„Facet naprawdę miał pecha. Nie dość, że dwie piękności oskubały go z kasy, to jeszcze znalazły bardzo tajemniczy dokument”

smutny okradziony mężczyzna fot. Adobe Stock, wolfhound911
„Najpierw podeszła do kontuaru bardzo ładna brunetka, wydekoltowana, prezentująca piękny biust, usiadła po mojej lewej ręce, a zaraz potem dołączyła do niej szczupła blondynka, nie mniej atrakcyjna w swoim typie urody. Nie usiadła jednak z drugiej strony, tylko zajęła miejsce obok koleżanki, żebym widział obie jednocześnie”.
/ 19.06.2023 12:30
smutny okradziony mężczyzna fot. Adobe Stock, wolfhound911

Zamknąłem oczy, mój oddech zwolnił, wreszcie głowa zjechała na bok. Po chwili poczułem, jak znika ciężar z moich ramion. Kobiety wstały.

– Chyba już – powiedziała ta z niższym, melodyjnym głosem, bujna brunetka o dużym biuście.

– Już – zgodziła się druga, jej przeciwieństwo o włosach koloru blond i bardzo szczupłej budowie ciała. – Trochę go szkoda, co?

– Żebyś wiedziała – westchnęła Ewa. Tak się w każdym razie przedstawiła. – Niezłe z niego ciasteczko. Nie to co ten ostatni.

– Tego to by można nawet… wiesz – zaśmiała się blondynka.

– Na pewno nie w tym stanie – mruknęła jej koleżanka. – Ale masz rację.

Te słowa sprawiły mi przyjemność, chociaż sytuacja do najprzyjemniejszych nie należała.

– Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że jest żonaty, prawda? – spytała Karina.

– Prawda – przyznała Ewa. – Nawet obrączki nie zdjął.

– Właśnie. Czyli należy mu się.

– Należy. Jak im wszystkim.

Słyszałem, jak myszkują po mieszkaniu

Pewnie szukały cennych przedmiotów. Zastanawiałem się, czy inne ich ofiary również mogły rejestrować podobne dźwięki. Może i tak, tylko tego nie zapamiętywały. Jednak ja byłem w innej sytuacji. Musiałem pamiętać…

Ewa podeszła do mnie, zajrzała mi w twarz.

– No, misiaczku, teraz pójdziemy na spacer do bankomatu. A potem lulu do łóżeczka. Twoje ciotunie wszystkim się zajmą.

– Na spacer? – wybełkotałem. – Ale ja za słaby jestem. Kolana mi się uginają.

– Świeże powietrze dobrze ci zrobi, wzmocnisz się, misiaczku…

Pociągnęła mnie za rękę, a ja posłusznie wstałem i ruszyłem za nią do drzwi. Zachwiałem się jednak, zatoczyłem, więc od razu przyskoczyła Karina i we dwie mnie podtrzymały.

Stały, trzymając mnie z coraz większym wysiłkiem

Widziałem je spod zmrużonych powiek, wyglądały na mocno niezadowolone.

– Przecież nie możemy go wlec do bankomatu w takim stanie – skonstatowała Ewa. – Ktoś nas zobaczy i zawiadomi gliny. Misiaczek będzie musiał nam podać PIN do karty. Podasz PIN, misiaczku?
Wymamrotałem coś niewyraźnie, sam nie wiedziałem co.

– Poda PIN, poda – powiedziała Karina takim tonem, jakby przemawiała do dziecka. – Prawda, że nam powiesz te cztery cyferki?

– Taaaa… – ziewnąłem, a potem pociągnąłem je ze sobą na łóżko, ale tak, żeby nie znaleźć się pod nimi, lecz wręcz przeciwnie.

Szczęknął metal raz, drugi i po chwili leżały skute kajdankami.

– Co to ma być, kur…? – szarpnęła się Karina. – Co ty wyprawiasz, misiu puszysty? Takie zabawy lubisz? Oj, bo się pogniewamy i misiaczek dostanie lanie, a rano zupełnie nie pozna swojej norki.

– Zamknij się – ofuknęła ją Ewa. – Nie widzisz, głupia, że on jest zupełnie trzeźwy? Ty skur… – zwróciła się do mnie. Koleżanka jej zawtórowała.

To, co mnie spotkało tego wieczoru, na pewno byłoby marzeniem wielu mężczyzn, czymś w rodzaju samczego nieba.

