– Olusiu, jak ty sobie poradzisz… Co roku byłeś u nas, wałówkę zawsze dałam, to i spokojna byłam, że masz coś dobrego do pojedzenia. Zakupy chociaż zrób większe, pamiętaj, że sklepy będą zamknięte.
Siostra mówiła zająkliwym tonem, który zawsze przybierała, gdy coś szło nie po jej myśli. Ciekawe, po kim odziedziczyła tę manierę, raczej nie po rodzicach. Ja byłem zupełnie inny, i chwała Bogu, mężczyzna musi być silny i zdecydowany.
– Nie matkuj mi, za stary na to jestem. I nie nazywaj mnie Olusiem, mam na imię Aleksander.
Cesia nigdy się nie obrażała, nie to co Maryśka, moja była żona. Ta to potrafiła tygodniami się nie odzywać. A Ilona poszła w matkę. Szkoda, że nie była podobna do mnie, człowiek chciałby coś zostawić po sobie na tym padole. Dobra, kogoś. Na przykład udane dziecko, a nie taką sierotę jak Ilona.
– Zawsze spędzałeś wakacje u nas, to były dobre czasy – Ceśka siąknęła nosem.
Po śmierci męża zrobiła się strasznie płaczliwa. Dokuczało jej serce i Bóg wie co jeszcze. Nie dziwiłem się, że syn zabrał ją do siebie. Problem Cesi, nie mój, polegał na tym, że Konrad mieszkał w innym mieście, a ja odmówiłem podróży przez pół Polski, żeby spędzić tydzień wakacji w rodzinnym gronie. Nie chciało mi się starych kości ruszać, zresztą, co to, źle mi u siebie?
Pomijam fakt, że Konrad słowem się do mnie nie odezwał, tylko Cesia utrzymywała, że chętnie będzie mnie gościł. Nie byłem taki pewny, widywałem chłopaka tylko raz do roku, na święta, prawie się nie znaliśmy. Jak to w rodzinie.
Może jeszcze mam przepraszać?
– Dam sobie radę – zapewniłem Cesię szorstko.
Jakbym był serdeczniejszy, na pewno by się rozkleiła. Po śmierci Tadeusza stała się bardzo drażliwa. Ja też żałowałem szwagra, podobny był do mojej siostry, miękki i dobrotliwy, ale zawsze było z kim kielonek wypić. A teraz mogłem co najwyżej wznieść toast do lustra. Nie zależało mi, nie o wódkę chodziło, tylko o kawałek męskiej atmosfery. Trudno, nie ma, przepadło, trzeba się przyzwyczajać.
– Olusiu, powinieneś pogodzić się z Iloną, tak dalej nie może być. Zadzwoń do niej, zaproś do siebie. Porozmawiajcie od serca, jak ojciec z córką.
A Ceśka swoje! Może jeszcze każe mi przepraszać smarkatą? Za co? Złym ojcem byłem? Pomagałem finansowo jej matce, alimenty płaciłem co do grosza, a czasem nawet więcej dałem, na kurtkę, nowe buty czy wycieczkę szkolną. Dociekałem kiedykolwiek, czy to prawda?
Ja nie wychowałem córki?
Nigdy nie sprawdzałem, na co szły moje ciężko zarobione pieniądze, dla dziecka wszystko, jak to mówią. No i dostałem za swoje. Ilona odwdzięczyła mi się, kiedy podrosła. Ciągle się ze mną handryczyła, pretensje miała zupełnie jak jej matka. Że nie mam dla niej czasu, nie może na mnie polegać, bo kiedyś skrewiłem, zapomniałem czy coś tam. Tłumaczyłem jej, że nie jest najważniejsza na świecie, bo kto powie to dziecku jak nie ojciec? Lepiej, żeby się ode mnie dowiedziała niż od obcych ludzi.
Tak się kłóciliśmy, aż wreszcie Ilona zmądrzała. Wyszła za mąż i ku mojej uldze odczepiła się ode mnie, o co z kolei suszyła mi głowę Ceśka. Tłumaczyłem jej, że dzieci muszą się usamodzielnić, odciąć pępowinę, ale ona niczego nie mogła pojąć. Nic dziwnego, trzymała swojego synalka przy spódnicy, szczęśliwa, że ma o kogo dbać.
Dorosłe dzieci nie muszą trzymać się rodziców, ojcom też należy się wypoczynek po trudach wychowania, mówiłem, a ona na to: nie ty ją wychowałeś, tylko Marysia. Raz mi tylko tak przygadała, z miejsca pokazałem, że za dużo sobie pozwala. Ja nie wychowałem córki? Spotykałem się z nią w nakazane przez sąd dni, buliłem alimenty. Gdybym tego nie robił, trawę by z matką żarły.
– Martwię się o ciebie Olusiu, sam zostałeś na świecie jak palec, kto się tobą zajmie, jak mnie zabraknie?
Ceśka raz w życiu mądrze powiedziała
Faktycznie, nie młodnieję, trzeba by przypomnieć Ilonie o obowiązku opieki nad starym ojcem. Niech się przyzwyczaja o tym myśleć, na świętach mi nie zależy, ale co będzie później? Kto mi szklankę wody poda, do lekarza zawiezie? Ja jej pomagałem, teraz kolej na nią.
Zadzwonię, powiem jej kilka słów prawdy, żeby wiedziała, co myślę o porzuceniu starego ojca. Z dziećmi tak już jest, rzadko kiedy człowiek może liczyć na wdzięczność. Jak się o swoje nie upomnisz, nic nie dostaniesz
Wyciągnąłem garnitur z szafy. Trzeba go będzie odczyścić, żeby jakoś wyglądać dla córki. Wystąpię godnie, wstydu jej nie przyniosę, nie ma obawy.
Czytaj także:
„Moja córka krótko trzymała swojego męża. Wyliczała mu każdą wydaną złotówkę. Kogo ja wychowałam?!”
„Moja córka jest grzeczna, posłuszna, cicha, nie sprawia żadnych kłopotów wychowawczych. I to mnie właśnie martwi...”
„Praca przysłoniła mi cały świat. Nie wiedziałem, ile lat ma moja córka i co dzieje się w życiu mojej żony”