„Późniejsze emerytury zrujnowały nam starość. Zamiast wypoczywać i bawić wnuki, harujemy od świtu do nocy za grosze”

Późniejsze emerytury zniszczyły nam spokojną starość fot. Adobe Stock, Andrii Zastrozhnov
„Jeden z sąsiadów, policjant, zdrowy jak byk, pobiera emeryturę, odkąd skończył 35 lat. Poszedł do policji w wieku 20 lat, przepracował 15 i już mu się należy. Nie dość, że ma emeryturę, to jeszcze jako ochroniarz dorabia i opływa w luksusy. To właśnie nas z Heleną najbardziej wkurza. Ci młodzi, zdrowi emeryci – to jakaś kpina”.
/ 03.07.2022 18:30
Późniejsze emerytury zniszczyły nam spokojną starość fot. Adobe Stock, Andrii Zastrozhnov

Jakbyśmy nie liczyli, i tak ledwo wiążemy koniec z końcem. A tu jeszcze tyle lat harówki przed nami. Najpierw byłem tym zaskoczony, normalnie nie mogłem uwierzyć. Emerytura dopiero po skończeniu 67 lat?

Tak ni stąd, ni zowąd?

Nikt nic do tej pory o tym nie wspominał, a tu nagle bach. Helena, moja żona, załamana.

– Boże jedyny – lamentuje. – Kto nas zatrudni na stare lata? Ja też nie wiem kto. Chyba właśnie tylko Pan Bóg. Będę mu w niebie zamiatać.

Ja mam 57 lat, Helenka 52. Przez szmat czasu pracowała jako księgowa w państwowym przedsiębiorstwie i dobrze nam było, ale jak przedsiębiorstwo sprywatyzowali, to kazali jej przejść na samozatrudnienie. Założyła firmę i nadal wykonywała tę samą pracę, lecz dość szybo okazało się, że córka jednego z prezesów też jest księgową, więc zatrudnili ją na etat, i to z pensją 2 razy wyższą, niż miała żona.

8-godzinny dzień pracy? Wolne żarty! Przez pół roku próbowała bidula jakoś się na rynku utrzymać, niestety, nie dało rady. Przyszli młodsi, świeżo po studiach, i – co tu dużo mówić – lepiej wykształceni. My z Heleną trochę tylko angielskiego liznęliśmy, trochę rosyjskiego, bo jeszcze był w szkołach. Jednak, jak to uczyli nas o ewolucji – organ nieużywany zanika. No to nam te języki też pozanikały. A ci młodzi, po studiach, to aż trudno uwierzyć. Minimum po dwa języki biegle znają.

Jak tu z nimi na rynku konkurować?

Zlikwidowała Helena firmę i innej pracy zaczęła szukać. Przez rok pracowała jako kierowniczka zmiany w hipermarkecie – to jakiś dramat był! Pieniądze żadne, a z roboty wracała umordowana. W końcu udało jej się zatrudnić w małym sklepie, tylko że za wszystko tam odpowiada. I za kasę, i za odbiór towaru, i żeby ładnie było na półkach. Jak wyjdzie na 6, to po 20 wraca. Mogę zabić każdego śmiechem, kto mi powie, że w Polsce obowiązuje 8-godzinny dzień pracy! Jak raz tylko Helena spytała, czy nie dałoby rady wcześniej wychodzić, to właściciel spojrzał na nią tak, że już więcej nie próbowała.

Wie pani, ile osób pyta mnie codziennie, czy nie mam dla nich pracy? – rzucił.

I tyle było negocjacji. Ze mną jeszcze gorzej. Po politechnice pracowałem najpierw w fabryce radioodbiorników i dopóki komuna była, to o pracę się nie bałem. Od czasów Marconiego, wynalazcy radia, wszyscy wiedzieli, że radio było, jest i będzie. Lecz kiedy nastał wolny rynek, to okazało się, że radio będzie, owszem, ale z Chin. Nie opłaca się u nas radioodbiorników robić, bo te z Chin są tańsze. Zwolnili nas grupowo, całą fabrykę.

My nie zasługujemy na odpoczynek?!

Ministrowie namawiali, żeby brać los w swoje ręce i własną działalność otwierać. Wziąłem. Prowadzę warsztat. Magister inżynier, naprawa radioodbiorników i telewizorów. Szkopuł w tym, że dzisiaj większość radioodbiorników to jednorazówki – jak się zepsuje, nie opłaca się naprawiać. No bo wyobraźcie sobie, że nowe radio kosztuje 100 złotych. I coś się w nim zepsuje. Klient przynosi, oglądam – zepsuty potencjometr. Kupię go za parę złotych, za robociznę wezmę 50 i klient jest zadowolony. Ale ile takich napraw mam w tygodniu? 3-4? Najczęściej psują się części, które kosztują po 50, 60 złotych. Kto zdecyduje się na naprawę, skoro za niewiele więcej może nowe radio kupić?