Siedziałem w irlandzkim pubie przy kontuarze

Miałem ponurą minę, jak każdy mężczyzna, któremu coś się nie udało albo pokłócił się z żoną. Nie próbowałem podrywać samotnych kobiet, w ogóle nie zwracałem uwagi na otoczenie.

– Jeszcze jeden – poleciłem barmanowi.

Podał mi kolejnego drinka, takiego wymyślnego z bitą śmietaną i mleczkiem kokosowym. Czegoś w nim, niestety, brakowało, jednak to był już mój wybór. Niezbędny zresztą.

Najpierw podeszła do kontuaru bardzo ładna brunetka, wydekoltowana, prezentująca piękny biust, usiadła po mojej lewej ręce, a zaraz potem dołączyła do niej szczupła blondynka, nie mniej atrakcyjna w swoim typie urody.

Nie usiadła jednak z drugiej strony, tylko zajęła miejsce obok koleżanki, żebym widział obie jednocześnie. Natychmiast przykuły moją uwagę, zresztą żaden zdrowy mężczyzna nie mógłby pozostać obojętny na ich wdzięki.

Obie były nieco po trzydziestce, w wieku, kiedy kobiety zaczynają wyglądać w sposób dojrzale zabójczy. Niektórym nie przechodzi to przez następne trzydzieści lat.

– Pan samotny czy mi się wydaje? – zagadnęła brunetka.

– I smutny jakiś – dorzuciła blondynka.

– Nie miałbym nic przeciwko miłemu towarzystwu – odpowiedziałem z uśmiechem. – Rzeczywiście, czuję się trochę osamotniony. Umówiłem się z kolegami na wieczór, ale się nie pojawili. Wiedzą panie, życie…

Pokiwały głowami ze zrozumieniem, a potem potoczyła się rozmowa o wszystkim i o niczym. Widziałem, że piękne panie mają wprawę w takich sprawach. A po paru drinkach i koktajlach zrobiło się nieco swobodniej.

W pewnej chwili blondynka usiadła po mojej prawej ręce, owionął mnie zapach doskonałych perfum. Obie zresztą pachniały oszałamiająco. W pewnej chwili brunetka dość obcesowo dotknęła mojego kolana swoim. Oblizałem wargi i położyłem dłoń na jej do połowy odsłoniętym udzie.

– A ty co, Ewka? – odezwała się blondynka. – Nie jesteś sama!

Zrobiło mi się gorąco

Wszystko zmierzało w stronę, jaką można sobie tylko wymarzyć. Dwie chętne, niesamowicie atrakcyjne babki i samotny facet.

– Do mnie czy do was? – spytałem, aby zadość stało się powiedzeniu o kuciu żelaza.

– Łykniemy rozchodniaczka i pojedziemy do ciebie – oznajmiła blondynka, podsuwając mi szklaneczkę z whisky.

– Już mi wystarczy – zaprotestowałem.

– Panie barman, rachunek.

Aż mi się zakręciło w głowie, kiedy zobaczyłem kwotę. Cóż, zamawiałem przecież najbardziej kosztowne drinki. Właśnie o to chodziło, takie kobiety nie będą się przecież zadawać z byle gołodupcem smętnie siedzącym pół wieczoru nad jednym kuflem.

Na szczęście nie ja ostatecznie płaciłem za tę rozpustę. Dorzuciłem jeszcze barmanowi suty napiwek. Po pierwsze, dlatego, żeby zrobić wrażenie na kobietach, a po drugie, za owocną współpracę i ostrzeżenie ruchem brwi, żebym nie pił ostatniej kolejki. I tak nie miałem zamiaru tego robić, ale doceniałem jego lojalność względem hojnego klienta.

A potem wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do mnie. Czy raczej do mieszkania, które na tę noc wypożyczyłem od kolegi.

Przecież nie mogłem wziąć ich do siebie

Może jeszcze przedstawić żonie…? Sprawa zaczęła się dwa dni wcześniej. Do mojego biura przyszedł wyraźnie spanikowany mężczyzna po czterdziestce.

– Proszę pana, zostałem okradziony! Cały dom przewrócony do góry nogami! Konto ogołocone prawie do cna…

– Zgłosił pan to na policję?

