„Babcia i mama całe życie uśmiechały się i udawały, że nic nie wiedzą o zdradach. Nie chciałam żyć jak one”

zdradzana żona i jej mąż fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„– Pamiętasz, kiedy ci powiedziałam, że zdradził mnie pierwszy raz, poradziłaś, żebym się tym nie przejmowała. Skoro nie planuje do niej odejść. A jak będzie następna, mam udawać, że nic nie wiem. Tłumaczyłaś, że żona musi być mądra i odpowiedzialna. Trzeba zacisnąć zęby, przetrzymać. Spokój rodziny jest ważniejszy niż męskie skoki w bok”.
/ 06.09.2022 14:30
zdradzana żona i jej mąż fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Tamtego dnia zerwałam się wcześnie i pognałam do kuchni smażyć naleśniki. Była sobota, dziewczynki zabrała teściowa, więc nie musiałam tego robić. Ale ja bardzo chciałam. Nuciłam coś pod nosem, wyobrażałam sobie, że zjemy z mężem śniadanie na tarasie, wymyślimy plan na wakacje. Pośmiejemy się z naszych znajomych… Paweł pojawił się wkrótce, ale ubrany i z torbą podróżną. Jakby był gotowy do wyjścia. Od razu poczułam ucisk w brzuchu. Wiedziałam, że nie usłyszę nic miłego.

– Ty dokąd? Umówiliśmy się… – uśmiechnęłam się, chociaż chciało mi się płakać.

– Iga, muszę jechać, okazało się, że tylko ten termin pasuje naszemu klientowi – wyjaśnił, spuszczając wzrok.

Mąż prowadzi firmę remontowo-budowalną. Weekendowe roboty czasem się zdarzały, jednak teraz ton głosu Pawła mówił mi więcej, niż on by sobie tego życzył. Zrozumiałam, że ten wyjazd nie ma nic wspólnego z firmą, tylko z jakąś panią. Przez ponad dziesięć lat związku nauczyłam się rozpoznawać takie rzeczy.

– Chociaż zjedzmy razem śniadanie – poprosiłam. – Będą naleśniki z jagodami, takie jak lubisz najbardziej…

Nie jestem głodny – odparł zimno.

– Proszę, nie jedź… – zaskomlałam, podchodząc i obejmując go mocno.

Poczułam, że w kieszeni kurtki wibruje jego telefon. Wyrwał się z moich objęć.

– Widzisz, już po mnie dzwonią.

To nie był jego pierwszy raz...

Zostałam w domu sama jak palec. Uśmiech znikł mi z twarzy, ale łzy nie poleciały. Podeszłam do patelni, na której palił się naleśnik. I ze złością stwierdziłam: niech się spali! Naleśnik, kuchnia. Niech spłonie cały dom! Razem ze mną, bo nie mam już siły.

O pierwszej zdradzie dowiedziałam się przypadkiem i kiedy oznajmiłam mu, że wiem, klęczał przede mną, obiecując, że już nigdy więcej. A jednak słowa nie dotrzymał. Wiedziałam, kiedy to się dzieje. Wracał wtedy później z pracy, na jego koszulach wyczuwałam obcy zapach perfum. Nagle ukrywał się z telefonem. Tylko że ja milczałam, tak miało być lepiej… Teraz poczułam ból brzucha. Tak płaciłam za swoje milczenie i upokorzenie.

Nie spaliłam domu, rozsądek mi na to nie pozwolił. Po prostu wsiadłam do auta i pojechałam tam, gdzie jeździłam zawsze, gdy było mi źle. Na grób mamy. Wymieniłam wkłady w zniczach. Pomodliłam się, a potem usiadłam na ławeczce i patrząc na jej zdjęcie, powiedziałam:

On to znowu zrobił, wiesz, mamusiu? Znowu. Ma kogoś. Rozumiesz? Znowu! Mamo, ja tego nie wytrzymam. Ja wiem, że dobrze zarabia, dał mi piękny dom. Dba o dzieci, ale nie mam już siły udawać, że nic się nie dzieje… Mamo, słyszysz?

Cmentarna cisza była nieznośna.

– Pamiętasz, kiedy ci powiedziałam, że zdradził mnie pierwszy raz, poradziłaś, żebym się tym nie przejmowała. Skoro nie planuje do niej odejść. A jak będzie następna, mam udawać, że o niczym nie wiem. Tłumaczyłaś, że żona musi być mądra i odpowiedzialna. Co znaczy, że trzeba zacisnąć zęby, uśmiechać się. Spokój rodziny jest ważniejszy niż męskie skoki w bok.

