Gdybym wiedziała, że moje życie tak szybko zmieni się na gorsze, nie wiem, czy zdecydowałabym się na ten ślub. Byłam wtedy w złym stanie po poprzednim rozstaniu, a Janek obiecywał mi gruszki na wierzbie.
Chyba desperacko potrzebowałam trochę nadziei i poczucia bezpieczeństwa. Teraz, z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, jak naiwna byłam.
Oczarował mnie od razu
Janek wydawał się człowiekiem wyjątkowym. Był przystojny, pewny siebie, a ja byłam zbyt słaba, by mu oprzeć. Po prostu uległam jego czarowi i uwierzyłam, że wszystko będzie w porządku.
Poznaliśmy się w galerii handlowej. On, dobrze ubrany i solidnie zbudowany, wydawał się bardzo atrakcyjnym mężczyzną, który zapewne zawrócił w głowie już niejednej kobiecie. Po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na wieczornego drinka. Ten wieczór wspominam bardzo przyjemnie. Padło sporo czarujących słów, a nawet obietnic.
— Mają tutaj niesamowite koktajle — zaczął.
Widać było, że zna się na rzeczy i lubi chodzić do różnych ciekawych miejsc. Imponowało mi to, bo mój poprzedni partner był raczej nudnym domatorem. Poprosiłam, żeby polecił mi jakąś pozycję, co skwitował dwuznacznym spojrzeniem i szelmowskim spojrzeniem. A potem zaczęliśmy rozmawiać o konkretach.
— Dlaczego tak dobrze się znasz na drinkach? — zagadałam. — Co robisz w życiu?
— Haha, nie jestem zawodowym barmanem, ale uwielbiam eksperymentować z różnymi smakami i kombinacjami. Jestem grafikiem komputerowym. Uwielbiam tworzyć nowe projekty i może dlatego mam taką kreatywną duszę. I zawsze ochotę na coś nowego — mówiąc to, znów się do mnie uśmiechnął.
Bajerant. Potem ja opowiedziałam mu trochę o sobie, a on wydawał się być tym bardzo zainteresowany. Pod koniec wieczoru wyznał mi:
— Wiesz, Mariko, od pierwszych chwil naszej rozmowy poczułem, że jesteśmy sobie pisani. Mam nadzieję, że ta znajomość rozwija się w coś więcej.
— Ja... chyba czuję podobnie. Dawno tak dobrze nie bawiłam się na spotkaniu z facetem — odparłam z rumieńcem na twarzy.
— Chciałbym cię poznać lepiej. Może z czasem zbudujemy coś pięknego razem. Prawdę mówiąc, chyba jesteś znakomitym materiałem na żonę — zażartował, ale dało się wyczuć, że było to trochę na serio.
Tak jakby składał mi obietnicę, że nie będzie się spotykał z nikim innym poza mną.
Schlebiało mi to i czułam się adorowana. Do tego stopnia, że... Po miesiącu baaardzo intensywnej znajomości wzięliśmy ślub. Wzięliśmy ze sobą dwóch świadków i podpisaliśmy dokumenty. Obydwoje byliśmy grubo po trzydziestce. Skoro jest dobrze, to na co czekać?
Wzięłam ślub z kryminalistą
Ale już kilka tygodni po ślubie zauważyłam, że coś jest bardzo nie tak. Przede wszystkim, okazało się, że mieszkanie, o którym wcześniej wspominał, było wynajmowane, a nie kupione. W dodatku właśnie kończyła mu się na nie umowa, więc siłą rzeczy przeprowadził się do mnie. Potem na jaw zaczęły wychodzić kolejne... nieścisłości.
Od jego siostry, podczas jednej z imprez, dowiedziałam się, że Janek ma historię więzienną. Dowiedziałam się, że mój mąż siedział dwa lata za kratkami za oszustwa i wyłudzenia. Co prawda, chodziło o drobne kwoty, ale ta wiadomość mnie zmroziła. Czy właśnie złożyłam przysięgę małżeńską kryminaliście? Oczywiście postanowiłam porozmawiać z moim mężem, ale on zbywał mnie byle wymówkami:
— Co ty, daj spokój, Marika. Stare dzieje. Wsadzili mnie, bo nie wkopałem mojego kumpla z dzieciństwa. A generalnie nawet nie chodziło o to, że ukradłem komuś pieniądze, tylko o to, że pewne transakcje były wykonywane z mojego konta. Więc wszystko poszło na moje nazwisko. Uznałem, że przeboleję te lata, zwłaszcza że wtedy byłem jeszcze bez pracy. Rozumiesz? — przedstawiał mi swoją wersję.
Jego tłumaczenia średnio mnie przekonywały, ale postanowiłam się z tym zmierzyć i to zaakceptować. W końcu nikt nie jest idealny i każdy ma za sobą jakąś przeszłość, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam w tamtym momencie.
Kolejne kłamstwa wychodziły na jaw
Niestety na tym się nie skończyło. Po jakimś czasie wyszło też na jaw, że Janek nie tylko nie posiada własnego mieszkania, ale też nie ma stałej pracy. Historia o zawodzie grafika okazała się tylko "wabikiem" na taką naiwną kobietę, jak ja. Plułam sobie w brodę, że tak dałam się zapędzić w kozi róg.
W dodatku mój mąż miał długi. Na szczęście, wygenerował je jeszcze przed ślubem, więc przynajmniej w jakimś stopniu nie byłam za nie odpowiedzialna. Ale bałam się, że za niedługo pojawią się kolejne pieniężne zobowiązania, które on zaciągnie na siebie, a jeszcze nie podpisaliśmy intercyzy.
On był zresztą bardzo przeciwny temu dokumentowi, ale ja się na niego uparłam. I bardzo dobrze, bo chyba intuicja chociaż tym razem u mnie zadziałała.
Coraz bardziej zaczęły mnie też męczyć jego kłamstwa, niespójności, manipulacje słowne. On wmawiał mi, że mam urojenia, że się czepiam, że mam do niego zerowe zaufanie, a na czymś takim nie buduje się zdrowego związku. Czułam się zagubiona i miałam wrażenie, że naprawdę to ze mną coś jest nie tak.
Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że to wszystko była tylko fasada.
Co prawda były też dobre chwile. Na przykład bardzo podobało mi się to, że Janek non stop zabierał mnie w jakieś fajne miejsca: restauracja, SPA, domek w górach. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że to wszystko była tylko ułuda, za którą chciał ukryć swój całkowity brak przystosowania się do życia.
Potrzebowałam pomocy specjalisty
Momentem przełomowym okazała się dla mnie rozmowa z terapeutką. Opowiedziałam jej o całej tej sytuacji, a ona uzmysłowiła mi, że ten cały spontaniczny ślub być może wynikał z jakichś braków, które odczuwałam w sobie tuż po rozstaniu z moim ex. I że mogła to być spontaniczna, nie do końca przemyślana reakcja na pewne zdarzenia w moim życiu.
— No więc, po rozstaniu z moim byłym partnerem czułam się kompletnie złamana. Byłam w fatalnym stanie emocjonalnym, pełna smutku i bólu. Wtedy spotkałam Janka, który wydawał się taki pewny siebie i obiecywał mi gruszki na wierzbie. On tak różnił się od mojego byłego i dawał mi coś zupełnie innego w porównaniu z tym, co przeszłam wcześniej. Więc można powiedzieć, że uległam jego czarowi — opowiedziałam psychoterapeutce.
— Sądzisz, że był to impulsywny wybór, próba znalezienia pocieszenia? — dopytywała mnie.
— Chyba tak — przyznałam ze smutkiem.
— Rozumiem, że chciałaś odnaleźć szczęście i stabilność po trudnym okresie. To jest zrozumiałe, że człowiek w takiej sytuacji może podjąć decyzje, które nie są do końca przemyślane. Czy zgadzasz się, że spontaniczny ślub mógł wynikać z potrzeby poczucia bezpieczeństwa?
— Tak, absolutnie. Chciałam uwierzyć, że w końcu odnajduję prawdziwą miłość i że ktoś będzie tam, aby mnie podtrzymać. Być może to było moje desperackie pragnienie zakończenia bólu i rozpoczęcia nowego, lepszego rozdziału w życiu — wreszcie zrozumiała swój błąd.
— Ważne jest, że jesteś teraz świadoma, że ta decyzja była wynikiem pewnych braków emocjonalnych i potrzeb, które odczuwałaś w tamtym czasie. To jest pierwszy krok w procesie zrozumienia i wybaczenia sobie — podsumowała naszą rozmowę.
Nie znałam tego faceta
Te mądre słowa uświadomiły mi, że moje małżeństwo nie jest opowieścią „o nas”, tylko „o mnie”. Przecież, gdyby spojrzeć na to racjonalnie, nic mnie z tym człowiekiem nie łączyło! Może poza przywiązaniem i złudnym poczuciem bezpieczeństwa. A on i tak coraz bardziej je podkopywał, z każdą kolejną rozmową. Z każdym kłamstwem, które zaczęłam odkrywać.
Takie manipulacje były codziennością w naszym małżeństwie. Zaczęłam się czuć uwięziona w toksycznej relacji, której nie potrafiłam oderwać. Czułam się osamotniona i zagubiona.
Wreszcie podjęłam decyzję: rozwód. Janek szybko pogodził się z tym faktem. Chyba się tego spodziewał i domyślił się, że to nie może trwać już dłużej. Musiałam znaleźć w sobie siłę, by wyzwolić się z tej toksycznej więzi. Wiedziałam, że muszę odejść, by odzyskać swoją wolność i spokój.
Teraz, po latach od rozwodu, patrzę na tę historię jako na ważną lekcję. Nauczyłam się, że miłość czy zauroczenie nie może być powodem do zatracania samej siebie. Byłam wtedy w tak złym stanie, że zlekceważyłam swoje potrzeby i wartość. Ale teraz wiem, że zasługuję na prawdziwą miłość i szacunek. Oraz, przede wszystkim, na uczciwość.
Czytaj także:
„Moja przyjaciółka jest ślepo zakochana w oszuście, który chce ją okraść. Dla jego maślanych oczu skoczy nawet w ogień”
„Dałam się nabrać oszustowi matrymonialnemu, straciłam ponad 100 tysięcy. Teraz cała wieś wytyka mnie palcami”
„Mój mąż to zwykły oszust i kłamca. Nawet, gdy go przyłapałam, nie był w stanie powiedzieć prawdy”