„Propozycja zamieszkania u ciotki spadła mi jak z nieba. Tylko że krewna przy okazji chciała przerobić mnie na swoją modłę”

płacząca dziewczyna fot. Adobe Stock, F8 \ Suport Ukraine
„Myślałam o tej propozycji dobre trzy dni i noce. Z jednej strony wydawała mi się bardzo kusząca. Ale z drugiej… Nie miałam pojęcia, czy dogadam się z ciotką. Przecież właściwie jej nie znałam. Raz więc mówiłam rodzicom, że chcę wyjechać, a zaraz potem zmieniałam zdanie. W końcu zdecydował tata. Stwierdził, że to dla mnie olbrzymia szansa i nie wolno mi jej zmarnować”.
/ 07.05.2023 13:15
płacząca dziewczyna fot. Adobe Stock, F8 \ Suport Ukraine

Wychowałam się na wsi, w biednej rodzinie. Mam trzy starsze siostry. Żadna z nich nie przejmowała się nauką. Myślały tylko o tym, by szybko wyjść za mąż i urodzić dzieci. Ich marzenia się spełniły – ledwie skończyły osiemnaście lat, stanęły przed ołtarzem. Rodzice sądzili, że pójdę w ich ślady, ale ja chciałam czegoś więcej. 

Marzyłam o studiach. I uparcie do tego dążyłam. Pilnie się uczyłam i bez problemu dostałam się do dobrego liceum. Przez dwa lata wstawałam o piątej rano, by dojechać do szkoły oddalonej o prawie trzydzieści kilometrów. Po lekcjach biegłam na dworzec jak szalona, bo gdy spóźniłam się na autobus, to następny miałam dopiero za dwie godziny. Po powrocie do domu oczywiście pomagałam rodzicom w gospodarstwie. Nie gonili mnie do roboty, ale uważałam, że to mój obowiązek. Bywało, że siadałam do książek dopiero późnym wieczorem. Byłam zmęczona, wiecznie niewyspana, ale jakoś dawałam radę. Nie narzekałam na swój los. 

Rok temu zmarła moja babcia. Na pogrzebie pojawiła się ciotka Wanda, najstarsza siostra mojego taty. Wszyscy byli zdziwieni, bo od dawna nie utrzymywała kontaktów z rodziną. Nie przyjeżdżała na śluby, chrzciny, nie było jej, gdy żegnaliśmy dziadka. Ludzie gadali, że to dlatego, że wstydzi się swojego pochodzenia. 

Lata temu uciekła do Warszawy i wyszła za mąż za dużo starszego od siebie lekarza. Od tamtej pory udawała, że nie istniejemy. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy jej mąż zmarł i została sama, bo nie mieli dzieci. Tacie było oczywiście bardzo przykro, ale z czasem machnął na nią ręką. Miał inne problemy na głowie. 

Po wyjściu z cmentarza ciotka wprosiła się do nas na herbatę. Ojciec trochę kręcił nosem, ale mama go przekonała. Stwierdziła, że nie wypada zamykać przed nią drzwi, że przecież przyjechała z daleka. No i się zgodził. O dziwo, nie wywyższała się, nie udawała wielkiej pani. Była bardzo serdeczna. I dla rodziców, i dla mnie. Wypytywała, jak mi się wiedzie, jakie mam plany na przyszłość. 

Gdy usłyszała, jak wygląda mój dzień, złapała się za głowę. 

– Ależ dziecko! Jak tak dalej pójdzie, to nie dotrwasz do matury. Zamęczysz się na śmierć! – krzyknęła. 

– Cóż, ciociu, takie jest życie – odparłam. 

Zastanawiała się przez chwilę. 

– Wiesz co, mam pomysł. Od nowego roku szkolnego zamieszkasz u mnie. Będziesz miała blisko do świetnego, prywatnego liceum, własny pokój i mnóstwo wolnego czasu na naukę! Bez problemu dostaniesz się na studia! – wypaliła. 

Tak mnie zaskoczyła tą propozycją, że aż zdębiałam. Rodzice też. 

– Wybacz Wando, ale nie mamy pieniędzy, by wysłać Izę do Warszawy i łożyć na jej utrzymanie i szkołę – odezwał się w końcu tata. 

– A kto tu mówi o pieniądzach, braciszku? Mój świętej pamięci mąż był bardzo majętnym człowiekiem. Stać mnie na utrzymanie bratanicy – odparła.

– I co ty na to? – tata zwrócił się do mnie. 

– Nie wiem… Nie spodziewałam się… – zaczęłam się plątać. 

Ciotka objęła mnie ramieniem.

– W takim razie zastanów się na spokojnie, przegadaj wszystko z rodzicami i daj mi znać, co postanowiłaś. Tylko nie myśl za długo, żebym w razie czego zdążyła ci załatwić szkołę – uśmiechnęła się. 

To olbrzymia szansa i nie wolno mi jej zmarnować

Myślałam o tej propozycji dobre trzy dni i noce. Z jednej strony wydawała mi się bardzo kusząca. Ale z drugiej… Nie miałam pojęcia, czy dogadam się z ciotką. Przecież właściwie jej nie znałam. 

Raz więc mówiłam rodzicom, że chcę wyjechać, a zaraz potem zmieniałam zdanie. W końcu zdecydował tata. Stwierdził, że to dla mnie olbrzymia szansa i nie wolno mi jej zmarnować. Ciężko mi było opuszczać dom, ale w połowie sierpnia spakowałam swoje rzeczy i wyruszyłam do Warszawy. 

Przez pierwsze dni czułam się jak księżniczka. Ciotka obsypywała mnie prezentami. Prawie codziennie zabierała mnie do centrum handlowego i wybierała dla mnie modne ubrania. Zaprowadziła mnie też do swojego fryzjera i wizażystki. 

Kiedy po wszystkim zobaczyłam się w nowej fryzurze i makijażu, omal nie zemdlałam z wrażenia. 

– O Boże, to naprawdę ja? – wpatrywałam się w lustro jak urzeczona. 

– Ty, ty! – uśmiechnęła się ciotka. 

– Dziękuję! Jesteś kochana – rzuciłam się jej na szyję. 

– Nie ma za co. Teraz przynajmniej możesz już pokazać się w szkole. 

Zdębiałam.

– Wybacz, moja droga, ale po przyjeździe wyglądałaś jak prostaczka. Na szczęście udało mi się to zmienić – powiedziała. 

Zrobiło mi się bardzo przykro, ale tego nie okazałam. Tyle dla mnie zrobiła… Nie wypadało stroić fochów. 

Nie potrafiłam się odnaleźć

Nie chodziło o naukę. Z tą radziłam sobie świetnie. Czułam się jednak bardzo samotna. Nigdy nie miałam kłopotów z nawiązywaniem przyjaźni, ale tam spotkała mnie przykra niespodzianka. Gdy przyznałam się, że pochodzę ze wsi z biednej rodziny, inni uczniowie zaczęli traktować mnie jak powietrze. Rozmawiali ze mną tylko wtedy, gdy chcieli przepisać pracę domową. 

Któregoś dnia zwierzyłam się z tego ciotce. Byłam pewna, że się oburzy, zwyzywa ich od nadętych buców z bogatych rodzin. Tymczasem ona naskoczyła… na mnie! 

Po co opowiadałaś o swoim pochodzeniu? – warknęła. 

– Nie wiem… Ktoś zapytał, skąd jestem, więc się po prostu przyznałam – byłam zdziwiona tym wybuchem. 

– Musiałaś? Nie mogłaś skłamać? 

– Ale dlaczego? Przecież to nic złego, że wychowałam się na wsi. 

– Tak, ale pod warunkiem że twój ojciec jest właścicielem dawnego pegeeru i zatrudnia ze stu ludzi, a nie siedzi na kilku hektarach piachu.

– Wychowałaś się na tych piachach! – nie wytrzymałam.

– Owszem, ale się tym nie chwalę. I ty też więcej tego nie rób. Sama widzisz, do czego to doprowadziło. Nie masz nawet z kim porozmawiać w szkole. 

– Poszukam sobie przyjaciół gdzie indziej! – powiedziałam.

– Nawet o tym nie myśl! Sama znajdę ci odpowiednich znajomych. Nie chcę, żebyś obracała się w jakimś podejrzanym towarzystwie – ucięła. 

Już chciałam jej powiedzieć, że nie jestem dzieckiem i sobie poradzę, ale zrezygnowałam. Czułam, że dalsza dyskusja nie ma sensu, że ciotka i tak będzie obstawać przy swoim. Miałam tylko nadzieję, że szybko zapomni o swojej obietnicy. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie wierzyłam, że dzięki niej spotkam miłych ludzi. 