Z telewizorami nieco lepiej, lecz i tu najbardziej opłaca mi się zwrot za dojazd. Bo kiedy naprawiam na miejscu, to za dojazd do klienta życzę sobie, tak jak większość – 50 złotych, a dla oszczędności jadę zazwyczaj tramwajem. Rzecz jasna, jeśli potem muszę po jakąś część jechać, drugi raz dojazdu nie liczę. No ale jak długo można tak pracować? Zawsze nosiłem okulary, jednak po 50-tce wzrok mi się tak pogorszył, że nierzadko z lupą muszę pracować. Kręgosłup też już nie ten, co kiedyś. Po trzech godzinach siedzenia nad sprzętem, ręka zaczyna mi drętwieć. A ostatnio, nie wiem dlaczego, drży coraz bardziej. Elektronika nie lubi ludzi w podeszłym wieku. Tu wymagana jest precyzja.

Nie mam więc na tym rynku szans, niestety…

Tak więc z Heleną ledwo ciągniemy, z utęsknieniem czekając na te emerytury. Jednak nie tylko nam jest ciężko. Ostatnio w święta przyjechała do nas córka z zięciem:

– Aluś – rzuciła Helena – a kiedy wy w końcu będziecie mieć dziecko?

Myślę, że dopiero wtedy, jak przejdziesz na emeryturę, mamusiu.

Córka jest asystentką w zagranicznej firmie, często wyjeżdża. Jak byłoby dziecko ktoś wtedy musiałby z nim zostać, żeby chociaż z przedszkola przyprowadzić. Zięć pracuje na 3 zmiany, w domu nie ma z niego większego pożytku.

To jeszcze całe 10 lat muszę na wnuczka czekać? – zasępiła się żona.

A teraz okazało się, że nie 10, lecz 13! Skoro dziś ma 50 lat, to na emeryturę przejdzie dopiero jak skończy 63, bo te zmiany mają wchodzić stopniowo. Wyliczyli jej przy tym, że jakby przeszła normalnie, w wieku 60 lat, to miałaby 1010 złotych emerytury, a jeśli 3 lata później, to o... 150 więcej. Ja nie wiem, czy za 150 złotych warto trzy lata dłużej harować! O sobie już nie mówię. Nie pociągnę warsztatu jeszcze przez 10 lat, mowy nie ma!

Kto zatrudni dziadka w okularach jak denka od butelek?

Bardzo zasmuciły nas te najnowsze wieści. Rozczarowały. Liczyliśmy z Helenką na to, że jeszcze parę lat i wreszcie odpoczniemy, a tu taka niesprawiedliwość! Zresztą, gdyby cały naród jechał na jednym wózku, to trudno. U nas jest jednak tak, że jedni ten wózek pchają, a drudzy na nim siedzą. To nas najbardziej z Heleną złości! Irytuje i wkurza! Weźmy naszą klatkę schodową. Budynek z lat osiemdziesiątych, wszyscy dostaliśmy mieszkania ze spółdzielni, mniej więcej po takim samym okresie oczekiwania. W podobnym zatem jesteśmy wieku. I tak: Część klatki schodowej to emeryci, chociaż żaden nie skończył 60 lat, a niektórzy nie mają nawet 50. Zasłużeni emeryci, bo ja z Hanką to nie zasłużyliśmy! Pod numerem 1 mieszka sztygar, ma 57 lat, a od 2 jest na emeryturze. Bo górnicy idą wcześniej.

Obok major piechoty, lat 45, na emeryturze już od 5 lat, no bo mundurowi idą wcześniej. W kolejnych mieszkaniach takie jak my biedaki – krawcowa, ślusarz, pielęgniarka, brukarz – wszyscy niezasługujący na ziemski odpoczynek. Jedynie na wieczny. Pod 5-tką motorniczy, w moim wieku, lecz już na emeryturze; pod 6-stką sokista, taki ze służby ochrony kolei, lat 60, na emeryturze; a dalej kierowca z MPK, młodszy ode mnie, a już też na emeryturze!

Oni wszyscy mogli starać się o wcześniejsze emerytury!

Ale to i tak nic w porównaniu z naszym sąsiadem spod 9-tki. Policjant, wielkie chłopisko, zdrowy jak byk, a pobiera emeryturę, odkąd skończył 35 lat! Poszedł do policji w wieku 20 lat, przepracował 15 i „mu się należy”! Bierze więc emeryturę i jako ochroniarz na dyskotekach dorabia. Emeryt, który ma 35 lat! To właśnie nas z Heleną najbardziej wkurza! Ci młodzi, zdrowi emeryci – to jakaś kpina! Kpina w żywe oczy!

Kiedy moja żona wychodzi do pracy o 6, to niemal cały dom jeszcze śpi. Czterdziestoletni emeryci chrapią i przewracają się na drugi bok. Ona zjeżdża windą, a 50-letni emeryci naciągają kołdry na uszy. Potem, jak ja, Helena oraz tacy jak my jesteśmy już w pracy, to nasi młodzi emeryci z bloku idą sobie spokojnie po świeże bułeczki. Przeglądają gazety, cieszą się spokojem. Mówią, że nasz dom jest domem spokojnej starości. Bardzo spokojnej i bardzo młodej. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA