„Gdy ja harowałam na 2 etatach, mój mąż korzystał z wolności. Wrósł w kanapę, a do ręki miał przyklejoną puszkę z piwem”

przytłoczona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„W ciągu kilku ostatnich lat już wielokrotnie ostrzegałam męża, że od niego odejdę. Jednak nigdy nie zrobiłam nic, aby to zrealizować. I pewnie dlatego mój mąż nie brał moich gróźb na poważnie”.
/ 28.01.2024 19:15
przytłoczona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Zawsze myślałam, że małżeństwo to partnerstwo. Wychodząc za Krzyśka za mąż, byłam przekonana, że razem będziemy pracować na nasz dobytek i bezpieczeństwo finansowe. Tymczasem okazało się, że ja muszę harować na dwóch etatach, a jedynym zajęciem mojego męża jest oglądanie telewizji i picie piwa.

Mój mąż okazał się nierobem i leniem

—Zrobiłaś zakupy? —  usłyszałam głos męża, gdy tylko przekroczyłam próg naszego mieszkania.

Od razu poczułam złość. Wpadłam do domu jedynie po to, aby się przebrać i nie miałam czasu, aby po drodze odwiedzić supermarket.

— Nie zdążyłam — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Dzisiaj musiałam zostać dłużej w pracy, bo firma zdobyła nowe kontrakty i trzeba się było z nich wywiązać w jak najkrótszym terminie. A za kilkanaście minut musiałam wyjść, aby zdążyć do firmy, gdzie popołudniami dorabiałam sobie tworząc bazy danych.

— To trzeba było lepiej zorganizować swój czas — usłyszałam głos męża, który właśnie otwierał sobie kolejną puszkę piwa.

Tego już było za wiele. Nie dość, że pracowałam ponad siły, aby utrzymać naszą dwójkę, to jeszcze nie mogłam liczyć na pomoc Krzyśka przy żadnych domowych obowiązkach. To nie tak miało wyglądać. Wychodząc za Krzyśka za mąż byłam przekonana, że czeka nas świetlana przyszłość. Ja miałam konkretny fach w ręku, a mój mąż wydawał się zaradny i pracowity.

No właśnie — wydawał się. Już kilka dni po ślubie okazało się, że Krzysiek nie kwapi się do pracy i zamierza żyć z pieniędzy otrzymanych w ślubnych kopertach. A gdy zorientował się, że moja wypłata starcza na rachunki i utrzymanie, to stwierdził, że on w ogóle nie musi pracować. Z każdym kolejnym rokiem naszego małżeństwa dobitnie przekonywałam się, że mój mąż to leń, obibok i pasożyt.

Nic dziwnego, że tym razem już nie wytrzymałam.

—  Albo się wreszcie ogarniesz i weźmiesz do roboty, albo to koniec naszego małżeństwa! — wykrzyczałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.

Miałam nadzieję, że ta groźba okaże się skuteczna, a Krzysiek w końcu zrozumie, że taka sytuacja nie może trwać wiecznie.

Poprawa okazała się krótkotrwała

Wychodząc z domu nie przypuszczałam, że moje ultimatum przyniesie jakiekolwiek rezultaty. W ciągu kilku ostatnich lat już wielokrotnie ostrzegałam męża, że od niego odejdę. Jednak nigdy nie zrobiłam nic, aby to zrealizować. I pewnie dlatego mój mąż nie brał moich gróźb na poważnie.

Tym razem coś się zmieniło. Gdy wróciłam do domu, okazało się, że lodówka jest pełna, a na stole czeka na mnie ciepły posiłek. Dodatkowo Krzysiek ogarnął pranie i posprzątał mieszkanie. „Czyli jednak potrafi coś zrobić” — pomyślałam z przekąsem.

— Dobrze się czujesz? — zapytałam, jednocześnie przykładając dłoń do czoła Krzyśka. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż zrobił coś sam z siebie.

— Daj spokój — Krzysiek chyba nie zrozumiał mojego żartu. — A co w tym złego, że chcę pomóc żonie? — zapytał. Ponownie spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

— To bardzo miło z twojej strony — odpowiedziałam. A w duchu pomyślałam, że chyba ktoś mi podmienił męża.

Kilka kolejnych dni było jak w bajce. Krzysiek sprzątał, robił zakupy i prasował, a ja każdego dnia po powrocie z pracy miałam ciepły posiłek na stole. Któregoś dnia zauważyłam nawet, że przegląda w Internecie jakieś ogłoszenia. „Czyżby w końcu zaczął szukać pracy?” —  pomyślałam z niedowierzaniem. Nawet sama przed sobą musiałam przyznać, że to już chyba byłby nadmiar szczęścia.

Zmiana Krzyśka na lepsze spowodowała, że nasze relacje też uległy poprawie. Znowu zaczęłam widzieć w nim mężczyznę, w którym zakochałam się wiele lat temu. Pierwszy raz od bardzo dawna pomyślałam, że jest szansa na to, abyśmy znowu byli szczęśliwi.

W tych swoich marzeniach nie przewidziałam jednego — że mojemu mężowi bardzo szybko skończy się zapał. Gdy pewnego dnia wróciłam do domu, zastałam go rozwalonego na kanapie. Obok niego stały puste butelki po piwie, a w kuchni walały się opakowania po gotowych daniach.

— Mógłbyś chociaż pozmywać naczynia — powiedziałam oburzona, czując, jak znowu ogarnia mnie dobrze znana złość.

— Nie denerwuj się Iwonka — usłyszałam w odpowiedzi. — Dzisiaj jestem trochę zmęczony i nie mam siły na ogarnianie mieszkania.

O posprzątaniu, zrobieniu zakupów czy przygotowaniu posiłku także tego dnia nie było mowy. Zresztą nie tylko tego dnia. Nawet jeżeli miałam nadzieję, że to tylko chwilowa niedyspozycja Krzysztofa, to srodze się rozczarowałam. Nagle wszystko wróciło do normy. Ja nadal pracowałam na dwóch etatach, a mój mąż wciąż wylegiwał się na kanapie, popijał piwko i przełączał programy w telewizorze. Miałam tego serdecznie dosyć.

Miała dużo racji

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jeżeli nic nie zmienię, to do końca życia będę tkwić z facetem, który przegrał swoje życie. „Naprawdę chcesz się z nim zestarzeć?” — zadawałam sobie pytanie, patrząc na podchmielonego, zaniedbanego i do bólu leniwego męża.

— I co ja mam robić? — radziłam się przyjaciółki, która doskonale znała moją sytuację.

Magda tylko westchnęła i wzruszyła ramionami.

— Przecież znasz moje zdanie — usłyszałam.

No tak, powtarzała mi to wielokrotnie. Według niej powinnam uciekać od tego obiboka gdzie pieprz rośnie. „Łatwo jej mówić” — pomyślałam rozżalona. Magda miała świetnego męża, którego zazdrościły jej wszystkie dziewczyny z naszej paczki.

— Ale to przecież mój mąż — powiedziałam płaczliwie. Co by tu nie mówić, przeżyłam z nim wiele lat. I nie wszystkie były takie złe.

— Iwona, kiedy w końcu zrozumiesz, że Krzysiek już się nie zmieni?! — zapytała podniesionym głosem. A potem dodała nieco ciszej, że jeżeli do reszty chcę zmarnować sobie życie, to jest to mój wybór.

— Nie chcę — powiedziałam cicho.

— To wiesz, co masz robić — powiedziała Magda. A potem zapewniła mnie, że zawsze będzie mnie wspierać.

Podjęłam decyzję o rozwodzie

Przez kilka kolejnych tygodni biłam się z myślami i zastanawiałam się, jaką decyzję mam podjąć. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się do Krzyśka, a nowe życie bez niego trochę mnie przerażało. Jednak nie widziałam ze strony męża żadnej chęci zmiany. Doszłam do wniosku, że nie ma na co czekać.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam do Krzyśka.

Wprawdzie dopiero co przyszłam do domu z drugiej pracy i padałam na twarz, ale nie chciałam zostawiać tej rozmowy na inny dzień. Najzwyczajniej w świecie bałam się, że zmienię decyzję.

— Akurat teraz? — zapytał Krzysiek. — Przecież widzisz, że jestem zajęty — dodał. Spojrzałam na niego i parsknęłam gorzkim śmiechem.

— Co cię tak bawi? — zapytał mój mąż z oburzeniem w głosie.

— Nic takiego — odpowiedziałam szybko. —  Ale pozwól, że przerwę ci ciężką pracę w postaci oglądania telewizora — dodałam z ironią. Krzysiek spojrzał na mnie złym wzrokiem, ale nic nie powiedział.

A ja nabrałam powietrza i przygotowałam się do wypowiedzenia słów, które powinny paść już dawno temu.

— Postanowiłam złożyć pozew o rozwód — zakomunikowałam mojemu mężowi. Krzysiek początkowo zrobił zaskoczoną minę, a potem się roześmiał.

— Przestań się zgrywać — powiedział. A potem spojrzał na mnie, jakby chciał się upewnić, że to faktycznie tylko mój psikus. Jednak ja nie byłam w nastroju do żartów.

— Krzysiek, to nie żart — powiedziałam spokojnie.

A potem podeszłam do niego i wręczyłam mu pozew. Pomiędzy jedną a drugą pracą odwiedziłam prawnika, który pomógł mi w przygotowaniu tego pisma. Trochę było mi szkoda ciężko zarobionych pieniędzy, ale chciałam być dobrze przygotowana.

Krzysiek przez kilkanaście sekund wpatrywał się w pismo, a potem spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem.

— Co to ma znaczyć? — zapytał.

— Dokładnie to, co widzisz — powiedziałam.

Mój mąż milczał przez kilka sekund, a potem podarł kartkę na kilkanaście kawałków.

— Zwariowałaś?! — wykrzyknął. — Jak ty sobie beze mnie poradzisz?

— Jakoś sobie poradzę — odpowiedziałam ze spokojem, którego wcale nie czułam.

Właśnie zakończyłam swoje małżeństwo. „Mam nadzieję, że to dobra decyzja” — pomyślałam. Zrobiłam dokładnie to, co zamierzałam. Krzysiek namawiał mnie do zmiany decyzji, ale ja byłam nieugięta. A kiedy wyszłam z sali sądowej po ogłoszeniu naszego rozwodu, to w końcu poczułam się wolną kobietą. I pomimo tego co mówił Krzysiek, to wiem, że doskonale sobie poradzę.

Czytaj także:
„Maciek miał kochanek na pęczki, a mnie z żalu pękało serce. Libido odebrało mu wzrok i nie widział, co ukrywam”
„Po 15 latach małżeństwa przyłapałam męża na zdradzie. Postanowił zdjąć spodnie u sąsiadki z kiepską reputacją”
„Mąż odszedł do kochanki, więc krzyż mu na drogę. Naiwniak myślał, że pozwolę mu wrócić, gdy kopnęła go w tyłek”

Redakcja poleca

REKLAMA