„Poświęciłam mężowi najlepsze lata życia i pomogłam zbudować imperium. Łajdak puścił mnie z torbami i zabrał dzieci”

Zdruzgotana kobieta fot. iStock by GettyImages, Fiordaliso
„Gdybym wiedziała, jak to się skończy, nie ułatwiałabym mu rozstania. Namówiłabym Darka na terapię, czuł się winny, wiem, że by się zgodził. To ja dążyłam do rozwodu, kiedy przekonałam się, z kim sypia”.
/ 16.09.2023 15:30
Zdruzgotana kobieta fot. iStock by GettyImages, Fiordaliso

Znałam Kamę jako silną, przedsiębiorczą kobietę, żelazną ręką trzymającą dom, pomagającą mężowi w firmie, nie przypuszczałam, że tak się rozsypie.

Małżeństwo z Darkiem rozpadło się, ale czy to był powód, dla którego silna kobieta miałaby się załamać? Myślałam, że nie, dopóki jej nie zobaczyłam.

Przyszła do mnie niespodziewanie, nie zapowiadając wizyty. Kiedy stanęła na progu, wiedziałam, że stało się coś złego.

– Wykopał mnie, zostałam z niczym – powiedziała bezbarwnie; wyminęła mnie i weszła do mieszkania. – Masz coś mocniejszego? – spytała. – To daj, przyda się, mnie i tobie. Bo jak usłyszysz, co mnie spotkało, będziesz potrzebowała znieczulenia.

Kama nie lubiła alkoholu, nie piła. Odkąd ją znałam, mówiła, że promile jej szkodzą. Nie spytałam, co w nią wstąpiło, udało mi się zmilczeć, i dobrze. Kama nie była w nastroju do tłumaczenia czegokolwiek.

Została z niczym

– 17 lat starań, wychowywania dzieci, dbania o męża, prowadzenia domu na błysk, pomagania w firmie okazało się nic nie warte – powiedziała i odwróciła się do mnie; w jej oczach lśniły łzy. – Masz chusteczki? – spytała nadzwyczaj rzeczowo, tonem przypominającym Kamę, którą tak dobrze  znałam.

Wyjęłam z komody pudełko i postawiłam na stole obok napoczętej butelki wina.

– Gdybyś wyperswadowała mi ten rozwód, nie tonęłabym teraz w bagnie – powiedziała Kama z żalem. – Schowałabym honor do kieszeni, udawałabym, że nic nie wiem o jego kochance, wiele kobiet tak robi. W zamian miałabym dach nad głową, nie musiałabym w wieku 45 lat zaczynać życia od nowa.

– Potrafiłabyś tak zrobić? – spytałam ze współczuciem.

Pokręciła głową.

– To za trudne dla mnie, nie umiem udawać. Jednak gdybym wiedziała, co mnie czeka po rozwodzie, przemyślałabym wszystkie za i przeciw. Nie spodziewałam się, że podział majątku przyniesie mi kokosy, ale kiedy okazało się, że zostałam z niczym, zdziwiłam się. Myślałam, że wszystko w małżeństwie jest wspólne. Dzieci, kłopoty, radości, dom, firma.

– A nie jest?

– W naszym przypadku nie. Dom należy wyłącznie do Darka, odziedziczył go po rodzicach, po rozwodzie muszę się wyprowadzić. Przez 17 lat uważałam go za swój, sprzątałam, ozdabiałam, dbałam, żeby wszystkim było w nim wygodnie. Przyjmowałam w nim biznesowych gości Darka, byłam panią domu. Tak myślałam, ale to wszystko było mi dane na chwilę, zależne od kaprysu męża. Będzie chciał być ze mną do grobowej deski – mam gdzie mieszkać. Zrezygnuje ze mnie i małżeństwa – będę musiała opuścić dom, który nauczyłam się uważać za swój.

– A dzieci? Darek chyba nie żąda, by Magda i Tolek także się wyprowadzili? – wyrwało mi się.

