„Pragnę dziecka, ale ledwo wiążemy koniec z końcem, a była mojego faceta wysysa z nas ostatnie pieniądze na alimenty”

zdenerwowana para dyskutuje o pieniądzach fot. Adobe Stock, Koto Amatsukami
„Zrobiłam w myślach szybkie obliczenia i wyszło mi, że jeśli zapłacimy tyle, ile ona żąda, to mogę zapomnieć o ciąży. Nie ma szans. Ja zarabiam najniższą krajową, Adam niewiele więcej. Sam wynajem mieszkania pochłania krocie, a utrzymanie, a rachunki, a Malwinka?”.
/ 02.03.2022 06:36
zdenerwowana para dyskutuje o pieniądzach fot. Adobe Stock, Koto Amatsukami

Nie jestem przesądna, ale czasami sobie myślę, że jest coś w tym powiedzeniu o siedmiu latach chudych i nadchodzących po nich okresach prosperity. Szkoda, że wcześniej nie zauważyłam tej regularności, ale czy coś bym zmieniła? Gdybym nie wyszła za Marcina, nie miałabym dziś Malwinki. Fakt, że jej ojciec okazał się egoistycznym dupkiem, nie ma kompletnie nic do tego, że córka okazała się najlepszym, co mnie w życiu spotkało.

Nie warto rozpamiętywać klęsk, tego się już nauczyłam. W życiu jest dokładnie tak, jak mawiała ciotka Tosia: „Trzeba brać je za pysk, inaczej ono weźmie nas”.

Myślałam, że będziemy już z Malwiną same, że nigdy nie spotkam mężczyzny, który nadawałby się na partnera dla mnie i ojca dla mojej córki, a jednak zdarzył się cud. Gdy poznałam Adama, moje serce od razu to wiedziało, choć rozum kazał mi go przetestować. Mogłam zaryzykować jako kobieta, ale nie jako matka.

Tym bardziej że chodziło o rozwodnika, czyli kogoś moralnie podejrzanego, co zresztą bardzo szybko wytłumaczyli mi rodzice. Ktoś go już odrzucił, a nawet wyrzucił ze swojego życia, a tego nie robi się bez powodu! I nie zamierzam znów przejechać się na skórce od banana i wrócić z płaczem pod ich dach, niewykluczone, że z kolejnym dzieckiem pod pachą.

I tak już dużo płaci na dzieci

Byłam ostrożna, lecz w końcu podjęłam decyzję i jak do tej pory nie żałuję – Adam jest dokładnie taki, jakim go chciałam: czuły, delikatny i opiekuńczy. Nie zarabia za wiele i nie jest szczególnie ambitny, co jak twierdzi, było głównym powodem rozpadu jego małżeństwa.

Ja jednak miałam już męża pracoholika i wiem, czym to pachnie. Samotnymi tygodniami, borykaniem się w pojedynkę z wszelkimi problemami i kłótniami za każdym razem, gdy chce się wyegzekwować od męża wypełnianie obowiązków domowych. Wolę zacisnąć pasa, niż wysłuchiwać, że jestem baranem i debilem, kulą u nogi „geniusza”!

Teraz pragnę już tylko jednego – mieć z Adamem dziecko, małego człowieczka, który będzie ukoronowaniem naszej miłości. Malwinka potrzebuje rodzeństwa a i Adamowi dobrze zrobi, gdy będzie miał potomka na co dzień, a nie racjonowanego na warunkach. To właśnie robi jego eks z ich bliźniakami.

Dosłownie na nim pasożytuje! Mówi na przykład, że dzieci są chore, ale puszcza je bez lekarstw, albo że muszą się uczyć, lecz nie daje im zeszytów i książek. W dodatku dziewczynki zawsze są ubrane w przymałe ciuchy. Jeśli chcemy je gdzieś zabrać, musimy kupić im coś nowego. Następnym razem to samo, nigdy nie pojawiają się w tym, co im sprawiliśmy – czy ona te łaszki sprzedaje na bazarku?!

Od jakiegoś czasu jestem sprytniejsza i odsyłam je w tym, w czym przyjechały – ileż można inwestować w cudze dzieci?! Biedny facet oddaje jej prawie pół wypłaty, bo płaci po cztery stówki na każdą z dziewczynek, a ta jeszcze patrzy, żeby coś wyrwać. Żałosne. Teoretycznie udział rodziców w kosztach powinien być równy, a ta cała Amelia zarabia jakieś śmieszne pieniądze jako ankieterka, bo studiuje. Siódmy rok!

No nic, nie mój cyrk, nie moje małpy i generalnie, nie powinno mnie to obchodzić. Tyle tylko że serce się ściska, gdy człowiek widzi, co ta pazerna baba wyprawia! Szkoda i dzieci, i chłopa.

Ta kobieta chyba zwariowała!

Obiecałam sobie, że nie będę się nią denerwować. Dziś jednak Adam wrócił z pracy podłamany i od razu intuicja kobieca mi podpowiedziała, że to musi mieć jakiś związek z Amelią albo dziewczynkami. I rzeczywiście, miało! Okazało się, że w drodze do domu natknął się na listonosza. Nie do wary po prostu – jego była żona wniosła do sądu sprawę o podwyższenie alimentów.

– Chce po pięć stówek na każdą z dziewczynek – Adam pokazał mi pismo. – wzrastają wydatki, bo książki, zajęcia dodatkowe… Patrz – pokazał palcem. – „Powód ma duże możliwości zarobkowe, ponieważ nie zajmuje się na co dzień wychowaniem dzieci i nie ma innych obowiązków”.

Co za bezczelna suka!

– Zajęcia dodatkowe, już to widzę… – westchnął Adam. – Niby kto by tam dziewczynki zawoził, skoro ona do dziś nie zdała prawka? Szkoda, że żaden sąd nie przyzna mi opieki nad dziećmi, wtedy wycyckałbym tę cholerę do czysta!

– Może spróbujmy? – zaproponowałam. – Bardzo lubię twoje córki.

– Dzięki, Gosia, ale ta baba gotowa by była zrobić ze mnie drugiego Fritzla, żeby tylko nie stracić kury złotodajki…

Zrobiłam w myślach szybkie obliczenia i wyszło mi, że mogę zapomnieć o urodzeniu dziecka. Nie ma szans. Ja zarabiam najniższą krajową, Adam niewiele więcej. Sam wynajem mieszkania pochłania krocie, a utrzymanie, a rachunki, a Malwinka?

I co niby, od razu po macierzyńskim miałabym oddać dzidziusia do żłobka, o ile w ogóle uda się zdobyć miejsce? Poza tym, jak się raz ustąpi, to Amelia zaraz będzie chciała więcej, wiadomo przecież, że życie nie tanieje… Powiedziałam Adamowi, że trzeba usiąść i napisać pismo do sądu, ostatecznie on też ma prawo do życia, prawda? A ten się jeszcze zastanawia!

Czytaj także:
„Córka wyrosła na zepsutą do szpiku kości egocentryczkę, która żeruje na całej rodzinie. Sama wychowałam tego potwora”
„Zaślepiona miłością sprowadziłam do domu nieroba i jego synalka pasożyta. Zrobili sobie ze mnie skarbonkę”
„Narzeczony porzucił mnie 4 miesiące przed ślubem, bo jego kochanka była w ciąży. To ona powiedziała mi o wszystkim”

Redakcja poleca

REKLAMA