„Przez 12 lat byłam służącą męża tyrana, a teraz każe mi iść do pracy. Mam zarabiać na swoje wydatki”

zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, Creativa Images
„Marudził, że nie przykładam się należycie do sprzątania i prasowania jego rzeczy. Nie podobało mu się też, że wieczorami jestem zbyt zmęczona, by zamieniać się w seksowną kocicę spełniającą jego wszystkie zachcianki”.
/ 31.01.2024 18:30
zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, Creativa Images

Kiedy wychodziłam za Darka, dałabym sobie rękę uciąć, że będziemy niezwykle szczęśliwym małżeństwem. Dziś nie miałabym ręki, ponieważ dopiero po ślubie Darek zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz. Gdybym poznała ją wcześniej, prawdopodobnie nie zostałabym jego żoną – zaoszczędziłabym sobie wielu rozczarowań i upokorzeń. Stało się jednak tak, jak się stało, a czasu cofnąć się nie da.

Zgodziłam się na to

– Chciałbym, abyś zajmowała się domem, a zarabianie na życie zostawiła mi – do dziś doskonale pamiętam te słowa.

Pomimo że czułam wewnętrzny opór, zgodziłam się na taki układ. Doszłam do wniosku, że w sumie nie jest to złe rozwiązanie, bo przecież prędzej czy później pojawią się dzieci, więc i tak poszłabym na macierzyński, a potem na wychowawczy.

Niemniej poprzeczka wymagań stawianych przez męża stale rosła. Chciał, żebym wykazywała się większą finezją w kuchni, a nie w kółko serwowała to samo. Marudził, że nie przykładam się należycie do sprzątania i prasowania jego rzeczy. Nie podobało mu się też, że wieczorami jestem zbyt zmęczona, by zamieniać się w seksowną kocicę spełniającą jego wszystkie zachcianki.

Traktował mnie coraz gorzej

Coraz bardziej buntowałam się przeciwko takiemu stanowi rzeczy, ale tłamsiłam to w sobie. Na zewnątrz robiłam dobrą minę do złej gry. Najgorsze było to, że im mocniej się starałam, tym gorzej Darek mnie traktował. Umknął mi moment, w którym zaczęłam mu pozwalać na popychanie i szturchanie, nie wspominając o tym, że nie chciałam nazywać jego zachowania po imieniu.

Wstydziłam się tego, co dzieje się w domowym zaciszu. Poczuwałam się do odpowiedzialności. Nieustannie sobie wyrzucałam, że gdybym była lepszą gospodynią i atrakcyjniejszą kobietą, Darek miałby do mnie inny stosunek. Z jednej strony pragnęłam się komuś zwierzyć, a z drugiej głupio mi było przyznać się komukolwiek, iż moje małżeństwo nie jest udane.

Zmienił się nie do poznania

W ciągu kilku lat po ślubie Darek zmienił się w zupełnie innego człowieka. Praktycznie w niczym nie przypominał mężczyzny, w którym się zakochałam. Sama już nie wiedziałam, czy w ogóle go kocham. Oczywiście, nasze wspólne życie nie składało się wyłącznie ze złych chwil. Tych fajnych było także całkiem sporo.

Nie dostrzegłam w tym pewnej prawidłowości. Kiedy Darek zapędzał się w swoich niegodziwościach zbyt daleko, potem hamował i przez pewien czas między nami układało się wręcz sielankowo. Były kwiaty, romantyczne kolacje, wyjścia do kina i drobne podarunki bez okazji, po czym wszystko wracało do normy. Nauczyłam się funkcjonować w takich warunkach, nie mając świadomości, iż tkwię w toksycznym związku z tyranem.

– Gdybyś wiedziała, jak cię kocham, potrafiłabyś to docenić – często mawiał Darek. – Dlatego mogłabyś się staranniej przykładać do obowiązków.

Wzdychałam ciężko, ale co innego mogłam zrobić? Nie dostrzegałam żadnego wyjścia z tej sytuacji. Wychodziłam z założenia, że pewne tak musi być, bo na to zasłużyłam.

W głębi duszy łudziłam się, że przyjście na świat naszej córeczki sprawi, że mąż się zmieni. Były to jednak tylko złudne nadzieje. Nie potrafił pogodzić się z tym, że został ojcem dziewczynki, a nie chłopca, bo przecież każdy szanujący się mężczyzna powinien w pierwszej kolejności doczekać się syna. Rzecz jasna, winą obarczył mnie. Totalnie nie liczył się z moimi uczuciami, jakbym była pozbawiona serca i emocji.

Odciął mnie od pieniędzy

Któregoś dnia, gdy jedliśmy obiad, oznajmił, że ma dość bycia moim sponsorem.

– Zechciałbyś to wyjaśnić, bo nie rozumiem, o co ci chodzi – nie wierzyłam własnym uszom.

– A co tu jest do rozumienia? – obruszył się zezłoszczony. – Masz iść do roboty i tyle, ja nie będę cię dłużej finansował.

Odłożyłam sztućce. Jedyne, na co w tej sekundzie miałam ochotę, to się rozpłakać.

– Przecież sam chciałeś, żebym nie pracowała zawodowo – czułam, że zaraz się rozpłaczę. 

