„Pożyczyłem bratu kasę na ratowanie firmy. Oszukał mnie i za moje oszczędności wybudował dom”

zły mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„– Oddaj mi forsę, złodzieju! – darłem się. W spojrzeniu Wojtka dostrzegłem znajomą iskrę, którą pamiętałem z dzieciństwa, kiedy oszukiwał podczas gry w karty. Ten błysk sugerował, że czuje się pewny siebie, ponieważ wie, że wyjdzie z tego zwycięsko! Nie mam przecież żadnego papierka potwierdzającego, że dałem mu te pieniądze”.
/ 21.04.2024 13:15
zły mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Inni mogą myśleć, że praca poza granicami kraju to bułka z masłem, ale ja wiem swoje. Przez pięć długich lat tyrałem w portach Anglii, szorując kadłuby okrętów i wykonując drobne naprawy, które dało się zrobić bez kosztownego wciągania statku na brzeg.

Owszem, zarabiałem całkiem nieźle, nawet jak na standardy panujące w Anglii, o polskich warunkach nie wspominając. Jednak po powrocie do ojczyzny złożyłem sobie obietnicę – nigdy więcej takiej roboty! Odór gnijącego planktonu morskiego jeszcze długo prześladował mnie w snach. Ale moje serce rosło, kiedy spoglądałem na stan konta bankowego. 500 tysięcy to dla mnie kolosalna kwota! Taka kasa pozwoliłaby mi wybudować niewielki domek na kawałku rodzinnej ziemi. Na tym, który należał do mnie, bo drugą część miał brat. Mogłem się żenić i byłem spokojny o to, że zapewnię Gosi dach nad głową. 

Byłem dobrej myśli

Gdy wylatywałem do Wielkiej Brytanii, dała mi słowo, że będzie czekać. I dotrzymała obietnicy. Wytrzymała nawet to, że byłem tak padnięty po dziesięcio-, a czasami dwunastogodzinnym dniu harówki, że nieraz brakowało mi sił, by odpisać na jej wiadomość.

Zatem zasadniczo to myślami byliśmy już w przyszłości. Naszą głowę zaprzątały sprawy związane z weselem i wybór projektu domu. Mój genialny plan był taki, żeby do tego wielkiego dnia mieć przynajmniej mury i dach. Później spokojnie bym nad nim pracował aż do samego końca.

Brat chciał pożyczyć pieniądze

Nagle, całkowicie niespodziewanie, mój brat zwrócił się do mnie z prośbą. Chciał pożyczyć ode mnie pieniądze. Wszystko, co mam. Pół bańki! Początkowo od razu mu odmówiłem, w końcu to całe moje oszczędności, na które ciężko tyrałem!

– Nie dam rady! A za co postawię chałupę? – odpowiedziałem.

– Postawisz ją, postawisz, tylko trochę później! Za dwanaście miesięcy dostaniesz ode mnie pełną kwotę z procentem! – zaczął mnie przekonywać. – Posłuchaj, stary, jeśli nie dostanę konkretnego zastrzyku gotówki, to mój biznes na bank zbankrutuje, a z czego wtedy wykarmię swoją rodzinę?

Przyszło mi do głowy, żeby powiedzieć, że to nie mój problem, ale ugryzłem się w język. Ostatecznie to wciąż mój starszy brat... Kiedy byłem mały, był dla mnie autorytetem. Z czasem zdałem sobie sprawę, że jest bardzo podobny do naszego starego, któremu kasa zawsze przeciekała przez palce. Ciągle miał jakieś szemrane biznesy, ale prawda jest taka, że dom na swoich barkach utrzymywała wyłącznie mama.

Byliśmy całkiem różni

Gdy stałem się dorosły, regularnie zadawałem sobie pytanie, z jakiego powodu matka w żaden sposób nie powstrzymała taty przed angażowaniem się w te wszystkie wątpliwe przedsięwzięcia, w które bez opamiętania pakował kasę. Jej miłość do niego musiała być naprawdę wielka. Czy może aż nazbyt wielka? Mój brat wdał się w ojca jeśli chodzi o tę niesłychaną odwagę w robieniu interesów. Być może faktycznie się na tym kompletnie nie znam, w przeciwieństwie do niego, ale nawet bez jakiejś specjalnej wiedzy każdy by od razu skumał, że niektóre akcje, w które się pakował, po prostu musiały spalić na panewce!