Zamilkłam, bo poczułam taką okropną żałość. Łzy płynęły strumieniem.

– Tylko wiesz, co czuję? Gniew i ból. Ale dobrze gram swoją rolę! Oj, dobrze. Dbam o siebie, jestem miła, świetnie gotuję, pracuję i zajmuję się dziećmi – popatrzyłam na zdjęcie umieszczone na marmurowym pomniku. Na ten subtelny uśmiech mojej doskonałej mamy, niedościgłego wzoru dla sąsiadek z całej ulicy.

Przypomniało mi się, że często zastanawiały się, jak mama to robi, że dom lśni, a ogród jest najpiękniejszy w okolicy. A ja byłam idealną córeczką, przynosiłam świadectwa z czerwonym paskiem. I nigdy nie sprawiałam kłopotów.

– Mamusiu, zawsze byłam grzeczna, uśmiechnięta. A teraz tak mocno się uśmiechałam, że dostałam wrzodów żołądka, wiesz? Tak jak ty, ale tego już nie zdążyłam ci powiedzieć, bo przecież umarłaś… Nagle, cicho. Elegancko, jakbyś to określiła i… – chciałam coś dodać.

– Przepraszam… – niespodziewanie ktoś się odezwał, a ja podskoczyłam ze strachu na ławeczce.

Nie wierzyłam w to, co usłyszałam

Zza sąsiedniego pomnika wyłoniła się pomarszczona jak jabłuszko twarz starej kobiety. Uśmiechała się serdecznie.

– Nie chciałam cię, dziecko, przestraszyć. Odwiedzam tu swoich znajomych i chciałam zajrzeć do Irenki.

Irenka to była moja mama i miała wielu znajomych. Zrobiło mi się miło, że nawet tutaj o niej pamiętają.

– Znałam Olgę, mamę Ireny – wyjaśniła, siadając na ławce obok mnie. – A ty pewnie jesteś córką Ireny i wnuczką Olgi? Tak! Jesteś podobna do babki. Olga była wspaniałą kobietą!

– Nie pamiętam zbyt dobrze babci, wcześnie umarła – odezwałam się.

– Tak, za szybko. A ile wycierpiała… – dodała starsza pani z błyskiem złości w niebieskich, wyblakłych oczach.

– Nie rozumiem? Co pani ma na myśli?

Małżeństwo twojej babci…

– Dziadek był najcudowniejszym człowiekiem pod słońcem – zaprotestowałam.

– No dobrze, może Marian jako dziadek się sprawdził – poprawiła siwy kosmyk włosów.

– Wiesz, dziecko, że wiele razy ją pobił? I to za co? A no za to, że oczekiwała od niego wierności małżeńskiej.

Bzdury, pomyślałam, u nas w rodzinie nie było zdrad, bicia. Starszej pani mocno się coś pomieszało.

– To niemożliwe! – podniosłam głos.

Ale ona jakby mnie nie słyszała, ciągnęła:

– Któregoś razu Marian zagroził Oldze, że zabierze jej dzieci, a ją wsadzi do wariatkowa, jak się nie uspokoi. Był wysoko w partii. Mógł zrobić z nią wszystko.

– Co pani opowiada? Mój dziadek nie był w partii – zerwałam się z ławki. – Nigdy mi o tym nie mówił. Chodził do kościoła.

– Tak jak oni wszyscy na starość – roześmiała się tak, aż przeszły mnie ciarki. – Był w partii razem z moim pierwszym mężem. Chociaż byłam od Olgi młodsza, dobrze się dogadywałyśmy. Na balach organizowanych przez partię trzymałyśmy się razem. A ty, siadaj, kochana, siadaj. Jeszcze nie skończyłam… Każda rodzina ma trupa w szafie – urwała i zamyślona spojrzała gdzieś w dal.

Wolałam stać. Moje wątpliwości co do zdrowia psychicznego tej kobiety rosły z każdą sekundą.

Bałam się zapytać o to ojca

– Wiesz, moje dziecko, kiedyś, chyba na jakimś sylwestrze, Olga za dużo wypiła. Zaopiekowałam się nią. Wyprowadziłam na podwórko. I wtedy mi powiedziała wszystko. O biciu i o tym, jak zaczęła udawać, że nie widzi zdrad, kłamstw Mariana. Udaje szczęśliwą, uśmiecha się… Wszystko znosi, wszystko. Po to, by nie stracić dzieci, żeby córki miały dobre warunki do życia – spojrzała na mnie.

