„Przed śmiercią matka zdradziła mi sekret, który skrywała przez lata. Wyjazdy w delegacje to była tylko przykrywka”

zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Zanim wsiadła do samolotu, zawsze wpadała do kosmetyczki i fryzjerki, a potem wybierała się na zakupy po jakąś wystrzałową sukienkę. Kiedy pytałam ją, po co tak się wystroiła, a ona za każdym razem powtarzała, że jedzie reprezentować firmę, więc musi dobrze wyglądać”.
/ 09.09.2024 22:00
zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Nikt z nas nawet nie pomyślał, że naszą mamę może dopaść choroba. Ona zawsze była taka twarda jak głaz i odporna na stres, a przy naszym tacie to nerwy musiała mieć ze stali. Do tego zdrowiutka jak młody bóg. Czasem może ją głowa rozbolała albo złapała jakiegoś wirusa. A tu jak grom z jasnego nieba – nowotwór, przerzuty i szpital...

– Przyjedź koniecznie, coś tu w powietrzu lata, cały czas mam napady alergii. Nie dam rady być przy mamie – wydyszał do telefonu mój brat.

Owszem, do tej pory często powtarzał w żartach, że jego matkę nic nie przemoże i on sam jako pierwszy przez swoją astmę przeniesie się na tamten świat.

– Liczę na to, że po drugiej stronie ten paskudny przypadek da mi spokój i przestanę się w końcu męczyć z oddychaniem – mawiał, niby żartobliwie, ale z nutą czarnego humoru.

Pojechałam w rodzinne strony

W czasie podróży zastanawiałam się nad tym, że nigdy nie dostrzegłam u mamy oznak zmęczenia. Żadnego przygnębienia, rozpaczy czy płaczu. A przecież miałaby ku temu powody... Nasz tata, od kiedy sięgam pamięcią, nadużywał alkoholu i wszczynał awantury. Nie sprawdzał się w roli rodzica.

Zdarzało się, że zostawiał nas samych na chodniku albo na placu zabaw, gdy wpadł na kumpli, z którymi szedł się napić. Mamusia wielokrotnie chciała wziąć rozwód, ale ojciec nie wyrażał na to zgody. Twierdził, że bardzo ją kocha, kocha swoje pociechy i że podejmie terapię. Na odwyk jednak nigdy nie poszedł.

Odszedł z tego świata, kiedy skończyłam 16 lat. Alkohol odebrał mu życie. Byliśmy w totalnym szoku. Nie mogłam powstrzymać łez, a atak astmy, który dopadł Krzyśka, był tak silny, że trafił do szpitala. Jedynie mama trzymała nerwy na wodzy. Gdy pochowaliśmy tatę, wezwała fachowca, aby odświeżył jego sypialnię. Czy odczuwaliśmy tęsknotę za ojcem? Trudno to przyznać, ale wspomnienie o nim prędko wyblakło. Mama również nie pogrążyła się w żalu po jego stracie… Miała inne sprawy na głowie.

Już od dłuższego czasu to na jej głowie spoczywała odpowiedzialność za dom i nasze wychowanie. Nie szło jej to łatwo, ale nigdy się nie skarżyła. Dawała sobie radę zaskakująco sprawnie. Zawsze mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy. Nie odstawaliśmy od reszty dzieciaków. Nie musieliśmy się wstydzić przed kumplami. Chodziliśmy porządnie ubrani i mieliśmy pełne brzuchy. 

Latała służbowo do Austrii

Mama dosyć często latała służbowo do Austrii, ponieważ jej firma współpracowała tam z wieloma kontrahentami. Uwielbialiśmy, gdy wyjeżdżała, bo za każdym razem wracała z jakimiś niespodziankami dla nas. Przykładała dużą wagę do przygotowań przed każdą podróżą. Obserwowanie jej wtedy sprawiało mi wielką frajdę.

Chyba właśnie w tamtym okresie podpatrzyłam, jak można zadbać o swój wizerunek. Zanim mama wsiadła do samolotu, zawsze wpadała do kosmetyczki i fryzjerki, a potem wybierała się na zakupy po jakąś wystrzałową sukienkę. Tak wyszykowana mogła lecieć w delegację.

Kiedyś zapytałam ją, po co tak się wystroiła, a ona za każdym razem powtarzała, że jedzie reprezentować firmę, więc musi dobrze wyglądać.

– A poza tym, Ulciu, kobieta powinna o siebie dbać nawet podczas sprzątania – mawiała.

Spodobała mi się ta reakcja mamy. Zdecydowałam, że od teraz również będę o siebie dbała. Mama za każdym razem, gdy wracała z Austrii, wyglądała na taką odmienioną, pełną radości i szczęścia. Tłumaczyła, że to z powodu tęsknoty za nami i radości, że może nas znów zobaczyć. To wyjaśnienie nam wystarczało.

