„Nie zabrałem żony na męski wypad, bo nie wozi się drewna do lasu. Wściekła się i teraz nie mam, do czego wracać”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„– Nie chcemy żadnych bab na męskim wyjeździe – nie dawałem za wygraną. – Te baby mogłyby umilić wam wyjazd... – próbowała flirtować, ocierając się o mnie. Tylko że to miałem na co dzień, a na wyjeździe czekały mnie doznania z zupełnie nowymi kobietami”.
/ 06.11.2023 13:25
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Zawsze z niecierpliwością czekałem na nasze męskie wyprawy, które staraliśmy się organizować przynajmniej dwa razy do roku. To właśnie podczas tych wyjazdów mogliśmy się w pełni zrelaksować i odciąć od rzeczywistości, a zwłaszcza od żon. Zawsze byliśmy bardzo dyskretni, choć było mnóstwo rzeczy, którymi chętnie byśmy się pochwalili. 

Żona była dobrą partią

Z Marzeną znaliśmy się już 10 lat, a małżeństwem byliśmy od pięciu. To ona łaziła za mną w liceum, aż w końcu uległem. Trudno się oprzeć, gdy podrywa cię zgrabna blondynka o pięknym biuście. Do tego wszystkiego Marzena pochodziła z bogatej rodziny, więc możliwość jazdy jej sportowymi autami była dodatkową korzyścią. Może to mało romantyczne, ale nie można się dziwić młodemu chłopakowi, że ma swoje priorytety.

Myślałem, że zaraz po skończeniu szkoły nasze drogi się rozejdą, ale ku mojemu zaskoczeniu zakochałem się w tej nieco rozpieszczonej, ale inteligentnej i zabawnej dziewczynie. Nie mogę powiedzieć, że byłem jej zupełnie wierny, gdy studiowaliśmy w dwóch różnych miastach, ale ostatecznie jednak zawsze do niej wracałem. Zresztą Marzena nigdy o niczym się nie dowiedziała, więc miałem czyste konto. Po studiach znaleźliśmy pracę w jednym mieście i wprowadziliśmy się do mieszkania, które kupił nam jej ojciec. Dorzucił do tego dwa samochody i ciągłe wyjazdy na zagraniczne wakacje na jego koszt. Nie miałem więc żadnych wątpliwości, że ślub z Marzeną będzie najlepszą decyzją.

Musiałem się wyszumieć bez niej

Układało nam się dobrze. Nie było fajerwerków, ale żyłem dostatnio, miałem dobrą pracę i umiałem sobie znaleźć rozrywkę, gdy tego potrzebowałem. A męskie wyprawy z kumplami pozwalały mi się naprawdę wyszumieć. Wybieraliśmy zawsze miejscówki z dala od ludzi, kupowaliśmy mnóstwo alkoholu i zamawialiśmy usługi pięknych pań do towarzystwa. Każdego obowiązywała całkowita dyskrecja, a wszelkie nagrania i zdjęcia kasowaliśmy tuż przed wyjazdem. Byłem w szoku, gdy przed kolejnym wyjazdem Marzena zaproponowała, żebyśmy tym razem zabrali ze sobą żony.

– Chyba oszalałaś, to jest męska wyprawa! Wy możecie umówić się na jakiś babski wyjazd, nie mam nic przeciwko – stwierdziłem stanowczo.

– Raz możecie zrobić wyjątek, przecież nie będziemy wam przeszkadzały – próbowała przekonać mnie Marzena.

– Nie chcemy żadnych bab na męskim wyjeździe – nie dawałem za wygraną.

– Te baby mogłyby umilić wam wyjazd... – próbowała flirtować, ocierając się o mnie. Tylko że to miałem na co dzień, a na wyjeździe czekały mnie doznania z zupełnie nowymi kobietami.

– Przestań Marzena! Na to mamy czas na wspólnych wyjazdach! Chcę pojechać tylko z chłopakami, napić się z nimi i obejrzeć mecz bez babskiego zrzędzenia – byłem już zdenerwowany.

– Nie to nie! Bez łaski! – Marzena wstała i poszła obrażona do sypialni.

Obraziła się na mnie

Przez kolejnych kilka dni moja żona praktycznie się do mnie nie odzywała, ale nieszczególnie mi to przeszkadzało. Byłem skoncentrowany na tym, że już za chwilę ruszam z chłopakami na tydzień szaleństw i odpoczynku od babskich dramatów. 

– Wychodzę, masz zamiar się ze mną pożegnać? – powiedziałem na odchodne.

– Nie mam ci nic do powiedzenia – odparła sucho Marzena.

Bez skrupułów zabrałem więc swój bagaż i wyszedłem. W tym momencie liczył się tylko wyczekany przeze mnie wypad. Zupełnie nie obchodziło mnie to, co będzie się działo po moim powrocie.

Najlepszy wyjazd życia

Na wyprawę wyruszyliśmy trzema samochodami, które wypełniały nie tylko nasze walizki, ale też ogromne ilości alkoholu. Tak naprawdę zaczęliśmy już pić w trasie, więc po dotarciu na miejsce, byliśmy już gotowi na imprezowanie. Domek, który udało nam się wynająć, znajdował się w lesie, więc mogliśmy swobodnie oddać się dobrej, męskiej zabawie. Pierwszy wieczór był zarezerwowany tylko dla nas, ale już kolejnego dnia, miały dołączyć do nas wynajęte panie do towarzystwa. Byłam napalony już na samą myśl o tym, co nas czeka. 

Obudziłem się przed południem, gdy dotarły do mnie głośne śmiechy i muzyka. Moi kumple już delektowali się śniadaniem, składającym się głównie z piw i whiskey. Szybko się ogarnąłem i dołączyłem do nich, aby być w jak najlepszym nastroju, gdy dotrą do nas nasze nowe koleżanki. I jak się niedługo potem okazało, były wyjątkowo seksowne.

