„Przez 40 lat byłam pokojówką bogatych ludzi. Czułam się jak członek rodziny, ale oni potraktowali mnie jak śmiecia”

smutna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Greg Conlon
„Byłam smutna, ale taka już jest rzeczywistość. Nikt nie zatrzymuje rozerwanych kapci, zniszczonych swetrów, złamanych przedmiotów i dziurawych garnków. To, co jest zużyte, zbędne, przeszkadza – powinno być wyrzucone”.
/ 25.02.2024 07:15
smutna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Greg Conlon

Poświęciłam tym ludziom całe swoje życie, dla nich zrezygnowałam ze swojego. Gdy przestałam być im potrzebna, wystawili mnie za drzwi.

Wszystko uległo zmianie

Gdybym była bogata i miała własny dom czy chociaż mieszkanie, a na moim koncie zgromadziłaby się pewna suma pieniędzy, być może byłabym dla nich kimś więcej, kimś o kim piszą w magazynach... Wówczas prawdopodobnie traktowaliby z szacunkiem tę staruszkę, którą nazywają ciocią” z czystej grzeczności. Ale prawda jest taka, że nie jestem dla nich żadną ciocią.

Przez cztery dekady pełniłam rolę gosposi w tej rodzinie, bywałam panią od wszystkiego. Tak właśnie mnie przedstawiali swoim znajomym. Nie robiło mi to różnicy: w końcu to ja gotowałam, prałam, sprzątałam, opiekowałam się dziećmi, pielęgnowałam ogród, więc to wszystko było prawdą, czyż nie?

Moi pracodawcy to osoby wykształcone, popularne, będące w centrum uwagi, otoczone przez wielu znajomych i przyjaciół. Co miesiąc organizowali duże imprezy. Wymagało to dużo pracy, ale przez długi czas radziłam sobie sama. Dopiero od kilku lat ktoś z restauracji mi pomagał. Ale bale nie są już teraz takie huczne i regularne...

Ich dzieci już dorosły i rozeszły się po całym świecie. Teraz mają swoje rodziny i rzadko mnie odwiedzają, a kiedy już przyjeżdżają, to nie mają czasu, by ze mną porozmawiać. Kiedyś było zupełnie inaczej. Mama i tata byli ciągle zajęci lub nieobecni, więc dzieciaki zawsze trzymały się blisko mnie. To były cudowne chwile! Zawsze mi się zwierzały, a ja zawsze słuchałam w ciszy. Wiedziałam o wszystkim, co się działo w ich życiu. Opowiadały mi o swoich problemach w szkole, pierwszych zauroczeniach, niepowodzeniach, trudnościach, niewypełnionych obietnicach i ciosach, które zadało im życie.

Byłam bliska tym dzieciakom

Nie szukali u mnie porad. Wystarczało im, że mogli się u mnie wygadać, wypłakać, wyżalić... Później zaczynali wszystko od początku. Nigdy ich nie zdradziłam, nie wygadałam. Ostatnio Patrycja tak rozpaczała w mojej kuchni, kiedy jej przystojny, zamożny mąż zażądał rozwodu. Nie wiedziałam, jak mogę ją pocieszyć. Była tak urocza, pachnąca, elegancka, że obawiałam się ją przytulić, ale sama przylgnęła do mnie i tak ją kołysałam, jakby była znowu małą dziewczynką.

Konrad był bardziej skomplikowany. Zmienił się w poważnego, zimnego, przygnębionego mężczyznę. Zupełnie inny niż ten psotny, żywy chłopiec, który był wszędzie i dla którego gotowałam konfitury z malin, które uwielbiał! Gdy ostatnio przyszedł, nałożyłam dla niego dużą porcję i przyniosłam mu je do biura.

– Ciociu – uśmiechnął się. – Nie jem już takich rzeczy. Niestety...

– Dlaczego? – Zdziwiłam się. – Przecież to samo zdrowie!

– Nie dla mnie – westchnął. – Bardzo ci dziękuję, że pamiętałaś, ale zabierz to.

Wówczas zdałam sobie sprawę, że ma problemy zdrowotne. Stąd taki fatalny wygląd...

– Dbasz o swoje zdrowie? – zapytałam zaniepokojona. – Z żoną wszystko w porządku? Czy cię kocha?

– Kocha pieniądze, a skoro je przynoszę ze sobą, to także mnie kocha – odpowiedział. – Raczej...

Czasami chciałabym do niego zadzwonić, ale brakuje mi odwagi... Po co miałaby mu zawracać głowę jakaś stara ciocia. Czy nie ma już wystarczająco dużo na głowie? Kiedy żył jego ukochany jamnik, czasem do mnie dzwonił, żeby się o niego zapytać. Ale teraz, kiedy Niuńka już nie żyje, po co miałby się odzywać?

Stałam się im niepotrzebna

Zawsze utrzymywałam pozytywne relacje z tymi bogatymi ludźmi, jednak nigdy nie zaniedbywałam zachowania pewnego odstępu. Oni podobnie. Traktowali mnie z sympatią, nie ingerowali w zarządzanie domem, na pewno monitorowali wydatki, ale czynili to subtelnie, nie wyrażając żadnych zastrzeżeń. Nawet zezwalali mi na przyjmowanie księdza w czasie kolędy, mimo iż sami byli niewierzący. Często też po różnych wyjazdach zagranicznych przynosili mi upominki: różańce czy figurki świętych. To mnie naprawdę cieszyło!

Pani i pan praktycznie żyją oddzielnie, każdy we własnej części domu. Rzadko razem jedzą, może tylko podczas Wigilii lub gdy przychodzi ktoś naprawdę ważny. Oprócz tego pani stale jest na diecie, a pan je poza domem. Do pielęgnacji ogrodu zatrudnili eksperta od roślin. Muszę przyznać, że jest dobry w swoim fachu, więc ogród jest piękny i zadbany. Ale nie ma moich grządek z kwiatami, zamiast nich są proste alejki obsypane białym żwirem i kawałkami kory.

Ale dzięki temu mniej mam do zrobienia, więc po prostu chodzę po domu i nudzę się. Nawet do generalnych sprzątań przyjeżdża ekipa sprzątająca. Oni zajmują się myciem okien, trzepaniem dywanów, polerowaniem podłóg – kiedyś robiłam to sama, ale teraz to już ich zadanie. Moim jedynym obowiązkiem jest teraz przetarcie mebli z kurzu – i to wszystko.

– Marianna sama zauważa, że jej obowiązków jest coraz mniej – rozpoczęła. – A chyba Mariannie coraz ciężej nadążać za wszystkim. Czas płynie, nie stajemy się młodsi, więc być może nadszedł czas na odpoczynek?

Nie mówiłam nic, bo co miałabym powiedzieć? Nie lubię korzystać z cudzej łaski! Skoro nie mają dla mnie żadnej pracy, to najzwyczajniej w świecie lepiej jest się zwinąć. Kilka lat temu zapewnili mi ubezpieczenie, opłacali składki, więc nie musiałam się obawiać, że w przypadku choroby zostanę bez wsparcia, a moje zdrowie zaczyna się pogarszać. Także psychiczne... Czasem nie mam ochoty nawet wstać z łóżka rano. Na szczęście udało mi się zaoszczędzić kilka groszy, które przy skromnym stylu życia powinny mi wystarczyć!

Nie miałam swojego życia

Zapytałam, kiedy powinnam się wynieść.

– Właśnie tu pojawia się problem – odpowiedziała kobieta. – Marianna jest świadoma, że ja i mój mąż praktycznie nie żyjemy razem i ten dom jest dla nas zdecydowanie za duży. Udało nam się znaleźć nabywcę... On chce się tu jak najszybciej wprowadzić, więc i my musimy się prędko wynieść. Jakie jest zdanie Marianny na ten temat?

Odpowiedziałam, że to jest najlepszy pomysł. Zadeklarowałam, że natychmiast zacznę się pakować.

– Mam niewiele rzeczy. Meble należały do państwa, więc tylko złożę trochę ubrań i to wszystko.

– Rzeczywiście – potwierdziła. – Marianna korzystała ze wszystkiego, co należało do nas. Wydaje mi się, że nie była poszkodowana, przecież tego nie wliczało się do zarobków, wszystko dostępne było za nic. Byłoby dobrze, gdyby Marianna znalazła coś z wyposażeniem... Na pewno Marianna trafi na coś odpowiedniego!

Powiedziała jedynie, że pomoże mi się przeprowadzić, czyli zapłaci za taksówkę do przewozu bagażu. Podziękowałam jej.

Czułam smutek, ale taka już jest rzeczywistość. Nikt nie trzyma w domu zniszczonych kapci, za małych swetrów, złamanych rzeczy czy dziurawych garnków. Wszystko, co jest zużyte, niepotrzebne, czy przeszkadzające, trzeba wyrzucić. Możliwe, że z ludźmi powinno być inaczej, ale po zastanowieniu się, przyznam, że niekoniecznie... Po co obciążać świat takim bagażem?

Czy jest coś, czego żałuję? Tak. Żałuję, że nie zbudowałam sobie niezależnego życia. Sądziłam, że mam rodzinę, lecz okazało się, że się pomyliłam. W sumie może nawet miałam, ale teraz ta rodzina po prostu mnie nie chce...

Czytaj także:
„Mąż przynosi do domu pieniądze, więc myśli, że może rządzić. Sprawdza, na co wydaję kasę i wylicza każdy grosz”
„Nie chcieliśmy brać ślubu dla papierka. Zmieniliśmy zdanie, gdy nagle zachorowałam. Moje dni były policzone”
„Mąż po rozwodzie zapomniał o naszej córce. Błagałam na kolanach jego nową żonę, by przemówiła mu do rozsądku”

Redakcja poleca

REKLAMA