„Ojciec chciał, byśmy zabawili się w detektywów i ukrył spadek w domu. Nie sądziłam, że zagadka tak bardzo nas podzieli”

kobieta fot. iStock by Getty Images, PM Images
„Unikaliśmy siebie nawzajem, jakbyśmy byli obcy. Każde z nas tkwiło w swojej samotności. Poczułam, że nie mogę dłużej tak żyć. Musiałam coś zrobić, żeby to zakończyć. Weszłam do gabinetu. Adam nawet na mnie nie spojrzał”.
/ 05.09.2024 19:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, PM Images

Jestem najstarsza, więc zawsze czułam, że muszę być odpowiedzialna, trzymać naszą rodzinę w jedności. Mój brat Adam przejął firmę ojca, wbił się w jego rolę niemal natychmiast po jego śmierci. Justyna, moja młodsza siostra, zawsze była inna – artystyczna dusza, z głową w chmurach, marzycielka.

Ukrył spadek w domu

Testament ojca roztrzaskał naszą spójną rodzinę na kawałki. Pieniądze. Ukryte gdzieś w domu, jak ojciec napisał. Zasugerował, że jest ich wystarczająco, aby zabezpieczyć naszą przyszłość. Remont, który zleciliśmy, miał być prostym zadaniem – przeszukać każdy zakamarek, każdą ścianę, każdy zakamarek, aby je znaleźć.

– Myślę, że powinniśmy zacząć od piwnicy – powiedział Adam.

– A co, jeśli tam nic nie znajdziemy? – zapytała nagle, nie odrywając wzroku od szyby.

– Ojciec wyraźnie napisał, że pieniądze są w domu. Trzeba tylko dobrze poszukać.

Zamknęłam oczy na chwilę, próbując uspokoić myśli. Oczywiście, Adam miał rację, musieliśmy działać szybko. Ale coś w tonie jego głosu sprawiało, że czułam się nieswojo.

– Może powinniśmy zacząć od czegoś mniej inwazyjnego? – zasugerowałam. – Nie musimy od razu burzyć ścian. Możemy sprawdzić wszystkie skrytki, szafy, stare meble…

Im szybciej to zakończymy, tym lepiej.

Remont ruszył pełną parą. Siedziałam na schodach, patrząc, jak Adam rozmawia z ekipą remontową. Był w swoim żywiole, dowodził jak generał na polu bitwy, ale w jego twarzy widać było napięcie.

– Może po prostu nie ma tych pieniędzy? Może ojciec się mylił? – sugerowałam ostrożnie.

Brat spojrzał na mnie z mieszanką złości i desperacji.

– Nie możemy tak po prostu się poddać – jego głos drżał. – To nasza ostatnia szansa. Myślisz, że chciałbym to robić?

Miałam tego dosyć

Nagle usłyszałam kroki na schodach. Justyna schodziła z góry. Przystanęła na półpiętrze.

– Nie sądzicie, że to wszystko jest chore? – zapytała. – Poszukiwanie pieniędzy w ruinach naszego domu… To, co robimy, jest jak jakiś chory sen.

To jest nasza jedyna szansa – odpowiedział Adam, próbując zachować spokój, ale widziałam, że ledwo nad sobą panuje.

– Może powinniśmy przestać. Może te pieniądze nie są tego warte…

Poczułam, jak ciężar sytuacji przygniata mnie coraz bardziej.

– Justyna, rozumiem, jak się czujesz – powiedziałam cicho. – Ale nie możemy się teraz wycofać.

Kiedy przeszukiwanie strychu nie przyniosło żadnych rezultatów, atmosfera w domu stała się wręcz nie do zniesienia. Każdy z nas nosił w sobie ciężar niewypowiedzianych oskarżeń, które rosły z każdym dniem. Adam, niegdyś tak opanowany, zaczął stawać się coraz bardziej nerwowy, a Justyna niemal całkowicie zamknęła się w sobie.

Minęło kilka dni, a napięcie między nami osiągnęło szczyt. Czułam, że zbliża się moment, w którym coś musi się wydarzyć, coś, co przełamie tę duszącą atmosferę. I tak się stało pewnego popołudnia, gdy siedzieliśmy wszyscy w salonie, próbując przejrzeć jeszcze raz wszystkie notatki ojca, szukając jakiejkolwiek wskazówki, która mogłaby nas naprowadzić na ślad ukrytych pieniędzy.

Nie znaleźliśmy nic

– Przejrzeliśmy już wszystko – westchnęła Justyna, odrzucając na stół stary dziennik ojca. – Nie ma tu nic, co mogłoby nam pomóc. To bez sensu.

Może coś przeoczyliśmy – odparł Adam, ale jego głos był pozbawiony nadziei. – Musi być coś, czego nie zauważyliśmy.

Spojrzałam na niego. Wyglądał na wyczerpanego, zmęczonego tymi ciągłymi poszukiwaniami. Zastanawiałam się, czy to wszystko nie jest już tylko grą na przetrwanie, próbą uniknięcia przyznania się do porażki. Nagle Adam wstał z kanapy, jakby coś w nim pękło.

– Dość tego! – jego głos zabrzmiał ostro. – Ktoś z nas musi wreszcie powiedzieć prawdę!

Zamarłam, a Justyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

– Co masz na myśli? – zapytała.

– Ktoś z nas już je znalazł i nie chce się przyznać! To jedyne wyjaśnienie!

Czułam, jak serce mi przyspiesza. Wszystko, czego się obawiałam, właśnie się działo.

– Adam, co ty mówisz? – starałam się opanować drżenie w głosie. – Nikt z nas niczego nie ukrywa.

– Naprawdę? – Adam rzucił mi pełne oskarżenia spojrzenie. – A może to ty już znalazłaś pieniądze i postanowiłaś, że nie podzielisz się nimi z nikim?

– To absurd! – Justyna wtrąciła się, ale jej głos był słaby, jakby sama nie była pewna, czy to prawda.

Nie wytrzymałam

Wszystkie emocje, które gromadziły się we mnie przez ostatnie dni, nagle wybuchły.

– Jak możesz w ogóle coś takiego sugerować?! – krzyknęłam, a łzy stanęły mi w oczach. – Zawsze starałam się trzymać naszą rodzinę razem, a ty teraz mnie oskarżasz o coś takiego?!

– Bo to nie ma sensu! – Adam rzucił mi wyzywające spojrzenie. – Przeszukaliśmy wszystko, a pieniędzy nie ma! Gdzie są? Albo ojciec nas oszukał, albo… ktoś z nas!

Justyna nagle wstała, wyraźnie zdenerwowana.

– Dość! Przestańcie! – krzyknęła, a jej głos załamał się na końcu. – Nie mogę tego słuchać! Cała ta sytuacja jest chora! Zamiast szukać winnych, powinniśmy skupić się na tym, co naprawdę ważne! Pieniądze to tylko pieniądze! A wy chcecie zniszczyć naszą rodzinę przez coś, czego nawet nie wiemy, czy istnieje!

– Masz rację – powiedziałam w końcu cicho.

Następnego dnia wszystko wydawało się jeszcze bardziej napięte. Unikaliśmy siebie nawzajem, jakbyśmy byli obcy. Każde z nas tkwiło w swojej samotności. Wieczorem, gdy Justyna zamknęła się w swoim pokoju, a Adam jak zwykle siedział przy biurku ojca, próbując coś znaleźć w starych dokumentach, poczułam, że nie mogę dłużej tak żyć. Musiałam coś zrobić, żeby to zakończyć.

Weszłam do gabinetu. Adam nawet na mnie nie spojrzał. Siedział zgarbiony nad papierami, tak jak widziałam to setki razy u naszego ojca.

– Adam, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo, zamykając za sobą drzwi.

Ciągle się kłóciliśmy

Spojrzał na mnie przelotnie, jakby nie do końca zrozumiał, co powiedziałam, ale w końcu odłożył dokumenty na bok i oparł się o oparcie krzesła.

– O czym chcesz rozmawiać? – zapytał, ale jego głos był pozbawiony emocji.

– O tym, co się z nami dzieje. Chodzi o zaufanie, które się między nami rozpada.

– Nie rozumiem – powiedział cicho, choć czułam, że dobrze wie, do czego zmierzam.

– Przez ostatnie tygodnie tylko się kłócimy – kontynuowałam. – Zaczynamy się od siebie oddalać. Jeśli teraz tego nie naprawimy, już nigdy nie będziemy rodziną. Musimy zaprzestać tych poszukiwań – powiedziałam, a każde słowo kosztowało mnie wiele siły. – Nie wiem, czy te pieniądze istnieją, ale wiem jedno: jeśli będziemy dalej drążyć, stracimy coś znacznie cenniejszego.

