„Zostałam starą panną z wyboru. Kiedyś koleżanki mi współczuły, teraz wszystkie mi zazdroszczą. Ale czy jest czego?”

kobieta która nie wzięła ślubu fot. Adobe Stock
„Samotne kobiety nie lubią słów współczucia. Czują się wtedy jak wybrakowany towar. Czy Bożenie uda się pokazać swoją prawdziwą twarz?”.
/ 16.04.2024 13:01
kobieta która nie wzięła ślubu fot. Adobe Stock

Znajomi od dawna trudzili się szukaniem dla mnie męża. O tym, że te wszystkie ich zabiegi kończyły się fiaskiem, chyba nie muszę nikogo przekonywać. W pewnej chwili miałam dość tych prób. Wtedy przestałam narzekać na los, bo z mojej samotności postanowiłam uczynić atut.

Ludzie natychmiast zaczęli mnie traktować inaczej. Koleżanki już nade mną nie ubolewały. Za to zazdrościły mi swobody, wolnego czasu i możliwości rozwijania moich pasji. A mężczyźni mnie wreszcie zauważyli. Więcej: w ich oczach stałam się interesującą, wyzwoloną kobietą, która żyje, jak chce.
– Chciałabym poznać kogoś niezwykłego. Wykształconego i niezależnego. Kogoś, kto lubi podróże, ma fantazję i gest.

Byłoby fajnie, gdyby dobrze zarabiał, zabierał mnie na zagraniczne wycieczki, dawał mi prezenty i uważał za swoją księżniczkę – tymi słowami kończyłam dyskusje, które często prowadziłam z moim kolegą z pracy.

Wciskałam Jackowi kit, żeby tylko dał mi spokój. Codziennie razem dojeżdżaliśmy do naszej firmy. Podczas tych podróży często podpytywał, czego oczekuję od życia. Nie chciałam, żeby myślał, że jestem samotna i sfrustrowana, więc brnęłam w te opowieści. Po prostu grałam taką rolę.

Moje oczekiwania nie były wymyślne

Jednak prawda o tym, na kogo czekałam, była zgoła inna. Jak wszystkie kobiety, chciałam poznać kogoś, kto mnie pokocha ze wszystkimi moimi zaletami i wadami… I oczywiście zasługującego na to, żebym ja też bym mogła go pokochać. Moje oczekiwania nie były więc zbyt wymyślne. Wstydziłam się tej smutnej prawdy i nie chciałam jej zdradzać pierwszemu lepszemu mężczyźnie.

Na pewno nie miałam zamiaru mówić o tym Jackowi… Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie rozwodnika. „Niech myśli, że sama wybrałam sobie taki styl życia” – uznałam. Byłam nawet zadowolona, że tak sprytnie udało mi się wyprowadzić go w pole. Chyba naprawdę robiłam na nim wrażenie pewnej siebie, niezależnej kobiety…

– Komuś takiemu jak ty trudno chyba dotrzymać kroku – wzdychał, kiedy wspominałam o swoich pasjach.

Nie dodawałam jednak, że moje zajęcia z angielskiego, basen i siłownia, na które biegałam po pracy, były głównie po to, by zagłuszyć samotność…
Jacek nie dawał za wygraną. Ilekroć podwoził mnie do pracy, zawsze zaczynał damsko-męskie tematy.

– Myślałem nad tobą i wymyśliłem – obwieścił mi tajemniczo pewnego grudniowego poranka, kiedy na lodowatym wietrze wirowały płatki śniegu.
Byłam ciekawa, do czego doszedł.

– Co takiego? – spytałam wiedziona nieskrywaną ciekawością.

Że ty, Bożenko, zbyt wiele oczekujesz. Na świecie pełno jest wartościowych mężczyzn, ale ty chcesz kogoś super-hiper, jakieś skrzyżowanie bogacza z mózgiem elektronowym, żeby kompletnie odmienił twoje życie. Lepiej rozejrzyj się za kimś podobnym do ciebie: wykształconym, ale nie zarabiającym kokosów. Normalnym po prostu – zauważył.

„Mówił zupełnie jak moja mama. Stara śpiewka” – pomyślałam.

– Czyli powinnam się też zgodzić na niższych, grubych, starych, a na koniec w ogóle na kogokolwiek! – parsknęłam.

– Chodzi mi o to, że faceci tak samo jak ty chcą miłości i bliskości, i tak samo nie wiedzą, gdzie jej szukać – odparł spokojnie.

– Może faktycznie tak jest, ale dlaczego nie trafiam na nikogo takiego? – stwierdziłam zirytowana.

Bo choć chciałam, żeby Jacek uważał mnie za niezależną, to czułam, że w jego oczach wyglądam jak rozkapryszona pannica, która szuka nie wiadomo czego.

– Dasz się porwać na kawę? – zapytał znienacka i, nie czekając na moją odpowiedź, skręcił ku kawiarence, którą właśnie mijaliśmy.

Zupełnie jak ja…

No i co? Ku mojemu zaskoczeniu – to Jacek okazał się tym, na kogo czekałam! Kiedy poznałam go lepiej, okazało się, że i on zakładał maskę zadowolonego z siebie faceta, któremu absolutnie niczego do szczęścia nie potrzeba.

Po prostu nie chciał, aby ludzie uważali go za życiowego nieudacznika. Gdyby  nie to, że oboje w porę zrozumieliśmy, jaki popełniamy błąd, grając swoje role – pewnie nigdy byśmy bliżej się nie poznali. I z pewnością nie stworzylibyśmy całkiem udanej pary, którą jesteśmy dziś.

Nauczyliśmy się cieszyć drobiazgami: wspólną kawą w biegu o poranku, zwyczajną kolacją, wycieczką za miasto czy popołudniowym spacerem w niedzielę.

Czytaj także:
„Mąż od lat podejrzewa mnie o romans. Odeszłam, gdy jego zazdrość przekroczyła granice i narobił mi wstydu”
„Gdy ja zarabiałem za granicą kasę na budowę domu, żona zdradziła mnie z sąsiadem. Nie miałem, do czego wracać”
„W kurtce z lumpeksu za 20 zł znalazłem plik banknotów. Nikomu się nie przyznam, że teraz jestem bogaty”

Redakcja poleca

REKLAMA