Zawsze marzyłam o tym, aby moi dwaj synowie mieli ładne, mądre, empatyczne i pracowite żony. I chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że relacje pomiędzy synowymi a teściowymi są bardzo róże, to ja obiecałam sobie, że w moim przypadku tak nie będzie. Niestety stało się inaczej. Ale duża wina w tym jest moich synowych, które oprócz tego, że są wredne i złośliwe, to na dodatek nie grzeszą urodą, rozumem i pracowitością. Nie tego chciałam dla moich dzieci.
Niecierpliwie czekałam na ten moment
Doskonale pamiętam dzień, w którym moi dwaj synowie przyszli na świat. Właśnie była Wigilia i do terminu porodu było jeszcze sporo czasu. Niestety Piotruś i Pawełek myśleli inaczej i jeszcze tego samego dnia zakomunikowali, że chcą poznać otaczający ich świat.
– Jesteście moim największym prezentem świątecznym – wyszeptałam kilka godzin później, gdy patrzyłam na dwa maleństwa leżące w łóżeczku obok szpitalnego łóżka. I chociaż chłopcy jeszcze przez kilka tygodni musieli zostać w szpitalu, to ja już wtedy czułam, że będą całym moim światem.
I tak właśnie było. Maluchy rosły jak na drożdżach i z każdym kolejnym rokiem obserwowałam, jak z małych chłopców zamieniają się w nastolatków, a następnie w młodych mężczyzn. Aż przyszedł taki dzień, gdy osiągnęli pełnoletność.
– Kiedy to minęło? – zapytałam męża, który podobnie jak jak całkowicie oszalał na punkcie bliźniaków. – Jeszcze niedawno zmieniałam im pieluchy, a zaraz zaczną przyprowadzać dziewczyny do domu – westchnęłam.
– I jak ty to zniesiesz? – roześmiał się mąż. I chociaż oburzyłam się na jego słowa, to wiedziałam, że nie będzie mi łatwo. A mimo to z niecierpliwością oczekiwałam na moment, w którym chłopcy przedstawią nam swoje pierwsze sympatie. Miałam nadzieję, że wybrane przez nich dziewczyny będą nie tylko ładne, ale też mądre, sympatyczne i pracowite. Po prostu chciałam, aby wybranki moich synów były tymi odpowiednimi.
Synowie nie mieli szczęścia w miłości
Niestety chłopcy nie mieli szczęścia w miłości. Bardzo młodo przeżyli swój pierwszy zawód miłosny, a każdy kolejny związek okazywał się pomyłką.
– Ja chyba do końca życia zostanę singlem – żalił się Paweł, gdy kolejna dziewczyna zostawiła go dla jego przyjaciela.
– A ja pójdę do zakonu – zażartował Piotrek, który kilka dni temu usłyszał od swojej wybranki, że lepiej będzie jak zostaną tylko przyjaciółmi.
– Nie będzie tak źle – próbowałam ich pocieszyć. I od razu postawiłam na stole swoją popisową szarlotkę, która od wielu lat wszystkim w naszej rodzinie natychmiast poprawiała humor. – Musicie tylko być cierpliwi, a na pewno znajdziecie swoje drugie połówki – zapewniałam dwójkę swoich synów. Ale tak naprawdę sama zaczynałam się już niepokoić. Bliźniacy byli już nas studiach, a jeszcze żaden z nich nie był w na tyle poważnym związku, aby myśleć o przyszłości.
– Będzie, będzie – westchnął starszy Paweł. A młodszy o kilka minut Piotrek tylko mu przytaknął.
Potem jednak zaczęli pałaszować ciasto i od razu zapomnieli o swoich niepowodzeniach miłosnych. A ja patrząc na nich miałam nadzieję, że w końcu i do nich uśmiechnie się szczęście i trafią w swoim życiu na zasługujące na nie dziewczyny. Tak szczerze powiedziawszy, to byłam już gotowa do bycia teściową. Gdybym tylko wiedziała, jakie synowe mi się trafią, to nigdy nie zachęcałabym synów do nawiązywania nowych relacji.
Od początku nie przypadły mi do gustu
Kiedy moi synowie zbliżali się do ukończenia studiów, to w końcu poznali dziewczyny, z którymi chcieli spędzić resztę swojego życia. Każdy z nich był szaleńczo zakochany i mówił tylko o tym, jaka wspaniała jest jego dziewczyna. A ja bardzo chciałam poznać te dwa cuda natury.
– To może przyprowadzicie swoje dziewczyny na niedzielny obiad? – zaproponowałam któregoś razu. Mój mąż od razu mi przytaknął, bo także chciał poznać swoje przyszłe synowe.
Jednak Piotrkowi i Pawłowi nie bardzo spodobał się ten pomysł. I chociaż wtedy byłam bardzo zaskoczona, to teraz nawet zaczynam to rozumieć. Być może moi synowie już wtedy wiedzieli, że ich wybranki nie przypadną mi do gustu.
I faktycznie nie przypadły. Kiedy w końcu chłopcy zgodzili się przedstawić mi swoje dziewczyny, to ja od razu poczułam, że nie będzie między nami chemii.
– Dzień dobry – usłyszałam kilka dni później.
