„Zapłaciłam obcemu facetowi, by poszedł ze mną na wesele. Prawda wyszła na jaw, gdy obściskiwał się z inną”

smutna kobieta przed weselem fot. Adobe Stock, New Africa
„Wszyscy moi znajomi biorą już śluby, a ja nie mam nikogo od lat, co nigdy mi nie przeszkadzało. Innego zdania była jednak rodzina, która sprowadzała każdy temat do mojego zamążpójścia. Postanowiłam zabrać wiec na wesele siostry fałszywego partnera, któremu zapłaciłam za towarzystwo. Wszyscy byli oczarowani... do czasu”.
/ 28.06.2023 08:30
smutna kobieta przed weselem fot. Adobe Stock, New Africa

Przez lata nie miałam nikogo i było mi z tym dobrze. To nie tak, że nie potrzebuję związku i chcę zostać starą panną do końca życia: po prostu nie wierzę w „szukanie” partnera, a jedna opcja, jaką rozważałam, to poznanie kogoś w naturalny sposób. W momencie, gdy moja siostra zaręczyła się jednak jako ostatnie z pięcioosobowego rodzeństwa (nie licząc mnie), cała rodzina zaczęła atakować mnie pytaniami.

Byłam czarną owcą wśród białych sukien

– No, Marta, zostałaś tylko ty. Kiedy mogę spodziewać się wnuków? – męczyła babcia.

– Ja znam takiego Mateusza, bawiłaś się z nim jako dziecko. Zaproszę go na obiad. – wtórowała ciocia. – To taki fajny chłopak, ułożony, ma dobrą pracę.

– Martusia, dziecko, ja chcę tylko twojego szczęścia. Przyjdź no z jakimś kawalerem. Do ślubu Oli jeszcze pół roku, spróbuj znaleźć kogoś do tego czasu! – namawiał tata.

No tak, ślub. W mojej rodzinie zjeżdżali na nie wszyscy, łącznie z wujostwem z Kanady i kuzynami, których widziałam trzy razy w życiu. Imprezę musiało być słychać na drugim końcu miasteczka, w którym pozycja i opinia społeczeństwa liczyła się najmocniej.

Moja rodzina walczyła o siebie jak lwy, ale nie wiem, czy z przywiązania, czy z głębszej potrzeby „politycznej”. Starałam się być ponad tym, ale wizja rozmów z ciociami przy weselnym torcie wydała mi się torturą.

Nie chciałam słyszeć tych samych pytań z dziesiątek ust

Postanowiłam wyżalić się z mojej sytuacji na forum, pod nickiem, który nie zdradzał mojej tożsamości. Oprócz wsparcia kobiet dostałam wtedy propozycję od tajemniczego Andrzeja. Młody, przystojny, z ciałem niczym antyczna rzeźba –  właśnie ten mężczyzna zaproponował, że będzie udawał mojego chłopaka za pieniądze.

Po wymianie luźnych wiadomości o zainteresowaniach i pracy uznałam, że właśnie ten facet spodoba się mojej rodzinie i uwolni mnie od rzeki pytań.

Jakiś czas później spotkaliśmy się na kawę. Andrzej uzgodnił wtedy ze mną spójną historię o tym, jak poznaliśmy się i dlaczego wybraliśmy właśnie siebie. Nie obyło się też bez snucia fałszywych planów na przyszłość, które sprzedamy potem całej rodzince. Choć miało obyć się bez pocałunków i czułości, uznaliśmy, że w razie nalegań cioć i wujków, możemy raz na jakiś czas cmoknąć się i przytulić.

Z racji, że Andrzej był szarmancki, wyrozumiały i słuchający, sprawiał wrażenie prawdziwego profesjonalisty, który robi to nie pierwszy raz.

– Pokaż mi teraz zdjęcia swojej rodziny, najlepiej z podpisami. Podaj też kilka zdań o zainteresowaniach, charakterze czy pracy. Chcę poznać ich wszystkich, żeby potem mieć o czym z nimi rozmawiać. – Andrzej rzucał pomysłami, jak z kapelusza magika.

Wydawał się być tak zaangażowany!

Opowiadałam mu więc wytrwale o drzewie genealogicznym. Wybraliśmy nawet razem garnitur, biorąc pod uwagę, jakiego stylu u faceta mogą zazdrościć niezliczone ciocie i kuzynki. Oczywiście, za wszystko płaciłam ja. Wręczyłam mu też od razu kopertę z 80% wynagrodzenia.

Kiedy pojawiłam się z Andrzejem na weselu, poczułam, że stałam się tematem numer jeden –  tak, jakbyśmy przyćmili Parę Młodą. Byliśmy tego wieczoru na językach wszystkich: ale wreszcie z dobrego powodu!

– Widzisz, ja to ze wszystkiego najbardziej lubię żeglarstwo. – zagadał tata.

– Naprawdę? Mój dziadek zdobywał liczne trofea, a w 1977, w konkursie „Rejs Roku”... – Andrzej wydawał się przygotowany na każdą rozmowę, przestudiował życiorysy każdego znaczącego gościa.

– Tak? Pamiętać takie daty, tylko pozazdrościć wnuka! – tata wydawał się oczarowany.

Wszystkie ciocie, kuzynki, siostry oraz mama wysłuchiwały z kolei opowieści o tym, jak Andrzej wspiera niezależność kobiet i wierzy w sprawiedliwy podział obowiązków domowych. Okazało się, że brał nawet udział w zmyślonym wolontariacie, poświęconemu samotnym matkom i ofiarom przemocy domowej.

Wszystkich zachwycił też nasz humor i flow, wypracowany przez wielogodzinne ćwiczenie dialogów. Wszystko było tak idealne... dopóki nie zaczęła zagadywać go jedna dziewczyna z grona gości. Na początku wydawało mi się, że po prostu chce zrobić na niej dobre wrażenie, zgodnie z naszym planem.

Najgorsze miało jednak nastać

Im dalej w noc i im wyższe stężenie promile we krwi, tym bardziej Andrzej wyłączał się z rodzinnych rozmów, na rzecz prowadzenia konwersacji z poznaną właśnie dziewczyną. Odbębnił już większość zadania, oddał się więc w większości pięknej nieznajomej: niestety, nie tylko w przenośni, ale też dosłownie.

W pewnym momencie ta dwójka zniknęła z oczu i udała się w stronę części hotelowej. Nie wiem, czy wyznał dziewczynie prawdę o fałszywym związku, tak czy inaczej: nie byli ani trochę uważni. Jedna z ciotek przyłapała ich na pocałunku na korytarzu, bo zdziwiona postanowiła ich śledzić.

Jej wrzaski przywołały na korytarz pojedynczych gości, którzy usypiali właśnie w pokojach ziewające już pociechy.

Wrzawa przeniosła się na salę weselną, a obecni tam goście szybko przekazali sobie nowinę z ust do ust. Wtedy zaczął się prawdziwy cyrk, który na dobre przesądził o mojej reputacji. Mój tata, z racji widocznego już podpicia, zaczął szarpać się z Andrzejem. Kuzynki, w akcie „solidarności”, oblały z kolei fałszywą kochankę równie fałszywego chłopaka winem.

– Ty draniu! Jak możesz, przy jej własnej rodzinie... – krzyki nawet ciężko było przyporządkować do głosów. Afera trwała dobre kilkanaście minut, wykluczając całkowicie Parę Młodą z rozgrywki.

Tę sytuację dało się jeszcze uratować

Mógł przyznać się do „zdrady”, udać skruszonego, może nawet: zostać wygnanym... Ten jeleń, postanowił jednak wyznać całą prawdę, upokarzając mnie jeszcze bardziej.

– Dajcie mi spokój! Nie ma żadnego związku! Ona mi zapłaciła! – wykrzyczał, by uwolnić się od wzburzonej rodzinki.

– Co? Marta, nie zrobiłabyś tego, prawda?

– On kłamie, to przez zdradę! – próbowałam ratować sytuacje, patrząc na Andrzeja porozumiewawczo.
Porozumienia nie było.

– Nieprawda! Mam nawet ze sobą wasze życiorysy. – mówiąc to, wyciągnął zwiniętą kartkę z wydrukowanymi zdjęciami i opisem. – Gdzieś mam taki kabaret, nie będę już w nim grał!

W ten sposób jedna awantura zamieniła się błyskawicznie w drugą. W chwili, gdy młodzi powinni zapisywać w pamięci najpiękniejsze, romantyczne wspomnienia, goście aż wrzeli, piorąc sobie nawzajem największe brudy.

– To wszystko dlatego, że nalegaliście na faceta! – wyłamała się jedna z ciotek.

– Nieprawda! Sama jesteś złą matką. Dobrze wiem, że...

Wyszłam. Odpaliłam samochód, z racji, że nic tej nocy nie piłam. Uciekłam.

Zapoczątkowałam rozłam w rodzinie

Prawie nikt się do mnie nie odzywa... i nie tylko do mnie. Moja rodzina podzieliła się na dwa obozy: tych, którzy obwiniają mnie za zrujnowanie wesela i tych, którzy uważają, że moi najbliżsi to zło największe, które zmusiło mnie do ostateczności. Nie chciałam żadnego z tych konfliktów, tymczasem skłóciłam ze sobą absolutnie każdego.

Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Oli. Piszę do niej raz na jakiś czas, bo nie odbiera połączeń, nie mówiąc nawet o otwarciu drzwi. Wszystko jedno, co pomyślą o mnie inni: chcę, by mimo wszystko, wspominała swój ślub przez pryzmat reszty wydarzeń, tak, jakby nigdy mnie tam nie było.

Zdarzyła się jeszcze jedna, niespodziewana rzecz. Zaczęłam spotykać się z naprawdę fajnym facetem z mojej pracy. Póki co nie mówię o nim nikomu (bo prawie z nikim nie gadam), ale boję się, co stanie się, kiedy i on pozna prawdę.

Czuję też do siebie jeszcze większy żal, wiedząc, że miłość była tuż za rogiem. Że gdybym tylko poczekała jeszcze trochę, miałabym kogo pokazać rodzinie: może nie na ślubie, ale na kameralnej kolacji. Walczę teraz o naprawę relacji z bliskimi. Niedługo czeka mnie pierwsze spotkanie z tatą.

Czytaj także:
„Znajomi nie chcą płacić za moją pracę. Uważają, że moje usługi należą im się za darmo, bo to >>żadna sztuka<<”
„Starsi ludzie naprawdę nie chcą, żeby dzieci organizowały im życie. Emerytura to czas na odpoczynek, a nie przygody”
„Straciłem matkę, ale zyskałem macochę. Nie wiedziałem, że jej życie skrywało ogromną tragedię”

Redakcja poleca

REKLAMA