„Pracuję jako model. Wszyscy myślą, że jestem albo gejem, albo bawidamkiem”

mężczyzna który jest modelem fot. Adobe Stock, Viacheslav Iakobchuk
Ojciec mnie wyśmiał i nazwał lalką, która w miesiąc wydaje więcej na kosmetyki niż on w całym życiu.
/ 09.06.2021 14:28
mężczyzna który jest modelem fot. Adobe Stock, Viacheslav Iakobchuk

Właściwie to nie wiem, czy mogę mieć pretensję do kumpli, czy rodziców. Pewnie na ich miejscu zachowywałbym się tak samo. No, bo gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś mi powiedział, że zostanę męskim modelem, to posłałbym go do diabła.
– Model? A czy ja wyglądam na geja? – spytałbym z ironicznym uśmiechem.

A tymczasem to praca jak każda inna, od wielu nawet cięższa. No i żadnym homoseksualistą, oczywiście, nie jestem!

Wszystko zaczęło się od pracy w sklepie z dżinsami znanej marki. Kiedy na rynek wchodziła nowa kolekcja, zaczynało się w nim roić od stylistek, które wypożyczały spodnie do sesji w luksusowych magazynach. Pewnego dnia jedna z nich wpadła na pomysł, że kilka fotek pstryknie w naszym sklepie. Mieliśmy całkiem fajny wystrój, takie kowbojskie klimaty. Problem zaczął się w chwili, kiedy na sesję nie zgłosił się jeden z modeli.
– Przecież dziewczyna nie może być na wszystkich zdjęciach sama! – stylistka miała obłęd w oczach.
W pewnym momencie spojrzała na mnie i jakby ją olśniło.
Masz na imię Damian? Możesz zostać naszym modelem i uratować mój tyłek?

Tyłek miała całkiem zgrabny, więc po chwili wahania zgodziłem się, ale pod warunkiem, że umówi się ze mną na kawę.
Natychmiast rzuciły się do mnie makijażystka i fryzjerka, wypacykowały mnie jak dziewczynę, włosy potraktowały żelem i kazały się naturalnie zachowywać. Szło mi całkiem nieźle, bo potem ta stylistka, Jola, zapytała, czy nie chciałbym zostać profesjonalnym modelem. Stwierdziła, że zna dobrą agencję, która zrobi mi portfolio i zadba o moją karierę.

Może bym ją i wyśmiał, bo nie miałem wtedy pojęcia o takich rzeczach, jak magazyny o modzie, kreatorzy czy pokazy. Ale to, że zarobiłem w pół godziny pięć stów, dało mi do myślenia! Kurczę, przecież ja normalnie za takie pieniądze harowałem przez tydzień w sklepie przez dziewięć godzin dziennie! No teoretycznie osiem, ale wiadomo, że zawsze trzeba przyjść wcześniej przed pracą, a po niej zostać, aby poukładać na półkach wszystkie ciuchy przemieszane przez klientów.

Dodam, że utrzymywałem się sam i sam płaciłem za swoje studia. Oczywiście, wieczorowe, bo jak miałem jednocześnie zarabiać w ciągu dnia i chodzić na uczelnię? Niewykonalne! Moich rodziców nie było stać na to, aby mi cokolwiek fundować. Oboje zarabiają skromnie, a mam jeszcze młodsze rodzeństwo.
Początkowo jednak odnosiłem się do modelingu dość sceptycznie. Wydawało mi się, że jest to praca dorywcza i bez przyszłości. Okazało się jednak, że mój typ urody jest w cenie. Mam prawie 190 centymetrów wzrostu, na brzuchu ładny kaloryferek, bo ćwiczę sporty walki od dziewiątego roku życia. Ciemne włosy, niebieskie oczy. Zapunktowałem nawet za rzęsy, które jako dzieciak chciałem sobie obcinać nożyczkami, takie były „dziewczyńskie”.

Posypały się zlecenia. I to od razu całkiem poważne. A to sesja mody do jakiegoś magazynu, a to zdjęcie na billboard, a to reklamówka. W tej ostatniej wprawdzie byłem tylko „tłem” dla znanej piosenkarki, ale i tak zainkasowałem kilka tysięcy złotych.

No i coraz bardziej „wyrabiałem sobie twarz”

A twarz dla modela to najcenniejsze, co ma. Poza ciałem, oczywiście. Kiedy szefowa agencji spojrzała na mnie po raz pierwszy, stwierdziła krótko:
Peeling, odżywcza maska i kilka minut solarium. Tylko mi się nie zrób na Leppera!

