„Prowadziłam podwójne życie ze szwagrem i wychowywałam jego dziecko. Nawet w obliczu śmierci siostry, wygrało pożądanie”

Kobieta, która zdradziła siostrę fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse
„2 lata po ślubie z Teresą, Piotr wyznał, że pierwsze spotkanie ze mną było dla niego wstrząsem. W chwili, kiedy na powitanie podałam mu rękę i zaczęłam beztrosko paplać, zrozumiał swój błąd. To nie z moją siostrą powinien był się ożenić, lecz ze mną”.
/ 07.06.2022 09:30
Kobieta, która zdradziła siostrę fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse

Tereska chorowała krótko, nawet tak bardzo nie cierpiała. Najbardziej widocznym objawem choroby było osłabienie i fakt, że mojej siostry było coraz mniej – po prostu nikła w oczach.

– Wiesz, że jestem szczęśliwa? – stwierdziła niespodziewanie mniej więcej trzy tygodnie przed śmiercią; aż mi dreszcz po plecach przeszedł. – Dziwisz się… – lekko zakaszlała; chore płuca z trudem łapały powietrze. – Nie wiesz, co powinnaś odpowiedzieć, tak? – ostatnie słowa były ledwo słyszalne.

Rzeczywiście byłam co najmniej zmieszana takim stwierdzeniem siostry. Jako lekarz Teresa doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej życie właśnie dobiega końca. Wiedziała, że tylko dzięki morfinie nie kaszle, nie dusi się i może leżeć spokojnie, bez bólu.

– Tak, Tereniu, jestem trochę zaskoczona… – powiedziałam ostrożnie.

Widziałam, że czeka na dalszy ciąg

Przełknęłam ślinę i zaczęłam niepewnie:

– Jesteś bardzo chora, ale wszyscy mamy nadzieję, wierzymy… – zacinałam się i miałam wrażenie, że Teresa patrzy na mnie z satysfakcją.

Sądziłam, że patrzenie, jak się miotam z odpowiedzią, jak nie umiem dobrać słów, sprawia jej przyjemność. Spodziewałam się, że zaraz powie to, co dawno powinnam usłyszeć, że po prostu będzie mnie oskarżać. Pomyliłam się.

– Widzisz – zaczęła cicho – ja wciąż kocham Piotra. Ciebie też kocham, chociaż bywało różnie… Pamiętam te chwile, kiedy chciałam się ciebie pozbyć, ale nie wiedziałam, jak to zrobić. Marzyłam, że poznasz jakiegoś obcokrajowca, a on cię zabierze daleko… – kąciki jej ust nieznacznie się uniosły, jakby miała się zaśmiać. – Ale teraz naprawdę się cieszę, że jesteś z Piotrem tak blisko, że macie siebie, że będziecie mieć siebie, gdy ja odejdę…

– Ależ Tereniu, co ty mówisz?! – udałam zdziwienie; głos mi drżał i czułam, że każdy nerw mojego ciała jest napięty jak struna.

– Ala, nie udawaj, już nie trzeba. Ja wiem i ty wiesz… Od początku wiedziałam. Nawet kiedy poznałaś Tadeusza i się pobraliście, ja wiedziałam, że nadal jesteś z Piotrem… Wszystko wiedziałam, kochana. Właściwie dlaczego obie udawałyśmy? – jej pytanie zawisło w gęstym powietrzu.

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć

Odwróciłam się od łóżka, zaczęłam nerwowo przekładać przedmioty na blacie komody: nocne koszule, pampersy, ręczniki… Zamknięte oczy i ledwo słyszalny oddech zmyliły mnie. Myślałam, że siostra zasnęła. Nacisnęłam klamkę, żeby otworzyć drzwi.

– Chcę tylko, żebyś to wytłumaczyła chłopcom. Zrobisz to dla mnie? – spytała.

Odwróciłam głowę. Siostra miała łagodne spojrzenie.

– Piotr nie potrafi takich spraw załatwiać, a to nie będzie łatwe…

Patrzyłam na Teresę z podziwem i strachem jednocześnie.

– Nie bój się – powiedziała, bezbłędnie rozpoznając emocje po mojej minie.