– Mamy po prostu zapomnieć o tym, co ojciec nam zostawił?

– Może to jedyny sposób, żeby ocalić to, co jeszcze zostało z naszej rodziny.

Adam podszedł do mnie.

– A co, jeśli te pieniądze są naszym jedynym ratunkiem?

Adam patrzył na mnie przez chwilę, potem odwrócił się gwałtownie i opuścił pokój, zostawiając mnie samą. Przez chwilę stałam bez ruchu, nie wiedząc, co zrobić, potem opuściłam gabinet i poszłam do pokoju Justyny. Drzwi były uchylone, a ona siedziała przy oknie, patrząc na ciemność za szybą.

– Marta, my naprawdę nie powinniśmy dalej szukać – powiedziała cicho, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – To nas zniszczy.

Rodzina była w rozsypce

– Wiem – odpowiedziałam, siadając obok niej.

Wiedziałam, że nasza rodzina jest na krawędzi rozpadu, a nic, co zrobimy, nie przywróci tego, co straciliśmy. Ale musiałam wierzyć, że jeszcze nie wszystko jest stracone, że jeszcze możemy znaleźć drogę powrotną do siebie.

Adam wyjechał kilka dni po naszej rozmowie. Nie pożegnał się, zostawił tylko krótki liścik na stole w kuchni: „Muszę to wszystko przemyśleć. Przepraszam”. Justyna zamknęła się w swoim pokoju, nie chciała rozmawiać ani ze mną, ani z nikim innym. Patrząc na nią, widziałam tylko cień osoby, którą kiedyś była.

Codziennie próbowałam znaleźć w sobie siłę, żeby to wszystko jakoś poskładać, ale czułam, że im bardziej się staram, tym bardziej wszystko się rozsypuje. Pewnego ranka, kiedy słońce ledwo zaczynało wschodzić, usiadłam w salonie, w tym samym miejscu, gdzie siedzieliśmy razem z Adamem i Justyną, próbując ratować to, co zostało z naszej rodziny.

Wtedy usłyszałam cichy szelest, jakby ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam się i zobaczyłam Justynę, stojącą w drzwiach, z pustym spojrzeniem, które tak bardzo różniło się od jej zwykłej, żywej twarzy.

Wszystko się rozsypało

– Ja już dłużej nie mogę. Muszę stąd wyjechać, muszę uciec. To miejsce mnie dusi.

– Rozumiem – odpowiedziałam, choć serce mi pękało.

Podeszła do mnie, jej oczy pełne były łez.

– Przepraszam, że cię zostawiam – powiedziała cicho. – Ale muszę myśleć o sobie.

Przytuliłam ją mocno, starając się przekazać jej całą siłę, jaką jeszcze miałam w sobie.

– Nie martw się o mnie. Poradzę sobie.

Kilka godzin później wsiadła do taksówki i odjechała, nie oglądając się za siebie. Stałam w progu domu, patrząc, jak znika w oddali, i czułam, że to koniec pewnej ery, że nic już nigdy nie będzie takie samo.

Zostałam sama w pustym domu. Zaczęłam dostrzegać, że te pieniądze – o ile w ogóle istniały – były tylko symbolem czegoś większego, czegoś, co nas rozdzieliło. Może to była tajemnica ojca, a może tylko nasza desperacja, żeby znaleźć coś, co miało nas uratować. Cokolwiek to było, wiedziałam jedno – nasza rodzina już nigdy nie będzie taka sama.

Nie wiem, co będzie dalej. Może Justyna i Adam znajdą swoje drogi, może kiedyś wrócimy do siebie. Te pieniądze, prawdziwe czy nie, zniszczyły to, co kiedyś było dla nas najważniejsze. I już nic tego nie zmieni.

Marta, 38 lat

Czytaj także:
„Mój mąż to śmierdzący leń i maruda. Sama urabiałam się po łokcie przy dzieciach, aż ten nierób wreszcie dostał nauczkę”
„Miałam poważny problem, ale sąsiad zaproponował swoją pomoc. Okazało się, że najpierw muszę zrobić >>coś<< dla niego”
„Żyłam w nieszczęśliwym małżeństwie, bo bałam się zmian. Gdy wymknęłam się na potajemną randkę, stało się najgorsze”

Redakcja poleca

REKLAMA