„Późne macierzyństwo ma swoje zalety. Szkoda tylko, że sąsiadki przewracały oczami na mój widok z wózkiem”

kobieta z wózkiem fot. Adobe Stock, diignat
„Nie zliczę, ile komentarzy musiałam nasłuchać się w międzyczasie. Że dlaczego wcześniej postawiłam na karierę, że to za duże ryzyko... Moje potrzeby i przeczucia wcale się w tym wszystkim nie liczyły”.
/ 06.11.2024 07:15
kobieta z wózkiem fot. Adobe Stock, diignat

Zdecydowałam się na późne macierzyństwo. Nie zliczę, ile komentarzy musiałam nasłuchać się w międzyczasie. Że dlaczego wcześniej postawiłam na karierę, że to za duże ryzyko... Moje potrzeby i przeczucia wcale się w tym wszystkim nie liczyły. 

Lekarz kręcił nosem na wizycie, a o bliskich nawet nie wspomnę. Przecież moje znajome, a nawet gwiazdy, rodziły normalne, zdrowe dzieci! Dzisiaj osiemnastolatki rzadko zostają mamami, poza tym później dorastają mentalnie. Większość społeczeństwa chce jeszcze skończyć studia, zdobyć zawód, i gdzie tutaj czas na malucha? To były najtrudniejsze lata mojego życia, ale nie ja wymyśliłam przecież taki system.

Słyszałam przykre słowa

Kobietom nikt nie pomaga, ale każdy jest ekspertem na temat rodzenia dzieci oraz ilości potomstwa. Najpierw presja społeczna nie do wytrzymania, a później... boom! Nagle wszyscy znikają z horyzontu. 

Podczas badania USG zdarzało mi się usłyszeć przykre słowa od specjalistów:

– Dziecko w takim wieku? No cóż, będzie pani miała szczęście, jeśli nie będzie żadnych komplikacji, ale po co fundować mu taką traumę...

Bywało, że lekarz zerkał na pacjentki czekające w kolejce i mówił: „Proszę bardzo, dziewczyna w kwiecie wieku, takie właśnie powinny się rozmnażać. To najlepszy wiek!”. Bydlak łatwo wrzucił nas do jednego worka, że jeszcze nie stracił swojej posadki. Karygodne. 

Jakoś świat nie zawalił się, kiedy zaszłam w ciążę. Nie miałam zbyt wiele wsparcia, ale od czego są książki i Internet. Na rodziców nie mogłam liczyć, bo zostawiłam ich bez kontaktu, gdy wyjechałam do dużego miasta. W pracy wolałam nie przyznawać się do mojego pomysłu, poza tym i tak wystarczająco stresu najadłam się, prosząc o zwolnienie, w kluczowym dla kancelarii okresie... 

Gdy brzuszek zaczynał być już widoczny, udałam się do przełożonego i poinformowałam o sytuacji. Całe szczęście, dzięki ciąży mogłam na chwilę zwolnić tempo działań, bo przedtem bycie największą kujonką na uczelni przypłaciłam nerwicą. Tyle tylko, że teraz zarabiałam dużo więcej niż mój facet. 

Sąsiadki przewracały oczami

Andrzej nie chciał słyszeć o żadnej pracy tuż przed porodem. Spakowałam manatki już kilka tygodni wcześniej i oczekiwałam na ten dzień. Trudno było mi zająć się sobą w domu. Byłam przyzwyczajona do życia na wysokich obrotach. Miałam nadzieję, że macierzyństwo to zmieni. 

Zaletą późniejszej decyzji o dziecku z pewnością jest to, że doświadczone koleżanki służą ci pomocą. Za to ich pociechy są już w znacznie starszym wieku, więc trudno, aby dogadały się z takim maluchem. Nie zawsze masz też możliwość podrzucenia dziecka dziadkom, bo niektórych nie ma już na świecie...

Sąsiadki przewracały oczami na mój widok z wózkiem. Do tej pory plotkowały przecież o naszym bezdzietnym związku, więc jaki miały teraz temat do rozmowy? 

Dopiero, gdy Weronika poszła do szkoły, ludzie trochę mi odpuścili. Ciąża przestała być sensacją, a dziewczynka przyszła na świat cała i zdrowa. Nie musiałam szukać jej koleżanek wśród znajomych, doskonale odnalazła się w klasie, a wcześniej w przedszkolu. Dyrektorka bardzo mnie wspiera do dziś.

Jestem natomiast sfrustrowana reakcją społeczeństwa i komentarzami, nawet w takim wykształconym środowisku zawodowym, jak moje. Dobrze, że Andrzej od razu dementował wszelkie pomówienia, a po rady udawaliśmy się prywatnie do doświadczonych położnych i ginekologów.

Finalnie wybraliśmy bezpieczny szpital, który wziął pod uwagę wszelkie przeciwskazania. Ten wybór poprzedził oczywiście mój dogłębny research. Nigdy jednak nie żałowaliśmy wspólnej decyzji. 

Dzisiaj Weronika jest moim oczkiem w głowie i mogę dzielić się z nią doświadczeniem zdobytym przez lata, aby wyrosła na mądrą i samodzielną dziewczynę. Gotowość na dziecko trzeba w sobie po prostu poczuć, a nie kierować się tym, co wmawiają nam inni. Ja czuję, że był to dla mnie najlepszy czas.

Elżbieta, 53 lata

Czytaj także:
„Oczekiwania matki były dla mnie jak ciężki łańcuch. Gdy na mojej drodze stanął Michał, zerwałam się ze smyczy”
„Byłam zazdrosna, więc podłożyłam przyjaciółce świnie. Straciła faceta i nie pozostała mi dłużna”
„Moi synowie nie trafili najlepiej z żonami. Mam wredne synowe o mentalności pustych glinianych dzbanów”

Redakcja poleca

REKLAMA