Długo zastanawiałyśmy się z siostrą, jaki prezent powinnyśmy sprawić naszym rodzicom na czterdziestą rocznicę ślubu. Wszystko wydawało się nam banalne…
– A może wykupimy im wycieczkę do ciepłych krajów? – rzuciła Aśka. – Nie będzie to tania sprawa, ale przecież damy radę we dwie.
– No co ty? – zastopowałam ją. – Przecież znasz tatę, on się sprzed telewizora nie ruszy! Jeszcze gotów mieć o taką wycieczkę pretensje do całego świata, podejrzewać mamę, że go podstępnie wyciągnęła. Chcesz, żeby się przez nas rozwiedli?
No nie, tego oczywiście nie chciałyśmy. Ale zdaje się, że wypowiedziałam to zdanie w złą godzinę…
Zobaczyłam wzruszenie na twarzach rodziców
Po długich naradach stanęło w końcu na tym, że rodzice dostaną od nas dwa prezenty: praktyczny i sentymentalny. Praktycznym była piękna pościel z haftem Richelieu. A sentymentalnym – pamiątkowy film zmontowany z dziesiątek zdjęć i fragmentów filmów nagrywanych przez lata przez rodziców, z muzycznym podkładem Marka Grechuty, którego oboje uwielbiali.
Spędziłyśmy z siostrą długie godziny na wybieraniu odpowiednich zdjęć. Nie było łatwo, bo w ciągu tych czterdziestu lat małżeństwa, a w sumie prawie czterdziestu trzech, zebrało się tego naprawdę sporo. Z trudem podejmowałyśmy z Aśką decyzje, które wziąć, a które odrzucić. Niestety czasem trzeba było z jakichś zrezygnować, bo przecież film nie mógł trwać za długo. W końcu osiągnęłyśmy porozumienie. Całość pięknie zmontował mój kolega, który robi filmy reklamowe.
W dniu rocznicy rodziców pojechałyśmy do nich całymi rodzinami na uroczysty obiad i podwieczorek. Muszę przyznać, że mama wspięła się na wyżyny swoich kulinarnych umiejętności – takiego tortu makowego dawno nie jadłam!
Patrzyłam na rodziców z przyjemnością, myśląc o tym, jak wspaniale razem wyglądają. Owszem, wiedziałam, że w ich małżeństwie bywało różnie, jak w każdym. Czasami zdarzały się także burze, ale na szczęście je przetrzymali i wciąż byli razem. „Pewnie już do końca swoich dni” – pomyślałam z czułością. Aśka mrugnęła do mnie, dając znak, że nadeszła pora wręczania prezentów.
– Kochani, zapraszamy! – zaczęłyśmy zaganiać całe towarzystwo do salonu.
Mój mąż wcielił się w rolę operatora – podłączył swojego laptopa do telewizora rodziców i puścił zmontowany przez nas film. Kiedy tylko rozbrzmiały pierwsze takty piosenki Grechuty, zobaczyłam wzruszenie w oczach mamy. Tata natychmiast wziął ją za rękę. „Jest dobrze” – pomyślałam.
Przed oczami migały nam sceny z życia rodziców. Oboje jako dzieci, potem coraz dojrzalsi, i to pamiętne lato, kiedy się poznali. Byli wtedy tacy piękni i do szaleństwa w sobie zakochani. Wszyscy wpatrywaliśmy się w ekran jak zaczarowani, nawet nasze dzieci, które zazwyczaj nie są w stanie usiedzieć spokojnie nawet kilku minut, teraz nie ruszały się z miejsca, a na ich twarzach malowało się wyraźne zaciekawienie.
– To wasz ślub, dziadziusiu? – spytała moja 7-letnia córka z nabożną czcią, kiedy na ekranie pojawiła się moja mama cała w bieli, promieniejąca szczęściem, najpiękniejsza na świecie panna młoda.
A obok niej tata – taki przystojny, chociaż już wtedy lekko łysiejący. „Para idealna” – przebiegło mi przez myśl. Spojrzałam na siostrę i wyczułam, że ona myśli to samo. Uśmiechnęła się do mnie. I wtedy to się stało…
Tata dostrzegł coś, czego wcześniej nie widział
Na ekranie mignęło zdjęcie mamy. Naprawdę nie wiem, która z nas je wybrała, ja czy Aśka? A może obie, bo było bardzo piękne. Mama była na nim taka rozmarzona, spełniona, patrzyła prosto w słońce, a twarz miała niczym Madonna. Wiem, że zdjęcie zostało zrobione, kiedy wyjechała do sanatorium, bo miała po pierwszej ciąży kłopoty z kręgosłupem. Musiały jej pomóc zabiegi, które tam robiono, bo niespełna rok później urodziła mnie.
Zdjęcie mignęło, pojawiło się następne, gdy nagle tata powiedział jakimś takim nieswoim głosem…
– Możecie zatrzymać i cofnąć?