Choć mieliśmy te same geny i byliśmy rodziną, to nie wiedziałem, czy faktycznie mam ochotę dać mu całą moją kasę. Ale wtedy wkroczyła moja matka i zaczęła mi suszyć głowę, że przecież to mój brat i wypada mu trochę pomóc.

– Daj spokój, to tylko na dwanaście miesięcy! A odda ci z górką! – tak mnie namawiała. – Wiesz co, tak szczerze, to moim zdaniem nie powinieneś od własnego brata brać żadnych dodatkowych pieniędzy, jak jakaś zimna instytucja finansowa. Ale jak Wojtek sam ci to obiecał, że ci zwróci z procentem… No to całkiem w porządku z jego strony, nie?

Miałem wątpliwości

No i co miałem zrobić? Brat po prostu musiał ode mnie wziąć pożyczkę, a w zamian zaproponował mi niezłe odsetki! W banku by go wyśmiali, bo miał zaległości wobec swoich pracowników i nie płacił składek na ubezpieczenie społeczne. To dopiero biznesmen był z niego, nie ma co!

– Przed przekazaniem ci gotówki potrzebuję sprawdzić twój plan działania! – zwróciłem się do mojego brata.

Zerknął na mnie z przekąsem, pewnie chciał mnie zapytać, na co mi plan biznesowy, skoro nie mam bladego pojęcia o zarządzaniu firmą, ale na całe szczęście ugryzł się w język i tylko skinął potakująco głową.

Minęły dwa tygodnie, a ja wciąż nie doczekałem się żadnej odpowiedzi na moje prośby. Chyba powinienem był już wtedy dać sobie spokój z tą sprawą. Jednak perspektywa wysłuchiwania ciągłego marudzenia matki zmotywowała mnie do zachowania cierpliwości.

Zgodziłem się

W końcu otrzymałem informacje, które na pierwszy rzut oka wydawały się całkiem sensowne. Wojtek wymyślił sposób na uratowanie swojej firmy handlującej materiałami budowlanymi. Wpadł na pomysł, żeby zacząć produkować własne pustaki, wykorzystując do tego celu jakąś nowoczesną technologię ze Szwecji.

– Te bloczki mają naprawdę super właściwości, a ich wytwarzanie to pestka! – brat zaczął mi tłumaczyć, rzucając specjalistycznymi terminami, tłumacząc, że przenikanie ciepła szło w parze z odpornością i solidnością materiału.

– Okej, dam ci tę kasę! Ale nie zapomnij – pożyczam tylko na rok! Potem ja i Gosia chcemy ją przeznaczyć na nasz własny dom! – zaznaczyłem.

Mój brat niemal skakał z radości. Bez żadnych zbędnych procedur po prostu przekazałem mu gotówkę. No bo przecież to rodzina, czyż nie?

Cieszyłem się, że pomogłem

Czas płynął, a w biznesie mojego brata ewidentnie coś się działo. Dumnie prezentował mi jakieś bloczki betonowe, twierdząc, że to jego własna produkcja i że firma ma się doskonale! Byłem przeszczęśliwy z powodu jego powodzenia i perspektywy, że niebawem odzyskam zainwestowane fundusze, zgodnie z ustaleniami. Zastanawiałem się nawet, czy nie odpuścić Wojtkowi tych odsetek, bo w końcu nie wypada traktować bliskiej osoby jak jakiś bezduszny bankier!

Nie miałem nad nim żadnej kontroli, nawet nie wpadłem na taki pomysł. Z jednej strony nie mam pojęcia o zarządzaniu przedsiębiorstwem, a z drugiej pochłaniało mnie poszukiwanie zatrudnienia i przygotowania do ślubu z moją ukochaną, za którą ogromnie tęskniłem, będąc za granicą. Teraz staraliśmy się jak najwięcej czasu spędzać razem, wykorzystując każdą dostępną minutę.

