Gdy Magda zadzwoniła do mnie tamtego czwartkowego wieczoru, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. W jej głosie było coś, co przypominało mi tamte czasy, kiedy wracała ze szkoły ze łzami w oczach, bo coś poszło nie tak. Od razu zaproponowałam, żeby przyjechała, chociaż jeszcze wtedy nie znałam szczegółów.
To był dla niej cios prosto w serce
– Mamo, straciłam pracę – powiedziała cicho, jakby te słowa ważyły tonę.
Przez chwilę siedziałam w milczeniu, próbując to przetrawić. Praca była dla niej wszystkim. Magda była ambitna, zdeterminowana, i wiedziałam, że sukces w karierze znaczył dla niej dużo więcej niż cokolwiek innego. Dlatego to musiało być dla niej jak cios prosto w serce.
– Przyjedź na kilka dni, odpocznij – zaproponowałam, starając się nie przesadzić z troską, której, jak wiedziałam, nie znosiła. – Porozmawiamy.
Nie wyganiałam jej
Kilka dni zamieniło się w tygodnie. Potem w miesiące. Gdy przyjechała z jedną walizką, byłam przekonana, że to tylko chwilowy przystanek, że szybko stanie na nogi. W końcu Magda nigdy nie była osobą, która pozwoliłaby sobie na bezczynność. Była typem kobiety, która radziła sobie sama. Ale tym razem było inaczej.
Na początku myślałam, że chodzi o samą utratę pracy. Rozumiem to – to duży cios, zwłaszcza gdy cała tożsamość jest związana z zawodowymi osiągnięciami. Jednak po kilku tygodniach, gdy Magda wciąż nie wracała do swojego życia, zaczęłam się niepokoić. Ona, która zawsze wstawała o świcie, teraz zaczęła spędzać większość dni w łóżku, scrollując coś na telefonie albo oglądając telewizję, jakby nic nie miało sensu.
Pytałam ją, czy już szuka czegoś nowego. Za każdym razem odpowiadała to samo:
– Jeszcze nie jestem gotowa, mamo. Daj mi trochę czasu.
Oczywiście, że dawałam. Przecież była moją córką. Ale coś mi mówiło, że to nie tylko kwestia pracy. Wiedziałam, że Magda przeżywała coś więcej, coś, czego nie chciała mi zdradzić. Każdy kolejny dzień przynosił coraz więcej pytań, a coraz mniej odpowiedzi.
Musiałam dowiedzieć się więcej
Któregoś ranka, po kolejnej bezsennej nocy, weszłam do kuchni, a Magda siedziała przy stole. Popijała kawę, wpatrując się w okno, jakby próbowała zobaczyć coś, co było daleko poza naszym zasięgiem. Kawę? O tej porze? Wyglądała na zmęczoną, bardziej niż zwykle. To był moment, w którym postanowiłam, że muszę dowiedzieć się więcej.
– Madziu, coś się dzieje, prawda? – zapytałam, siadając naprzeciwko niej.
Nie odpowiedziała od razu, tylko powoli podniosła wzrok, jakby wahała się, czy powiedzieć mi prawdę.
– Mamo, ja... – zaczęła, ale zamilkła.
– To nie tylko o pracę chodzi, prawda? – Spojrzałam na nią uważnie, starając się być jak najbardziej delikatna, ale jednocześnie nie odpuszczając. – Martwię się o ciebie.
W jej oczach pojawiło się coś, co kojarzyłam od lat, ale dawno tego nie widziałam. To była ta sama Magda, którą znałam jako nastolatkę, kiedy trzymała swoje problemy dla siebie, dopóki nie było za późno.
– Po prostu... – zaczęła znowu, a potem wypuściła powietrze. – Nie wiem, jak to powiedzieć.
Milczałam, dając jej przestrzeń. Wiedziałam, że cokolwiek powie, będzie to dla niej trudne.
– Straciłam wszystko, co miałam – powiedziała w końcu, jakby to było coś oczywistego.
Poznałam prawdę
– Z Darkiem też mi się nie układało – dodała cicho, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi szybciej bić.
Darek. Od momentu, kiedy Magda przyjechała do mnie, nie wspominała o nim ani słowem. Był jej partnerem od pięciu lat, a ja zawsze myślałam, że układa im się dobrze. Nie idealnie – nikt nie ma idealnego związku – ale na tyle dobrze, że wspólnie planowali przyszłość.
– Co się stało? – zapytałam, starając się zachować spokój, choć już wewnątrz czułam narastający niepokój.
– To nie było jedno wydarzenie – odpowiedziała, bawiąc się kubkiem. – Po prostu... zaczęliśmy się oddalać od siebie. Każde z nas żyło swoim życiem. On ciągle pracował, a ja... No cóż, czułam się samotna, nawet kiedy był obok. I tak to trwało, aż... aż po prostu przestało mieć sens.
Próbowałam zebrać myśli. Zawsze wydawało mi się, że Magda i Darek tworzą zgrany duet, że mają swoje cele i marzenia. A teraz, nagle, dowiedziałam się, że wszystko to się rozpadło.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałam, choć czułam, że odpowiedź była oczywista. Magda od zawsze była osobą, która wolała radzić sobie sama.
– Bo myślałam, że to minie – odpowiedziała po chwili. – A potem, kiedy straciłam pracę, to wszystko na mnie spadło. W jednej chwili moje życie straciło sens. Praca, związek... Wszystko przestało mieć znaczenie.
Siedziałyśmy w ciszy przez chwilę, a ja próbowałam to wszystko przetrawić. Rozumiałam, dlaczego to wszystko w niej buzowało, ale nie pojmowałam, dlaczego dopiero teraz zdecydowała się mi o tym powiedzieć.
Musiałam ją zmotywować
Mijały kolejne tygodnie, a Magda wciąż była pod moim dachem. Wiedziałam, że próbuje coś zmienić, ale zmiana nie przychodziła łatwo. Zaczęła przeglądać oferty pracy, ale żadna nie wydawała się jej wystarczająco dobra. Z Darkiem nie rozmawiała już wcale, a ja czułam, że gdzieś w środku bardzo cierpiała, choć próbowała to ukryć.
Pewnego wieczoru, siedząc na kanapie w salonie, nie wytrzymałam. Musiałam wreszcie poruszyć ten temat, bo czułam, że Magda utknęła w miejscu, z którego sama nie umiała się wygrzebać.
– Magda, musisz coś zrobić – zaczęłam, starając się być delikatna, ale stanowcza. – Nie możesz żyć w zawieszeniu.
– Wiem, mamo – odpowiedziała cicho, wpatrując się w telewizor. – Ale to nie jest takie proste. Wszystko, co miałam, legło w gruzach.
– Ale to nie znaczy, że musisz się w tych gruzach zadomowić – odparłam, próbując dodać jej sił. – Wiem, że ci ciężko, ale musisz zacząć działać. Cokolwiek. Może terapia? Może nowy kurs? Cokolwiek, co pomoże ci ruszyć do przodu.
Było mi jej żal
Zobaczyłam, jak zaciska szczęki, a w jej oczach pojawiły się łzy. To była ta Magda, którą znałam – nie chciała pokazywać słabości, ale czasem nie dało się ich ukryć.
– Może masz rację – powiedziała w końcu, nieco łamiącym się głosem. – Może powinnam coś zrobić. Ale... ja się boję, mamo. Boję się, że nic mi już nie wyjdzie.
To było to. To był ten skrywany lęk, który trzymał ją w potrzasku beznadziei. Lęk przed porażką, przed tym, że życie nie wróci na właściwe tory.
– Wszyscy się boimy – odpowiedziałam cicho, przesuwając się bliżej niej na kanapie. – Ale nie możesz pozwolić, żeby ten strach cię paraliżował. Zawsze byłaś silna, Magda. Silniejsza, niż myślisz.
Siedziałyśmy w ciszy, a ja czułam, jak ta rozmowa zaczyna coś w niej zmieniać. Nie od razu, nie nagle, ale powoli, krok po kroku. Czasami trzeba dać komuś czas na to, by sam dostrzegł, że dalsza droga istnieje.
Na szczęście po jakimś czasie moja Madzia zaczęła powoli stawać na nogi. Znalazła małą pracę na pół etatu, zaczęła wychodzić z domu. Przestała unikać rozmów o Darku, choć nie mówiła o nim często. Było mi ciężko patrzeć na nią, jak próbuje składać swoje życie na nowo, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę dać jej przestrzeń. W końcu była dorosła, prawda?
Ewa, 52 lata
Czytaj także: „Romans z jurnym młodzikiem odmłodził mnie jak najlepsze spa. Miałam zero poczucia winy, to była kuracja dla zdrowia”
„Olałem rodzinę i z kochanką zwiałem do wielkiego miasta. O tym, że mam dziecko, przypomniałem sobie w najgorszy sposób”
„Jako wdowa chciałam odbić sobie lata opieki nad mężem, ale szwagierka rzuciła się na mnie z pazurami”