Kama uśmiechnęła się smutno.

– Oczywiście, że nie. Dzieci mogą zostać. Z tatusiem i jego nową kobietą, o ile zdecyduje się wprowadzić ją pod nasz, tfu!, jego dach. Dzieci nie rozwiodły się z ojcem, to ja się z nim rozstałam, więc oczywiste jest, że mam się wynieść. Nie mam dokąd, przez 17 lat małżeństwa niczego się nie dorobiłam, pracowałam w domu i firmie Darka, a jak wiesz, te zajęcia są nieodpłatne. Nie myślałam o sobie, o zabezpieczeniu przyszłości, nie sądziłam, że będzie mi to potrzebne. Poświęciłam się rodzinie i co dostałam w zamian? Łaska pańska na pstrym koniu jeździ.

Domyśliłam się, że mówiła o Darku. Dopóki między nimi się układało, miała dobre, a nawet dostatnie życie, kiedy się popsuło, została z niczym.

To były cudowne lata

– Trzeba było nie liczyć tak bardzo na męża, wiele kobiet pracuje, mogłaś pomyśleć o sobie – nie wytrzymałam, bo tekst o łasce pańskiej wydał mi się przesadzony.

– Taak? – oczy Kamy zwęziły się niebezpiecznie. – No to opowiem ci, co mogłam i dlaczego nie… Wyszłam za Darka z wielkiej, obustronnej miłości. Nie mieliśmy pieniędzy. Większość tego, co zarobiliśmy, szła na wynajem kawalerki, w której się gnieździliśmy, ale nam to nie przeszkadzało, mieliśmy siebie, i to było najważniejsze. Nawet teraz, kiedy jestem wściekła na Darka, przyznaję, że był to cudowny rok. Rok u boku najważniejszego mężczyzny mojego życia.

Cmoknęłam zniecierpliwiona tym romantyzmem, ale Kama się nie przejęła.

– Trzeba mieć wspomnienia, żeby było do czego wracać, jak w życiu się pogmatwa – powiedziała. – To wszystko, co mi zostało, nie odbieraj mi do nich prawa.

Postanowiłam więc, że więcej się nie odezwę, pozwolę jej się wygadać.

– Wtedy pracowałam, nawet przez jakiś czas utrzymywałam Darka, który rzucił etat, żeby rozkręcić firmę. Chciał sprowadzać towary i sprzedawać je na naszym rynku, ale okazało się, że to nie takie proste. Uczył się na własnych błędach, zdobywał klientów, budował markę. Rozmawialiśmy o wszystkim, byłam w centrum wydarzeń, doradzałam, pocieszałam, podtrzymywałam na duchu. Moja pensja była gwarantem przetrwania, ale żadne z nas tak o tym nie myślało. To było oczywiste. Wszystko było wspólne, każdy grosz i każdy kłopot. Razem byliśmy silni, wspieraliśmy jedno drugie. Tak powinno wyglądać małżeństwo, prawda?

Skinęłam głową bez słowa. Kamila popatrzyła na mnie z wyzwaniem.

– Czy twoim zdaniem już wtedy powinnam o siebie zadbać? – zapytała. – Założyć własne, awaryjne konto, na które przelewałabym zaskórniaki, na wypadek gdyby nam się nie udało?

Pokręciłam przecząco głową.

– A kiedy twoim zdaniem powinnam to zrobić, na jakim etapie małżeństwa? – Kama z chwili na chwilę wyglądała na coraz bardziej rozsierdzoną. – Łatwo ci radzić, mówić: „zadbaj o swoją przyszłość”. Zadbałabym, gdybym była sama, ale ja budowałam przyszłość z Darkiem, dostosowywałam się do niego, a on do mnie, tak to wyglądało… No a potem niespodziewanie zaszłam w ciążę. Nie planowaliśmy dziecka w tak gorącym momencie, brak nam było stabilizacji, ale narodziny Magdy powitaliśmy ze szczęściem w oczach. Rodzice Darka zaproponowali nam piętro swojego domu, przyjęliśmy ich ofertę. Firma nadal nie przynosiła dochodów, ja byłam na macierzyńskim, pomoc teściów bardzo się nam wtedy przydała.