W końcu udało mi się znaleźć zatrudnienie. Co prawda zarobki były sporo niższe niż na Wyspach, ale za to mogłem być blisko mojej dziewczyny i mieszkać w mieście, gdzie chciałem zostać już na zawsze. Ślub miał odbyć się lada moment, więc wpadłem na pewien pomysł. Skoro mój brat ciągle gadał, że biznes mu świetnie idzie, to może pójdzie na ugodę. Ja mu anuluję procenty od długu, a on zwróci mi chociaż część forsy jeszcze przed terminem.

Coś tu nie grało

Miałem stuprocentową pewność, że się zgodzi – w końcu proponowałem mu naprawdę korzystną transakcję. Wojtek jednak unikał mojego wzroku i zaczął mi wyjaśniać, że choć interesy mu się kręcą, to ma teraz mnóstwo różnych wydatków i chwilowo nie dysponuje większą gotówką.

– No wiesz, jak to bywa z tymi inwestycjami! – podsumował naszą rozmowę.

Nie za bardzo rozumiałem, o co mu chodzi, ale w sumie dlaczego miałbym wątpić w słowa brata? Zwłaszcza że zapewniał mnie, że ma wszystko tak "poukładane", żeby oddać mi kasę w ustalonym terminie.

Czułem się jak idiota

Nasza ślubna ceremonia w końcu nadeszła. Moja ukochana Małgorzata prezentowała się wprost zachwycająco w swojej śnieżnobiałej kreacji, aż poczułem, jak wzruszenie ogarnia mnie na sam jej widok. Początkowo myślałem, że całe przyjęcie jest po prostu idealne, dopóki nie spostrzegłem, że między moim bratem a wujem Małgosi zaczyna iskrzyć. Zaciekawiony, postanowiłem spytać moją wybrankę, czy wie, o co może chodzić. Powiedziała, że się dowie i jakieś pół godziny później wróciła do mnie, cała pobladła.

– Wujek twierdzi, że twój brat to zwykły kanciarz! Podobno od pół roku zalega z płatnościami za pustaki, które sprzedaje w swoim składzie budowlanym!

Zdenerwowany tym, co usłyszałem, doszedłem do wniosku, że muszę osobiście porozmawiać z wujkiem. Początkowo był niechętny, ale parę kieliszków wódki pomogło mu się otworzyć. Stopniowo, w trakcie naszej rozmowy, okazało się, że Wojtek najprawdopodobniej nic nie wytwarzał, a jedynie kupował gotowe pustaki zrobione w tej technologii ze Szwecji od wujka Gosi i jego wspólnika! Na co w takim razie wydałem swoją kasę?!

Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie trudna wymiana zdań z Wojtkiem, dlatego postanowiłem nie wszczynać jej w dniu mojego ślubu. Po co miałbym jeszcze bardziej popsuć sobie ten wyjątkowy dzień?

Nic z tego nie rozumiałem

Kolejnego dnia, wraz z moją Gosią, przespaliśmy prawie całe przedpołudnie, wycieńczeni wczorajszymi szaleństwami. Później snułem się ponury po naszym małym mieszkaniu, aż w pewnym momencie moja kochana małżonka wpadła na pomysł:

– Co powiesz na wizytę na naszej działce? Wyobrazimy sobie, jak cudnie będzie prezentował się tam nasz wymarzony domek .

Uwielbialiśmy to robić, ale w ostatnim czasie zaniechaliśmy tych wycieczek, bo ciągle brakowało nam czasu. Przystałem na propozycję i ruszyliśmy w drogę.

No i stało się! Gdy dotarliśmy na działkę, w pierwszej chwili pomyślałem, że chyba zabłądziłem. Moja część terenu prezentowała się tak jak zwykle – ot, zarośnięty skrawek ziemi. Natomiast na połówce należącej do mojego brata wyrosła... całkiem spora chata! Wykończona po sam dach, który lśnił w promieniach słońca. Zaniemówiłem z wrażenia!