– Nie mogę – jęknął. – Żona wraca za parę dni, o wszystkim by się dowiedziała. Trzeba działać szybko…

Poprosiłem rzecz jasna o przedstawienie problemu. Okazało się, że poprzedniego dnia poszedł do lokalu, żeby nie siedzieć samemu w domu i trochę się rozerwać.

– Wie pan – mówił – tak między nami, mężczyznami, liczyłem na jakiś flircik, może nawet coś więcej. Ale kiedy pojawiły się te dwie nimfy, zupełnie straciłem głowę.

Odbyło się to mniej więcej w taki sposób

Dosiadły się do niego, pozwoliły sobie stawiać kolejki, zagadywały, wreszcie padła propozycja dokończenia miłego wieczoru w bardziej kameralnych warunkach.

– Panie kochany, kto by się oparł czemuś takiemu? – mężczyzna spojrzał na mnie, jakby chciał potwierdzenia.

Nie udzieliłem mu moralnego wsparcia. Na końcu języka miałem nawet uwagę, że sam sobie zgotował ten los. Nie był Adonisem, wręcz przeciwnie – średniego wzrostu, ale wydawał się niższy niż w rzeczywistości, może dlatego, że się garbił i podawał ramiona do przodu, szczupły… Nie, nie tyle szczupły, ile chuderlawy, o ziemistej cerze.

To ostatnie mogło oczywiście wynikać z niedawnych przeżyć, jednak podejrzewałem, że normalnie też lepiej nie wygląda. Jedyne, co mogło w nim zainteresować, to bardzo inteligentne spojrzenie zza szkieł okularów.

Naprawdę uwierzył, że dwie atrakcyjne babki na jego widok oszalały z namiętności i postanowiły go uwieść? Wychodziło na to, że jednak uwierzył w swój zwierzęcy magnetyzm.

– Często zdarza się panu skakać w bok? – spytałem. – To nie pusta ciekawość z mojej strony, tylko muszę wiedzieć jak najwięcej.

– No właśnie nie – jęknął. – Pewnie, czasem tam się z koleżankami z pracy poflirtowało, nawet pomiziało na imprezach, ale żadnych konkretów. A tutaj nagle takie dwa niesamowite wampy. Ta większa to były po prostu delicje.

Miałem się potem przekonać, że klient nie bardzo chodził w jej wadze oraz wzroście, i po raz kolejny oddać refleksji, że niezbyt okazali mężczyźni preferują postawne kobiety. Miałem nawet wśród znajomych takie przykłady. Ot, choćby Wiesiek, chłopaczek jak przecinek, znalazł sobie ładną wprawdzie, ale wyższą od siebie żonę, że o pozostałych gabarytach nie wspomnę.

Rano klient obudził się z potwornym bólem głowy

– Z początku nic nie pamiętałem – opowiadał. – Wiedziałem, że coś się zdarzyło, ale dopiero po jakimś czasie przypomniałem sobie, co, a i to niezbyt dokładnie. Trwało z pół godziny, jak nie lepiej, zanim przejaśniło mi się w głowie na tyle, żebym zaczął lepiej kojarzyć.

Na pewno pomógł mu w odzyskaniu pamięci zastrzyk adrenaliny na widok splądrowanego mieszkania. W telefonie komórkowym znalazł z kolei szereg informacji o wybraniu pieniędzy w kilku okolicznych bankomatach.

Na koncie zostało mu dziesięć złotych, co miało być pewnie okrutnym żartem złodziejek. Na szczęście miał jeszcze jeden rachunek bankowy, na którym gromadzili z żoną oszczędności, stać go więc było na usługi detektywa.

– Trzeba je znaleźć! – nalegał. – Musi pan…

– Kiedy to naprawdę sprawa dla policji – przerwałem mu. – Przecież żona i tak się dowie, że zostaliście okradzeni. I jeszcze to ogołocone konto.

– Coś wymyślę. A może jak pan je znajdzie, uda się coś odzyskać.

Spojrzałem na niego uważnie spod zmarszczonych brwi.

Wyczuwam tutaj jakieś drugie dno – oznajmiłem. – Pan się czegoś boi bardziej niż żony i kompromitacji, prawda?

Przełknął ślinę, pokiwał głową.

– Zabrały coś bardzo cennego?

– Tak, nawet bardziej niż bardzo… Widzi pan, ja pracuję w pewnej rządowej firmie zajmującej się obronnością.

– I te kobiety skradły jakieś dokumenty?

