„Przez dziecięcy wybryk, narobiłam sobie długów. Ojciec upomniał się o swoje w trakcie wesela i kazał oddawać ze ślubnej koperty”

Kobieta na weselu fot. Adobe Stock, olegparylyak
„Wzięłam od niego ten papier i przeczytałam, a serce zabiło mi szybciej i w oczach zebrały się łzy. To była moja deklaracja, moje oświadczenie – część zakładu, który zawarliśmy oboje lata temu. Nie sądziłam, że on jest aż tak pamiętliwy, a jednak. Myślałam, że chociaż na weselu nie dopadną mnie demony przeszłości”.
/ 16.11.2022 10:30
Kobieta na weselu fot. Adobe Stock, olegparylyak

Kto z nas czasem nie wspomina, jak to w dzieciństwie składał żelazne obietnice na przyszłość. Ja na przykład zarzekałam się, że nigdy nie sięgnę po alkohol, bo nie podobało mi się, gdy na rodzinnych imprezach tata robił się głupkowato wesoły. I choć ojciec nigdy nie przesadził, nie przekroczył żadnej granicy, to ja wielokrotnie składałam jasną deklarację.

– Nie będę ani pić, ani palić!

– Oby, córeczko, oby! – uśmiechał się pod nosem tata.

Z paleniem się udało, ale alkoholu zasmakowałam i od czasu do czasu sięgam po drinka. Oprócz tych zapewnień, złożyłam obietnicę, o której zupełnie zapomniałam, a która została formalnie udokumentowana! Po latach przypomniał mi o niej tata, który wykazał się niezwykłą cierpliwością i zrobił mi tym samym niesamowitą niespodziankę na moim ślubie.
Wszystko zmieniło się, gdy poznałam Piotrka. 

Od razu się w nim zakochałam

Wyszłam za mąż rok temu. Sama byłam zaskoczona, że zdecydowałam się na ten krok, bo nigdy nie byłam zwolenniczką formalnych deklaracji w sprawach miłości. Odkąd pamiętam, miałam dość buntownicze podejście do tych spraw. Zarzekałam się, że nie będę chciała żadnego wesela, bo irytują mnie te huczne i przaśne imprezy. Przekonywałam rodziców, że w ogóle nie znajdę sobie chłopaka ani nie będę rodzić dzieci, bo mam zamiar żyć pełną piersią. Zamiast stać w domu przy garach, chciałam podróżować po świecie i ratować lasy amazońskie.

– Trzymam kciuki za te plany, córeczko, choć mam pewne wątpliwości, czy tak samo będziesz myśleć za dziesięć, piętnaście lat – mówił wtedy tata.

– Na pewno! Nie chcę mieć męża, chłopaki mnie nie interesują! – złościłam się, bo dostrzegałam ironię w jego głosie.

– Super. Masz we mnie wsparcie, tylko trzymaj się tych postanowień.

Trzymałam się dość długo, ale potem zaczęli mi się chłopcy jednak podobać. Spotykałam się z kilkoma, choć muszę dodać, że z żadnym nie chodziłam dłużej niż trzy miesiące. Wszystko zmieniło się, gdy poznałam Piotrka. Zakochałam się w nim na zabój. Zamieszkaliśmy ze sobą już po kilku tygodniach znajomości i przez dwa czy trzy lata żyliśmy bez ślubu.

Oboje nie czuliśmy potrzeby, żeby legalizować nasz związek, ale kiedy zaszłam w ciążę, razem doszliśmy do wniosku, że będzie nam tak wygodniej. Że chyba w końcu trzeba.

– Dawaj się hajtniemy, będzie z głowy – powiedział Piotr i tak właśnie zapadła decyzja o ślubie.

Dość szybko zorientowałam się, że jestem w ciąży, więc wesele zorganizowaliśmy tak, żebym i ja zdążyła na nim potańczyć. Najwięcej czasu zajęło nam spieranie się z rodzicami, jakiego charakteru ma to być impreza. Tak bardzo domagali się tradycyjnego przyjęcia, że w końcu stanęło na czymś pomiędzy, czyli balem na sali, ale z ograniczoną liczbą gości.
Ciekawe, co ta dziewięciolatka powiedziałaby dziś na mój widok?