Przeleciało mi nawet przez myśl, że może Wojtek pozbył się swojej działki i ktoś inny zdecydował się tam postawić dom. Tak, byłem aż tak naiwny, bo nawet nie pomyślałem, że rodzony brat mógłby mnie tak podle wykorzystać i oszukać!

Fakty jednak były takie, że Wojtek wydał moją kasę, którą odkładałem latami na postawienie domu. Przeznaczył ją na budowę swojego domu, a nie na żadne inwestycje czy fabrykę pustaków, o której mi naopowiadał!

Byłem wściekły na brata

Byłem tak wkurzony, że od razu pojechałem do brata. Chyba rozszarpałbym go na strzępy, gdyby moja żona i bratowa mnie nie odciągnęły!

Oddaj mi forsę, złodzieju! – darłem się, choć zdawałem sobie sprawę, że niczego tym nie wskóram.

W spojrzeniu Wojtka dostrzegłem znajomą iskrę, którą pamiętałem z dzieciństwa, kiedy oszukiwał podczas gry w karty. Ten błysk sugerował, że czuje się pewny siebie, ponieważ wie, że wyjdzie z tego zwycięsko! Nie mam przecież żadnego papierka potwierdzającego, że dałem mu te pieniądze. On z kolei nie ma, z czego mi ich oddać, bo postawił dom, a jego biznes ledwo dycha, mimo że niby miał go uratować.

Nic nie mogłem zrobić

No dobra, niby mógłbym zadzwonić do skarbówki i nakablować na Wojtka, bo skąd ten dłużnik wytrzasnął kasę na postawienie chałupy? Teoretycznie mógłbym też złożyć pozew, przecież są ludzie, którzy widzieli, jak mu przekazywałem te pieniądze. Ludzie? Heh… Jak mi wytłumaczył wynajęty prawnik, moja małżonka to kiepski świadek, bo jesteśmy najbliższą rodziną. A mama oświadczyła, że nie zamierza składać zeznań na niekorzyść Wojtka.

Dodatkowo, dowiedziałem się od niej, że powinienem czuć wstyd, ponieważ oczekuję od brata zwrotu pożyczki, podczas gdy najbliżsi krewni powinni wzajemnie się wspierać. Dotarło do mnie, że obecnie odnosi się do Wojtka tak, jak kiedyś traktowała tatę. Fakt, iż nie radzi on sobie najlepiej w życiu, wyzwala w niej jakieś niezdrowe odruchy opiekuńcze!

Inaczej sprawa wygląda ze mną. Podobno jestem zaradny i, jak mi powiedziała, stać mnie na to, by ponownie zarobić taką kwotę! Cóż… Jeżeli zależało mi na tym, aby moi bliscy wiedli przyzwoite życie, a nie gnieździli się w wynajmowanym mieszkanku, musiałem po raz kolejny podwinąć rękawy i wziąć się do roboty.

Porzuciłem swoje dotychczasowe zajęcie, co prawda stabilne i bez stresu, ale kiepsko opłacane, i wstąpiłem do zespołu nurków zajmujących się instalacją lub demontażem podwodnych struktur. To niewdzięczna i ryzykowna fucha, ale nieźle zarabiam. Może nie tyle, co w Anglii, ale wystarczająco, żeby dostać w banku pożyczkę na dom. Tylko czy mam ochotę budować się w pobliżu brata?

Czytaj także: „Koleżanka męża to wyrachowana krętaczka. Wymyśliła, że mam kochanka, bo chciała wślizgnąć mu się do łóżka”
„Bratowa uznała, że bez drogiego prezentu mam się nie pokazywać na komunii chrześniaka. Przez nią zostanę bez grosza”
„Przyjaciółka porzuciła męża dla bogatego kochanka. Myślała, że wyciśnie z obu trochę grosza, ale srogo się przeliczyła”

 

Redakcja poleca

REKLAMA