Ciotka niestety nie zapomniała

Już kilka dni później poszłyśmy w odwiedziny do jej bardzo dobrych przyjaciół. On chirurg, ona dentystka. Mieli syna w tym samym wieku co ja. Zamieniłam z nim kilka słów i już miałam dość. Nadęty buc! 

Chwalił się, że jego rodzice śpią na kasie, że jak zda maturę, to kupią mu w prezencie najnowsze porsche. Gadał tylko o tym przeklętym samochodzie. 

Gdy w końcu wyszłyśmy, odetchnęłam z ulgą. Następne wizyty wyglądały podobnie. Nie twierdzę, że wszyscy bogaci ludzie mają durne dzieci, ale te znajomych ciotki naprawdę takie były. I dziewczyny, i chłopcy. Potrafili gadać tylko o pieniądzach, markowych ciuchach, drogich gadżetach. I o tym, co załatwią im rodzice. Niedobrze mi się od tego robiło. Gdy zaczęli zapraszać mnie na imprezy, wykręcałam się, jak mogłam. Nie miałam odwagi powiedzieć ciotce, że nie odpowiada mi takie towarzystwo. Wiedziałam, że nie zrozumie. Dla niej ci ludzie byli wspaniali. Kłamałam więc, że muszę się uczyć, coś mnie boli, jest mi słabo. Czasem się udawało, czasem nie. Uśmiechałam się więc do tych snobów, udawałam, że świetnie się bawię, a tak naprawdę myślałam tylko o tym, by wrócić do domu. Pewnie myślicie, że kłamię, że wszystkie dziewczyny marzą, by mieć przyjaciół z bogatych domów, ale ja naprawdę miałam to gdzieś. 

Adama poznałam na początku zimy. Wracałam ze szkoły i pośliznęłam się na oblodzonym chodniku. Wyłożyłam się jak długa. Podbiegł i pomógł mi się pozbierać. Poszliśmy na kawę, zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że tak jak ja pochodzi ze wsi, studiuje na trzecim roku SGGW, pracuje wieczorami, a gdy skończy naukę, chce przejąć niewielkie gospodarstwo po rodzicach i przestawić je na uprawy ekologiczne. Podobało mi się, że ma takie konkretne plany, myśli o przyszłości. Kiedy więc zaproponował kolejne spotkanie, chętnie się zgodziłam

Po kilku randkach byłam już w nim zakochana po uszy. Z wzajemnością. Oboje czuliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie zamierzałam oczywiście jeszcze wychodzić za mąż, ale miałam nadzieję, że kiedyś założymy rodzinę. 

Ciotka dość szybko się zorientowała, że kogoś mam. Oczywiście starałam się to ukryć, ale się nie udało. Wtedy myślałam, że ma rentgen w oczach, ale dziś jestem pewna, że przeglądała mój telefon i sprawdzała, z kim się kontaktuję. W każdym razie któregoś dnia zapytała ni stąd, ni zowąd, dlaczego jeszcze nie zaprosiłam swojego chłopaka do domu. 

– A skąd wiesz, że się z kimś spotykam?– zapytałam zmieszana. 

– Intuicja, moja droga, intuicja. To kiedy go poznam? 

– A musisz? 

– Oczywiście. Obiecałam twojemu ojcu, że będę cię pilnować, i zamierzam dotrzymać słowa. Poza tym po co macie włóczyć się po mieście? Jest zimno…

– To może w najbliższą sobotę? – poddałam się.

– Świetnie. Upiekę coś pysznego – uśmiechnęła się. 

Gdy to powiedziała, poczułam ulgę. Ciotka częstowała ciastem tylko mile widzianych gości. Byłam pewna, że przyjmie mojego chłopaka życzliwe

Wzięła Adama na spytki i zaczęło się piekło

Na początku rzeczywiście było miło. Ciotka rozpływała się w uśmiechach. Podała herbatę w porcelanowych filiżankach i swój popisowy torcik kawowy. 

Chwilę rozmawialiśmy na luźne tematy. Potem jednak wzięła Adama na spytki. Chciała wiedzieć, co studiuje, co zamierza robić w przyszłości, kim są jego rodzice i takie tam. 

Adam, nieświadomy niebezpieczeństwa, odpowiadał szczerze. I nie minęło pół godziny, a uśmiech na twarzy ciotki zmienił się w grymas. 

– Wybacz, młody człowieku, ale nie możesz spotykać się z moją bratanicą. Ona zasługuje na kogoś lepszego – powiedziała w pewnym momencie. 