– I ty, i Piotr musicie po prostu powiedzieć dzieciom prawdę…

Kiedy zostawiłam Teresę pod opieką pielęgniarki, nie pożegnałam się z rodziną siostry. Piotr siedział z jednym z bliźniaków przed telewizorem w salonie. W domu zamieniłam kilka słów z synem i poszłam się położyć. Leżałam w ciemnym pokoju i rozmyślałam o Teresie, o sobie, o nas…

Gdyby pewnego lata, w czasie wakacji, Teresa nie złamała nogi, nigdy by nie poznała Piotra, nigdy nasze życie nie skomplikowałoby się do tego stopnia. On odbywał wtedy praktykę w szpitalu w Gdańsku na ostrym dyżurze.

Tamtego dnia woził wózkiem pacjentów z kontuzjami kończyn na prześwietlenia. Teresa od razu wpadła mu w oko i zajął się nią nadzwyczaj troskliwie. Wieczorem osobiście odstawił moją siostrę na Hel, gdzie odpoczywała z koleżankami, a następnego dnia zabrał ją stamtąd i zawiózł pożyczonym autem do domu, do Łodzi.

Jeszcze tego samego lata oboje postanowili się pobrać. Ślub był wyznaczony na czerwiec następnego roku. Mnie nie było wtedy w Polsce.

Po maturze ponad rok spędziłam we Francji. Skorzystałam z zaproszenia kuzynki naszej mamy, która wyszła za Francuza i mieszkała w małym miasteczku w Normandii. Pomagałam jej opiekować się dziećmi, za co dostawałam pieniądze.

Jedno spojrzenie, dotyk dłoni, i już

Do domu wróciłam kilka dni przed ślubem siostry. Byłam ciekawa, jak wygląda wybranek Teresy. Z rozmów telefonicznych z mamą dowiedziałam się, że moja o sześć lat starsza siostra była zakochana po uszy. Wśród bliskich panował pogląd, że młodzi są dla siebie stworzeni i darzą się nawzajem bardzo silnym uczuciem. Jedno nie odstępowało drugiego na krok.

Piotr podobał mi się jako mężczyzna, lecz początkowo starałam się go omijać. Czułam, że nasze pierwsze spotkanie nie wypadło dobrze.

Podaliśmy sobie ręce, powiedziałam: „Cześć, będziesz moim szwagrem” i coś jeszcze o tym, że się cieszę, że siostra nie zostanie starą panną, dokładnie nie pamiętam. On odpowiedział tylko „cześć”, popatrzył na mnie jakoś dziwnie, po czym odwrócił się i wyszedł do ogrodu.

Po weselu nie zamieniliśmy praktycznie ani jednego słowa. Mąż mojej siostry wydawał mi się mrukliwy i niedostępny. Myślałam, że być może właśnie tak wygląda zakochany bez pamięci facet.
Z czasem przekonałam się, że zupełnie nie trafiłam ze swoimi sądami.

Piotr po prostu był raczej małomówny. Natomiast to, co odczytywałam jako niedostępność, było po prostu przejawem zdrowego rozsądku i beznadziejną próbą odsuwania się ode mnie.

Dwa lata po ślubie z Teresą, kiedy zaczęliśmy się potajemnie spotykać, Piotr wyznał, że pierwsze spotkanie ze mną było dla niego wstrząsem. W chwili, kiedy na powitanie podałam mu rękę i zaczęłam beztrosko paplać, zrozumiał swój błąd. To nie z moją siostrą powinien był się ożenić, lecz ze mną.

– Ale wtedy było już za późno. Bliźniaki były w drodze… – powiedział.

Pokochałam jego dzieci jak własne

Moja siostra urodziła chłopców przed Bożym Narodzeniem. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam Kubę i Konrada nie mogłam od nich oderwać wzroku. Zakochałam się w tych maluchach od pierwszej chwili.

Zazdrościłam siostrze dzieci. Z czasem to uczucie ustąpiło bezwarunkowej miłości do chłopców, a obiektem mojej zazdrości stał się Piotr. Odwiedzałam siostrę regularnie i często pomagałam jej przy maluchach. Kiedy zjawiał się ich tata, sztywniałam i przestawałam być sobą. Teresa nie wyczuła moich prawdziwych emocji. Brak luzu brała za tremę przed – bądź co bądź – obcym mężczyzną, w dodatku sporo starszym. Nieraz sama prowokowała sytuacje, aby nas do siebie zbliżyć.

