„Poznałam w saunie faceta marzeń i zaczęłam go podrywać. Miałam gdzieś, że ma żonę i dwójkę dzieci”

pewna siebie kobieta fot. iStock by Getty Images, Lisa Schaetzle
„Przyglądałam się mu przez dłuższą chwilę, a to, co powiedział, kompletnie nie miało znaczenia. Bo co z tego, że miał rodzinę? Ta jego żonka pewnie wcale go nie rozumiała. A poza tym, skoro tu przychodził, musiał mieć czasem dość bycia tatusiem. A ja mogłam to zawsze jakoś wykorzystać. Zresztą, niewinny flirt to jeszcze nie przestępstwo, prawda?”.
/ 06.11.2024 08:30
pewna siebie kobieta fot. iStock by Getty Images, Lisa Schaetzle

Ostatni związek poważnie dał mi w kość. Adam, drań, z którym byłam przez blisko siedem lat, nagle stwierdził, że się przy mnie dusi. Myślę, że tak naprawdę niewiele miało to wspólnego z naszą realną relacją, a z sąsiadką z dołu, która momentalnie przyjęła go do siebie z otwartymi ramionami. Ja natomiast… cóż, zdecydowanie nie byłam wtedy sobą.

Nie mogłam się pozbierać po rozstaniu

Snułam się po domu bez celu, wspominałam nasze wspólne chwile, a wieczorami siedziałam przed laptopem i oglądałam seriale – totalnie bezrefleksyjnie.

Próbowałam się skupić na pracy. W towarzystwie robiłam się drażliwa, więc prędko zrezygnowałam z jakichkolwiek wyjść ze znajomymi, co niemal zupełnie wykluczyło mnie z życia towarzyskiego. I choć wcale tego nie żałowałam, sytuacja niestety zwróciła uwagę mojej siostry, Marty. Marta, starsza o dwa lata, obrała sobie za cel wykopanie mnie z domu.

Nie możesz wiecznie siedzieć w tych czterech ścianach! – oburzała się, gdy kompletnie olewałam jej propozycje wyjścia i nie chciałam rozmawiać o pomysłach na znalezienie nowego faceta.

A na co mi on był? Świetnie radziłam sobie przecież sama.

– Tu mi dobrze – upierałam się. – Daj mi spokój. Idź do domu. Pomieszkaj trochę z mężem.

Takie wymiany zdań miały między nami miejsce bardzo często. Jak na mój gust, za często. W dodatku równie chętna do nawracania mnie na właściwą ścieżkę okazała się moja najbliższa przyjaciółka, Dorota.

– No musisz gdzieś wyjść! – męczyła. – Możesz sobie wmawiać, że tak nie jest, ale tym razem Marta naprawdę ma rację!

Próbowałam się bronić, ale z Dorotą nie miałam szans. Kiedy więc uparła się, że w weekend zabierze mnie do sauny, nie było szansy, by ją od tego pomysłu odwieść.

Nie byłam zachwycona, ale uległam

Zdecydowanie nie wiedziałam, co Dorocie odbiło, że zdecydowała się mnie wyciągnąć akurat do sauny. Siedzenie w dusznym pomieszczeniu i spływanie potem zdecydowanie nie było moim marzeniem na sobotę, ale co miałam robić? Przyjaciółka mogła się jeszcze obrazić, gdybym wykazała się nieco większą asertywnością.

Spotkałyśmy się przed właściwym budynkiem. Chwilę pogadałyśmy i już, już miałyśmy wchodzić, gdy Dorota dostała SMS-a.

– Sorry, Ala – zrobiła zbolałą minę, gdy tylko uniosła wzrok znad ekranu komórki. – Ja odpadam. To coś ważnego, więc niestety, ale muszę lecieć.

– Jak lecieć? – nie dowierzałam. Po chwili zastanowienia rzuciłam jednak: – No dobra, to ja też się zmywam…

– No gdzie! – zaprotestowała natychmiast. – To ci się przyda! Odpoczniesz! No sama pomyśl, chcesz wracać do domu i znów tam gnić?

Cóż, po prawdzie chętnie bym pogniła, ale wiedziałam, że Marta ostatnio śledzi każdy mój krok. Gdyby zorientowała się, że uciekłam skądś, gdzie miałam się trochę odprężyć, nie dałaby mi żyć. Zamiast więc słuchać jej utyskiwań, postanowiłam zrobić dobrą minę do złej gry i spróbować swojego szczęścia w saunie.

Czułam się niekomfortowo

Musiałam wyglądać bardzo niepewnie, bo zwrócił na mnie uwagę jakiś facet.

– Pierwszy raz? – zagadnął.

– No… w sumie – przyznałam trochę niepewnie.

Proszę się nie martwić – powiedział. – Spodoba się pani.

Uśmiechnęła się mimowolnie.

– No nie wiem…

Westchnął, a potem spojrzał na mnie z czymś w rodzaju zrozumienia.

– W sumie jestem w stanie sobie to wszystko wyobrazić – przyznał. – Moja żona też nie przepada za sauną. Dlatego przychodzę sam.

Momentalnie mnie oczarował

Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i potem każdy zajął się sobą. Ja jednak nie mogłam przestać o nim myśleć. Dowiedziałam się, że oprócz żony Michał, bo tak miał na imię nieznajomy, miał jeszcze dwójkę dzieci. Przyglądałam się mu przez dłuższą chwilę, a to, co powiedział, kompletnie nie miało znaczenia. Bo co z tego, że miał rodzinę? Ta jego żonka pewnie wcale go nie rozumiała. A poza tym, skoro tu chadzał, musiał mieć czasem dość bycia tatusiem. A ja mogłam to zawsze jakoś wykorzystać. Zresztą, niewinny flirt to jeszcze nie przestępstwo, prawda?