– Henryku! – odezwała się mama, a w jej głosie wyczułam napięcie. – Oglądajmy dalej…
Żadne z nas się nie ruszyło, sądząc, że będzie tak, jak ona chce, ale…
– Zatrzymaj ten cholerny film! – ryknął ojciec.
Zamarliśmy w zdumieniu. Pierwszy ocknął się mój mąż. Podszedł do komputera i cofnął nagranie. Do tego zdjęcia roześmianej mamy w sanatorium, które wzbudziło w tacie takie niespodziewane emocje. Wpatrywał się teraz w tę fotkę w pełnym skupieniu.
– Możesz je jeszcze powiększyć? – zapytał mojego męża.
– Pewnie tak, ale wtedy będzie jednak mniej widać, bo się wszystko rozmyje… – stwierdził Marek.
Czuliśmy wszyscy wyraźnie, że coś się święci. Mama milczała.
– Powiększ! – zadecydował tata.
Ojciec patrzył na zdjęcie i robił się coraz bardziej czerwony, jakby zaraz miał eksplodować. W pewnym momencie odwrócił twarz od ekranu i powiedział do mamy, która siedziała nieruchomo, patrząc w podłogę.
– Okłamałaś mnie! On tam wtedy był!
– Ja… – ocknęła się mama.
– Nie zaprzeczaj! – tata wyglądał strasznie. – Ty… – zmełł w ustach przekleństwo.
Boże, nigdy go takim nie widziałam! „Co tu się dzieje? – zastanawiałam się w panice. – W sumie nieważne, co się dzieje, oby się tylko już skończyło, i to dobrze!” – przyszła mi do głowy druga myśl. Ale to wcale nie był koniec, lecz dopiero początek…
Okazało się, że na ekranie telewizora, w tle, za mamą, tata dostrzegł coś, czego nie widział dotychczas – postać pewnego mężczyzny. Obie z siostrą nie miałyśmy pojęcia, że już po urodzeniu Asi mama zakochała się w koledze z pracy. To było podobno uczucie, które spadło na nią jak grom z jasnego nieba, nawet nie wiedziała, jak się przed nim obronić. W dodatku, jak zawsze prostolinijna, zwierzyła się z tego tacie.
I dla niego zaczęło się piekło, bo mama nie ukrywała, że chociaż między nią a tym mężczyzną do niczego nie doszło, to jest wielce prawdopodobne, że tak się wkrótce stanie. Mama była tak zafascynowana tym Mariuszem, że postawiła na szali swoje małżeństwo!
I co teraz z nimi będzie?
Tata jednak o nią walczył, nie chciał się zgodzić, aby odeszła. Pokusił się nawet o rozmowę z tamtym facetem i zapowiedział mu jasno, że mu żony nie odda. Mama była oszołomiona jego postępowaniem i poprosiła o czas do namysłu. Ten jej wyjazd do sanatorium miał być właśnie momentem zastanowienia się nad sytuacją.
– Ja z nią nie pojechałem, uszanowałem jej prośbę. A tymczasem tamten fagas tam był! Pewnie się zmówili… – mówił załamany tata.
Bardzo chciałam go pocieszyć, niestety nie miałam argumentów. Okazało się bowiem, że mama faktycznie wyjechała do tego sanatorium z Mariuszem! Dopiero teraz, przyparta do muru, do wszystkiego się przyznała.
– Przecież musiałam wiedzieć, co wybieram – broniła się.
– Zdradziłaś mnie! – wyrzucał jej tata.
U rodziców nastały trudne dni. Ojciec czuje się zraniony, uważa, że jego małżeństwo z mamą zostało zbudowane na kłamstwie. Zaczął sobie nawet obliczać, czy na pewno jestem jego córką, bo mu się daty jakoś zaczęły nie zgadzać. Otrzeźwiał dopiero wtedy, gdy powiedziałam, że mogę zrobić badanie DNA.
– Nie, kochanie! Masz moje oczy, usta… Kocham cię bezwzględnie, przepraszam – przytulił mnie mocno.
Niby między nami wszystko wróciło do normy, ale wiem doskonale, że w naszej rodzinie nic już nie będzie takie samo. Nie wiem, czy małżeństwo rodziców przetrwa tę burzę? A wszystko przez to fatalne zdjęcie, które nam się nawinęło podczas robienia pamiątkowego filmu…
Czytaj także:
„Matka urządza mi pielgrzymki i lamentuje, że mam przyjąć oświadczyny. Chcę księcia z bajki, a nie ślubu z rozsądku”
„Po nagłej śmierci męża, przyszedł kolejny bolesny cios. Spadek podzielił między syna, mnie i... owoc swojej zdrady”
„Jak mamy założyć rodzinę, kiedy partner sam nadal jest dzieckiem na każde zawołanie rodziców? Nie umie się im sprzeciwić”