– Odwieziesz Alę do domu, kochanie? Tak późno się zrobiło… – mówiła, a ja wtedy protestowałam, bo nie chciałam być z Piotrem sama.

Kilka razy udało mi się zapobiec niefortunnemu sam na sam, ale w końcu przyszedł taki dzień, kiedy nie było sposobu, żeby się wykręcić.

Wybiła dziesiąta, lał deszcz, a ja miałam na nogach sandałki. Gdy wsiedliśmy do samochodu, Piotr po prostu przyciągnął mnie ramieniem i zaczął łapczywie całować. Nie broniłam się. Bardzo pragnęłam tych pocałunków i jego bliskości…

Potem się opamiętał, odsunął mnie od siebie, włączył silnik i odjechaliśmy. Przez całą drogę żadne z nas nie powiedziało ani jednego słowa. Pamiętam, jak strasznie zaczęłam szlochać, gdy wysiadłam pod domem rodziców. Z jednej strony byłam szczęśliwa, z drugiej – czułam, że zrobiłam coś niewybaczalnego. No i właśnie od tamtej pory zaczęliśmy się spotykać.

Ukrywaliśmy nasz romans bardzo starannie

Za zarobione we Francji pieniądze i pożyczkę od rodziców kupiłam kawalerkę. Tam przeżywaliśmy chwile uniesienia i chwile załamania, kiedy uświadamialiśmy sobie, w jak beznadziejnej jesteśmy sytuacji.

Kilka lat później, kiedy skończyłam studia, Piotr przyprowadził do domu swojego kolegę, również lekarza. Tadeusz był jeszcze starszy, ale wyglądał znakomicie. Elegancki, wysportowany, wiecznie opalony: zimą narty, latem żagle. Mógł się podobać, ale mnie nie pociągał. Był chyba we mnie zakochany, choć nie dawałam mu powodów.

Byłam miła, może trochę go kokietowałam. To wszystko. Ale kiedy się oświadczył, zwlekałam z odpowiedzią. Powinnam była powiedzieć „nie”, bo nic do niego nie czułam. W końcu do tego desperackiego kroku namówił mnie Piotr.

Twierdził, że przy Tadeuszu zapomnę o nim, że z czasem na pewno pokocham męża, że on mi da szczęście, którego Piotr mi dać nie może. Chciałam wierzyć, że to, co mówi mój ukochany, spełni się, uznałam wręcz, że w imię szczęścia rodziny, dla dobra mojej siostry i jej dzieci, powinnam się poświęcić. To było głupie i wyrachowane, a jednak się zgodziłam.

Małżeństwo z Tadeuszem było udane o tyle, że nigdy nie kłóciliśmy się, potrafiliśmy razem spędzać czas. Nawet w łóżku nie było źle. Co prawda kochając się z Tadeuszem, wyobrażałam sobie Piotra, ale myślałam, że z czasem to minie. Nie minęło…

Choć to Piotr namówił mnie na małżeństwo z innym mężczyzną, sam cierpiał z tego powodu. Zaczęliśmy się spotykać w hotelach. W drugim roku małżeństwa zaszłam w ciążę. To było dziecko Piotra…

Nie chciałam okłamywać Tadeusza

Rozstaliśmy się kilka miesięcy po narodzinach Julka. Mój mąż zgodził się dać mojemu synowi nazwisko, które oboje nosimy do dziś. Nigdy nie musiał udawać, że jest prawdziwym ojcem.

O wypadku Tadeusza dowiedziałam się pierwsza, choć zdarzył się daleko od Polski. Miał atak serca podczas nurkowania w morzu. Mój syn oficjalnie stracił ojca. Nawet w rodzinie Tadeusza nikt nie znał prawdy. Choć byliśmy rozwiedzeni, wszyscy krewni byłego męża składali mi kondolencje, a ja szczerze przeżyłam śmierć tego człowieka. Mimo wszystko był mi bardzo bliski.

Poza krótkim czasem po ślubie z Tadeuszem, mój związek z Piotrem trwał nieprzerwanie. Czasami zdawało mi się, że siostra coś podejrzewa. Takie samo wrażenie odnosił Piotr, jednak od Teresy żadne z nas nigdy nie usłyszało słowa zwątpienia ani skargi.

