„Przed laty uciekłem od odpowiedzialności i teraz płacę za błędy. Moja córka nieświadomie dzieli łóżko z własnym... bratem”

Mężczyzna, który popełnił błąd fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Wiem, co sobie o mnie pomyślicie. Że jestem zimnym draniem. A ja po prostu wybrałem wygodę. Wmawiałem sobie, że szanuję wybór Kaśki. Życie jednak zadbało, żebym nie miał zbyt wygodnie i żebym musiał odpokutować za to, co zrobiłem”.
/ 12.10.2022 13:15
Mężczyzna, który popełnił błąd fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kiedy byłem młody, po prostu dobrze się bawiłem. Wtedy nie myślałem o żadnych konsekwencjach. Zwłaszcza że dopadną mnie po tylu latach... Moje życie było nieco pogmatwane, ale nie narzekałem. W końcu, sam sobie wybrałem żonę, z którą się nie dogadywałem, więc mogę mieć pretensje tylko do siebie. Ale to nie był mój jedyny błąd. I niestety teraz muszę za to zapłacić. A najgorsze jest to, że nie tylko ja…

Wszystko zaczęło się, kiedy byłem jeszcze na studiach. To były czasy! Uczyłem się, pracowałem, ale przede wszystkim – bawiłem. Przynajmniej tak to pamiętam, te chwile radości najbardziej utrwaliły się w moich wspomnieniach. No i dziewczyny, które zmieniałem jak rękawiczki.

Podobno byłem przystojny, a że miałem dobry gust, to w moim towarzystwie kręciły się ładne kobiety. Już na pierwszym roku studiów zacząłem chodzić z najbardziej atrakcyjną dziewczyną na Politechnice. Wszyscy mi jej zazdrościli! Ten związek nie przetrwał, ale zaraz po tym, jak się rozstaliśmy, ja już chodziłem z inną. A potem były kolejne…

Wśród nich Kasia – starsza ode mnie o cztery lata, przedszkolanka. Z nią czułem się chyba najlepiej, pewnie dlatego, że wydawała się bardziej dojrzała od moich rówieśniczek, bardziej tolerancyjna. Niestety dążyła też do stabilizacji. Chciała założyć rodzinę, mieć dzieci. Mówiła, że ma coraz mniej czasu, jest coraz starsza. To był jedyny powód, dla którego z nią zerwałem.

Nie planowałem zostać ani mężem, ani tatą

Rozumiała to i nawet nie miała pretensji. Potem poznałem Alinkę. Nie wiem, dlaczego akurat ona tak zawróciła mi w głowie, czemu tak mi na niej zależało. Od początku było widać, że do siebie nie pasujemy, kłóciliśmy się przecież jeszcze przed ślubem. A mimo wszystko oszalałem na jej punkcie i po raz pierwszy w życiu zacząłem myśleć o ślubie. Kończyłem właśnie studia, pisałem pracę i postanowiłem, że zaraz po obronie się jej oświadczę.

Ona miała jeszcze jeden rok przed sobą, więc z kolei po jej obronie wzięlibyśmy ślub. Niedługo przed ślubem spotkałem Kaśkę. Przypadkiem, akurat skracałem sobie drogę do domu przez park – czego zazwyczaj nie robię – i zobaczyłem ją, jak idzie alejką z małym chłopcem.

Poznałem ją od razu, bo pomimo tych trzech lat, jakie minęły, nic się nie zmieniła – nadal była szczupłą, długonogą, atrakcyjną brunetką. Pamiętam, że zanim do niej podszedłem, pomyślałem, że jednak spełniła marzenia i została mamą.

Kaśka na mój widok jakby się speszyła, ale jednocześnie zauważyłem w jej oczach błysk radości. Chyba nadal mnie bardzo lubiła!

– Cześć, ślicznie wyglądasz – powiedziałem na dzień dobry. – Co tam słychać u ciebie? Widzę, że jednak znalazłaś swoje szczęście...

– To znaczy? – zapytała ostrożnie.