Uparłam się zresztą, żeby potem nie dać mu tak po prostu o, zniknąć. Pozwoliłam się odprowadzić na parking., gdy tylko miałam go już w swojej mocy.

– I jak? – spytał wtedy. – Podobało się?

– Nawet tak – stwierdziłam. – A za to jakie widoki…

Zaśmiał się.

To dobrze, że humor ci dopisuje.

– Tylko w tak świetnym towarzystwie – zapewniłam natychmiast.

Uśmiechnął się uprzejmie.

– Nie no, to bardzo dziękuję – patrzył na mnie przez moment. – To co? Powtórzysz to kiedyś?

– Jeśli i ty powtórzysz, to i ja tu dotrę – zdecydowałam.

Tym razem głośno się roześmiał.

– Z tym akurat nie będzie problemu. Jestem tu co sobotę. Chyba że coś mi wypadnie.

Wzięłam od niego numer i patrzyłam, jak podchodzi do srebrnego samochodu, który właśnie przyjechał po niego. Wysiadła stamtąd niezbyt urodziwa kobieta, która wydawała się bardzo z czegoś niezadowolona. Dużo mówiła o ich dzieciach… no totalna nuda. Tyle tylko, że ja tego nie zamierzałam zostawić. Musiałam przecież obmyślić dobry plan, który pozwoliłby mi jeszcze trochę poflirtować.

Zaczęłam kombinować

Przez najbliższe dni nie mogłam się skupić na niczym innym, poza moim przyszłotygodniowym spotkaniu z Michałem. On co prawda nie wiedział, jakie mam plany, ale ja zamierzałam go zastać znów w saunie. Długo wybierałam strój, który ostatecznie założyłam na siebie w sobotę. Wstałam naprawdę wcześnie, by ze wszystkim zdążyć.

Musiałam się przecież przygotować. Inni by mnie wyśmiali – szłam przecież do sauny, ale ja wiedziałam, co robię. I cieszyłam się, że niedługo wszystko się ziści, a ja w końcu trochę się odprężę.

Niczego się nie spodziewał

Michała zastałam jeszcze na parkingu.

– Alicja? – zdumiał się.

– No to jestem! – Uśmiechnęłam się szeroko.

– Nie wiedziałem, że przyjdziesz – przyznał.

Zlustrował mnie od stóp do głów i mogłabym przysiąc, że lekko się uśmiechnął. – Wybierasz się gdzieś później?

Zatrzepotałam rzęsami.

– To zależy, czy masz czas.

Pokręcił głową, wyraźnie rozbawiony.

– Jesteś niemożliwa. – Potem spoważniał. – Zobaczymy, jak to się poukłada.

Poukładało się niestety tak, że ja poszłam w swoją stronę, a on w swoją. Wszystko przez to, że żoneczka się za nim stęskniła i zaczęła do niego dzwonić, więc musiał do niej wracać. Oczywiście, trochę żałowałam, ale zdążyłam już na niego wpłynąć wcześniej. Prawiłam mu komplementy, opowiadałam o sobie i swoich działaniach na wielu poziomach, sugerowałam ponadto, że chętnie spotkałabym się też w innych okolicznościach. Miałam wrażenie, że to kupił… ale niestety, brutalnie nam przerwano.

Mimo to, nie traciłam nadziei. W końcu zamierzałam tam być w każdą kolejną sobotę.

Dostałam kosza

Michał nie pojawił się więcej w saunie. Wybrałam się tam jeszcze sześć razy przez sześć kolejnych tygodni, ale go nie spotkałam. Z początku myślałam, że jest chory. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy coś się nie pokomplikowało w jego życiu i czy po prostu nie jest tak, że nie ma teraz głowy, by wpadać w takie miejsca. Kiedy jednak zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam na numer, który mi podał, odpowiedziała mi cisza.

Nie odbierał moich telefonów. Nie odpisywał na SMS-y. Zupełnie jakbym nie istniała. Nie powiem – byłam trochę rozczarowana, choć nie wiązałam z nim żadnych szczególnych nadziei. To prawda, z początku wydawał się wyśniony. Taki… wyczekany. Mimo to, jakoś odpuściłam. I wbrew wszystkiemu, nie pogrążyłam się w rozpaczy.

Bo skoro moje życie straciło teraz sens, powinnam go w końcu poszukać – i to intensywnie. Skoro Michał, zamiast zdecydować się na przyjemne spotkania ze mną, wybrał swoją żonę i dzieci, istnieli jeszcze mężczyźni, dla których rodzina była ważna. Cóż, nigdy nie miałam szczęścia, ale… może tym razem się ono do mnie uśmiechnie? Może w końcu spotkam na swojej drodze kogoś, kto nie złamie mi serca.

Alicja, 36 lat

Czytaj także: „Trzymałam Michała na dystans, bo bałam się prawdziwego uczucia. Tymczasem on był dla mnie niczym anioł stróż”
„Córka wróciła pod mój dach na jakiś czas, ale się zasiedziała. Czułam, że chodzi o coś więcej niż utrata pracy”
„Chciałem zaimponować dziewczynie, ale przez moją wstydliwą wadę zrobiłem z siebie durnia. Po prostu stchórzyłem”

Redakcja poleca

REKLAMA