Doskonale pamiętam tę ekscytację, jaka towarzyszyła mi w pierwszych kilku tygodniach mojej pracy. Byłam świeżo po studiach stomatologicznych i dopiero rozpoczynałam swoją ścieżkę zawodową.
Świat stomatologii miał stać przede mną otworem, a każde nowe wyzwanie było dla mnie fascynującą możliwością nauki i rozwoju zawodowego. Na początek zatrudniłam się na staż w jednej z bardziej polecanych i bogatych klinik dentystycznych, w dodatku blisko mojego miejsca zamieszkania. Skakałam pod niebiosa na samą myśl o takiej szansie. Nie dość, że luksusowe warunki pracy i zapewne dobra pensja, to jeszcze tak blisko domu!
Niestety nie wszystko jednak szło tak, jak sobie to wymarzyłam.
Wydało mi się to dość dziwne, ale cóż...
Pewnego dnia zaczepiła mnie na korytarzu koleżanka z pracy. To był mój drugi tydzień w klinice dentystycznej, ale jeszcze nie zdążyłam dobrze poznać załogi, bo od samego początku panowała dość duża rotacja. Wydało mi się to dość dziwne, ale cóż... Taka specyfika branży. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
— Cześć, Patrycja jestem. Między nami jest luźno, ale uważaj na szefową — zagadała do mnie koleżanka.
— Cześć, Ania jestem. A co z nią nie tak?
— Wiesz... Lubi się czepiać. No i te jej humory... W zeszłym tygodniu Natalia musiała szorować podłogę.
— Co takiego? — zdziwiłam się. — A od tego nie mamy ekipy sprzątającej?
— Jak widać... — westchnęła Patrycja. — Szefowa strasznie sępi na załodze. Zamiast zapłacić za dodatkowe godziny ekipie, woli zlecić to już zatrudnionym pracowniczkom. I nie dopłaca złotówki, nie?
Skrzywiłam się na samą myśl. Jest aż tak źle? A może to tylko zwykłe plotki, może Patrycja rozdmuchuje sprawę? Być może chodziło tylko o przetarcie podłogi z jakiegoś drobnego zabrudzenia, a nie o całą usługę sprzątania. Tak to sobie racjonalizowałam.
Marzyłam tylko o ciepłej kąpieli
Już w kolejnych dniach przekonałam się o tym, że jednak w słowach mojej koleżanki było więcej prawdy, niż kłamstwa. To był jeden z tych dni, gdy pod koniec zmiany nie marzyłam o niczym innym, niż tylko o ciepłej kąpieli i położeniu się w łóżku. Byłam naprawdę wycieńczona. Mieliśmy chyba z 10 borowań i jedno leczenie kanałowe, a do tego chyba kilkadziesiąt połączeń telefonicznych, które odbierałam ja, ponieważ byłam najmłodsza stażem. Częściowo robiłam więc także za recepcjonistkę.
I jeszcze jak na złość, szefowa dała mi i Oli, mojej drugiej koleżance z pracy, tak zwane bojowe zadanie. Otóż miałyśmy udać się do holu recepcyjnego i pozbierać ze stolików zużyte przez klientów kubeczki jednorazowe. Pomyślałam, że mamy je wyrzucić. Ale się myliłam.
— Dziewczynki, chodzi mi o to, żebyście to pomyły — zaświergotała szefowa. — Na błysk. Szkoda pieniędzy, skoro kubeczki nie są w żadnym miejscu popękane.
Popatrzyłyśmy na siebie z koleżanką z mieszanką zdziwienia i zażenowania.
— Mamy je... umyć? I wystawić jako nowe? — zapytała Ola, a szefowa zmierzyła ją surowym wzrokiem.
— Tak — powiedziała pewnym siebie tonem. — Czego nie rozumiesz?
Dziwiła nas ta jej chora mania oszczędności
W ciszy wykonałyśmy polecenie. Ale nie było nam do śmiechu. To wszystko wydawało nam się dziwne i jakieś takie... nie na miejscu.
W czasie, gdy my myłyśmy jednorazówki, "oszczędna" szefowa wsiadała właśnie do swojego nowego Mercedesa i ruszała w stronę swojej wielkiej posiadłości za miastem. Kasy to ona miała jak lodu. Tym bardziej dziwiła nas ta jej chora mania oszczędności.
Wykonywałam absurdalne obowiązki
Szefowa, przed którą ostrzegała mnie Patrycja, okazała się postacią wyjątkowo skąpą i nieprzewidywalną. Jej mania oszczędności przybierała coraz bardziej absurdalne formy. Sprzątanie używanych kubeczków jednorazowych było jednym z wielu przykładów tego dziwnego podejścia. Zamiast dbać o komfort personelu i klientów, skupiała się na nieuzasadnionym cięciu kosztów, które odbijało się negatywnie na atmosferze w pracy.