Adam spojrzał na nią zdumiony. Przez chwilę nie byłam w stanie wydusić słowa. 

– Ciociu, co ty opowiadasz?! Przestań! – wykrztusiłam, gdy już ochłonęłam.

– Nie przestanę. Nie pozwolę, żebyś traciła czas dla kogoś takiego. Dlatego proszę cię, pożegnaj swojego znajomego i powiedz, że nie będziesz już się z nim widywać – wysyczała lodowatym tonem. Adam bez słowa wstał, spojrzał na mnie smutno i zanim zdążyłam zareagować, wyszedł. 

Byłam zrozpaczona i wściekła. Do tej pory zawsze ustępowałam ciotce, siedziałam cicho, gdy mnie obrażała, robiłam, co chciała. Ale wtedy nie wytrzymałam. 

– Jak mogłaś? To był najwspanialszy chłopak pod słońcem. Pierwszy normalny, którego poznałam w tych cholernym mieście! – wrzasnęłam. 

– Daj spokój, przecież to prymityw – prychnęła. 

– Prymityw? 

– A tak. Sama słyszałaś, co powiedział… Że po studiach chce wrócić na wieś i przejąć gospodarstwo po rodzicach. Jego matka i ojciec są biednymi chłopami i on też tak skończy. Szkoda na niego czasu… 

– Moi rodzice też są biednymi chłopami! – przerwałam jej.

– I co, chcesz być taka jak oni? Przewalać śmierdzący gnój w oborze, urodzić czworo bachorów i nie mieć za co ich wykształcić?! Chyba zwariowałaś! – popukała się w głowę. 

Aż się zatrzęsłam.

– Wiesz co? Wolę już grzebać się w gnoju, niż tkwić z tobą w tym twoim miejskim bagnie – odparowałam. 

A potem chwyciłam torebkę i wybiegłam. Nie chciałam już więcej oglądać ciotki. Wsiadłam w autobus i pojechałam na dworzec. Miałam nadzieję, że uda mi się jakoś dojechać do domu. 

Na wieś dotarłam dopiero nad ranem

Rodzice już na mnie czekali, bo ciotka zadzwoniła i powiedziała im o mojej ucieczce. Byli wściekli. Zwłaszcza tata. 

– Co ty najlepszego wyrabiasz? Wanda skarżyła się, że spotykasz się z jakimś podejrzanym typem, jesteś pyskata i krnąbrna. Ze wstydu omal się pod ziemię nie zapadłem – zaczął krzyczeć. 

– Adam podejrzanym typem? Ja pyskata i krnąbrna? Chyba żartujesz! To ona jest wredna, złośliwa i fałszywa. Non stop mnie obraża, wyzywa od prostaków, biedaków i wsioków. Ciebie i mamę zresztą też!

– Chyba przesadzasz – powiedział tata. 

– Tak? To posłuchajcie – odparłam i opowiedziałam im, co przeżywałam przez ostatnie miesiące. I o tym, kim jest Adam i jak go potraktowała. Im dłużej mówiłam, tym bardziej przykro im się robiło. Widziałam to po ich minach. 

A ja się łudziłem, że Wanda się zmieniła – westchnął ojciec. 

– Jak widzisz nie. Dlatego nie zamierzam wracać do Warszawy. Zostaję w domu. 

– Ale jak to? Do matury zostały tylko trzy miesiące. Nie możesz zmienić szkoły! – przypomniała mi mama. 

– Trudno. Zdam egzamin w przyszłym roku

– Nie szkoda ci? – ciągnęła.

– Szkoda. Ale co mam zrobić? 

– Może jednak wrócisz do Wandy? Kipiała z oburzenia, ale na koniec powiedziała, że cię przyjmie z powrotem. O ile ją przeprosisz – wtrącił się tata. 

– Co to, to nie! – tupnęłam nogą. 

– Może jednak? Pomyśl, co jest dla ciebie najlepsze – naciskał. 

Zastanowiłam się przez chwilę.

– No dobrze. Przeproszę ją i te kilka miesięcy jakoś wytrzymam. Ale jak dostanę się na studia, to zamieszkam w akademiku. 

– A z czego się utrzymasz? Wiesz, że my niewiele możemy ci pomóc. 

– Znajdę pracę! To wcale nie jest takie trudne. Adam tak mówił – spuściłam głowę, bo nagle zrobiło mi się bardzo smutno. 

– Tęsknisz za nim? – domyśliła się mama. 

– Bardzo – wykrztusiłam. 

– To zadzwoń do niego!

– Nie ma mowy. Po tym, co usłyszał od ciotki, na pewno nie będzie chciał ze mną rozmawiać. 

– To Wanda go obraziła, a nie ty. Ja na twoim miejscu bym spróbowała. Ale oczywiście zrobisz, jak zechcesz. 

Ukochany bardzo spodobał się moim rodzicom

Biłam się z myślami dobry kwadrans. W końcu zadzwoniłam. Adam bardzo się ucieszył. Zaczął tłumaczyć, że bał się do mnie odezwać, bo myślał, że zamierzam posłuchać ciotki. A jak usłyszał, że uciekłam na wieś, ale chcę wrócić do Warszawy, zaofiarował się, że pożyczy samochód od kolegi i po mnie przyjedzie. Byłam taka szczęśliwa! 

Mój ukochany bardzo spodobał się moim rodzicom. Ojciec ze dwie godziny gadał z nim o gospodarce. Gdy w końcu zdecydowaliśmy się wracać, mama powiedziała bez ogródek, że bardzo chętnie przyjęłaby do rodziny takiego zięcia. Zaczerwieniłam się po czubek nosa. Adam zresztą też. Wróciłam do Warszawy w świetnym humorze. 

Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze ostra przeprawa z ciotką, ale się tym nie przejmowałam. Cieszyłam się, że mama i tata zaakceptowali Adama. I że go nie straciłam… 

Tak jak podejrzewałam, ciotka zrobiła mi prawie dwugodzinny wykład na temat mojego zachowania. Nie będę opisywać, co dokładnie gadała, by by miejsca zabrakło. 

W każdym razie powiedziała, że bardzo się na mnie zawiodła, że wszystko, co robiła, to było dla mojego dobra. A ja, niewdzięczna, nie potrafiłam tego docenić. 

– Ktoś inny na twoim miejscu po rękach by mnie całował. A ty co? Napyskowałaś mi i wyszłaś, trzaskając drzwiami. To niedopuszczalne! – aż się trzęsła z oburzenia. 

– Poprawię się, ciociu. Obiecuję – kajałam się. 

– Mam nadzieję. Jeśli będziesz mnie uważnie słuchać, robić, co ci każę, dobrze urządzisz się w życiu. Jeśli nie, marnie skończysz. Zrozumiałaś? 

– Oczywiście – skinęłam głową. 

– No, mam nadzieję. A co z tym prostakiem… Jak mu tam było? 

– Adamem? 

– Tak. Adamem. 

– To już historia. Miałaś rację. Szkoda na niego czasu – rzuciłam od niechcenia. 

Była tak zadowolona ze swojego zwycięstwa, że nawet się nie zorientowała, że kłamię

Następne miesiące były bardzo trudne. Przygotowania do matury, ględzenie ciotki. Prawie codziennie raczyła mnie swoimi dobrymi radami. A na dodatek non stop mnie kontrolowała. Wypytywała, dokąd wychodzę, z kim się spotykam. Musiałam się dobrze nagimnastykować, żeby zobaczyć się z Adamem. 

Przy życiu trzymała mnie tylko świadomość, że to już niedługo, że wkrótce się od niej uwolnię. 

Maturę zdałam świetnie i bez trudu dostałam się na studia. Gdy się o tym dowiedziałam, bardzo się ucieszyłam. Pochwaliłam się ciotce, podziękowałam jej grzecznie za pomoc, a potem spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do domu na wieś. 

Ciotka myśli, że po wakacjach znowu u niej zamieszkam. Niedoczekanie! Już załatwiam sobie akademik, a Adam obiecał, że znajdzie mi jakąś fajną pracę. Jestem wdzięczna ciotce, że dała mi dach nad głową, ale już dość. Wolę zmywać naczynia w knajpie, niż żyć w złotej klatce.

Czytaj także:
„Była Jacka wykorzystywała ich wspólnego psa, aby rozbić mój idealny związek. Postanowiłam, że dam larwie popalić”
„Ludzie są bezczelni. Dasz komuś palec, a on chce porwać ci całą rękę. A ja chciałem tylko współlokatora do mieszkania”
„Mąż potajemnie zabawiał się z moją siostrą. Wspólnie uknuli plan, by oskubać mnie do cna i odebrać to, co najcenniejsze”
 

Redakcja poleca

REKLAMA