„Przed ślubem mąż obiecał mi, że się zmieni, ale kłamał. Gdy mnie uderzył, wiedziałam, że muszę od niego uciec”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, nikirov
„– Mówię, że masz zrobić zakupy – wycedził. – I lepiej ze mną nie dyskutuj. Stałam oszołomiona, trzymając się za policzek. Wciąż jeszcze nie wierzyłam, że to zrobił. A potem tak po prostu sobie poszedł, jak gdyby nigdy nic. I to ja miałam sprzątać ten bałagan”.
/ 05.12.2023 20:30
smutna kobieta fot. Adobe Stock, nikirov

Karol… tak, to był dopiero facet. Przystojny, niedostępny i chciały go wszystkie, które znałam. W pewnych kręgach uchodził za niebezpiecznego, ale mi to nie przeszkadzało. Właściwie, to nawet dzięki temu wydawał się jeszcze bardziej pociągający. Bo przecież wiadomo, że łobuz kocha najbardziej.

Zwrócił uwagę na mnie

Możliwe, że miał jakieś problemy z prawem. Przynajmniej takie chodziły słuchy po osiedlu. Dla mnie jednak był całkiem miły, uczynny i parę razy podwiózł mnie do domu z siłowni. Bo tam uczęszczał regularnie. A ja mogłam podziwiać jego wspaniałą muskulaturę. Podobno pracował najpierw jako bramkarz w klubie w centrum miasta, potem dostał fuchę od jakiegoś kolegi, który prowadził prywatną firmę ochroniarską.

Kobietom robiło się słabo na jego widok. Nawet tym takim wymuskanym, co to na byle kogo nie spojrzą. Trudno więc byłoby mi się dziwić, że oszalałam z radości, kiedy już zrozumiałam, że Karol rzeczywiście się mną zainteresował. Przyjmowałam jego drogie prezenty, dawałam się wyciągać do różnych knajp, a kiedy mi się oświadczył, czułam się jak najszczęśliwsza narzeczona na ziemi.

Nie słuchałam rodziców

Karol nie podobał się moim rodzicom. Kiedy moja mama zobaczyła go po raz pierwszy, przeżegnała się i w strachu oświadczyła tacie, że przyszedł do nas jakiś bandzior. Próbowałam to wszystko obrócić w żart, ale rodzice nie bardzo wierzyli w dobre zamiary mojego narzeczonego.

– Marta, ty się nie wygłupiaj – powiedział do mnie później tata. – Z takim człowiekiem? Przecież to chyba jakiś przestępca

– Nie jest żadnym przestępcą – zaoponowałam natychmiast, zła, że tak go oceniają. – Po prostu lubi robić wrażenie.

– Wrażenie – powtórzyła mama z przekąsem. – Już ja wiem, co o nim gadają na osiedlu. Uważaj, Marta, bo to zły chłopak.

Nie dało im się przetłumaczyć, że dla mnie Karol jest zupełnie inny. No pewnie, że czasem się denerwował, ale nigdy nie doszło nawet między nami do jakiejś większej kłótni. Co gorsza, we wszystko wmieszał się jeszcze mój przyjaciel, Rafał. Jako trener personalny znał Karola z siłowni. I nie miał o nim dobrego zdania. Podobno kiedyś nawet wdał się z nim w jakąś przepychankę.

– Więc o to chodzi! – rzuciłam wszystko wiedzącym tonem. – Jesteś niezadowolony, bo Karol kiedyś skopał ci tyłek!

Nie byłam pewna, czy rzeczywiście to mój narzeczony był wygranym w tym starciu. Nie spodziewałam się jednak, żeby inny scenariusz w ogóle wchodził w grę.

Uwierzyłam mu mimo wszystko

Któregoś dnia, tuż przed naszym ślubem, rozegrał się między nami dość przykry incydent. Ja byłam skupiona na przygotowaniach, bo do pomocy nie miałam praktycznie nikogo i cały czas walczyłam z zaległościami. Próbowałam zaangażować mamę, ale ona stwierdziła, że nie przyłoży ręki do niczego, co wiąże się z „tym strasznym człowiekiem”. Kiedy więc ja ślęczałam nad listą gości, do mieszkania wpadł poddenerwowany Karol.

Chyba ktoś mu podpadł w pracy, bo odebrał ze trzy telefony i w trakcie każdej z rozmów strasznie krzyczał. Kiedy skończył, zapytałam go o coś związanego ze ślubem, bo potrzebowałam jego opinii, o którą zresztą nie mogłam się doprosić od tygodnia. No i wtedy się zaczęło.

Zwyzywał mnie, rzucał takimi słowami, że aż mi się zimno zrobiło. Po całej tej jego litanii nawet się nie odezwałam. Poszłam do sypialni i tam przesiedziałam całe popołudnie. Pamiętam też, że wylałam morze łez. Wtedy po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, czy może rodzice i Rafał nie mają racji. Czy może rzeczywiście nie powinnam się decydować na ten ślub.

Karol przyszedł do mnie wieczorem z bukietem kwiatów i srebrnymi kolczykami. Bardzo mnie przepraszał i obiecywał, że już nigdy tak się do mnie nie odezwie. Byłam w nim szaleńczo zakochana, to czemu miałabym mu nie uwierzyć?

To był koszmar

Po ślubie szybko się przekonałam, że moje życie wcale nie musi być usłane różami. Karola w ogóle nie interesowało, że ja też pracuję. Skoro siedziałam w domu i coś tam sobie dziergałam, nie miałam roboty i mogłam być przecież na każde jego zawołanie. W ogóle stał się bardzo drażliwy i impulsywny, choć wcześniej niemal nosił mnie na rękach. Skończyły się wspólne wyjścia, romantyczne wieczory, nawet na siłownię nie wychodziliśmy we dwoje.

Próbowałam mu delikatnie zwrócić uwagę, że ja też pracuję i nie mogę nagle wszystkiego rzucić, bo on coś sobie właśnie wymyślił. Wtedy się obrażał albo w złości ciskał przedmiotami. Starałam się go więc raczej nie denerwować, żeby uniknąć takich starć. Czara goryczy przelała się jednak tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy akurat nie mogłam się wyrobić z nawałem zleceń, jakie dostawałam. Oczywiście, mój mąż nie potrafił tego zrozumieć. A że nie chciałam z nim rozmawiać, zaczął ciskać wszystkim, co podeszło mu pod rękę.

W końcu, gdy kazał mi zostawić te swoje śmieszne robótki i zrobić dla niego zakupy, bo on ma coś do załatwienia, nie wytrzymałam:

– Karol, mam pracę! – rzuciłam ostro. – Tonę w zamówieniach i co, mam lecieć, bo tobie się nie chce ruszyć tyłka? Ogarnij się trochę w końcu, dobra?

Zdziwiło mnie, że nic nie powiedział. Jego twarz poczerwieniała i kiedy zastanawiałam się nad tym, co zrobić dalej, ruszył energicznie przez pokój. Tylko po to, żeby uderzyć mnie w twarz.

– Mówię, że masz zrobić zakupy – wycedził. – I lepiej ze mną nie dyskutuj.

Stałam oszołomiona, trzymając się za policzek. Wciąż jeszcze nie wierzyłam, że to zrobił. A potem tak po prostu sobie poszedł, jak gdyby nigdy nic. I to ja miałam sprzątać ten bałagan. Tyle że kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić z tym, który panował od dawna w moim życiu.

Nie potrafiłam się uwolnić

Doszło do tego, że zaczęłam się bać mieszkać we własnym domu. Chodziłam na paluszkach, żeby tylko nie zdenerwować Karola, wolałam nic nie mówić i spełniać wszystkie jego zachcianki. Zaczęłam zawalać kolejne zlecenia, a moja działalność wisiała na włosku.

Chciałam wyjść z domu i już do niego nie wrócić, ale wydawało mi się, że nie mam dokąd pójść. Bo gdzie? Do rodziców, z którymi nie rozmawiałam od blisko czterech lat, czyli od chwili, gdy się pobraliśmy? Znajomych i tak nie miałam. Karol skutecznie wszystkich odstraszył.

Uznałam, że jestem skazana na taki los. W końcu sama go sobie wybrałam, nie chcąc słuchać innych. No i jeszcze te groźby Karola, że jak spróbuję odejść, to on mnie znajdzie i zniszczy…

Musiałam zrobić pierwszy krok

To było późne popołudnie. Biegłam na złamanie karku do sklepu, bo Karol przypomniał sobie, że coś trzeba było kupić. I wtedy właśnie wpadłam na Rafała.

– O, Marta! – ucieszył się. – Dawno cię nie widziałem. No to mów prędko, co tam słychać!

Wiedziałam, że powinnam lecieć, spławić go jak najszybciej i zająć się swoimi sprawami. Ale to było silniejsze ode mnie. Popatrzyłam na Rafała, który był mi kiedyś taki bliski i po prostu się rozpłakałam. Co więcej, dałam się zaprowadzić Rafałowi do jego mieszkania, a tam o wszystkim mu opowiedziałam. O tym, jak czuję się intruzem we własnym domu i jak kiepskim wyborem był ślub z Karolem.

– No to na co ty jeszcze czekasz? – rzucił w końcu. – Zostaw tego drania! I nic się ni martw! Pomogę ci, jeśli będzie trzeba.

Słowa Rafała do mnie trafiły. Kiedy Karola nie było w domu, spakowałam się i uciekłam. Zatrzymałam się właśnie u przyjaciela, który chętnie użyczył mi jednego z pokoi. W sumie, to dobrze zrobiłam, bo Karol zaczął mnie szukać. Rafał musiał stanąć w mojej obronie, bo mój mąż był wtedy strasznie agresywny. I muszę przyznać, że przyjaciel całkiem nieźle sobie poradził.

Cieszę się, że zdecydowałam się odejść od Karola. Czekam jeszcze na rozwód i staram się nie myśleć o przeszłości. Teraz mam wsparcie Rafała, który zapewnił, że nie pozwoli zbliżyć się do mnie mojemu mężowi ani na centymetr. Pogodziłam się też z rodzicami. Mama stara się mnie nawet swatać z Rafałem, ale ja wiem, że na razie jest na to stanowczo za wcześnie.

Czytaj także: „Mąż cieszy się z awansu jak dziecko. Nigdy mu nie powiem, że to moja zasługa, bo przespałam się z jego szefem”
„Mój syn lubi w pościeli podstarzałe dzierlatki. Zatrudnił się jako masażysta i prowadził casting na dojrzałe kochanki”
„Zięć wypomina mi, że mało daję wnukom w kopercie, a sobie folguję. Jego zdaniem restauracja to nie miejsce dla emerytek”

 

Redakcja poleca

REKLAMA