– No, wyszłaś za mąż i masz dziecko – wskazałem głową na chłopca, który kucał na ziemi i pochylony, dziobał patykiem w żwirku.

– Dziecko mam, ale za mąż nie wyszłam – powiedziała spokojnie.

To były inne czasy i przyznam, że zszokowała mnie tym wyznaniem! Panna z dzieckiem nie miała wówczas łatwego życia, a poza tym, większość kobiet po prostu wstydziłaby się tego. Kaśka jednak, jak zwykle, była bezpośrednia i szczera.

– Hm – nie wiedziałem, co mam powiedzieć. – Nie chciałaś?

– Nie miałam takiej możliwości – wzruszyła ramionami.

Najchętniej drążyłbym temat, ale było mi głupio, to w końcu nie moja sprawa, nie wypadało dopytywać. Miałem zamiar się pożegnać pod byle pretekstem, gdy chłopczyk nagle się podniósł i spojrzał na mnie. Nie miałem żadnych wątpliwości. Przecież nieraz oglądałem swoje zdjęcia z dzieciństwa i dobrze wiedziałem, jak wówczas wyglądałem. A teraz patrzyłem na żywą kopię tych fotografii. Zamurowało mnie i bez słowa popatrzyłem na Kaśkę.

To moje dziecko?!

– Nie chciałam ci nic mówić – zawahała się. – Tak, Szymek jest twój. Kiedy się rozstawaliśmy, byłam już w ciąży, ale wtedy sama jeszcze o tym nie wiedziałam. Na początku wpadłam w panikę, ale potem doszłam do wniosku, że nic ci nie powiem. Wiedziałam, że ze mną nie będziesz, przecież nie chciałeś być ojcem. Zmuszać cię, stawiać pod ścianą? To było bez sensu. Porozmawiałam z rodzicami, powiedziałem im prawdę. I to, że chcę sama wychować to dziecko. Są zamożni, więc nie musiałam się martwić o pieniądze, nie zależało mi na alimentach. Więc ukryłam to przede tobą. Zresztą, nikt nie wie, kto jest ojcem Szymka, poza moimi rodzicami. Gdyby nie dzisiejsze spotkanie, ty też byś się nie dowiedział.

– Kaśka, ja… – nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułem, że powinienem coś zadeklarować, cokolwiek wytłumaczyć, może coś obiecać? Ale w głowie miałem absolutną pustkę.

– Piotrek, ja naprawdę nie chcę, żebyś poczuwał się do roli ojca – powiedziała wtedy stanowczo.

Nadal milczałem, więc ciągnęła:

– Nie żądam alimentów, obietnic ani innych głupot. On jest tylko mój. A poza tym… Nie chcę mu mącić w głowie. Może kiedyś wyjdę za mąż, wtedy będzie miał tatę. Dlatego proszę – zapomnij o tym. – Po prostu rozejdźmy się, każde w swoją stronę i nigdy już nie wracajmy do tematu.

Posłuchałem jej. Byłem młody i do szaleństwa zakochany w Alince. A przecież ona zostawiłaby mnie, gdyby dowiedziała się, że mam dziecko z inną! No i Kaśka nie chciała alimentów. Tak było wygodniej.

Czy wracałem myślą do tamtego spotkania, czy kiedykolwiek zastanawiałem się, co dzieje się z moim synem? Szczerze mówiąc, rzadko. Przez kilka dni rozmyślałem o tym, co mówiła Kaśka, ale zawsze pojawiały się wówczas wyrzuty sumienia, a ja je natychmiast tłumiłem. Nie chciałem niczego zmieniać w swoim życiu.

Nie teraz, gdy planowałem ślub i założenie rodziny! Potem jeszcze tylko raz pomyślałem o Szymku. Gdy na świat przyszła moja córeczka, Monika. Trzymałem ją w szpitalu na rękach, czując sprzeczne emocje. Pokochałem ją i byłem szczęśliwy, że mam córkę. 

Z drugiej strony, czułem lekki zawód, że to nie syn. Chciałem mieć syna. Wtedy uświadomiłem sobie, że przecież go mam. Ten jeden, jedyny raz. Więcej już o nim tak nie myślałem.

Gdy przyjechał, doznałem szoku

Wiem, co sobie o mnie pomyślicie. Że jestem zimnym draniem. A ja po prostu wybrałem wygodę. Wmawiałem sobie, że szanuję wybór Kaśki. Życie jednak zadbało, żebym nie miał zbyt wygodnie i żebym musiał odpokutować za to, co zrobiłem. Moje małżeństwo z Aliną nie przetrwało próby czasu. Monisia miała niespełna pięć lat, gdy postanowiliśmy się rozwieść.

Kłóciliśmy się codziennie, nie było sensu tego ciągnąć dalej. Rozstaliśmy się, a ja zaraz potem dostałem propozycję pracy w innym mieście. Wyjechałem więc i zacząłem żyć całkiem sam.
Starałem się utrzymywać dobry kontakt z córką i chyba mi się to udało, bo gdy była już starsza, to sama chętnie do mnie przyjeżdżała, lubiła jeździć ze mną na wczasy. Bolało mnie tylko, że nie nosi mojego nazwiska

– Alina uparła się, żeby wrócić do panieńskiego i córce też je zmieniła.

Nie wiem, jak wyglądają relacje Moniki z mamą, nie dopytuję się o to za bardzo, ale ze mną ma bezkonfliktowe. Zawsze wiedziałem o jej problemach w szkole i miłościach. Akceptowałem wszystkie jej wybory, traktując ją poważnie i pewnie dlatego rozmawiała ze mną szczerze
o swoich chłopakach. O tym ostatnim, z którym chce wziąć ślub, też.

Spotykali się od roku. Wiedziałem, że ma na imię Szymon i studiuje fizykę. Monika jest w nim zakochana do szaleństwa i jedyne, co mnie martwiło to to, że chcą się pobrać już, zaraz, nie czekając, aż skończą studia. Próbowałem ją nieco przystopować, tłumaczyłem, że nie mają się co spieszyć, ale ona jest uparta.

Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie domyśliłem się prawdy. Jakoś tak się złożyło, że gdy o nim rozmawialiśmy, Monika nie wspominała ani jego nazwiska, ani nie mówiła nic
o rodzicach. Dlatego, gdy przyjechał i się przedstawił, przeżyłem szok.

Szymon B.… Kaśka oczywiście dała swojemu synowi własne, panieńskie nazwisko. Przecież nikt miał nie wiedzieć, kto jest ojcem! Teraz ściskałem dłoń swojego przyszłego zięcia i szukałem w jego twarzy podobieństwa. Może to zbieg okoliczności? Może to nie on?

Zabolało mnie to, ale przecież na to zasłużyłem!

Ten pierwszy wieczór z ukochanym Moniki pewnie wypadł nieco dziwnie, bo ja przez cały czas usiłowałem opanować emocje i jednocześnie dopytywałem go o rodzinę. Pewnie czuł się jak na egzaminie, ale w końcu, jako ojciec jego wybranki, miałem prawo wiedzieć o nim jak najwięcej! Pewnie tak rozumiał to Szymek, bo bez oporu opowiadał o mamie. Ojciec, jak stwierdził, nie żyje.

– Tak powiedziała mama, ale ja sądzę, że ona go po prostu nie chce znać – wzruszył ramionami. – Bo przecież mam jej nazwisko, jego grobu też nigdy nie widziałem. Kiedyś ją o to pytałem, ale potem doszedłem do wniosku, że skoro on nas nie potrzebował, to i ja nie będę go szukał. Mam wspaniałą mamę i dziadków, nie potrzebuję nikogo więcej.

Szymon bez skrępowania opowiadał o swoim domu – willi dziadków, którą przed laty dobrze znałem, bo przecież nieraz byłem u Kasi w domu. O mamie, która ponoć nadal jest szalenie atrakcyjną kobietą. Mówił też o swoich studiach i planach na przyszłość. I o ślubie, co przerażało mnie najbardziej.

