Nigdy nie sądziłam, że jestem zdolna do zdrady. Życie jednak pisze dla nas zaskakujące scenariusze. Po tym, jak potraktował mnie Kamil, romans wydawał się czymś zupełnie naturalnymi i zupełnie nie żałuję, że nadal trwa. Nie mam siły walczyć o miłość męża, skoro praca jest teraz wszystkim, na czym mu zależy.
Awans, który wszystko zniszczył
Byliśmy z Kamilem małżeństwem od 6 lat. Obydwoje bardzo ceniliśmy sobie niezależność i wkładaliśmy wiele wysiłku w nasze kariery. Zawsze udawało nam się jednak zachować balans, dzięki czemu tworzyliśmy naprawdę udany i przede wszystkim szczęśliwy związek. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Kamil dostał swój wymarzony awans. Został dyrektorem generalnym dużej firmy i jego nowe obowiązki niemal zupełnie go pochłonęły. Nie miał już czasu na życie prywatne, a co za tym idzie, nie miał też czasu dla mnie.
Początkowo tłumaczyłam to sobie tym, że musi nabrać rozpędu na nowym stanowisku. Musi pokazać, że jego awans był w pełni zasłużony. Milczałam więc, gdy wracał do domu późnym wieczorem i wychodził wczesnym rankiem. Weekendy spędzał natomiast zwykle na spotkaniach biznesowych i delegacjach. Jego wolne niedziele mogłabym policzyć na palcach jednej dłoni, a i tak był wtedy myślami w pracy. Znosiłam tę sytuację przez pół roku, ale jedna odwołana kolacja w końcu uruchomiła we mnie prawdziwą złość.
— Czy ty sobie ze mnie żartujesz? — krzyczałam do telefonu, gdy Kamil zadzwonił i powiedział, że jednak nie pojawi się na kolacji.
— Dorota uspokój się, naprawdę nie mogę. Muszę domknąć deal z klientem, zanim się rozmyśli — odpowiedział.
— Od pół godziny siedzę w tej przeklętej restauracji, a ty nie miałeś 5 sekund, żeby wysłać mi wcześniej wiadomość? — ludzie przy stolikach obok z zaciekawieniem zerkali w moją stronę.
— Wiesz jak jest, mamy tu kocioł. O co się znowu tak pieklisz, to tylko kolacja... — lekceważył sytuację Kamil.
— Ja już tak nie dam rady, rozumiesz? To musi się w końcu skończyć Kamil! To nie jest życie! — byłam o krok od płaczu.
— Dobra, spokojnie. Pogadamy, jak wrócę do domu. Będę za dwie, maks trzy godziny. Na razie — zakończył rozmowę mój mąż.
Dałam sobie chwilę, żeby się uspokoić, po czym wróciłam do pustego mieszkania. Byłam rozgoryczona i nie miałam zamiaru tak tego zostawiać. Kamil pojawił się w domu tuż przed północą, ale nie zamierzałam mu odpuszczać. Kazałam mu usiąść i uważnie słuchać. Przez dobre 15 minut mówiłam mu o tym, co nie pasuje mi w obecnej sytuacji. O tym, że właściwie się nie widujemy i zaczynamy się zachowywać, jakbyśmy byli tylko współlokatorami. A także o tym, jak okropnie się z tym czuję.
Kamil próbował się bronić, ale kiedy uświadomiłam mu, że ta sytuacja trwa od ponad pół roku, przyznał mi rację. Zapewnił mnie, że postara się oddelegować część obowiązków swoim pracownikom. W ramach przeprosin zaproponował też wspólny wyjazd do mojego ulubionego ośrodka SPA na cały tydzień. Sprawdziliśmy więc nasze kalendarze, ustaliliśmy termin i zarezerwowaliśmy najlepszy apartament. Byłam szczęśliwa i mocno wierzyłam w to, że ta rozmowa będzie początkiem dobrych zmian w naszym życiu. Tak bardzo się myliłam.
„Baw się dobrze”? Mówisz i masz
W dniu wyjazdu kończyłam jeszcze pakować nasze walizki, gdy zadzwonił do mnie Kamil.
— Hej, pakuję ostatnie rzeczy. Chcesz zabrać jeszcze jedną parę kąpielówek? — zapytałam od razu po odebraniu telefonu.
— Dorotka, strasznie cię przepraszam, ale nie dam rady jechać — oznajmił mój mąż.
— Jak to nie dasz rady jechać? Kamil! Planujemy ten wyjazd od miesiąca, a ty w dniu wyjazdy wszystko olewasz? — nie wierzyłam, że to się naprawdę dzieje.
— Przecież nie robię tego specjalnie. Klient w ostatniej chwili próbuje się wycofać, muszę jechać go przekonać.
— I tylko ty możesz to zrobić? — dopytywałam.
— No mógłbym wysłać kogoś innego, ale to jest zbyt ważne, żeby ryzykować — przekonywał Kamil.
— Nie wierzę, że mi to robisz — powiedziałam zupełnie załamana.
— Dorota, przecież cię przeprosiłem. Może uda mi się do ciebie dojechać w tygodniu, ale na razie, muszę lecieć. Baw się dobrze kochanie — odparł niewzruszony Kamil.
