„Przez 40 lat użerałem się z tym samym wrednym sąsiadem. Jedno zdarzenie sprawiło, że zrozumiałem, ile dla mnie znaczy”

facet fot. iStock by Getty Images, andresr
„Pewnego razu pokłóciliśmy się tak mocno, że doszło między nami do rękoczynów. Skończyło się siniakiem pod okiem u Edka i moim wyłamanym zębem. Ta bójka przekreśliła naszą znajomość i zaczęliśmy się nie znosić”.
/ 23.12.2024 20:00
facet fot. iStock by Getty Images, andresr

Z Edkiem poznałem się na samym początku podstawówki. To nasza pani zdecydowała, że będziemy siedzieć obok siebie. Od razu przypadł mi do gustu, a mój ojciec zawsze podkreślał, że to naprawdę inteligentny dzieciak. Mieliśmy sporo wspólnego – podobny charakter, te same zainteresowania, a do tego obaj nie przepadaliśmy za liczeniem. Zamiast skupiać się na zadaniach z matematyki, wolny czas spędzaliśmy na snuciu marzeń.

Byliśmy przyjaciółmi

Nasza relacja z czasem bardzo się pogłębiła i staliśmy się naprawdę bliskimi kumplami. To właśnie w tym momencie w naszej klasie pojawiła się nowa uczennica – Urszula. Los chciał, że obydwaj zakochaliśmy się w niej.

Początkowo żaden z nas nie miał odwagi przyznać się do uczuć. Jednak niedługo potem zaczęła się między nami rywalizacja o względy Urszuli – każdy chciał pierwszy zaproponować jej pomoc w niesieniu plecaka.

Ula traktowała nas tak samo – przyjmowała oznaki zainteresowania od każdego, jednak nikogo nie stawiała ponad innymi. Ja i Edek zaczęliśmy patrzeć na siebie wilkiem. Każdy z nas był przekonany, że to przez tego drugiego wciąż nie udało mu się zdobyć jej uczuć. W końcu doszło do tego, że zaczęliśmy się sprzeczać.

Pewnego razu pokłóciliśmy się tak mocno, że doszło między nami do rękoczynów. Skończyło się siniakiem pod okiem u Edka i moim wyłamanym zębem. Ta bójka przekreśliła naszą znajomość i zaczęliśmy się nie znosić. Od tej pory robiłem wszystko zupełnie przeciwnie niż on. Kiedy dowiedziałem się, że ma kłopoty z zaliczeniem historii, postanowiłem zostać w tym przedmiocie najlepszym uczniem w klasie.

Pokłóciliśmy się

Pewnego dnia Edek wraz z rodziną przeniósł się na wieś, tuż obok mojego domu. Ta bliskość dawała mi świetną okazję do dokuczania mu. Któregoś dnia wypuściłem powietrze z kół auta należącego do jego ojca. Za każdym razem to Edek obrywał za moje wybryki. Nie był jednak naiwny – szybko połączył fakty i zorientował się, kto zakrada się nocą na jego podwórze. Wtedy zdecydował, że nadszedł czas na rewanż.

Z powodu intryg Edka rodzice uznali, że to ja uszkodziłem maszynę do cięcia słomy i rozsypałem trutkę w miejscu, gdzie trzymaliśmy indyki. Nie potrafiłem udowodnić, że to nie ja, więc musiałem pogodzić się z konsekwencjami.

Moja złość na niego osiągnęła wtedy absolutny szczyt. Czułem do niego ogromną niechęć, szczególnie że przez jego podstęp zostałem upokorzony. Kiedy tata biegał za mną z rzemieniem po gospodarstwie, ten drań stał sobie przy ogrodzeniu i chichotał pod nosem.

Nie powiodło mi się z przyjęciem na studia zaraz po szkole średniej. Na szczęście Edek również oblał egzaminy wstępne. Obaj zostaliśmy więc w rodzinnej miejscowości. Rodzice mieli niewielki osiedlowy sklep z artykułami spożywczymi, więc zdecydowałem się dołączyć do interesu. Edek znalazł robotę gdzieś daleko. Widywaliśmy się przez to bardzo rzadko.

Chciałem, by mi zazdrościł

Poznałem cudowną dziewczynę i od razu wpadłem po uszy. Zapragnąłem wziąć z nią ślub. Gdy pierwszy raz przedstawiłem ją moim rodzicom minęliśmy się z Edkiem. Gdy ją zobaczył, zrobił taką minę, jakby mu ktoś dał w twarz – było widać, że aż zżera go zazdrość.

Po pół roku on także stanął na ślubnym kobiercu. Specjalnie paradował z żoną pod moimi oknami. Nie da się ukryć, że była naprawdę piękną kobietą, ale on traktował ją jak zdobycz, którą trzeba się pochwalić.

Mimo że zarówno ja, jak zapewne i Edek, robiliśmy wszystko, by do tego nie dopuścić, nasze żony złapały ze sobą świetny kontakt. Co gorsza, żadna z nich nie mogła zrozumieć, czemu nie chcemy nawet siedzieć obok siebie podczas wspólnego grillowania. Nie byłem w stanie głośno wypowiedzieć tego, co mnie tak bardzo w nim drażni, a Edek też nie kwapił się do żadnych tłumaczeń.

