„Pracowałam dla toksycznego małżeństwa. Mieszali mnie w swoje brudy, zdrady i obciążali niechcianymi wyznaniami”

Małżeństwo, dla którego pracowałam, obciążało mnie swoimi problemami fot. Adobe Stock, fizkes
„– Jeśli powiesz Jarkowi, co dziś widziałaś, to jesteś skończona. Załatwię cię i to tak, że się zdziwisz! – zagroziła. – Nie zamierzam nikomu nic mówić. To nie moja sprawa - odpowiedziałam cicho. Od tego czasu zaczęła bacznie mi się przyglądać i wytykać każdy błąd. A to, że nałożyłam dziecku za dużo marchewki, a to, że Wojtuś ma brudne rączki”.
/ 20.06.2022 19:30
Małżeństwo, dla którego pracowałam, obciążało mnie swoimi problemami fot. Adobe Stock, fizkes

To miała być dorywcza i przyjemna praca. Faktycznie, małżeństwo, które mnie zatrudniło, wydawało się w porządku. Niestety, to tylko pozory. Bo on trochę za bardzo się mną interesował, ona zaś...

O rany, wplątałam się w mocno chory trójkąt!

Pochodzę z małej miejscowości na południu Polski. Trzy lata temu przyjechałam na studia do Warszawy i pierwszą rzeczą, z jaką przyszło mi się zmierzyć, była ogromna drożyzna, która atakowała mnie z każdej strony. Trudno mi było utrzymać się z pieniędzy przesyłanych przez rodziców, dlatego postanowiłam znaleźć pracę. Nie potrzebowałam wiele. Ot, aby starczyło na jedzenie i akademik.

Wkrótce na moje ogłoszenie odpowiedziało młode małżeństwo mieszkające w zielonej części Wilanowa, niedaleko Wisły. Miałam opiekować się ich 3-letnim synkiem.

– Potrzebuję pomocy przy małym – kobieta miała na imię Joanna. – Opieka zajmuje mi tyle czasu, że nie mogę robić nic innego. A gdzie czas na życie? – zaśmiała się, spoglądając na męża.

– Wiemy, że jesteś studentką – powiedział jej mąż, Jarek. – Ale nie martw się, uwzględnimy twój rozkład zajęć. Żona nie pracuje, więc może siedzieć przy dziecku, kiedy ty będziesz na uczelni.

Bardzo polubiłam tę pracę. Mały Wojtuś był grzecznym chłopcem, nie sprawiał mi większych problemów. Moi pracodawcy mieli spory dom z ogrodem, zdaje się odziedziczony po dziadkach. Była tu piaskownica, huśtawka, a nawet drewniany domek ze zjeżdżalnią czyli wszystko to, czego dziecku potrzeba do szczęścia, często więc przesiadywaliśmy z Wojtusiem na dworze.

– I jak ci się podoba ta nowa robota? – spytała moja przyjaciółka Olka.

– Jest spoko – odparłam szczerze. – Zwłaszcza Jarek jest bardzo miły. Zawsze kiedy wraca z pracy, rozmawia ze mną, pyta, jak minął dzień. Jest taki, no wiesz… przyjacielski.

– Oho – Olka zachichotała. – Lepiej uważaj, faceci podobno lubią romansować z opiekunkami.

– Daj spokój, za dużo seriali się naoglądałaś. Jarek jest w porządku. Traktuje mnie jak koleżankę.

Właściwie Jarek traktował mnie nawet jak przyjaciółkę

Po pewnym czasie, kiedy nasze relacje były już dość bliskie, zaczął mi się zwierzać z problemów małżeńskich. Twierdził, że jego żona jest oziębła, że w ogóle ze sobą nie rozmawiają i czasem ma wrażenie, że jest z nim tylko z przyzwyczajenia. Były to dla mnie dość krępujące wyznania. Nie wiedziałam zupełnie, co mam mówić ani jak się zachować. A Joanna nawet jeśli widziała, że zaprzyjaźniłam się z jej mężem, to niespecjalnie się tym interesowała.

Całe dnie spędzała poza domem, czasem nie wracała na czas nawet wtedy, gdy byłyśmy umówione, więc musiałam opuszczać zajęcia. Któregoś dnia, kiedy szykowała się akurat do wyjścia, zadzwonił telefon. Wołałam ją, ale nie słyszała, więc sama odebrałam, myśląc, że to może coś ważnego.

– Słucham – powiedziałam cicho.

– Hej, kotku, wychodzisz już? Nie mogę się doczekać, kiedy znów będziemy razem… – usłyszałam w słuchawce chropowaty, męski głos.

To nie był głos Jarka.

– Przepraszam, to chyba pomyłka – bąknęłam zmieszana.

– Aśka? – właściciel głosu w słuchawce chyba też się zmieszał.

W tej chwili do salonu wpadła Joanna i z wściekłością wyrwała mi słuchawkę.

Czemu nie mówisz, że ktoś dzwoni?

Patrzyłam oniemiała, jak w pośpiechu umyka do sypialni, mamrocząc po drodze w słuchawkę:

– Mówiłam ci, żebyś nie dzwonił do domu. Chcesz mi narobić kłopotów?

W jednej chwili pomyślałam o Jarku i o jego strapionej minie, kiedy opowiadał mi, jak traktuje go żona. I teraz jeszcze został rogaczem! Przez chwilę wahałam się, co robić, ostatecznie jednak postanowiłam nie mieszać się w ich sprawy.

