„Mąż po rozwodzie zapomniał o naszej córce. Błagałam na kolanach jego nową żonę, by przemówiła mu do rozsądku”

smutna matka z córką fot. Adobe Stock, gpointstudio
„Tolerowałam te wszystkie wymówki, które on wymyślał. Tłumaczyłam jego zachowanie Marysi, a w myślach prosiłam o to, aby nadszedł ten dzień, kiedy Jacek w końcu zda sobie sprawę, że nie postępuje dobrze”.
/ 22.02.2024 11:15
smutna matka z córką fot. Adobe Stock, gpointstudio

Powiedziałam jej, jak Marysia płakała za każdym razem, gdy spotkanie było anulowane. Była to naprawdę ciężka rozmowa, bo po rozwodzie moje relacje z byłym mężem były napięte. Zostawił mnie dla innej kobiety i nie mogłam tego przeboleć. Mimo wszystko dbałam, aby Marysia regularnie spotykała się z tatą. Muszę przyznać, że było to trudne. Na jego widok bowiem wszystko się we mnie gotowało.

Spotkania z ojcem były jednak czymś ważnym dla dziecka. Wyglądało na to, że Jacek też tego chciał. Kiedy umawiał się na spotkanie z Marysią, zawsze był punktualny. Po każdym takim spotkaniu córka wracała do domu pełna radości. Z wypiekami na policzkach opowiadała, co robili i gdzie byli. Ale potem mój były mąż został ojcem, tym razem miał syna. I Marysia nagle przestała być na pierwszym miejscu.

Zaczął o niej zapominać

W ubiegłym roku szkolnym pierwszy raz okazało się, że córka nie jest już tak istotna dla swojego ojca. Klasa Marysi zorganizowała przedstawienie, w którym córka grała główną rolę. Bardzo pragnęła, aby jej tata był na przedstawieniu. Niestety, mimo iż dzień wcześniej obiecał, że na pewno przyjdzie, nie pojawił się. To bardzo zasmuciło Marysię. Przez dwie godziny ją przytulałam, dopóki się nie uspokoiła. Kiedy w końcu zasnęła, natychmiast skontaktowałam się z Jackiem.

– Jak mogłeś! Czy wiesz, że Marysia przez ciebie płacze? Co z ciebie za ojciec? – zaczęłam go ganić.

– Och, przepraszam. Niespodziewanie Kuba zaczął mieć bardzo wysoką temperaturę, więc musieliśmy go z Beatą zawieźć do lekarza – zaczął wyjaśniać.

– Nie mogła pojechać sama? Przecież ma prawko!

– Tak, ale była tak zestresowana, że nie była w stanie prowadzić auta.

– Mogliście po prostu wezwać taksówkę!

– Proszę cię, przestań już z tymi wyrzutami. Jak tylko będzie okazja, pogadam z Marysią. Wyjaśnię jej wszystko.

– Tak, zobaczymy. Ale naprawdę cię o to proszę, nie rób już takich numerów. Jeśli się na coś umawiasz, to dotrzymuj słowa. Nie pozwolę, żeby moja córka cierpiała, bo zapomniałeś o niej albo zmieniłeś plany!

– Nie zepsuję już niczego, spokojnie. Musisz pamiętać, że to również moje dziecko. Mimo tego, co o mnie sądzisz, bardzo ją kocham i chcę, aby była szczęśliwa – zapewnił.

Wciąż nie dotrzymywał obietnic

Często zdarzało mu się odwoływać lub skracać spotkania z Marysią do zaledwie godziny. Czasem tłumaczył to pracą, innym razem koniecznością pojechania z synem na szczepienie. To znów musiał się nim zająć, bo nowa żona musiała załatwić coś ważnego. Ta sytuacja bardzo doskwierała Marysi. Pewnego dnia, kiedy znowu nie mógł się spotkać, zobaczyłem jej bardzo smutną minkę.

– Mamo, czy tata przestał mnie kochać? – zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Oczywiście, że nie! Bardzo cię kocha! – zapewniłam.