Poza tym nakładała na nas coraz bardziej absurdalne obowiązki. Na przykład prowadzenie mediów społecznościowych kliniki w godzinach pracy. A przecież takie rzeczy powinno się zlecać wyspecjalizowanym agencjom, a nie zajętym i zapracowanym pracownicom kliniki!
Toksyczne zachowania szefowej z piekła rodem
Zadziwiałam sama siebie tym, że nawet w tak trudnych warunkach zawsze dbałam o profesjonalizm i jakość wykonywanej pracy. Wydawało się jednak, że dla szefowej liczą się tylko liczby na papierze i jak najmniejsze wydatki. To było dla mnie rozczarowujące, zwłaszcza że przecież do pracy podchodziłam z zaangażowaniem i pasją. Tylko z czasem ta pozytywna energia zwyczajnie zaczęła mnie opuszczać, a toksyczne zachowania szefowej z piekła rodem coraz bardziej dawały mi się we znaki.
— Pati — zagadałam któregoś dnia do koleżanki. — Słuchaj, a ty nie boisz się tu wypalenia zawodowego?
Upewniłam się oczywiście przed tym, że nikt nas nie podsłuchuje. Patrycja westchnęła.
— Ehh... Czasem też nawiedzają mnie takie myśli, wiesz? Że długo tak nie pociągnę.
Tak tego nie zostawię
W miarę upływu czasu zaczęłam zdawać sobie sprawę, że rotacja pracowników w klinice nie wynikała tylko z natury branży. Ludzie zwyczajnie nie chcieli dłużej pracować w tak nieprzyjemnych warunkach, gdzie oszczędzanie na wszystkim, nawet na podstawowych środkach czystości, było priorytetem. I gdzie nie liczy się jakość usług stomatologicznych, tylko to, żeby maksymalnie obciążyć pracowników i oszczędzić sobie wydatków.
A przecież tak nie da się prowadzić biznesu! I nawet ja, zwykła absolwentka stomatologii, doskonale o tym wiedziałam.
Postanowiłam, że tak tego nie zostawię.
Stwierdziłam, że muszę podjąć kroki w celu poprawy sytuacji. Nie tylko dla siebie, ale także dla innych pracowników, którzy byli równie zaniepokojeni warunkami pracy. W miarę jak obserwowałam, jak szefowa ignoruje podstawowe normy, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że muszę podjąć działania w obronie nas wszystkich.
Bałam się represji ze strony szefowej
Zbierałam dowody na nieprawidłowości, dokumentując sytuacje, w których pracownicy byli zmuszani do wykonywania zadań sprzątających, które wyraźnie przekraczały granice przyzwoitości. Prowadziłam notatki dotyczące nadgodzin bez odpowiedniego wynagrodzenia, nadużyć w zakresie obowiązków recepcjonistki, a także ekstremalnych warunków, w jakich musieliśmy pracować.
Następnie postanowiłam zwrócić się o pomoc do instytucji zajmującej się bezpieczeństwem i higieną pracy. Skontaktowałam się z urzędem, dostarczając im dokumenty, zdjęcia oraz opisy sytuacji, które miały miejsce w tej klinice dentystycznej. Był to trudny krok, ponieważ bałam się ewentualnych represji ze strony szefowej, ale wiedziałam, że muszę działać zgodnie z przekonaniami.
Inspektorat przeprowadził dokładną kontrolę w klinice. Rozmawiali z nami, pracowniczkami, zbierając świadectwa i badając warunki pracy. W międzyczasie szefowa dowiedziała się o skardze i próbowała zastraszyć mnie oraz inne dziewczyny. Ale nie dałyśmy się.
Po kilku tygodniach instytucja przedstawiła swoje wyniki. Okazało się, że klinika naruszała przepisy dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy. Szefowej nałożono kary finansowe, a klinice nakazano wprowadzenie natychmiastowych poprawek w warunkach pracy.
Miesiąc później wszystkie solidarnie się zwolniłyśmy. W ten sposób chciałyśmy pokazać, że chciwość i buta nie popłacają. Każda z nas szybko bez problemu znalazła sobie nowe, lepsze zatrudnienie. Niczego nie żałuję!
Czytaj także:
„Wyrzuciłam syna i jego ciężarną dziewczynę z domu. Poszłam po rozum do głowy, gdy wpakował mnie do domu starców”
„Dziadkowie mówili mi, że rodzice nie żyją, aż dostałem tajemniczy spadek. Cały ten czas mieszkali w Ameryce”
„Rodzice uznali, że sprzedadzą dom, by zwiedzać świat, a ja żyję w ciasnocie, bo nie stać mnie na większe mieszkanie”