Nie miałem już żadnych wątpliwości. Szymon jest moim synem. A to oznacza, że nie może ożenić się z Moniką! Zacząłem się zastanawiać, czy Kaśka nie podejrzewa, czyją córką jest ukochana jej syna. Ale potem pomyślałem, że jeżeli Monisia nie opowiadała jej o mnie, nie podała mojego nazwiska, to przecież Kaśka nie ma żadnych przesłanek, żeby domyślać się prawdy! Na wszelki wypadek podpytałem o to córkę.

– A wiesz, że mama Szymka chyba nie wie, jak masz na nazwisko? – zastanowiła się. – Jakoś o tym nie rozmawiałyśmy… Wie, że jesteście rozwiedzeni, że ty mieszkasz w Łodzi.

– A oglądała twoje zdjęcia z dzieciństwa? Takie, na których jesteśmy wszyscy? – chciałem wiedzieć.

– Nie, skąd! – zdziwiła się. – Przecież nie przynosiłam jej albumów. A ona u nas nie była. Znasz mamę, na razie czekam z tym ogólnym zapoznaniem. A dlaczego w ogóle pytasz?
Może to był dobry moment, żeby powiedzieć jej prawdę, ale tego nie zrobiłem. Coś tam wymyśliłem i skończyłem z pytaniami.

Jednak problem i tak jakoś muszę rozwiązać!

Nie mogę dopuścić do tego małżeństwa, a jedynym sposobem jest wyznanie wszystkiego Monice i Szymkowi. Ale jak mam to zrobić? Jak mam im powiedzieć, że nie mogą się kochać, że nie mogą się pobrać?! I że to ja jestem sprawcą ich cierpienia i nieszczęścia?!

Na razie uprosiłem Monikę, żeby chwilę poczekali z zaręczynami. Powiedziałem, że muszę załatwić pewną niezwykle ważną sprawę. Była bardzo zdziwiona, ale przystała na tę prośbę. Muszę mieć czas, żeby się zastanowić, jak im to powiedzieć. Pomyślałem też, że spotkam się z Kasią.

Wiem, że to nie jej wina, ale też nie do końca moja! To przypadek sprawił, że nasze dzieci, przyrodnie rodzeństwo, poznało się i pokochało. Najpierw chciałem napisać do Kaśki, ale stwierdziłem, że to nie będzie w porządku. Ona również przeżyje szok, a w tej sytuacji lepiej się wspierać. Powinienem być przy niej, powiedzieć jej to wprost. Razem musimy znaleźć jakieś rozwiązanie.

Wiem, że Szymek z Moniką wybierają się na najbliższy weekend na wycieczkę, Kaśka więc będzie sama w domu. Mam jej domowy telefon – zdobyłem go od córki podstępem. Teraz tylko muszę się zastanowić, jak umówić się z nią na spotkanie i jak jej to wszystko wyznać. A może po prostu zapukam do niej, bez uprzedzenia? Tak, chyba tak zrobię.

Boję się. Całe życie bałem się różnych rzeczy i nie chciałem ponosić konsekwencji swoich działań. Ale przed nimi nie da się uciec. Teraz po prostu muszę stawić im czoła. I muszę to zrobić jak najszybciej…

Czytaj także:
„Mąż zgotował mi piekło na ziemi, ale znosiłam to dla dobra rodziny. Gdy odkryłam, że krzywdzi też dzieci, musiałam walczyć”
„Za 8 lat wyjdę z więzienia i w wieku 35 lat będę mogła zacząć nowe życie. Ale czy dam radę? Czy można żyć z wyrzutami sumienia?"
„Bałem się własnej narzeczonej. Na każdym kroku sprawdzałem, czy nie chce zrobić mi krzywdy. Żyłem w ciągłym strachu”

Redakcja poleca

REKLAMA