– Ale zmieniłam zdanie – wzruszył obojętnie ramionami. – Znudziła mi się rola czyjegoś bankomatu.

– Nie możemy o tym na spokojnie porozmawiać? – mój głos drżał, a ręce się trzęsły.

– Podjąłem już decyzję – oznajmił stanowczo – więc nie mamy o czym gadać.

Wstał od stołu i wyszedł z jadalni. Standardowo nie pomógł przy zmywaniu – nigdy zresztą tego nie robił. Bałagan musiałam ogarniać sama. Byłam ogromnie rozżalona i zła, głównie na siebie. Nagle pojęłam, że nie powinnam była się zgadzać na siedzenie w domu. Mąż traktował mnie jak śmiecia, ponieważ mu na to pozwalałam.

Nagle, po tylu latach nieobecności na rynku pracy, miałam znaleźć posadę? Bardzo rzadko prosiłam Darka o pieniądze na kosmetyki czy ubrania, bo strasznie się krzywił i nie ukrywał, że najzwyczajniej w świecie robi mi wielką łaskę. To okropne, do jakiego stopnia zakochana kobieta może dać się zmanipulować mężczyźnie i tolerować jego podłe zachowania.

Czara goryczy się przelała

Kobiecie w moim wieku bez doświadczenia nie jest łatwo odnaleźć się na współczesnym rynku pracy, dlatego zostałam sprzątaczką. Szyderstwom nie było końca – Darek kpił, ile wlezie, nazywając mnie nieudacznikiem i ofiarą losu. Tak mijały kolejne lata. Nie mam zielonego pojęcia, jak to znosiłam, w końcu jednak moja cierpliwość się wyczerpała. Brakowało mi sił. Pewnego razu, gdy odwoziłam córkę do mojej mamy, coś we mnie pękło. Hania była lekko podziębiona i nie chciałam posyłać jej do szkoły. Mama uwielbiała się nią zajmować. Miałam już opuścić jej mieszkanie, a wtedy łzy same leciały mi po policzkach.

– Kochanie, na litość boską, co się stało? – zapytała zaniepokojona mama.

Opowiedziałam jej o wszystkim. Miałam wrażenie, że z serca spadł mi wielki kamień. Mama patrzyła na mnie z niedowierzaniem, ale i jednocześnie z przerażeniem.

– Myślałam, że Darek jest dobrym mężem – wybąkała. – Dlaczego nic nie powiedziałaś? Przecież żyłaś tak 12 lat!

Było mi strasznie wstyd – szlochałam.

– Ale to nie twoja wina – mama mocno mnie przytuliła. – Nie zapominaj, że nie jesteś sama.

Tak się złożyło, że tydzień później przyjechałam do niej z Hanią późnym wieczorem po tym, jak Darek urządził koszmarną awanturę o jakąś nieistotną rzecz. Pod moim adresem posypały się wyzwiska i naprawdę niewiele brakowało, żeby mnie uderzył. Nie chciałam być dłużej tak traktowana.

Postanowiłam zawalczyć o siebie

Mąż podejmował próby kontaktu, ale przez jakiś tydzień nie odbierałam telefonów od niego ani nie odpisywałam na wiadomości. Na szczęście, nie wiedział, gdzie jestem. Niełatwo było pogodzić się z tym, że nasze małżeństwo istnieje od dawna jedynie na papierze. Mama poradziła, żebym skorzystała z fachowej pomocy.

Nie popełnij tego błędu co ja, gdy rozwiodłam się z twoim ojcem – przestrzegała.

Pamiętam ich rozstanie, miałam wtedy 10 lat. Mój związek z Darkiem wyglądał dokładnie tak samo. Ojciec był dla mamy okropny i do tego zbyt często zaglądał do kieliszka. Obecnie prawie nie mam z nim kontaktu, na którym zresztą wcale mi nie zależy. On też nie zabiega o to, aby mieć jakąkolwiek relację z własną córką.

Dopiero teraz dostrzegłam, że powieliłam pewien schemat. Darek niewiele różnił się od mojego ojca. Uznałam, że pójście za radą mamy to rozsądny pomysł. Zrobię to dla siebie, ale też i dla Hani. Nie chcę, aby w przyszłości weszła w związek, który przyniesie jej ból i cierpienie.

Złożyłam pozew o rozwód z orzeczeniem o winie męża. Wystąpiłam o alimenty zarówno na córkę, jak i na siebie, ponieważ przez prawie cały czas trwania małżeństwa nie pracowałam zawodowo. Życie udzieliło mi bolesnej lekcji, ale cieszę się, że w porę wyciągnęłam odpowiednie wnioski z tej nauki. Może i moja praca do ambitnych nie należy, lecz stanę na nogi. Wierzę w to, że przetrwam, pomimo rozmaitych kłopotów.

Czytaj także: „Trafiłem szóstkę w totka, ale zachowam to w tajemnicy. Chciwa rodzinka od razu miałaby plan na moją kasę”
„Gdy ja harowałam na 2 etatach, mój mąż korzystał z wolności. Wrósł w kanapę, a do ręki miał przyklejoną puszkę z piwem”
„Jeżdżę do sanatorium, by podrywać naiwniaczki. Nieźle sypią kasą za kilka komplementów, a ja korzystam”

 


 

Redakcja poleca

REKLAMA