– To dlaczego nie chce ze mną spędzać czasu?

– Chciałby, ale musi dużo pracować, ma wiele obowiązków – starałam się go usprawiedliwić.

– Gdyby naprawdę mnie kochał, znalazłby dla mnie chwilę – powiedziała płacząc.

Był głuchy na argumenty

Było mi bardzo ciężko, ale czułam się bezradnie – nic nie mogłam zrobić. Jacek nie słuchał moich argumentów. Kiedy dzwoniłam do niego z wyrzutami, natychmiast się złościł. Uważał, że to nie jego wina, że nie ma więcej czasu, że przecież robi, co może, ale nie jest w stanie być w dwóch miejscach naraz. Chciałam mu powiedzieć prosto w oczy, żeby przestał mieć jakikolwiek kontakt z Marysią i pozwolił jej uniknąć rozczarowań, ale zawsze się powstrzymywałam. Wiedziałam, że mimo wszystko, córka chciała go widzieć.

Tak więc tolerowałam te wszystkie wymówki, które on wymyślał. Tłumaczyłam jego zachowanie Marysi, a w myślach prosiłam o to, aby nadszedł ten dzień, kiedy Jacek w końcu zda sobie sprawę, że nie postępuje dobrze. Ale ten dzień nigdy nie nadszedł...

Ten wyjazd miał coś zmienić

Jacek obiecał Marysi wyjazd na Mazury. Nie mogła się doczekać tej wyprawy.

Będziemy łapać ryby, śmigać na rowerach, pływać kajakiem po jeziorze – mówiła z radością.

– Na pewno będzie super – odpowiedziałam, uśmiechając się.

W tym momencie zadzwonił telefon. Dziewczynka zerknęła na wyświetlacz.

– Tata dzwoni! Na pewno chce jeszcze coś mi kupić na wyjazd – wykrzyknęła roześmiana i z telefonem w ręku popędziła do swojego pokoju.

Nie pokazała się przez długi czas. Zatroskana, poszłam za nią i zajrzałam do pokoju. Leżała na łóżku, a łzy leciały jej po twarzy.

– Co się dzieje? – zapytałam przestraszona.

Tata odwołał naszą wyprawę – wyjąkała, dławiąc się łzami.

– Co? Dlaczego?

– Mówi, że nie może wziąć urlopu. Jestem pewna, że to kłamstwo! Powiedziałam mu, że nie chcę go więcej widzieć! – wrzeszczała, po czym odwróciła się do ściany.

Starałam się jak zawsze być dla niej oparciem, ale była tak bardzo smutna, że nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Ciągle mówiła, że nie chce mieć kontaktu z ojcem. Gdyby mój były mąż był w pobliżu, prawdopodobnie zrobiłabym mu krzywdę. Byłam gotowa na prawie każdą ofiarę dla szczęścia Marysi. Zamknęłam się w swoim pokoju, żeby na spokojnie pomyśleć. Miałam już dość nieodpowiedzialności Jacka. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej przekonać go do zmiany podejścia. Ale jak to zrobić?

Nie dostrzegałam sensu w kolejnej rozmowie, pełnej pretensji. Słyszałabym tylko narzekanie na zbyt krótki dzień. Co zatem zrobić? Zastanawiałam się, rozmyślałam i w końcu na coś wpadłam.

Szukałam pomocy u jego żony

Zdecydowałam się na rozmowę z jego obecną małżonką. Doszłam do wniosku, że jedynie ona jest w stanie wpłynąć na Jacka, by przestał krzywdzić swoją córkę. Musiałam jedynie znaleźć sposób, aby ją do tego przekonać. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale zdecydowałam się spróbować.

Postanowiłam zaczekać na nią pod blokiem. Sprawdziłam, czy Jacek już pojechał do roboty, usiadłam na ławce i czekałam. W końcu się pokazała. Wyłoniła się, popychając przed sobą wózek. Od razu mnie rozpoznała.

– Czy mogłybyśmy porozmawiać? – spytałam.

– Nie ma o czym – rzuciła, starając się mnie ominąć.

– Bardzo proszę... Nie zamierzam krzyczeć ani robić scen. Ten czas mam już za sobą – stanęłam jej na drodze.

– Więc o co ci chodzi? – zapytała, zatrzymując się.

– Chodzi o Marysię. To córka moja i Jacka – odpowiedziałam.

– ???

– Może usiądziemy na moment? – pokazałam na ławkę.

– Niech będzie – odpowiedziała.

Wysłuchała mnie

Bez zbędnego owijania w bawełnę, od razu zaczęłam mówić. Powiedziałam jej o całej sytuacji. O tym, jak Marysia płacze po każdym spotkaniu z tatą, które nie doszło do skutku, o jej bólu i smutku. Opowiedziałam również o tym, jak muszę ją pocieszać. Choć była nieco niespokojna, to jednak słuchała.

– Współczuję, ale dlaczego mi pani to wszystko mówi? Żebym poczuła się winna? – zapytała, kiedy skończyłam.

– Nie. Chciałabym, żebyś mi pomogła.

– Ja? W jaki sposób?

– Porozmawiaj ze swoim mężem, wyjaśnij mu, że nie można krzywdzić dziecka. I jeśli umówi się na spotkanie, powinien przyjść i spotkać się z córką.

– Dlaczego miałabym się na to zgodzić?

Litości, też jesteś matką. I prawdopodobnie nie chciałabyś, aby twój mały chłopiec cierpiał, czuł się zaniedbany i zdradzony przez swojego ojca.

– Kuba nigdy nie doświadczy czegoś takiego – parsknęła.

– Nie masz pojęcia, co przyniesie przyszłość. Również byłam pewna, że Jacek nas nie zostawi. Lecz na scenę wkroczyłaś ty...

– Na ten temat miałyśmy nie rozmawiać – przerwała mi.

– Dobrze. Chciałam tylko dodać, że nie masz pewności, czy za parę czy kilkanaście lat nie znajdziesz się w mojej sytuacji.

– Zdecydowanie nie – odparła.

– Więc jak? Mogę liczyć na twoją pomoc? To dla dobra dziecka...

– Hm, muszę to przemyśleć. Ale teraz naprawdę muszę już lecieć – wstała gwałtownie i ruszyła w stronę budynku. Wykonałam swoją część, teraz to wszystko zależy od niej.

Chyba coś zrozumiał

Czułam się rozczarowana i pełna smutku, ale czekałam na ruch Jacka. Trzeciego dnia, gdy zapadł wieczór, zabrzmiał dzwonek do drzwi. Na progu stał Jacek.

– Czy Marysia jest w domu? – zapytał.

– Tak, jest w swoim pokoju – odpowiedziałam.

– Czy mogę wejść? Przykro mi, że przyszedłem niespodziewanie, ale chciałbym z nią porozmawiać.

– Serio? Na jaki temat?

– No wiesz, udało mi się w końcu zdobyć te kilka dni wolnego. Myślisz, że ona zechce jeszcze ze mną wyjechać?

– Nie mam pojęcia. Sam ją zapytaj – odsunęłam się.

Córka miała fantastyczny tydzień na Mazurach ze swoim tatą. Przyjechała do domu opalona i pełna radości. Na dodatek Jacek zapewnił ją, że od teraz będą się widywać już regularnie. I dotrzymuje obietnicy. ”Dzięki, Beato” – powiedziałam sama do siebie. 

Czytaj także: „Zdradziłem narzeczoną na wieczorze kawalerskim. Chciałem jej powiedzieć, ale dopiero po ślubie”
„Urodziłam córkę wbrew swojej woli. Wciąż myślałam, czy ma oczy tego potwora, a mama uważała ją za prezent od Boga”
„Mąż wymyślił sobie bogate życie jak w bajce. Miałam go utrzymywać za pieniądze zarobione z tańca na rurze”

 

Redakcja poleca

REKLAMA