Byłam wściekła. Nie zamierzałam jednak siedzieć samotnie w domu, czekając, aż mój mąż łaskawie się w nim pojawi. Dokończyłam pakowanie mojej walizki i wyruszyłam na swój upragniony urlop.
Cały ośrodek, jak i zarezerwowany przez nas apartament był naprawdę luksusowy. Strefa SPA była bardzo duża, a liczba oferowanych zabiegów wprost imponująca. Do tego budynek otaczał las, dzięki czemu można było wypoczywać również na łonie natury. Postanowiłam więc, że przez tydzień przestaję myśleć o moim pochłoniętym pracą mężu i skupię się wyłącznie na sobie. A już drugiego wieczoru poznałam kogoś, kto również chciał się skoncentrować na mnie.
Marcel przysiadł się do mnie przy barze, gdy sączyłam kolejny gin z tonikiem. Miał ciemną karnację, delikatny zarost i piękne brązowe oczy. Do tego był naprawdę dobrze zbudowany, dlatego trudno było oderwać od niego wzrok.
— Przepraszam, jeśli się narzucam, ale zauważyłem, że drugi wieczór z rzędu spędza pani samotnie tak jak ja. Może moglibyśmy więc połączyć siły? — uśmiechnął się szarmancko.
— Mogę to przemyśleć, jeśli przestaniesz nazywać się mnie panią. Jestem Dorota — odwzajemniłam uśmiech.
— Marcel, bardzo mi miło.
Podaliśmy sobie ręce, zaczęliśmy rozmawiać i nie przestaliśmy przez kolejne 2 godziny. Okazało się, że samotny wyjazd do SPA Marcela był prezentem od jego żony, która podobnie jak Kamil, nie miała czasu na urlop. Miło było podzielić się moją historią z kimś, kogo nie znałam. Tym bardziej że czułam się przy Marcelu wyjątkowo swobodnie i wydawało mi się, że mogłabym mu wyznać swoje największe sekrety.
Oczywiście naszej rozmowie towarzyszyły również kolejne drinki, które znikały w bardzo szybkim tempie. Staliśmy się jeszcze bardziej otwarci i bardziej śmiali. Odruchowo dotykałam ramion i pleców Marcela, a on raz po raz kładł dłoń na moim odsłoniętym kolanie. Czułam wtedy przyjemne mrowienie na całym ciele i jedyne czego chciałam, to żeby posunął się dalej.
— Może przeniesiemy to spotkanie do mojego pokoju? — zaproponowałam nagle, zaskakując samą siebie.
— Myślę, że to doskonały pomysł. Pod warunkiem, że na pewno tego chcesz — upewniał się Marcel.
— Pragnę tego — wyszeptałam mu do ucha.
Nigdy się tak nie zachowywałam. Nigdy nie pomyślałabym, że jestem w stanie zdradzić Kamila. A teraz przyszło mi to tak łatwo. Po przekroczeniu progu apartamentu niemal się na siebie rzuciliśmy. Już samo dotykanie umięśnionego ciała Marcela sprawiało mi rozkosz. Jeszcze nikt nigdy nie pieścił mnie w tak niesamowity sposób. Zupełnie zatraciłam się w tej chwili i pierwszy raz od dawna byłam szczęśliwa.
Kochanek na dłużej
Żadne z nas nie żałowało tego, co wydarzyło się tamtej nocy w moim apartamencie. Co więcej, Marcel praktycznie przeprowadził się do niego na cały tydzień. W dzień popijaliśmy drinki i relaksowaliśmy się w strefie SPA, a wieczorami rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem w łóżku. To był najlepszy urlop, na jakim byłam i gdybym mogła, w ogóle nie wracałabym do rzeczywistości.
— Chciałbym cię jeszcze zobaczyć — powiedział ostatniego wieczoru Marcel.
— Też nie mam ochoty rezygnować z twojego doborowego towarzystwa — odparłam, wtulając się w niego.
— To może spotkamy się w przyszłym tygodniu? Może być nawet u mnie, bo Ewki nigdy nie ma w domu — zaśmiał się.
— W takim przypadku, u mnie też możemy się spotkać, bo Kamil właściwie mieszka w biurze — wybuchłam śmiechem.
— To postanowione! — krzyknął radośnie Marcel i zaczął mnie całować.
Jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy. Od naszego bajecznego urlopu w SPA minęły już trzy miesiące. Od tamtego czasu widujemy się regularnie, co najmniej raz w tygodniu. Zwykle jednak udaje nam się spędzać wspólnie czas znacznie częściej.
Oczywiście Kamil niczego nie zauważył. Nadal jest pochłonięty wyłącznie swoimi obowiązkami. A ja coraz poważniej zastanawiam się nad rozwodem, choć jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji. Nie wiem, czy wiążę swoją przyszłość z Marcelem, ale na razie jest mi z nim dobrze i tylko to się w tym momencie liczy.
Czytaj także:
„Facet naprawdę miał pecha. Nie dość, że dwie piękności oskubały go z kasy, to jeszcze znalazły bardzo tajemniczy dokument”
„Byłem tak skupiony na sobie, że nie zapomniałem o byciu człowiekiem. Mężczyzna zmarł, bo nie pomogłem mu w potrzebie”
„Marzena była jak tykająca bomba - jej huśtawki nastrojów mnie wykańczały. Postawiłem jej ultimatum, bo tak się nie da żyć”