„Mąż przynosi do domu pieniądze, więc myśli, że może rządzić. Sprawdza, na co wydaję kasę i wylicza każdy grosz”

obrażona kobieta fot. Adobe Stock, RVStock
„– Zostaw mi stówę – poprosiłam go. – Jutro pójdę na spacer z dziećmi i przy okazji chciałabym kupić sobie trochę kosmetyków. Wszystko mi się skończyło... – A po co ci te wszystkie kosmetyki? Przecież oprócz mnie i dzieci nikt inny cię nie ogląda!”.
/ 22.02.2024 18:30
obrażona kobieta fot. Adobe Stock, RVStock

Kiedy ja i Łukasz skończyliśmy 27 lat, zdecydowaliśmy, że nadszedł czas na założenie rodziny. Zaraz po ślubie zamknięto sklep, w którym byłam zatrudniona i nie udało mi się znaleźć nowej pracy, ponieważ okazało się, że jestem w ciąży! Przywitaliśmy na świecie małego Oskarka.

Mimo że planowaliśmy tylko jedno dziecko, los postanowił inaczej i niedługo potem dołączyła do nas mała Oliwka. Wiedziałam, że z dwójką dzieci w domu, trudno będzie mi znaleźć nową pracę.

– Nie ma sensu płacić za żłobki i przedszkola. Możesz spokojnie zostać w domu, tak długo jak będziesz chciała. Ja zapewnię nam pieniądze i będę nas utrzymywał! – oznajmił mąż.

Mąż trzymał kasę

Prawda jest taka, że od momentu kiedy Łukasz wraz z przyjaciółmi założyli firmę zajmującą się remontami i budową, żyło nam się coraz lepiej. Nie musiałam się martwić o pieniądze. Tak mijały kolejne miesiące.

Z powodu obowiązków domowych i opieki nad dziećmi, nie zauważyłam od razu, że Łukasz zaczyna mi dawać coraz mniejsze kwoty na codzienne wydatki. Nawet 500 plus trafiało na jego konto. Wszelkie większe zakupy robiliśmy razem w weekendy. Łukasz zostawiał mi trochę pieniędzy na niespodziewane wydatki, ale z czasem te kwoty zaczęły się zmniejszać. Co więcej, miałam problemy z wyjściem z domu, kiedy go nie było, a przecież niekiedy musiałam coś kupić na szybko. 

Nie mogłam też liczyć na wsparcie ze strony mamy ani teściowej. Nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka z matką Łukasza. A moja mama cieszyła się swoją drugą młodością! Po wielu latach bycia wdową przeprowadziła się do innego miasta, aby być bliżej swojego ukochanego.

Chciałam trochę odpocząć

Bardzo mocno kochałam swoje dzieci, ale czasami nieźle dawały mi w kość. Przyjaciółki były zajęte swoim życiem i coraz mniej mnie odwiedzały. Zawsze lubiłam towarzystwo, więc brak jakiejkolwiek formy rozrywki był dla dużym mnie problemem.

Łukasz zazwyczaj nie pracował w niedzielę. Miałam nadzieję, że przynajmniej raz na jakiś czas, w ten jeden dzień w tygodniu, to on zaopiekuje się dziećmi, a ja będę mogła chwilę odpocząć...

– Czy ty zwariowałaś?! – wybuchnął, kiedy pewnej niedzieli zapytałam go, czy mógłby zostać na chwilę z Oliwką i Oskarem.                               

Tylko na kilka godzin! Ja przecież cały czas jestem w domu! Muszę w końcu odpocząć!

– A myślisz, że ja się bawię?! To ja zarabiam na was wszystkich! Ty tylko siedzisz w domu i oglądasz seriale!

– Co?! – poczułam okropny gniew. – Jakie seriale?! Chłopie, czy ty wiesz, co ty mówisz? Z dwójką małych dzieci nie mam czasu nawet na kąpiel!        

– To ty chciałaś mieć dzieci – oznajmił.          

– A ty nie chciałeś?!      

Prosiłam się o pieniądze

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Co się stało z moim opiekuńczym, kochającym mężem?! Mój rycerz na białym koniu? Nasze wspólne życie powinno wyglądać inaczej...                  

– Zostaw mi stówę – poprosiłam go. – Jutro pójdę na spacer z dziećmi i przy okazji chciałabym kupić sobie trochę kosmetyków. Wszystko mi się skończyło...                            

– A po co ci te wszystkie kosmetyki? Przecież oprócz mnie i dzieci nikt inny cię nie ogląda!

– Jestem kobietą i muszę o siebie dbać! – poczułam, że tracę cierpliwość. – I dlaczego nie mogę korzystać z twojego konta?!  Pieniądze dla dzieci z 500 plus przecież też tam są!

– Bo ty ciągle wydajesz kasę na bzdury! –wybuchnął Łukasz. 

– Nie jestem twoją służącą! Ani żadną niewolnicą! To miał być układ! Zrezygnowałam z pracy na kilka lat, aby opiekować się dziećmi, ale to także jest praca! I to naprawdę męcząca!

– No daj spokój – odparł mąż.             

– Dobrze! W takim razie dzieci idą do żłobka, a ja wracam do pracy! –wyrzuciłam z siebie.                               

– Po to tyle haruję, żeby dzieci mogły być w domu! Nie zgadzam się na żłobek! Nie ma mowy!                    

Przysłał swoją matkę do pomocy   

Zasnęliśmy w okropnej atmosferze. Kolejnego dnia było jak zwykle. Rano Łukasz pojechał do pracy, a ja zostałam w domu z naszymi pociechami: karmienie, pranie, sprzątanie. Gdy przygotowywałam obiad, usłyszałam dźwięk dzwonka. W drzwiach pojawiła się... matka Łukasza.

– Przyjechałam, żeby ci pomóc... – westchnęła ciężko, stojąc jeszcze w drzwiach. 

– W czym? – zapytałam zaskoczona.                                                      

– Ja też uważam, że nie ma w czym, ale według Łukasza nie dajesz sobie rady... Ja w twoim wieku miałam już troje dzieci i nikt mi nie pomagał! A obiad dwudaniowy był gotowy każdego dnia! – powiedziała i bez czekania na zaproszenie, wkroczyła do naszego domu.

– Chcesz coś do picia? – zapytałam.

– Nie, nie chcę, dziękuję… – odpowiedziała i zaraz rozpoczęła atak. – Mój syn ci nie pasuje, prawda? Za mało się stara, za mało jest samodzielny? Za mało haruje, tak? 

Pomyślałam, że skoro już moja teściowa postanowiła mnie odwiedzić, to powinna usłyszeć prawdę o swoim perfekcyjnym, ukochanym syneczku.

– Wcale tak nie mówiłam! Ale od czasu do czasu muszę wyjść na zewnątrz, zobaczyć innych ludzi. Kupić sobie coś. A on kompletnie odcina mnie od gotówki. Traktuje mnie, jakby byłam trzecim dzieckiem!

Po wyrazie jej twarzy było widać, że moje słowa ją nieco zaskoczyły, ale oczywiście zdecydowała się bronić swojego Łukaszka.

– Na pewno daje ci pieniądze na twoje wydatki! Teraz powinnaś skupić się na dzieciach, a nie na zakupach! Nie wychodzisz już na randki! Kosmetyki i nowe ubrania nie powinny być teraz dla ciebie najważniejsze! – oświadczyła ze złością.

We mnie zaczęło wrzeć.

–Mamo, a czemu ty zawsze wyglądasz tak elegancko? I jesteś pomalowana? W twoim wieku? Powinnaś skoncentrować się na wnukach, a nie na upiększaniu się! – odpowiedziałam.

Moja teściowa zrobiła się czerwona jak cegła.

– Rozumiem, że nie chcesz mojej pomocy – powiedziała – Wychodzę w takim razie.

Mąż miał pretensje

Późno wieczorem przyszedł Łukasz.

–Jak mogłeś tak powiedzieć mojej mamie?! Zadzwoniła do mnie! Już prawie ma sześćdziesiątkę, a ty jej lata wypominasz?!

– To ona zaczęła! Pierwsza mi wypomniała!

– To coś zupełnie innego! Ty jesteś młoda. Wiesz, jak się poczuła?!

– Nic mnie to nie obchodzi! – wrzasnęłam.

W końcu stwierdziłam, że mam już dość Łukasza, jego matki i całego mojego dotychczasowego życia. Nie rozpoznawałam już swojego męża. Gdy zarabiał mniej, nasze wspólne życie wyglądało zupełnie inaczej. Miałam poczucie, że mnie naprawdę kocha. Tymczasem teraz, coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie...

„Czy zawsze będzie tak samo? – zastanawiałam się ze smutkiem. – Łukasz trzyma mnie jak na uwięzi, przynajmniej póki nasze dzieci są małe”. Nie miałam nawet najmniejszej siły, by walczyć o swoje prawa.

Był miły, bo czegoś chciał

Po kilku cichych dniach mąż miał do mnie nagle sprawę. Zwrócił się do mnie pewnego poranka, nazywając mnie „Martusią”.  Byłam zaskoczona. 

– W piątek odwiedzą mnie koledzy z pracy. Przyjdą razem z żonami – kontynuował.

– Dlaczego? – zapytałam zaskoczona.

– Chcą porozmawiać o sprawach biznesowych, chcą cię poznać... Bardzo nalegali, nie mogłem odmówić.

–A co z dzieciakami? Przecież nie mamy opiekunki! – powiedziałam.

– Przyjadą po ósmej! O tej godzinie dzieci już przecież śpią. Nie zatrzymają się u nas na długo... Chciałbym cię o coś poprosić. Przygotuj coś smacznego do jedzenia. Tak jak tylko ty potrafisz! – uśmiechnął się.

– Czy na pewno nas na to stać? – spytałam z nutą ironii.

– Później pojedziemy do supermarketu na zakupy. Kupimy wszystko, na co będziesz miała ochotę!

„Co za szlachetny człowiek!” – pomyślałam sarkastycznie.

Zemściłam się

W piątkowy poranek, zanim Łukasz poszedł do pracy, zostawił mi wytyczne.

– Na wieczór chcę, żeby stół był pełen jedzenia! I... załóż coś ładnego! – powiedział na odchodnym.

„Cały dzień mam siedzieć w kuchni, jednocześnie zajmując się dziećmi?! I jeszcze muszę się wystroić, bo tak hrabia chce?! Już ja ci pokażę!” – pomyślałam, po czym dokończyłam sałatkę, wyłożyłam krakersy na półmisek i... to były moje całe przygotowania do imprezy.

Dwaj przyjaciele Łukasza wraz z żonami dotarli do nas po godzinie ósmej. Kobiety wyglądały elegancko, miały tonę tapety i obie kompletnie zbladły na mój widok. Powitałam je w ulubionym dresie i kapciach. Bez grama makijażu. Czyli tak, jak wyglądałam zawsze. Łukasz w tym momencie cały poczerwieniał. Widziałam, jak się zawstydził.

– Przepraszam za swój wygląd, ale mąż nie daje mi pieniędzy na ubrania i kosmetyki. Dobrze, że przynajmniej mydło mogę używać! – zachichotałam. 

Nastała niezręczna cisza. 

– Marta sobie żartuje, to takie wygłupy... – wycedził jedynie.

– Zapraszam do stołu! Czym chata bogata! – oznajmiłam uroczyście.

Goście Łukasza byli raczej małomówni. Spróbowali trochę sałatki, a następnie pod różnymi wymówkami pożegnali się i zniknęli. Myślałam, że rozpęta się wielka kłótnia. Ale zamiast tego...

–Marta, naprawdę cię przepraszam – powiedział mąż, obejmując mnie.

Wygląda na to, że coś zrozumiał. Przynajmniej w tej chwili.

Czytaj także: „Mąż znikał na całe dnie i chował przede mną komórkę. Byłam pewna, że ma romans, ale musiałam zdobyć dowody” „Teściowa miała obsesję na punkcie naszego życia. Grzebała nam w lodówce i bieliźnie, a mój mąż bał się odezwać”
„Mąż stoczył się na dno po moim odejściu. Teściowa twierdzi, że to moja wina. Nie pamięta już, jak się nad nami znęcał”

Redakcja poleca

REKLAMA