„Pragnę kolejnego dziecka, mąż nie chce o tym słyszeć. Tylko że to ja biorę tabletki i w każdej chwili mogę przestać”

żona pokłóciła się z mężem fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„Włożyłam czarną przezroczystą haleczkę, którą dał mi na rocznicę ślubu, po czym uwodzicielsko kołysząc biodrami, wkroczyłam do sypialni. Wsunęłam się pod kołdrę i przytuliłam do niego, ale kompletnie to zignorował. Nawet na mnie nie spojrzał”.
/ 26.01.2022 06:53
żona pokłóciła się z mężem fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Gdziekolwiek pójdę, tam widzę całe tabuny kobiet z bobasami. Nie mogę już na nie patrzeć. Chciałabym być jedną z nich...

Łukasz wcześniej wyjechał do pracy, a dziewczynki, jak zwykle gdy zostawały tylko ze mną, natychmiast stały się pyskate i niegrzeczne. Do niedawna tylko Maja mnie denerwowała, jednak ostatnio także Dorotka zaczęła pokazywać rogi.

– Nie pójdę tak do przedszkola! – krzyknęła, zdzierając z siebie płaszczyk, choć byłyśmy już mocno spóźnione. – Chcę włożyć kurtkę z misiami!

– Kochanie, przecież ślicznie wyglądasz – próbowałam ją przekonać, lecz bezskutecznie.

– Chcę misie! – darła się mała.

– Mamo, ustąp jej – starsza córka wepchnęła mi do ręki ulubione wdzianko siostry. – Niech wygląda jak wieśniara, ale chodźmy wreszcie, bo się spóźnię.

– Sama jesteś wieśniara!– mała rozwrzeszczała się na dobre.

Oczywiście przez ten cały cyrk znów spóźniłam się do biura. Właściwie wpadłam na ostatnią chwilę, ale wszyscy już siedzieli na swoich miejscach i tak się na mnie gapili...

Kompletnie nie mogłam się pozbierać po urlopie wychowawczym. Wcale mnie nie cieszyło, że wróciłam do pracy. Tym bardziej że co dzień po powrocie do domu i tak musiałam odbębnić swoje: sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie na jutro. Pracowałam na dwa etaty!

Ależ jej zazdrościłam

W czasie przerwy na lunch przez biuro przeszła plotka, że Marzena, nasza sekretarka jest w ciąży. Aż poszłam przyjrzeć się jej brzuchowi i mało się nie rozpłakałam z zazdrości. „Szczęściara! Czemu ktoś, komu wcale nie zależy, zachodzi w ciążę, a ja nie mogę? – rozmyślałam. – To niesprawiedliwe! Dlaczego Łukasz mi to robi?!”.

Postanowiłam, że będę walczyć. „Skoro mnie kocha, jak twierdzi, to dlaczego nie chce spełnić mojego największego marzenia? Mam już skończone 35 lat, co oznacza niewiele czasu na kolejne dziecko. Nie dam się dłużej zbywać!” – zbuntowałam się.

Bez przerwy natykałam się na matki z dziećmi. Na parkingu widziałam maluchy siedzące w fotelikach samochodowych. W supermarkecie jeździły w wózkach popychanych przez roześmiane kobiety. A najwięcej było ich w parku. Zwłaszcza w pogodne dni. Zatrzęsienie! Szczęśliwe mamuśki ze swoimi pociechami... Patrzyłam na pulchne policzki bobasów, na ich zaciśnięte łapki i strasznie cierpiałam.

Moje dziewczynki to już nie to samo co taka kruszyna. Nie wpatrują się we mnie, jakbym była jedyna na świecie, za to walczą ze sobą i uważają, że pozjadały wszystkie rozumy. A Dorota stwierdziła ostatnio, że najpiękniejsza na świecie jest jej wychowawczyni z przedszkola!

Co się stało z moimi dzieciątkami? Gdzie się podziała ich ufność, pragnienie przytulania się i miłość, którą mnie obdarzały? „Jestem taka samotna – myślałam, wracając do domu. – Nikt mnie nie rozumie. A najmniej chyba Łukasz, który przyrzekał przed ołtarzem mnie kochać... To ma być miłość? Odmawianie tego, czego pragnę najbardziej na świecie?”.

Ostatnio, gdy znów poruszyłam ten temat, po prostu wyszedł, rzucając mi przez ramię, że dla niego sprawa jest zamknięta. Sto razy mi przecież powtarzał, że on nie chce więcej dzieci! Jednak tak naprawdę nigdy nie wyjaśnił mi powodów swojej decyzji. Bo fakt, że dopiero wyszliśmy z pieluch i możemy mieć wreszcie czas dla siebie, to nie są dla mnie żadne argumenty.

Moim zdaniem Łukasz nie myślał racjonalnie i buntował się zupełnie bez sensu. To świetny ojciec,  zawsze chętnie spędzał czas z dziewczynkami, dbał o nie, rozpieszczał je... Jakby przyszło co do czego, pewnie byłby szczęśliwy!