Szwagier szanował moją siostrę, był świetnym ojcem, udawał najlepszego na świecie wujka dla mojego syna. Julek zresztą przy każdej okazji, kiedy dostawał pomoc i wsparcie od Piotra, powtarzał, że jego własny ojciec nie zrobiłby tego lepiej. I tak żyliśmy szczęśliwie w kłamstwie, ale nie wszystkim było z tym dobrze…

Odkąd Teresa zachorowała, a rokowania okazały się złe, miałam uczucie, że to wszystko stało się przeze mnie. Że w tamtej chwili, kiedy 25 lat temu Piotr zaczął mnie całować, powinnam była wyjść z jego auta i pobiec do domu, mimo deszczu i kałuż na chodnikach. Powinnam była lojalnie stać po stronie prawdy, rodziny.

Nie powinnam była ranić bliskich…

Ale nawet teraz, gdy przypominam sobie wszystkie swoje błędy, niegodziwości, jakie spotkały siostrę z mojej strony, kiedy mam w oczach wspomnienie wyrazu rozpaczy na twarzy Tadeusza, gdy dowiaduje się, że moje dziecko nie jest jego dzieckiem, nie umiem powiedzieć „żałuję”.

Bo czy żałuję, że mam wspaniałego syna? Czy żałuję, że mężczyzna, którego kocham odwzajemnia to uczucie? Odkąd Teresę wypisano ze szpitala, nie bywaliśmy z Piotrem jednocześnie w jej pokoju, ani razu nie rozmawialiśmy we trójkę. Pewnego wieczoru Piotr zadzwonił i poprosił, żebym przyjechała niezwłocznie. Sądziłam, że stan mojej siostry gwałtownie się pogorszył i że chce się pożegnać z rodziną.

Tymczasem kiedy weszłam do niej, Teresa jeszcze raz poprosiła mnie o wyjawienie naszym dzieciom prawdy. Przy łóżku siedział Piotr, masując jej ręce.

– Kuba i Konrad powinni wiedzieć, że Julek jest ich przyrodnim bratem. Chłopcy powinni zawsze się wspierać… – mimo że Teresa mówiła słabym głosem, Piotr starał się jeszcze ją uciszyć, jakby się bał, że ktoś ją usłyszy.

Stałam przy oknie i patrzyłam na kwitnący w ogrodzie jaśmin. Zastanawiałam się, czy będę miała siłę spełnić życzenie siostry…

Po co to wszystko burzyć?

Na szczęście Teresa nie poprosiła ani mnie, ani Piotra, byśmy złożyli jej przyrzeczenie. Kiedy odeszła tydzień później, nie rozmawialiśmy o tym wcale. Kilka dni temu mój siostrzeniec zaproponował, abyśmy zamieszkali wszyscy razem w domu moich rodziców.

– Ty, ciociu, masz z Julkiem małe mieszkanie, a dom dziadków wynajmują obcy ludzie. To bez sensu. Dopóki my z Konradem nie wyniesiemy się na swoje, razem pod jednym dachem będzie nam raźniej. Rozmawiałem z tatą, jest za.

Na razie tylko zdawkowo rozmawialiśmy z Piotrem o naszej przyszłości. Że będzie wspólna – to jest oczywiste, choć bliźniaki jeszcze nie spodziewają się tego, co ich czeka. Ale to dorośli mężczyźni, z czasem oswoją się z myślą, że ich ojciec znalazł sobie nową partnerkę, a że przypadkiem jest to ich ciotka? Tak się przecież zdarza…

Postanowiliśmy z Piotrem, że nie spełnimy prośby mojej siostry i nie powiemy chłopcom, jakie naprawdę łączy ich pokrewieństwo. Nasi synowie bez tego kochają się i szanują tak jak ich rodzice. Jesteśmy jedną rodziną. Po co to wszystko burzyć? 

Czytaj także:
„Panicznie boję się starości. Wyrywam młodych chłopców i podciągam, co mogę, żeby nikt nie odkrył, ile mam lat”
„Ukochany przez 6 miesięcy ukrywał, że ma dziecko. Zostawił ciężarną dziewczynę i nie chciał uznać syna”
„Rutyna zmieniła nas w hieny, które skaczą sobie z mężem do gardeł. Jeszcze chwila i zamieniłabym go na nowszy model”

Redakcja poleca

REKLAMA