Gdy tylko się pojawiły, poczęstowaliśmy je drinkami i każdy szybko zabrał swoją towarzyszkę do sypialni. Trudno się dziwić, że rano wstaliśmy wszyscy zrelaksowani, jak po dniu w najlepszym SPA.
Dziewczyny miały z nami zostać jeszcze cały kolejny dzień. Od rana chodziły więc po domu w samej bieliźnie. Nasze granice jako takiej przyzwoitości rozmywały się z każdym kolejnym drinkiem. Było naprawdę gorąco i bez hamulców. Piliśmy, śmialiśmy się, nagrywaliśmy naszą ekstazę i robiliśmy zdjęcia pięknym ciałom naszych towarzyszek.

Mieliśmy swoje zasady

Dziewczyny opuściły nas następnego poranka, po jeszcze jednej intensywnej nocy. A my mieliśmy dodatkowy dzień, na spokojne dochodzenie do siebie. Siedzieliśmy z drinkami w salonie i oglądaliśmy materiały dowodowe z naszych podbojów, chwaląc swoje umiejętności i dokonania. Na koniec każdy usunął wszystkie zdjęcia i filmiki, bo jedyne, co miało z nami pozostać, to wspomnienia tych niezwykłych chwil. Następnego ranka grzecznie się spakowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną, już planując kolejną męską wyprawę. Nie wiedziałem jednak, że to był ostatni taki wyjazd, bo już za chwilę moje życie miało się wywrócić do góry nogami.

Nie rozumiałem, co to ma znaczyć

Kiedy stanąłem przed drzwiami mieszkania, marzyłem tylko o ciepłym prysznicu i przytuleniu się w łóżku do Marzeny. Zamiast tego mocowałem się z kluczem, który wydawał się nie pasować do zamka. Zdezorientowany upewniłem się, że na pewno stoję przed właściwym mieszkaniem i jeszcze raz spróbowałem otworzyć drzwi. Nadal nic. Sięgnąłem więc po telefon i próbowałem dodzwonić się do żony, ale powitała mnie jej automatyczna sekretarka. 

Wyszperałem więc z torby klucze do samochodu i ruszyłem na parking, żeby poszukać jej u teściów. Tyle tylko, że mojego auta tam nie było. Po raz kolejny zadzwoniłem do Marzeny i tym razem odebrała.

– Nie dzwoń do mnie, będzie się z tobą kontaktował mój prawnik – oznajmiła mi na powitanie.

– Marzena, co ty wygadujesz?! Co tu się dzieje? Czemu nie mogę się dostać do mieszkania? I gdzie jest mój samochód?! – krzyczałem wkurzony do słuchawki.

– Mam nadzieję, że męski wyjazd był tego warty – odparła moja żona i się rozłączyła.

Doigraliśmy się

Kolejne próby dodzwonienia się do niej spełzły na niczym. Właśnie miałem wybrać numer teścia, żeby dowiedzieć się, co się dzieje, kiedy zadzwonił do mnie Paweł. Wyjechał z domku trochę wcześniej i dzwonił, żeby mnie ostrzec, ale było już za późno.

– Konrad, mamy wielki problem! Wszystko się wydało! To wszystko moja wina, do cholery! Zasrana technologia, Gośka mi tego nie wybaczy – wyrzucał z siebie Paweł.

– Co się stało? Powiedz mi spokojnie, co zrobiłeś – próbowałem opanować sytuację.

– Gośka widziała zdjęcia i filmiki z wyjazdu! Te z tych naszych zabaw z dziewczynami w salonie! Wysłała to do wszystkich, do Marzeny też... Już po nas, stary – Pawłowi łamał się głos.

– Jak to możliwe? Przecież wszystko skasowaliśmy, ty też! Widziałem to do jasnej cholery – nie mogłem w to uwierzyć.

– Zapomniałem o chmurze Konrad... Cholera! Zapomniałem, że w zeszłym miesiącu dałem Gośce dostęp do mojej chmury. Wszystko się tam automatycznie zgrało i Gośka wszystko widziała... To koniec – stwierdził zdruzgotany Paweł.

I nie miałem żadnych wątpliwości, że ma rację. Zatrzymałem się na noc u kumpla, który szczęśliwie był już dawno po rozwodzie. Następnego dnia, zgodnie z zapowiedzią Marzeny, odezwał się do mnie jej prawnik. Byłem na straconej pozycji. Zdjęcia i filmiki były niepodważalnym dowodem zdrady, więc rozwód z mojej winy miała jak w garści. A do tego niemal wszystko, co mieliśmy, było nadal zapisane na mojego teścia. Nie miałem więc żadnych praw do mieszkania i samochodu.

Marzena się do mnie nie odzywa, a teść zagroził, że mnie zniszczy. Na razie idzie mu dobrze. Postarał się, żebym stracił pracę i nie znalazł jej nigdzie indziej w okolicy. Wyprowadzka do innego miasta, a może nawet do innego kraju wydaje się więc nieunikniona. I pomyśleć, że to wszystko przez jeden męski wyjazd.

Czytaj także: „Mąż chciał położyć łapę na naszym majątku i chciał się mnie pozbyć. Szybciej zobaczy papiery rozwodowe niż moje pieniądze”
 „Spowodowałam wypadek, ale wykorzystałam pijanego męża, by nie ponieść konsekwencji. Trafił do więzienia zamiast mnie”
„Bydlak zdradził mnie z pierwszą lepszą blondyną. Teraz biegam po lekarzach, żeby sprawdzić, czy mnie niczym nie zaraził”

 

Redakcja poleca

REKLAMA