Miałam okropne wyrzuty sumienia, gdy nic mu nie mówiąc, przestałam brać tabletki antykoncepcyjne, ale w zasadzie już mi przeszło. Nie zrezygnuję ze szczęścia przez czyjeś fanaberie!

„Dziś spróbuję ostatni raz się z nim dogadać – pomyślałam. – Jeśli znów będzie zimny i niewzruszony, po prostu wykorzystam przewagę, o której on nie ma pojęcia. Przyjdzie czas, że będzie mi za to dziękował!”.

Od razu się uspokoiłam, pojechałam po dziewczynki i wróciłyśmy do domu. Patrzyłam, jak szykują się do obiadu i po raz kolejny pomyślałam, że przydałoby się im młodsze rodzeństwo. Może wreszcie przestałyby być takie samolubne.

Zobaczymy, czyje będzie na wierzchu

– Chciałybyście mieć małego braciszka? – zapytałam.

– Nie – burknęła Majka.

– Sikałby do majtek jak Dorota.

– Ja nie sikam! – zaprotestowała młodsza córka. – Mama, a kupiłabyś mu lalkę Barbie?

– Chłopcu? – zdziwiłam się.

„Wyrastają na egoistki! – przeraziłam się. – Czas na zmianę”.

Łukasz zadzwonił, że znów wróci później, upiekłam więc jego ulubiony jabłecznik, pobawiłam się z chwilę z dziewczynkami, a potem wykąpałam je i położyłam spać. „Nawet lepiej, że tak wyszło – uznałam. – Porozmawiamy spokojnie”.

Gdy wrócił, najpierw wysłuchałam jego opowieści o pracy, narzekania na szefa i tym podobnych historii. W końcu powiedziałam, że mam sprawę i zaczęłam tłumaczyć Łukaszowi, dlaczego powinniśmy się zdecydować na trzecie dziecko. Przerwał mi prawie od razu.

– Znowu cię napadło? – spytał poirytowany. – Myślałem, że ostatnio wszystko sobie wyjaśniliśmy... Jak długo jeszcze zamierzasz mnie tak nękać?!

– Aż ustąpisz – odparłam twardo. – I nie mów do mnie tym tonem. Nie podoba mi się to.

– A jakim tonem mam mówić, żeby do ciebie dotarło, że nie chcę więcej dzieci?! – zawołał.

I znowu zaczął swoją starą śpiewkę: że właśnie wyszliśmy z pieluch i nieprzespanych nocy, a dziewczynki potrzebują więcej uwagi, kiedy zaczynają chodzić do przedszkola i szkoły. Że dziecko to nie tylko zmajstrowanie dzidziusia, ale i obciążenie finansowe na najbliższe dwadzieścia lat.

– Sam na to wszystko nie zarobię – podsumował.

– Przecież ja też pracuję! – obruszyłam się. – Mamy środki.

– Tak, od pół roku! – parsknął. – A kto wie, czy po kolejnym wychowawczym w ogóle znajdziesz robotę. Zaczyna się kryzys na rynku!

– Nie można szczęścia przeliczać na pieniądze – oświadczyłam. – A szczęście to rodzina.

– Mamy już rodzinę – powiedział, wstając od stołu. – Szkoda, że przestałaś to dostrzegać.

I wyszedł z pokoju. Zostałam sama. Może wyglądałam na spokojną, jednak w środku aż się we mnie wszystko gotowało. Co za podłość! Jak można się tak zachować?

„Jeszcze zobaczymy, czyje będzie na wierzchu!” – pomyślałam, idąc do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel z olejkami, a potem włożyłam czarną przezroczystą haleczkę, którą mąż dał mi na rocznicę ślubu, po czym uwodzicielsko kołysząc biodrami, wkroczyłam do sypialni.

Łukasz leżał w łóżku i czytał gazetę. Wsunęłam się pod kołdrę i przytuliłam do niego całym ciałem, ale kompletnie to zignorował. Nawet na mnie nie spojrzał!

– Już mnie nie kochasz? – spytałam, łasząc się do męża. – No, nie bądź zły, przepraszam...

– Na razie nie będziemy się kochać, Magda. Jakoś ci nie ufam. Bierzesz wciąż tabletki? – spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Grzebałeś w mojej szufladzie?! – poderwałam się z furią.

– Strzelałem w ciemno i trafiłem. Niszczysz nasze małżeństwo. Oszukujesz i traktujesz mnie jak reproduktora – powiedział, zgarniając swoją pościel, a potem przeniósł się na kanapę.

Ja niszczę nasze małżeństwo?! Dobre sobie! Może tym razem trochę przesadziłam, ale co miałam zrobić, skoro Łukasz nie chce iść na żaden kompromis?

Czytaj także:
„20 lat szukałam tego jedynego, a trafiałam na partaczy i kłamców. Nie doceniałam tego, co mam pod nosem”
„Miałem 50 kochanek, każdą w innym mieście. Jak znudziła mi się żona, to umawiałem się na szybki numerek”
„Marzyłam o porządnej synowej, która urodzi dzieci i zadba o dom, o mojego synka. Nie podobało mi się, że Jolka pracuje”

Redakcja poleca

REKLAMA