Przede mną stały dwie dziewczyny, które nie spodobały mi się od pierwszego spotkania. Wybranka Pawła była chudą tlenioną blondynką, która za nic miała kulturę, dobre wychowanie i grzeczność. Przez cały obiad śmiała się zbyt głośno, mówiła z pewnymi ustami i zaczynała tematy, o których nie miała najmniejszego pojęcia. Podobnie było z dziewczyną Piotrka. Dziewczyna była umalowaną i wystrojoną lalką, która jednak nie miała pojęcia o tym, co się wokół niej dzieje.
– A co panie czytają? – mój mąż próbował nawiązać inteligentną pogawędkę. Jednak podobnie jak ja stracił nadzieję i pod koniec spotkania już nawet nie próbował z nimi rozmawiać.
– Nasi synowie naprawdę się w nich zakochali? – zapytał mnie kilka minut po ich wyjściu. Na jego twarzy malowała się zdziwienie i konsternacja. A ja wcale mu się nie dziwiłam.
– Oby nie – westchnęłam tylko. Nie wyobrażałam sobie, aby miała mieć takie synowe.
Bliźniacy oznajmili, że się żenią
Jednak moje nadzieje okazały się płonne, a ja szybko przekonałam się, że zarówno jeden jak i drugi syn planuje się ożenić.
– Tylko nie to – jęknęłam, gdy tylko się o tym dowiedziałam. Nie byłam w stanie zaakceptować tego, że trafiły mi się synowe, o jakich nie myślałam nawet w najgorszych snach.
– Może nie będzie tak źle – westchnął mój mąż. Ale chyba jednak sam w to nie wierzył. Jedyna nadzieja była taka, że bracia się rozmyślą i koniec końców nie wezmą ślubu z tymi dziewuchami. Co więcej – chciałam tego, aby tym razem te znajomości także skończyły się zawodem miłosnym.
Nic z tego. Jeszcze w tym samym miesiącu Piotr i Paweł poinformowali nas, że oświadczyli się swoim wybrankom serca, a one przyjęły oświadczyny.
– To może wspólny ślub? – zaproponował jeden z braci, a drugi od razu się zgodził. „Cóż za zgodność” – pomyślałam zgryźliwie. I od razu zaczęłam myśleć o tym, co bym mogła zrobić, aby do tego ślubu nie doszło.
Niestety nic nie mogłam zrobić. Pewnego letniego dnia moi dwaj ukochani synowie stanęli przed ołtarzem i wypowiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej. A ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że właśnie popełniają największy błąd w swoim życiu.
– Miłość nie wybiera – szepnął mi do ucha mój mąż. On jako jedyny wiedział, co myślę o wybrankach swoich synów. I jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że będziemy musieli je zaakceptować.
Moi synowie zupełnie nie trafili z żonami
Już kilka miesięcy po ślubie przekonałam się, że synowie nie najlepiej trafili z żonami. Magda – żona Pawła – była najbardziej wredną osobą, jaką znałam. Natomiast poziom złośliwości Marty – żony Piotrka – niebezpiecznie zbliżał się do poziomu najwyższego szczytu świata. Dodatkowo obie dziewczyny były niezbyt mądre, oczytane czy kreatywne. A jeszcze ich ta mentalność, która bardziej nadawała się do średniowiecza niż do czasów współczesnych.
– Słyszałeś co one mówiły? – zapytałam oburzona męża, gdy tylko synowie i ich żony opuściły nasz dom. – Jak można być tak zacofanym i głupim? – denerwowałam się.
Kilka minut wcześniej dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, które stawiały moje synowe na poziomie zwykłego głupka. Mój mąż nie skomentował tego, ale po jego minie widziałam, że myśli dokładnie to samo co ja.
– No cóż, może coś zmieni się na lepsze – westchnął cicho. Ale ja wiedziałam, że nie ma nadziei. Obie żony bliźniaków nie grzeszyły kompletnie niczym – ani urodą, ani mądrością, ani poczuciem humoru ani pracowitością.
Przez kilka kolejnych lat miałam jeszcze nadzieję, że chłopcy pójdą po rozum do głowy i zorientują się, jak wielki popełnili błąd. Ale teraz już nawet na to nie liczę. Bo chociaż w ich małżeństwach nie wszystko i nie zawsze układa się różowo, to nic nie wskazuje na to, żeby miały się one zakończyć. A ja będę już skazana na obecność dwóch najgłupszych kobiet, jakie znam. Na całe szczęście nie widujemy się zbyt często, co pozwala mi na zachowanie zimnej krwi. Ale bardzo szkoda mi moich synów, którzy już chyba gorzej nie mogli trafić.
Teresa, 62 lata
Czytaj także:
„Zataiłem przed żoną, że mam nieślubne dziecko. Gdy syn stanął w naszych drzwiach, musiałem przestać kłamać”
„Siostra mądrzyła się, gdy zdradził mnie mąż. Teraz ja wiem, co wyprawia jej ślubny, ale milczę jak zaklęta”
„Pobyt w sanatorium miał być słodki jak miód, a był gorzkim rozczarowaniem. Wolę zostać starym grzybem niż sponsorem”