Potem już sam wiedziałem, jak o siebie dbać. Na mojej półce w łazience pojawiły się męskie kosmetyki – zainwestowałem w kremy i odżywkę do włosów. Poza tym trzy razy w tygodniu chodzę na siłownię i ćwiczę odpowiednie partie mięśni.
Już po trzech miesiącach mogłem rzucić pracę w sklepie z dżinsami, bo z samego tylko modelingu mogłem się spokojnie utrzymać. Tym bardziej, że nigdy nie gardzę byciem męską hostessą. Nawet nie sądziłem, że w Warszawie odbywa się codziennie tyle spotkań biznesowych i konferencji, na których trzeba asystować – otwierać gościom drzwi, witać ich, roznosić drinki i przekąski, czuwać nad ich komfortem. Do promocji w marketach się nie zniżam – na szczęście nie muszę. Ale już pokaz mody w jakimś centrum handlowym? Dlaczego nie? Przecież prawdziwe gwiazdy też biorą w nich udział.

Wydaje się, że jak na razie wiodę całkiem miłe życie, więc w czym problem?
Otóż właśnie! Na przykład w rodzicach… Wiedziałem, że nie zrozumieją tej pracy, dlatego ukrywałem przed nimi, czym się zajmuję. Pech chciał, że moje zdjęcia wykorzystała jakaś lokalna gazetka, robiąc promocję w markecie i… Mama mnie na nich zobaczyła!

Dopiero się zaczęło gadanie, że próżniaczę i źle skończę. Usiłowałem im wyjaśnić, że to wcale nie taka lekka praca. A poza tym, że stale muszę uważać na to, co jem, nie mogę palić papierosów i nie piję alkoholu. Ojciec mnie tylko wyśmiał i nazwał lalką, która w miesiąc wydaje więcej na kosmetyki niż on do tej pory w życiu. Zabolało mnie to, bo w końcu sam się utrzymuję i niczego od niego nie chcę, więc dlaczego mnie obraża. Ale potem spojrzałem na jego ręce montera – ze zgrubiałą skórą i połamanymi paznokciami i zrozumiałem, że jesteśmy po dwóch różnych stronach barykady.

Mój młodszy brat także ma w pogardzie to, co robię. Chociaż z sumie interesują go modelki, z którymi się spotykam podczas sesji.
Niezłe z nich laseczki! Z iloma chodzisz na raz? – dopytywał z nonszalancją właściwą piętnastolatkowi.
– Z kilkoma! – uśmiechałem się, nawet nie usiłując mu wytłumaczyć, że…

Nie mam dziewczyny. Ciągle tylko uczelnia i praca, praca i uczelnia. Kiedy miałbym ją poznać? Mam grafik wypełniony co do godziny. No i wbrew pozorom nie jest łatwo o fajną dziewczynę, kiedy jest się modelem. Koleżanki z uczelni z góry zakładają, że jestem zarozumiały i zmieniam baby jak rękawiczki. Poza tym chyba uważają, że z modelkami nie mają szans w walce o moje względy, więc poddają się walkowerem.
A modelki? To z reguły fajne, normalne dziewczyny, ale równie zapracowane jak ja. Studiują, pracują, wcześnie chodzą spać. Nie mają czasu na randki. A poza tym chciałyby kogoś spoza branży. Więc gdzie mam poznać jakąś fajną babkę?

Za to kilku kumpli dzięki moim znajomościom poderwało fajne dziewczyny. Nie zauważyłem jednak, żeby byli mi za to wdzięczni. Ale przynajmniej mi nie dokuczają, tak jak ci z mojego miasteczka. Niby znamy się od małego, a patrzą na mnie dziwnie. Usiłowałem im wyjaśniać, że to tylko praca. Płacą mi za to, że robią mi zdjęcia, w końcu tylu znanych sportowców także pozuje!
– Taki Tiger Woods albo Ronaldinho. Nazwałbyś ich pedziami? – pytałem najlepszego kumpla przy piwie.

Chyba jedyną osobą, która cieszy się z tego, co robię, jest moja dwunastoletnia siostra. Zbieram dla niej podpisy znanych osób. Ma już Dodę, Wojewódzkiego, a nawet Małysza. Cieszę się za każdym razem, gdy nowy celebryta stawia swój podpis w zeszyciku Asi. Mam nadzieję, że zapełnię go w całości, zanim zerwę z tą robotą. Za półtora roku kończę studia i będę miał dyplom informatyka. Liczę na to, że znajdę pracę w swoim zawodzie. A jeśli nie? Dojrzali modele także są w cenie. Z głodu nie umrę!

Czytaj także:
„Rodzina nie akceptowała jednego z moich synów. Dziadkowie się do niego nie przyznawali, a mój mąż nas zostawił”
„Mąż prowadził drugie życie z ciężarną kochanką. Nie mogłam znieść myśli, że to ja byłam tą starszą, gorszą kobietą”
„Od początku ukrywała, kto jest ojcem jej syna. Nie zdążyła zdradzić prawdy. Umarła tuż po porodzie”

Redakcja poleca

REKLAMA