Darzyła nas ogromną miłością, troszczyła się o nas, a mimo że Krzysiek od małego był chorowity i delikatny, nigdy nie poczułam, żeby w jakikolwiek sposób go wyróżniała. Zawsze nas wspierała we wszystkich naszych poczynaniach. Potrafiła się cieszyć nawet z naszych najbardziej zwariowanych pomysłów i motywowała nas do podejmowania rozsądnych decyzji.

Przeszła szokującą metamorfozę

Dwa lata temu nastąpiła zmiana. Podróże do Austrii dobiegły końca, ale mama, pomimo swojego wieku, nie porzuciła pracy.

– Może teraz dałabyś sobie luz, przeszła na emeryturę i wreszcie odpoczęła.

– Zwariowałabym, przesiadując tyle czasu w domu – odparła, gdy o tym wspomniałam.

Przykro mi, że wolność nie na długo była jej dana... Późnym popołudniem dotarłam do szpitala. Na oddziale onkologicznym dowiedziałam się od pielęgniarek, w której sali leży mama. Weszłam tam niepewnym krokiem, rozglądając się z wahaniem.

– Cześć, skarbie – mama zauważyła mnie natychmiast i uniosła głowę.

Głos był jedyną znajomą cechą, po której ją rozpoznałam. Minął prawie miesiąc, odkąd ostatnio się spotkałyśmy. Przez ten czas mama przeszła szokującą metamorfozę.  Byłam w totalnym szoku! Na szpitalnym posłaniu spoczywała wątła, sędziwa kobieta, zupełnie mi obca.

– Daj spokój, nie patrz na mnie takim wzrokiem. Co prawda, jestem poważnie chora, ale trochę jeszcze pociągnę. Mam ci do powiedzenia parę rzeczy, więc dobrze, że wpadłaś. Wolę to przekazać tobie, a nie Krzyśkowi. Jeszcze by tutaj zemdlał...

– Mamo, co ty wygadujesz, przecież będziesz z nami długie lata! Lekarze poprowadzą leczenie, zrobią jakieś dodatkowe badania... Zaraz pójdę porozmawiać z kimś z personelu.

– Nigdzie nie pójdziesz, a badania już są zrobione. Sprawa wygląda jasno: nowotwór trzustki z przerzutami do płuc, wątroby i dalej. Ale nie o tym chcę mówić. A teraz skup się i posłuchaj mnie uważnie.

Był miłością jej życia

Starałam się uważnie jej wysłuchać, jednak ledwo udawało mi się opanować płacz. Czułam drżenie swojej brody i obawiałam się, że lada moment po prostu się rozpłaczę.

– Urszulo! – mama nadal przemawiała stanowczo i władczo. – Dość już tego mazgajenia się. Nie przy mnie, nie w tym miejscu i nie w obecności tych kobiet – ściszyła ton praktycznie do szeptu. – Podejdź bliżej i posłuchaj uważnie. To naprawdę bardzo ważne… – ścisnęła moją dłoń swoją prawą ręką.

Opierając się na lewym przedramieniu, uniosła się lekko do góry, próbując znaleźć się bliżej mnie. Było widać, że ten ruch kosztował ją sporo wysiłku i cierpienia. Poczułam, jak ściska mnie w gardle.

– Posłuchaj uważnie, musisz zrobić dokładnie to, o co cię proszę. To moje ostatnie życzenie, rozumiesz? Masz postąpić zgodnie z moimi wskazówkami! Nie zapomnij o tym! – upiła łyk wody. – Na strychu, za starymi walizkami, znajdziesz pudełko. W środku jest pojemnik, to urna. Są w niej prochy Tadeusza. Postaraj się zorganizować mu pochówek… wraz z moim.

– Prochy Tadeusza?! – wyrwało mi się głośno.

Pielęgniarka stojąca obok łóżka pacjentki zerknęła w moim kierunku z dezaprobatą, dając mi znak, żebym była cicho. 

– O jakich prochach mówisz? Jaki znowu Tadeusz? Mamo, nic nie rozumiem...

Byłam w szoku

Mama nie słuchała moich pytań, tylko kontynuowała swoją opowieść:

– Pieniądze i papiery masz w szufladzie po prawej stronie. Byłam już w firmie pogrzebowej, teraz twoja kolej, żeby dokończyć formalności! I nie dyskutuj ze mną! – powiedziała stanowczo, nie dając mi szans na sprzeciw.

– Dobrze mamuś, zrobię tak jak chcesz! – musnęłam ustami jej dłoń. – Kocham cię najmocniej na świecie. – popatrzyłam na nią czule, a ona odetchnęła z ulgą.

Widziałam, jak się rozluźniła.

– Złożysz nasze prochy we wspólnym grobie... – dodała ledwo słyszalnym głosem. – Już ustaliłam to wszystko w firmie pogrzebowej... Zdecydowałam się na sporą urnę, na pewno ci się spodoba...

Wsypią tam mój proch i Tadzia, oboje razem... – wyszeptała to tak świszczącym tonem, że aż ciarki przebiegły mi po ciele.

– Tylko że... – chciałam zaprotestować.

– Posłuchaj mnie teraz uważnie, kochana… Tadeusz był miłością mojego życia, a twój tata? Cóż, może i byłam w nim zakochana, a może nawet go kochałam przez jakiś czas po ślubie, ale uczucie wygasło, gdy ty się pojawiłaś. No a potem urodził się Krzyś. Liczyłam, że jakoś to będzie, że twój ojciec się zmieni…

Zamyśliła się.

Nikt nie miał o tym pojęcia

– Ale wiesz przecież, jak to wszystko wyglądało – powróciła myślami do czasów, o których żadna z nas nie chciała pamiętać. – Jak zaczęłam pracę, gdy ty i Krzysio poszliście do szkoły, zaczęły się te wszystkie delegacje… I wyobraź sobie, że podczas pierwszego wyjazdu do Wiednia wpadłam na Tadeusza. Czyste przeznaczenie! On był tą jedyną, prawdziwą miłością – mówiła z wysiłkiem, ale na jej ustach zagościł delikatny uśmiech.

– Uczęszczaliśmy razem do szkoły średniej w Siedlcach. Na rok przed egzaminem dojrzałości wpadliśmy sobie w oko. Planowaliśmy ślub, wspólne życie. Darzyliśmy się ogromnym uczuciem. Niestety jego rodzice postanowili wysłać go na studia do Lublina, a ja wyjechałam do stolicy i nasza więź się zerwała.

Wiadomości od niego nadchodziły sporadycznie, a i ja niezbyt często odpisywałam. Tadeusz zniknął jak kamfora. Jakoś tak los się potoczył. Trafiłam w nowe środowisko, poznałam waszego tatę... Wzięliśmy ślub, a potem Henryk popadł w alkoholizm, staczał się na dno... Całe szczęście miałam was, ciebie i Krzysia. Zdawałam sobie sprawę, że muszę dać radę – westchnęła z żalem.

To była tajemnica mamy

Podsunęłam jej wodę.

– Nasze spotkanie w stolicy Austrii było dla mnie jak spełnienie marzeń. Tadek od dawna tam mieszkał, więc nasze drogi się rozeszły. Uczucia między nami na nowo rozkwitły, chciałam zakończyć małżeństwo z Henrykiem, ale wiesz, że był temu przeciwny.

– Czyli te wyjazdy w interesach do Austrii to tak naprawdę były wizyty u niego? – zapytałam ironicznie.

– Zgadza się! Wybacz, że was okłamywałam, ale tatuś nie mógł się dowiedzieć… Tadek bardzo mnie wspierał, dzięki czemu było nas stać na wszystko. Niczego nam nie brakowało, chyba to pamiętasz?

– Wracałaś stamtąd rozpromieniona…

– Przeżyłam chwile radości i czułam się spełniona. Darzyłam kogoś uczuciem i to uczucie było odwzajemnione… – matka nie dokończyła myśli, gdyż do sali wszedł lekarz.

– Czas już iść – oznajmił, patrząc w moim kierunku. – Pani matka odczuwa ogromne zmęczenie i potrzebuje teraz spokoju…

– Momencik, panie doktorze – mama spojrzała na lekarza wzrokiem pełnym nadziei. – To niezwykle istotne, muszę to powiedzieć mojej córce.

– Proszę się streszczać – odparł i opuścił pomieszczenie.

Po paru chwilach miałam już w głowie kompletny obraz tego, co przeżyła moja mama, i rozumiałam, co powinnam zrobić.

– Nie zapomnij, dałaś słowo! – wyszeptała prawie bez głosu, kiedy przyszedł czas, żeby się pożegnać.

– Spokojnie mamo, będę pamiętać!

Urszula, 35 lat

Czytaj także:
„Ojciec chciał, byśmy zabawili się w detektywów i ukrył spadek w domu. Nie sądziłam, że zagadka tak bardzo nas podzieli”
„Mąż planuje nasze życie co do minuty, a ja się wściekam. Niedługo do toalety będę chodzić ze stoperem”
„Małomiasteczkowa plotka zniszczyła życie mnie i młodemu chłopakowi. Wzięli nas na języki, bo nie mieli innej rozrywki”

Redakcja poleca

REKLAMA