Sami powinni je rozwiązać

Niestety, takich sytuacji było więcej. Niedługo po tym telefonie przyszłam do pracy wcześniej, ponieważ odwołali mi wykład i zobaczyłam, że dziecko jest samo i płacze. Uspokoiłam małego i poszłam szukać jego mamy. Scena, która ukazała się moim oczom, chwilę później rozwiała wszelkie moje wątpliwości. Zastałam Joannę w ogrodzie razem z przystojnym brunetem, który bynajmniej nie był jej mężem. Całowali się namiętnie.

Oczywiście natychmiast wycofałam się w głąb domu. Sądziłam, że Joanna będzie się tłumaczyć, prosić o dyskrecję. Jednak ona wsiadła na mnie.

– Jeśli powiesz Jarkowi, co dziś widziałaś, to jesteś skończona. Załatwię cię i to tak, że się zdziwisz! – zagroziła.

– Nie zamierzam nikomu nic mówić – odpowiedziałam lekko speszona. – To nie moja sprawa.

Rzuciła mi gniewne spojrzenie, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Od tego czasu zaczęła bacznie mi się przyglądać i wytykać każdy błąd. A to, że nałożyłam dziecku za dużo marchewki, a to, że Wojtuś ma brudne rączki. Największą uwagę zaczęła jednak zwracać na moje relacje z Jarkiem. Któregoś dnia, gdy siedzieliśmy i rozmawialiśmy, podczas gdy Wojtuś bawił się grzecznie klockami w zasięgu mojego wzroku, wparowała do kuchni i zaczęła wrzeszczeć, że dziecko biega samopas po domu, a ja romansuję w tym czasie z jej mężem.

Jarek próbował ją uspokoić, ale wtedy rozpętała prawdziwą awanturę. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc ulotniłam się po cichu do akademika, zwłaszcza że czas mojej pracy i tak już dobiegł końca. Następnego dnia Jarek opowiedział mi, co działo się po moim wyjściu.

– Kompletnie oszalała – mówił. – Oskarżyła mnie, że mam z tobą romans i zażądała, żebym cię zwolnił! Nie martw się, oczywiście się na to nie zgodziłem…

Szczerze mówiąc, z powodu ciągłych ataków Joanny moja praca przestała mi sprawiać przyjemność, więc sama rozważałam odejście.

– Wiesz, jeśli przeze mnie masz mieć problemy z żoną, to może rzeczywiście będzie lepiej, jeśli poszukam innej pracy – powiedziałam.

– Daj spokój, nie ma mowy. Ona musi wybić sobie z głowy te fanaberie. Naprawdę, nie mam pojęcia, co jej się stało. Przecież wcześniej nic do ciebie nie miała.

Ja jednak wiedziałam, co się stało

Próbowała się mnie po prostu pozbyć, żebym przypadkiem nie powiedziała jej mężowi o kochanku. I co? W końcu rzeczywiście jej się to udało.

Zginęły mi kolczyki – oświadczyła pewnego dnia, kiedy Jarek był w pracy.

Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć, ale Joanna i tak nie dała mi dojść do słowa.

– Jeśli nie opuścisz tego domu jeszcze dzisiaj, możesz być pewna, że znajdą się w twoich rzeczach.

– Dlaczego to robisz? – wyjąkałam zbita z tropu. – Przecież nic nie powiedziałam o twoim… przyjacielu.

Kobieta nie pokwapiła się nawet tego skomentować.

– Dziś wieczorem, kiedy wróci z pracy, powiesz mu, że nie możesz u nas pracować – oznajmiła mi rozkazującym tonem.

Jarek był zdezorientowany. Wypytywał mnie o powody mojej rezygnacji. Przekonywał, że jeśli chodzi o jego małżonkę, to na pewno załatwimy jakoś tę sprawę. Ubolewał, że przecież Wojtuś tak się do mnie przywiązał, że nie mogę go teraz zostawić itp. Jednak ja byłam zdecydowana odejść. Wolałam znaleźć inną pracę, niż narażać się na kłopoty. Zwyczajnie się bałam.

Ja bym dała nauczkę tej babie! – Olka prawie spadła z krzesła, gdy powiedziałam jej o tym, co się stało. – Powiedz o wszystkim Jarkowi! Niech ma za swoje.

– Oluś, ty nie rozumiesz… – odpowiedziałam zrezygnowana. – Ta kobieta jest niezrównoważona. Skąd mam wiedzieć, co jej strzeli do głowy, kiedy się wścieknie.

– Serio się jej boisz? Nie masz powodu! Nic nie ukradłaś ani nawet nie miałaś takiego zamiaru. Jeśli nie chcesz tego zrobić w imię sprawiedliwości, to zrób to chociaż dla tego jej męża. Mówiłaś, że to fajny facet. Chcesz, żeby dalej go okłamywała?

Biłam się z myślami przez kilka kolejnych dni

W końcu jednak doszłam do wniosku, że Olka ma rację. Powiedziałam Jarkowi wszystko, co wiem. Bałam się awantury, ale uznałam, że tak będzie najlepiej. Liczyłam się z tym, że teraz wybuchnie bomba, jednak nic się nie stało. Wyglądało na to, że Joanna była mocna w gębie, ale na gadaniu się kończyło. Jarek nie wydawał się zdziwiony.

– Dziękuję – powiedział smutno.

Czy się rozwiedli? Nie wiem i się nie dowiem, mam jednak nadzieję, że moja decyzja o wyznaniu Jarkowi prawdy przyniosła ostatecznie więcej dobrego niż złego. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA