. Znajomi uważali, że to chory układ, bo pewnie we trójkę dzielimy łoże”
„Mąż ganiał po lesie z kumplami, więc w łóżku zaspokajał mnie jego brat. Tak gorącego kochanka nigdy nie miałam”
„Mąż zostawił mnie dla młodszej. Przygodną autostopowiczkę najpierw wziął do auta, a później w swoje pielesze”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA