Znaliśmy diagnozę na długo przed tym, jak mama przegrała walkę o życie. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale nadszedł moment, gdy ona sama odmówiła poddania się kolejnej terapii.
– Przeżyłam z twoim tatą czterdzieści sześć lat – powiedziała mi, bo ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego się poddaje. – Nigdy nie będziemy szczęśliwsi, niż już byliśmy. Nie chcę, żeby zbyt długo patrzył, jak odchodzę. To tak, jakbym umierała mu wiele razy. Wszyscy wiemy, że możemy tylko opóźnić to, co nieuniknione. Nie da się mnie wyleczyć, córeczko…
Wtedy nawet nie płakałam. W ustach mamy te słowa brzmiały wręcz rozsądnie. Chciała spędzić ze mną i z tatą te ostatnie tygodnie w wartościowy sposób. Odmówiła leżenia w szpitalu i siłowania się z nowotworem, który i tak był silniejszy.
Jej wyznanie niemal zwaliło mnie z nóg
Była przytomna do ostatniej nocy. Dużo rozmawiałyśmy. Dawała mi rady na przyszłość i prosiła, bym zaopiekowała się jej kotem. Wiedziała, że ojciec zawsze zapomina karmić Neskę, dlatego wolała oddać ją mnie. A kiedy już omówiłyśmy wszystkie ważne sprawy, powiedziała coś jeszcze, zupełnie jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniała. Kiedy to usłyszałam, przez długą chwilę nie mogłam się poruszyć.
– Jak to: nie jest moim ojcem? – wycharczałam, bo w gardle zrobiło mi się zupełnie sucho. – To kto nim jest?
Mama zacisnęła powieki i przez moment myślałam, że nie odpowie. Ale w końcu kontynuowała:
– To było w czwartym roku naszego małżeństwa. Nie masz pojęcia, jak strasznie pragnęłam zajść w ciążę… a ciągle nam się nie udawało… Chciałam, żeby ojciec się zbadał, ale dla niego to był dyshonor. Wtedy mężczyźni rozumowali inaczej niż teraz… Mieliśmy jechać razem na kemping, ale po kłótni on został w domu, a ja pojechałam z koleżanką. Tam poznałam jego… – zacięła się na moment. – Cóż, nie pamiętam go zbyt dobrze, ale na pewno masz po nim zielone oczy… Żałowałam tego, co zrobiłam. Wróciłam do taty i próbowaliśmy dalej, a kiedy okazało się, że jestem w ciąży, nagle zaczął się nasz drugi miesiąc miodowy.
– Tata wie? – zapytałam tylko.
Mama pokręciła głową i dodała, że nie chciała niszczyć więzi ojca ze mną.
Wiedziałam, że zakochał się we mnie, kiedy się urodziłam, a potem był najlepszym tatą, jakiego można sobie wyobrazić. Uczył mnie jeździć na rowerze i deskorolce, ustawił chłopaków na podwórku, którzy mnie wyśmiewali, pomagał mi w lekcjach i zaraził mnie miłością do zespołów heavymetalowych. Koleżanki zazdrościły mi ojca, który miał motocykl, a moi kolejni chłopcy zabiegali o jego akceptację chyba bardziej niż o moje względy. A teraz, w wieku trzydziestu jeden lat dowiedziałam się, że nie jest moim ojcem.
Mama odeszła krótko po tym wyznaniu. Zostaliśmy tylko we dwoje: tata i ja. I jeszcze tajemnica mamy, która teraz stała się moją. To niesamowite, że ja – dojrzała kobieta, mężatka z dwojgiem dzieci – nie potrafiłam poradzić sobie ze świadomością, że mój ukochany ojciec tak naprawdę nim nie jest.
Jedyną osobą, z którą o tym rozmawiałam był Ireneusz, mój mąż.
– Jak możesz tak mówić? – mężowi nie podobało się, że mam problem po tym, co usłyszałam od mamy. – To nie powinno mieć żadnego znaczenia! Ojciec to nie ktoś, kto spłodził dziecko, ale kto je wychował i kocha!
– Tak? – żachnęłam się, bo uważałam, że lekceważy moje uczucia.
Ja sama nie do końca je rozumiałam, ale nie umiałam przejść nad tym do porządku dziennego.
– A gdybyś dowiedział się, że Ania albo Marta nie jest twoją biologiczną córką? Naprawdę niczego by to nie zmieniło?
Spojrzał na mnie dziwnie, lecz uparcie trzymał się swojego zdania. Odparł, że nic by się nie zmieniło między nim a córkami, choć nie wie, czy mnie wybaczyłby zdradę.
– Ale one są moimi dziećmi i zawsze nimi będą – oznajmił twardo. – Tak jak twój ojciec powinien być dla ciebie zawsze tatą, niezależnie od tego, czy masz jego geny czy nie.
Geny…
Nie umiałam żyć z tą tajemnicą
Nagle zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe, że dotąd nikt nic nie zauważył. Przecież oboje rodzice byli jasnowłosi z niebieskimi oczami, a ja miałam jasnozielone oczy i włosy w kolorze kasztanów. Nie byłam podobna do żadnego z nich, chociaż pewnie z mamy miałam, siłą rzeczy, więcej. Ale że ojciec nie nabrał podejrzeń, patrząc na mnie?