Znów pokiwał głową, a ja gwizdnąłem cicho przez zęby.

– No, to sprawa jest raczej dla kontrwywiadu, a nie dla policji.

– Niech pan tak nawet nie mówi! – zaprotestował gorliwie.

– A jeżeli one zostały specjalnie podstawione, żeby to wykraść, a cały rabunek jest tylko zasłoną dymną?

– Nie, skąd – odparł. – Już zdążyłem sprawdzić, że ostatnio działają w naszym mieście takie dwie oszustki.

Przyznaję, że inteligencji nie można mu było odmówić

Zanim przyszedł, przeprowadził własne małe dochodzenie, bo również podejrzewał, że mógł paść ofiarą obcej agentury. Ustalił, że od pewnego czasu wypływają sprawy z kobietami okradającymi mężczyzn. Wybierały wyłącznie żonatych, bo to była gwarancja, że większość z nich nie zgłosi się na policję. Albo taką sobie wymyśliły krucjatę na niewiernych.

– Nie można jednak wykluczyć, że to sprawa wywiadu – podsumowałem.

– Można – odrzekł. – Bo tylko ja wiem, że te plany są poza zakładem… Wziąłem je do domu, żeby popracować pod nieobecność żony. Nikt nie ma pojęcia, że nie spoczywają w kasie pancernej.

– A takiej dokumentacji absolutnie nie można wynosić i chciałby pan, żebym ją odzyskał? – domyśliłem się. – Gdyby pana przełożeni się dowiedzieli…

Przeciągnął palcem po szyi w geście podrzynania gardła.

– Kryminał – mruknął. – Już pan rozumie, dlaczego nie poszedłem na policję?

Pewnie, że rozumiałem. Problem w tym, że trzeba było jak najszybciej namierzyć te dwie gracje. Przecież mogły już wyglądać zupełnie inaczej, niż mi je opisał. Oczywiście poza wymiarami. Ale zmiana koloru włosów, szkła kontaktowe, ubiór…

Kobiety doskonale potrafią się zmieniać

Ale i tutaj klient odrobił lekcję, wyręczając mnie w znacznym stopniu.

– Popytałem, posprawdzałem. Podobno można je spotkać w najlepszych knajpach. Znaczy, najdroższych, bo polują przecież na ludzi z pieniędzmi. Trzeba pochodzić, posprawdzać. Ja nie mogę, bo mnie poznają i uciekną, ale pan… Mogę liczyć na pomoc?

Rozłożyłem ręce w bezradnym geście.

– Znalazł się pan pod ścianą. Nie miałbym sumienia tak pana zostawić. No i tajemnica państwowa… To najważniejsze.

Pomysł z odwiedzaniem drogich lokali w poszukiwaniu zbrodniczych dam nie wydawał się zbyt dobry, ale w istocie rzeczy nic innego mi nie pozostawało. Klient mógł ukrywać przed szefami brak dokumentacji jeszcze przez parę dni, więc musiałem się spieszyć, a z drugiej strony nie mogłem swobodnie wypytywać o złodziejki, bo sprawa powinna pozostać w zupełnej tajemnicy.

Uśmiechnęło się do mnie jednak szczęście. W czwartkowy wieczór w jednym z pubów zobaczyłem przy stoliku dwie kobiety pasujące do opisu. Nie zadały sobie nawet trudu, żeby się jakoś zamaskować. A przede wszystkim jedna była szczupła, druga miała bujniejsze kształty.

Postanowiłem zaryzykować.

– Będzie mi pan podawał drinki bez alkoholu – mruknąłem do barmana i przesunąłem w jego stronę stówkę. – Żadnych pytań. I proszę liczyć jak za alkoholowe. Nadwyżkę na pewno pan jakoś zagospodaruje.

Banknot zniknął, jakby wyparował. Barmani muszą mieć zręczne palce…

Siedziałem, sącząc koktajle i drinki bez prądu

Starałem się przy tym wyglądać na coraz bardziej wstawionego. Miałem nadzieję, że to właśnie mnie wybiorą złodziejki. Czułem na sobie ich wzrok, chociaż starały się prowadzić obserwację dyskretnie. To po prostu kwestia nastawienia. Nie przyszedłem ani się upić, ani na podryw. Tylko że one nie powinny niczego się domyślić.

– No dobrze, drogie panie – powiedziałem, kiedy trochę się uspokoiły. Dysponowały niezwykle barwnym słownictwem, dzięki któremu dowiedziałem się, kim były kobiety w mojej rodzinie aż do dziewiątego pokolenia, jakich miały kiepskich partnerów o niewielkich rozmiarach wiadomych organów, w tym mózgu. – Wystarczy tego dobrego.

– Spadaj, psie! – warknęła Ewa. – Wołaj kumpli i jedziemy na komendę.

– Nie rozumiemy się – odparłem. – Jestem prywatnym detektywem i to jest prywatna sprawa jednego pana. Kiedy obrobiłyście mu kwaterę, buchnęłyście skórzaną teczkę, zabezpieczoną szyfrem.

– Idź w… – zaczęła brunetka, ale Karina jej przerwała.

– Uspokój się, bo jak naprawdę wezwie psiarnię, będziemy miały przekichane.

Okazało się, że zabrały teczkę, bo była bardzo dobra gatunkowo, ale jeszcze jej nie próbowały otworzyć.

– Miałyśmy to zanieść do takiego kolesia, który zna się na tych szyfrach. Szkoda by było pruć skórę.

– Znakomicie – powiedziałem z zadowoleniem. – W takim razie jedna z was pojedzie ze mną na waszą melinę, a druga tutaj grzecznie na nas zaczeka.

– Może ja pojadę, a wy zaczekacie – zaproponowała Karina.

– Jasne. I co, wrócisz z jakimiś kolegami? Nie wziąłem pistoletu, a nie mam ochoty na pokazy kung-fu. O ile nie się w ogóle nie stlenisz, kochanie, i nie porzucisz koleżanki. Dobra, ciebie przykuję do ramy łóżka, a Ewunia pofatyguje się ze mną.

Protestowały wprawdzie, ale nie miały wyboru

Okazało się, że wynajmują mieszkanie całkiem niedaleko, a teczka była nienaruszona.
Uszczęśliwiłem klienta, kiedy następnego ranka zawiozłem mu dokumentację.

– Jezu, jak ja się panu odwdzięczę… – mówił, dokonując przelewu na mój rachunek.

– Po pierwsze, niech pan tego więcej nie robi – odparłem. – A po drugie, najlepiej, gdyby się pan sam przyznał, że zaszło coś podobnego.

Potrząsnął głową i spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.

– Niby po co? – spytał z oburzeniem. – Właśnie dlatego pana wynająłem, żeby uniknąć podobnych nieprzyjemności.

– Oczywiście – zgodziłem się. – Nie pomyślał pan jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze, musiałem przecież wezwać policję do tych złodziejek. Muszę działać zgodnie z prawem. Czasem naginam zasady, ale to by była przesada wypuścić te panny, żeby dalej hulały. Były tym bardzo rozgoryczone.

– Ale… – zaczął i urwał. – Rzeczywiście, o tym nie pomyślałem. A o czym jeszcze?

Westchnąłem ciężko, spojrzałem na komórkę, na którą właśnie przyszło potwierdzenie przelewu.

– A to już wynika z punktu pierwszego. Pana przełożeni i tak się dowiedzą, że wyniósł pan dokumentację. Uważa pan, że złodziejki zechcą pana kryć? Zamierzają się raczej zemścić i skupić właśnie na wydarzeniach związanych z teczką. Przecież doskonale wiedzą, że na niej panu najbardziej zależało.

Wbił wzrok w podłogę, zacisnął zęby

– Dobrze, sam się przyznam, kiedy tylko dotrę dzisiaj do firmy.

– Tak będzie dla pana lepiej – podsumowałem. – Musi pan sobie z tym poradzić. Najważniejsze, że tajne dokumenty nigdzie nie wyciekły, prawda?

Chyba nie podzielał w tej chwili mojego poglądu.

Czytaj także:
„Gdy wygrałam na loterii, mama kazała mi podzielić się z siostrą. Odmówiłam, więc wzięła sprawy w swoje ręce”
„Gdy o tym marzyłem, nie chciały na mnie patrzeć, a teraz wszystkie się do mnie łaszą. Uwodzą mnie 3 kobiety”
„Wypłata znika mi po 1 wizycie w butiku. A gdzie kasa na czynsz? Moja miłość do ładnych łaszków wpakowała mnie w tarapaty”

Redakcja poleca

REKLAMA