– Nie zamierzam utrzymywać kontaktów z tym kretynem – powiedziałem stanowczo do żony. – I tobie też zabraniam tam chodzić.

Moja żona popatrzyła na mnie podejrzliwie.

– Julka to moja najlepsza przyjaciółka i nie pozwolę ci tego zepsuć swoimi fanaberiami.

Nie rozumiały tego

Z upływem czasu nasze żony stawały się coraz bliższymi przyjaciółkami, a dzieci traktowały się jak rodzeństwo. Jednak ilekroć wpadałem na Edka, patrzyliśmy na siebie z taką nienawiścią, że dostawałem bólu żołądka. Zresztą w końcu lekarz zdiagnozował u mnie wrzody.

Pewnego dnia przypomniały mi się słowa, które usłyszałem od babci. Zobaczyła mnie, gdy ze złością waliłem w zeszyt do matematyki. Byłem wściekły przez dwóję, którą nauczyciel postawił na środku strony.

– Znasz to powiedzenie? Kiedy nie potrafisz wygrać z wrogiem, spróbuj się z nim zakolegować. Nie denerwuj się na matmę, lepiej weź się za jej naukę. Sam przekonasz się, że nie jest wcale taka trudna.

Dzięki wskazówkom babuni matematyka na maturze całkiem nieźle mi poszła. Teraz postanowiłem wykorzystać tę samą strategię w sprawie z Edkiem. Uznałem, że skoro on wyskakuje do mnie z agresją, ja odpowiem mu życzliwością. Przekonamy się, komu będzie bardziej wstyd.

Pomógł nam

Trafiła mi się świetna szansa na przetestowanie mojego nowego podejścia. Mocne podmuchy wiatru powaliły drzewo przy naszej uliczce. Akurat tak się złożyło, że tarasowało wejście na działkę Edka. Chociaż do mojego podwórka miałem swobodny dostęp, postanowiłem chwycić za pilarkę i pociąć pień na mniejsze fragmenty, które dało się odsunąć na bok.

Wtedy zjawił się Edek z siekierą i zabrał się za obcinanie drobniejszych konarów. Po robocie rzucił krótkie „dzięki”, na co ja z wyższością w głosie odpowiedziałem: „nie ma sprawy”. Przez następne cztery tygodnie chodziłem wyprostowany jak struna, czując się wspaniałomyślnym bohaterem.

Gdy wybraliśmy się z żoną na wakacje, po powrocie dowiedzieliśmy się, że nasze miasto nawiedziła powódź. Dowódca jednostki strażackiej wyjaśnił nam:

– Wasze piwnice byłyby kompletnie zalane, gdyby nie pomoc Edka. To on zabezpieczył cały teren wokół domu workami z piaskiem.

Czas nieubłaganie płynął i tak przeminęły następne trzy dekady, wypełnione zmaganiami i ciągłymi wyzwaniami. Dzieci wyfrunęły z gniazda, a my zaczęliśmy odczuwać pierwsze oznaki przemijania.

Zrozumiałem, co nas łączy

Jednego dnia obserwowałem przez okno, jak Edek kręci się po ogrodzie, zabezpieczając krzaki róż przed nadchodzącą zimą. W pewnym momencie runął na ziemię. Na początku sądziłem, że to jakiś jego głupi żart, bo wiedział, że go podglądam. Ale gdy trzydzieści sekund zamieniło się w minutę, a on nadal leżał bez ruchu, zacząłem się poważnie niepokoić.

Nagle w głowie zaświtało mi wspomnienie rozmowy sąsiadek, które mówiły o kłopotach z sercem u Edka. Spanikowany, od razu chwyciłem za telefon i wezwałem karetkę. Podbiegłem do niego i delikatnie uniosłem jego głowę z ziemi, żeby mógł swobodnie złapać oddech.
– Trzymaj się, przyjacielu – wyszeptałem wzburzony, nie mogąc powstrzymać łez cisnących się do oczu. – Na stare lata ciężko będzie znaleźć nowego wroga, a do ciebie już się przyzwyczaiłem – mówiłem przez ściśnięte gardło. – Jesteś przecież moim jedynym prawdziwym przyjacielem w życiu. Rozumiesz, co mówię, Edek?

Przyjechało pogotowie. W momencie, gdy personel medyczny układał Edka na noszach, ten z wysiłkiem uchylił powieki i posłał mi słaby uśmiech.

– Dotarło do mnie wszystko – wymamrotał, zanim stracił przytomność.

Byłem już pewien, że przez następne lata będę się użerać z tym irytującym typem, choć jednocześnie czułem satysfakcję, że zdołałem go uratować.

Witold, 52 lata

Czytaj także:
„Doniosłam służbom, co dzieje się u sąsiadów. Serce mi pękało, gdy widziałam, jaka krzywda dzieje się temu dziecku”
„Synowa na Święta woli jeść owoce morza pod palmami niż karpia z teściową. Będę się modlić za tę grzesznicę”
„Ani ciąża ukochanej, ani wioskowa mentalność, nie mogły zmusić mnie do małżeństwa. Zrobiło to coś innego”

Redakcja poleca

REKLAMA