No i właśnie wtedy, na naszym weselu, tata zrobił mi tę fantastyczną niespodziankę, która uzmysłowiła mi, jak mało wiemy o naszej przyszłości. No i jak bardzo się zmieniamy, dojrzewając.

Kazał oddawać z weselnej koperty

Byłam wtedy w szesnastym tygodniu ciąży, więc i sił do tańca miałam nieco mniej niż normalnie. Przysiadłam kolejny raz na krześle panny młodej, wystrojona w białą suknię skrzętnie ukrywającą rosnący brzuch. Ciężko oddychałam, popijałam wodę i przegryzałam kolejną porcją weselnych specjałów.

–  Wyglądasz prześliczne – uśmiechnął się tata.

– Dziękuję. Pomyślałbyś, że wystroję się kiedyś w coś takiego? Że nawet nie będzie trzeba na taką suknię mnie namawiać?

– Pomyślałbym.

– No tak, ty zawsze wiedziałeś lepiej.

– Tak, kochana. I właśnie dlatego jesteś mi winna stówę.

– Jaką stówę?

– No, sto złotych!

– A niby za co?!

– Za to!

Wyciągnął z kieszeni kopertę, a z niej jakąś karteluszkę złożoną na cztery. Rozłożył ją i zobaczyłam dziecięce, koślawe pismo podparte na grubych liniach. Szybko zorientowałam się, że to moje kulfony, że to ja coś na tej kartce nasmarowałam. Wzięłam od niego ten papier i przeczytałam, a serce zabiło mi szybciej od wspomnień. To była moja deklaracja, moje oświadczenie – część zakładu, który zawarliśmy oboje lata temu.

Nie odpuścił

„Ja, niżej podpisana, przysięgam, że nigdy nie wyjdę za mąż i nie będę mieć dzieci. Nie lubię chłopaków, chcę być wolna i podróżować. Jeśli złamię dane słowo, zapłacę tacie sto złotych. Jak on przegra, to zapłaci mi tyle samo”.

– Pomogłem ci to sformułować – uśmiechał się głupio tata.

– Trzymałeś to przez cały ten czas? Przecież ja miałam wtedy z dziesięć lat!

– Dziewięć!

– O matko! Ale to śmieszne – zerknęłam jeszcze raz na kartę.

– Stówa! Dawaj stówę, dziewczyno – zachmurzył się ojciec.

– Ale ja teraz nie mam… – popatrzyłam po sobie, jakbym chciała znaleźć w sukni ślubnej kieszenie.

– Jak to nie? A koperty?

– Chyba żartujesz?

– Nie, dawaj! Tego zakładu ci nie odpuszczę!

Wyjęłam więc spośród kopert tę, którą dostaliśmy od niego oraz mamy i wyciągnęłam z niej stuzłotowy banknot na poczet uregulowania długu. Tata był z siebie bardzo zadowolony. W końcu udowodnił swoje, a do tego zaoszczędził parę groszy. A ja z przyjemnością mu je wypłaciłam.

Chciało mi się śmiać z tej przekornej dziewczynki, która nie widziała przed sobą innej przyszłości, jak podróże i walka o ekologię. A tu proszę – żona i przyszła mama. Ciekawe, co ta dziewięciolatka powiedziałaby dziś na mój widok?

Czytaj także:
„Wykładowca uwodził mnie i czarował, dopóki miał ochotę się ze mną bawić. Gdy zaszłam w ciążę, potraktował mnie jak śmiecia”
„Korporacja przeżuła mnie i wypluła. Wypruwałem sobie żyły dla kasy, byle tylko wyleczyć kompleksy chłopaka ze wsi”
„Mój mąż był bigamistą, a żona Jacka nimfomanką. Mogliśmy zostawić przeszłość za sobą i być razem szczęśliwi. Nie wyszło…”

 

Redakcja poleca

REKLAMA