„Powinnam całować męża po stopach za to, że mnie zdradził. Mam 50 lat i w końcu czuję, że żyję”

szczęśliwa żona fot. iStock, andreswd
„Jesteś wolna, świat stoi przed tobą otworem. Możesz wszystko! Słowa Ali wydawały mi się tak głupie jak wszystko wokół”.
/ 27.06.2024 15:08
szczęśliwa żona fot. iStock, andreswd

Koniec mojego pierwszego małżeństwa okazał się tak banalny jak z telenoweli. Byli po ślubie 30 lat, on prowadził firmę i zarabiał na rodzinę, ona wychowywała syna i zajmowała się domem.

Dorobili się willi na przedmieściach, wyjeżdżali na zagraniczne wczasy. Ona myślała, że są szczęśliwi. Ale kiedy syn dorósł i poszedł na swoje, okazało się, że całe jej dotychczasowe życie było wielką mistyfikacją! On od lat prowadził bowiem podwójną grę i budował równoległy związek ze swoją sekretarką. Obwieścił to prawowitej żonie krótko po wyprowadzce syna.

Zaproponował pokojowy rozwód, w zamian oferując mieszkanie w mieście, które kupił kiedyś kochance. Miały się po prostu zamienić miejscami: stara żona, jak zużyty przedmiot, wyniesie się do mieszkania po kochance, kochanka zajmie jej miejsce w willi. Tylko on, pan i władca, miał pozostać na swoim miejscu.

Na szczęście sąd, do którego zrozpaczona żona zwróciła się o pomoc, podzielił jej wzburzenie. Dzięki temu – prócz mieszkania – dostała jeszcze na „nowe życie” samochód oraz comiesięczne alimenty. I tak, mając ponad 50 lat, została sama, przejechana przez życie jak przez drogowy walec. Tyle dobrego, że alimenty od byłego małżonka pozwoliły jej nie umrzeć z głodu i nie skończyć pod mostem. Tak właśnie można streścić moje życie i jego koniec…

Byłam pewna, że moje życie się skończyło!

Było mi wszystko jedno, czy wstaję rano z łóżka, czy nie. I tak byłam nikomu niepotrzebna! Syn urządził się za granicą i rzadko czegoś ode mnie chciał. Po 30 latach zajmowania się domem szans na pracę zawodową nie miałam prawie żadnych. Czułam się niczym zużyta szczotka do podłogi.

Każdy, sprzedawał mi wprawdzie jakieś bajki o nadziei, ale nie chciało mi się ich słuchać. Podobnie jak Ali, mojej przyjaciółki.

– Głupia jesteś, Krysia – mówiła mi bez ogródek, a mnie jedynie brak sił powstrzymywał przed wyrzuceniem jej z domu. – Masz mieszkanie, auto, żyjesz za pieniądze od byłego męża. Wiele kobiet może tylko o tym pomarzyć!

Fakt, twój eks okazał się ostatnim palantem, ale czy przez to zamierzasz nie wstawać z łóżka do końca życia? Jesteś wolna, świat stoi przed tobą otworem. Możesz wszystko! Słowa Ali wydawały mi się tak głupie jak wszystko wokół. 

Aż czternastu panów? 

Otóż Ala bez mojej wiedzy, o zgodzie nie wspominając, założyła mi profil na internetowym portalu randkowym. Wpadła do mnie któregoś dnia z winem. Już nie brałam leków, więc mogłam się napić. Nie miałam ochoty, ale ona tak nalegała… Po kilku kieliszkach napoju bogów jakoś tak lekko mi się zrobiło. I właśnie wtedy Ala otworzyła laptopa i wyznała mi prawdę.

Miałam ochotę ją zamordować, ale ręce miałam mocno niezborne. Wstać też mi było trudno, więc z musu siedziałam i oglądałam „kandydatów do mego serca”, którzy odpowiedzieli na ten mój – nie mój anons. I muszę przyznać, że w końcu wciągnęła mnie ta zabawa! Okazało się, że aż czternastu panów jest mną zainteresowanych. A list od jednego z nich – tajemniczego Jerzego – nawet mnie zainteresował.

Życie bywa bardzo okrutne, ja jednak wierzę, że może też być piękne – pisał Jerzy. – Patrzę na Twoje zdjęcie, Krysiu, i w Twych oczach widzę tę samą wiarę. Jeśli tak rzeczywiście jest, napisz do mnie kilka słów, proszę.

Z fotografii spoglądał poczciwy, szpakowaty mężczyzna.

Niech gęś kopnie mojego byłego męża

Rano obudziłam się z okrutnym bólem głowy, ale i z dziwną energią, której nie czułam od ponad roku. Pierwsze kroki, wprost z pościeli, skierowałam do laptopa. Odnalazłam list od Jerzego.

- Ja przestałam wierzyć w to, że życie może być piękne. Stałam się emocjonalnym wrakiem człowieka. Ale dzięki Twojemu listowi poczułam, że chyba jednak chcę odnaleźć tę wiarę – odpisałam. I tak to się zaczęło.

Po kilku tygodniach pisania mejli postanowiliśmy się z Jerzym spotkać. Już po pierwszej randce wstąpiło we mnie nowe życie! A czas tylko potwierdził, że Jerzy jest kimś, na kogo warto było czekać całe życie i tyle wycierpieć.

Swoim ciepłym i dobrym charakterem podniósł mnie z samego dna! Przywrócił uśmiech i wiarę w przyszłość. Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Wspólnie prowadzimy malutki sklepik na osiedlu, spędzamy więc niemal cały czas razem: w domu i w pracy. I – muszę przyznać – nigdy, nawet w początkach poprzedniego małżeństwa, nie czułam się tak kochana, dowartościowana i atrakcyjna!

Zupełnie nieoczekiwanie, poznany przez internet Jerzy okazał się miłością mojego życia! Ala miała rację… Niech gęś kopnie mojego eksmęża! Już nie mam do niego żalu. Mogę mu tylko podziękować, że kiedyś mnie wyrzucił ze swojego życia. Bo znalazł mnie ktoś, kto naprawdę zasługuje na miłość.

Krystyna, 52 lata

Czytaj także:
„Otworzyłam uroczy hotel nad Bałtykiem, by spełnić marzenie życia. Goście szybko zamienili moje gniazdko w oborę”
„Wczasy na wsi miały mi osłodzić życie, ale poznałam skwaszonego gospodarza. Razem odkryliśmy nowe smaki lata”
„Facet zdradzał żonę ze swoją sekretarką, a ona mu współczuła. Musiałam nią wstrząsnąć, zanim odda mu dom i majątek”

Redakcja poleca

REKLAMA