Zrozumiałam to dopiero, kiedy przyglądałam się, jak Ireneusz bawił się z naszymi córkami. On po prostu widział w nich swoje dzieci, dokładnie tak, jak powiedział. Nie zastanawiał się pewnie nad kolorem ich oczu, chociaż akurat nasze córki wdały się w niego i całą jego rodzinę.
Nie potrafiłam jednak zachowywać się swobodnie przy swoim tacie. Przez cały czas miałam wrażenie, że tajemnica mamy pali mnie w piersiach. Czułam, że mówienie do niego „tato” i udawanie, że nic nie wiem, jest jakąś formą oszustwa. Póki mama żyła, to była jej decyzja, by mu nie mówić, ale sama powiedziała, że chroniła naszą relację. A zatem – uznałam – to teraz moja decyzja, czy powiedzieć tacie, że wcale nie łączą nas więzy krwi. Nie wyobrażałam sobie, że będę przez kilkadziesiąt kolejnych lat żyć z poczuciem winy, że ukrywam przed nim coś tak ważnego.
Tyle że nie wiedziałam, jak mu to powiedzieć... Jak w ogóle mówi się takie rzeczy, jeśli nie leży się na łożu śmierci? Jak się potem żyje z konsekwencjami takiego wyznania? Co się robi, patrząc na ból i szok tej drugiej osoby? Próbowałam więc udawać, że nic się nie zmieniło, ale nie doceniłam ojca.
– Co cię gryzie, Karuś? – zapytał w końcu z troską. – Masz jakieś problemy? Widzę, że tak… Powiedz mi, na pewno znajdzie się rozwiązanie.
Rzuciłam coś wymijająco, a on przypomniał mi, że kiedyś z każdym problemem – czy to byli gnębiący mnie chłopcy z podwórka, połamana deskorolka czy zgubiony pierścionek „pożyczony” od mamy bez jej wiedzy – przychodziłam do niego i razem znajdowaliśmy wyjście.
Usłyszawszy zapewnienie, że zawsze stanie po mojej stronie i zrobi wszystko, żeby mi pomóc, rozpłakałam się.
– Tato… to coś, czego się nie da naprawić – szepnęłam. – Chodzi o mamę… Ona… ona przed śmiercią coś mi powiedziała…
Jestem jego dzieckiem i nic tego nie zmieni
A potem zrozumiałam, że nie dam rady tego dłużej ukrywać. Powiedziałam po prostu to, co od niej usłyszałam. Spodziewałam się, że zobaczę szok na twarzy taty, ale zamiast tego on tylko uśmiechnął się z ulgą.
– Więc to o to chodzi? Nie masz problemów z Irkiem ani z dziewczynkami? Ani w pracy? To dobrze, Karuś, to naprawdę dobrze.
Tata wyciągnął do mnie rękę i pogłaskał mnie po ramieniu.
– Bo to dla mnie żadna nowina. Wiem, że nie jesteś moją córką z biologicznego punktu widzenia, ale to nie ma dla mnie znaczenia.
– Wiesz? Od kiedy? – wytrzeszczyłam oczy.
– Od kiedy mama powiedziała mi, że jest w ciąży, córeczko.
Patrzył mi w oczy z łagodnością i ciepłem.
– Nie powiedziałem jej o tym, ale zrobiłem te badania. Nie uwierzyłem, że jestem od urodzenia bezpłodny, więc je powtórzyłem. Diagnoza się potwierdziła. Nie mogłem być ojcem… Ale zanim odważyłem się mamie o tym powiedzieć, pokłóciliśmy się, a ona wyjechała. Kiedy wróciła i się pogodziliśmy, znowu zwlekałem, aż nagle poinformowała mnie, że będę tatą. Co miałem jej powiedzieć? Że wiem, że mnie zdradziła? I co miałbym zrobić? Zostawić ją? Przecież ją kochałem i marzyłem, że będziemy mieli dziecko! Możesz mi wierzyć albo nie, ale to był najszczęśliwszy czas w moim życiu – to czekanie na ciebie. A potem… urodziłaś się… a ja zostałem twoim tatą. To wszystko.
Powiedział też, że wybaczył mamie zdradę, bo chociaż to go zraniło, to dzięki temu urodziłam się ja. A ja byłam dla niego całym światem – tak to określił. Dodał też, że kiedy zjawiłam się na świecie, on i mama nigdy więcej nie myśleli o rozstaniu.
– Pewnie żylibyśmy sto lat długo i szczęśliwie – rzucił z nagłym smutkiem – ale powiem ci coś: kochałem ją tak bardzo, że cieszę się, że ona odeszła pierwsza, bo to ja zostałem sam i ja przez to cierpię. Gdybym ja umarł przed nią, to ona by teraz tęskniła za mną…
Prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałam piękniejszej deklaracji miłości. Przytuliłam się do taty i poczułam, że świat wraca na swoje dawne tory. Jestem jego dzieckiem i nic tego nie zmieni. I to nieprawda, że nie jestem do niego podobna. Tak samo jak on lubię spać do późna i boję się latać samolotem.
Czytaj także:
„Przyjaciółka ma świetnego męża, a zdradza go z byle kim. Żal mi faceta, ale milczę jak grób, bo muszę trzymać jej stronę”
„Babcia i mama całe życie uśmiechały się i udawały, że nic nie wiedzą o zdradach. Nie chciałam żyć jak one”
„Koleżanki z pracy poszły na emeryturę, a mój wniosek ZUS odrzucił. Żyję za 1000 zł, bo w tym kraju są równi i równiejsi”