Odsunęłam się od niej. Boże, ta kobieta na pewno ma problemy z głową. Jeszcze mnie zaatakuje.

Nie chcę tego słuchać, przepraszam panią, ale idę sobie. Moja rodzina była i jest cudowna! Do widzenia!

Szybko skierowałam się do głównej alejki cmentarza, a potem do wyjścia. Cała drżałam. Nic dziwnego, najpierw z równowagi wytrącił mnie wyjazd Pawła, a teraz ta kobieta dobiła mnie opowieściami. Dygoczącymi rękami z trudem otworzyłam samochód. W środku, starając się uspokoić, oparłam głowę o kierownicę, zamknęłam oczy i zastanowiłam się, po co ona to mówiła?

Jedyne wyjaśnienie, jakie przyszło mi do głowy, było takie, że chciała sobie pogadać. Owszem, znała moich dziadków, ale te zdrady, bicie najpewniej przydarzyły się jej samej. Słyszałam, że na starość ludziom wszystko się miesza, a ona była dobrze po osiemdziesiątce.

Ale kimkolwiek była ta bita i zdradzana kobieta, poczułam z nią jakąś więź. Mój mąż też miewał kochanki. Na szczęście mnie nie bił. Pewnie dlatego, że nie wyrywałam się z pretensjami. Zajmowałam się domem dokładnie tak, jak radziła mi matka. Hm, dobrze przygotowała mnie do dorosłości, pomyślałam z goryczą. Udawać, uśmiechać się, robić swoje.

I nagle jakiś gorący prąd przeszedł mi przez ciało. Dlaczego właściwie mama udzielała mi takich porad? Skąd wzięło się u niej takie myślenie? Przecież ona nie musiała tego robić, bo mieliśmy idealną rodzinę… Ale, zaraz, może to właśnie babcia jej przekazała te mądrości po zdradach dziadkach? Tylko dlaczego mama nigdy mi o tym nie powiedziała? Za chwilę pojawiła się jeszcze gorsza myśl – a jeśli i mamę spotkało to samo?

– Nie! Na pewno nie! – krzyknęłam. – Tata to ideał! Szkoda, że nie mam takiego męża.

Niestety, niepewność zasiana przez tę staruszkę z każdą chwilą rosła. Pojawiało się coraz więcej pytań i żadnych odpowiedzi. Dlatego potrzebowałam kogoś, kto by potwierdził, że usłyszane przeze mnie historie były kłamstwem.

 – Mamo, dlaczego umarłaś tak wcześnie? Potrzebuję cię! – znowu krzyknęłam.

Mogłam jechać do ojca i zapytać o wszystko, a jednak coś mnie przed tym powstrzymało. Wybrałam Alicję, z którą mama przyjaźniła się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ciocia prosiła, żebym ją odwiedzała, ale cóż, mnie brakowało na to czasu.

– Igusia! – ucieszyła się na mój widok. – Cudownie, że do mnie zajrzałaś! Tyle lat cię nie widziałam! Co cię sprowadza? Chodź, kochana!

Opowiedziałam o córeczkach, swojej pracy, potem wysłuchałam jej opowieści o dzieciach i wnukach, licznych chorobach. Wreszcie zebrałam się na odwagę i, zaglądając jej głęboko w oczy, zapytałam:

– Ciociu, czy może kiedyś słyszałaś, że mój dziadek zdradzał babcię Olgę?

Zmieszała się. Zaczerwieniła. W ten sposób uzyskałam odpowiedź.

– Ojciec mamę też…?

Tym razem spojrzała na mnie z przestrachem.

Następne pokolenie nie będzie cierpieć

– Skąd wiesz? Ty nie miałaś prawa się o tym dowiedzieć! Twoja matka całe życie chroniła cię przed tym! Robiła wszystko, żebyś była szczęśliwa!

Zadrżałam.

– Mój Boże! Tyle lat życia w kłamstwie! Tyle lat udawania, babcia, mama. Cudowny dziadek, ojciec… Te uśmiechy, pozory!

– Przestań! Niczego nie rozumiesz! – ciocia poderwała się z fotela. – To były inne czasy. Inna rola kobiety. Babcia i twoja matka były uzależnione od mężów. Obie z podstawowym wykształceniem, bez pracy, dochodów. Chociaż twoja matka namówiona przez siostrę z Kanady próbowała z tobą do niej uciec. Pamiętasz, że masz tam ciotkę, prawda?

Pokiwałam głową.

Właśnie zrozumiałam, dlaczego ojciec tak jej nie lubił. Ten spokojny człowiek wpadał w złość, ilekroć mama wspomniała o swojej siostrze choćby słówkiem. A o śmierci mamy nawet jej nie poinformował.

– Twój ojciec się jakoś dowiedział, błagał Irenę, obiecywał poprawę, a potem straszył. Co ją przekonało, nie wiem. Potem przez dwa lata Irena cieszyła się, że jest wzorowym mężem. A później, cóż, zdarzały mu się różne przygody.

– Dlaczego mama nie odeszła od niego?

– Bała się, że gdy to zrobi, nie poradzi sobie finansowo. A że bardzo kochała ciebie, chciała, żebyś miała cudowne dzieciństwo, potem dobre życie. Dlatego starała się nie przejmować zdradami ojca, zajmowała się domem, ogrodem. Uśmiechała się często. Rozumiesz, Igusiu? – spojrzała na mnie smutno.

Siedziałam przygnieciona tą brzydką prawdą o mojej rodzinie. Serce waliło jak oszalałe i okropnie bolał mnie żołądek. Pobiegłam do toalety i zwymiotowałam, jakbym próbowała wyrzucić wszystko, czego się dowiedziałam. Ciotka podała mi szklankę wody i zaproponowała coś na uspokojenie. Nie chciałam otumaniać się lekami. Musiałam wrócić do siebie i na trzeźwo przemyśleć wszystko. Dlatego mocno ją uściskałam i wyszłam.

W domu rzuciłam się na kanapę. Okryłam się grubym kocem, bo mimo upału trzęsłam się z zimna. Czułam się przygnębiona, samotna, zdradzona. Tylko przez kogo bardziej? Ojca, męża, a może matkę? Matkę zdradzaną, która z miłości do mnie przymykała na to oczy. A potem to samo radziła mi, gdy opowiadałam jej o zdradach Pawła! Dlaczego? Bo tego nauczyła ją babcia! Moja matka robiła to z miłości do mnie. A ja? Dlaczego jej słuchałam? Co mną kierowało? Miłość, lojalność, zasady wyniesione z domu? Może się bałam jak ona?

A jeśli zostanę z Pawłem, to okażę dzieciom miłość czy je skrzywdzę? A może też umrę młodo jak babka i matka? Nie miałam siły, by szukać odpowiedzi na te pytania. Zasnęłam. I kiedy przebudziłam się po nocy pełnej koszmarów, spojrzałam na fotografie córeczek: dziewięcioletniej Zuzi i siedmioletniej Karolinki, poczułam, że znam przynajmniej jedną odpowiedź:

– Nie zgadzam się na to, abyście były następnym pokoleniem, które pozwala się krzywdzić. Ciche cierpienie, wrzody żołądka. Kocham was, choć inaczej niż mnie wasza babcia.

Tak, żona powinna być mądra, to były ważne słowa mamy. A ja dodałam do nich: musi być mądra zwłaszcza wtedy, gdy planuje się rozwieść. Dlatego zanim udałam się do sądu, po cichu zebrałam dowody zdrady. Zaskoczony Paweł straszył, że zabierze dzieci, że nie dostanę pieniędzy. Oczywiście, że się bałam, ale kiedy przychodziły chwile zwątpienia, powtarzałam sobie, że nie chcę zbyt szybko dołączyć do babci i mamy, że jeszcze zdążę się z nimi spotkać.

Teraz muszę wychować swoje dziewczynki tak, by nigdy nie pozwoliły się nikomu skrzywdzić. Aha, odezwałam się też do mojej ciotki w Kanadzie. Ktoś musiał powiedzieć mi całą prawdę o mamie, bo ojcu zabrakło na to odwagi. 

Czytaj także:
„Przyjaciółka była jak magnes na kanalie. Mogli ją zdradzać i oszukiwać, a ona i tak latała za nimi z wywieszonym jęzorem”
„Syn wmówił całej szkole, że trafił szóstkę w totka. Uwierzyłem, że jesteśmy milionerami, ale euforia nie trwała długo”
„Mąż spał na pieniądzach, ale rodzina nic z tego nie miała. Postawiłam ultimatum: albo się z nami podzieli, albo rozwód”

Redakcja poleca

REKLAMA