– Ja też się przydałam, bo zaraz potem teść ciężko zaniemógł. Zajmowałam się nim, bo siedziałam z dzieckiem w domu. Siedziałam, rozumiesz? Uwielbiam to słowo, ukuł je ktoś nienawidzący kobiet. Chciałabym zobaczyć matkę niemowlęcia siedzącą spokojnie na kanapie, to byłoby coś! A ja w dodatku zajmowałam się chorym teściem, a potem teściową, która szybko podążyła w ślady męża. Nie liczyłam godzin przy nich spędzonych, uważałam, że to naturalne, że zajmuję się własną rodziną. Bywałam zmęczona, wykończona, ale robiłam, co do mnie należało. Wtedy wszystko było wspólne, kłopoty też – westchnęła.

– Może dziś powinnam wystawić Darkowi rachunek za opiekę nad jego rodzicami? Nie wiem, czy zdołałby się wypłacić. To był armagedon, mała Magda darła się dzień i noc, teściowa odchodziła, teść leżał chory i załamany, a ja biegałam między nimi, starając się im ulżyć i nie zaniedbywać przy tym dziecka. Darek pomagał wieczorem, kiedy wracał do domu, ale z konieczności cały ciężar obowiązków spoczywał na mnie. Czy to był dobry moment, żeby rzucić wszystko i zacząć budować własną, niezależną od Darka przyszłość? Ot, tak, na wszelki wypadek, gdybyśmy kiedyś mieli się rozwieść?

Nawet nie próbowałam odpowiedzieć. Kamila miała rację, nie miałam co do tego wątpliwości, małżeństwo to wspólnota, gra się do jednej bramki.

– Zajmowałam się chorym teściem dwa lata – ciągnęła Kama. – Nie potrafił odnaleźć się po śmierci żony, no i  odszedł. Wtedy pomyślałam o powrocie do pracy. Darek sprzeciwiał się, nie chciał oddawać Magdusi do żłobka, uważał, że najlepiej jej będzie z mamą w domu. Namawiał mnie na drugie dziecko, co miało pewien sens, odchowałabym dwójkę i dopiero wtedy zaczęła rozglądać się za pracą. Rok później pojawił się na świecie Tolek i znowu utonęłam w pieluchach. To również nie był dobry moment, by o siebie zadbać – zrobiła pauzę, popatrzyła na mnie smutno i wzięła łyk wina.

– Firma prosperowała coraz lepiej, ciężka praca Darka opłaciła się, staliśmy się rodziną z perspektywami. Nie musiałam oglądać każdej złotówki, żyliśmy oszczędnie, ale dostatnio. To były szczęśliwe czasy, dobrze się czułam w roli matki, żony i pani domu. Bywało, że brałam dzieci i szliśmy spacerem do firmy odwiedzić tatusia. Magda biegała po całym biurze, Tolek raczkował po wykładzinie, sapiąc z przejęcia, gdy napotkał czyjąś nogę, po której mógł się wspiąć. Śmialiśmy się, że w firmie postawił pierwszy krok, gdy nie patrzyliśmy na niego.
Byłam na bieżąco ze sprawami firmy,  orientowałam się w fakturach i znałam klientów. Gdyby wtedy przyszło mi do głowy, że firma jest tylko Darka! Ale nie, uważałam ją niemal za swoje trzecie dziecko, dopiero później mecenas wyjaśnił mi, że twór pod nazwą „spółka z ograniczoną odpowiedzialnością” żyje własnym prawnym życiem i jeśli nie posiadam w niej udziałów, będę musiała dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej. Proces potrwa lata i wcale nie wiadomo, czy wynik będzie dla mnie pomyślny.

Dopiero teraz zaczynałam powoli ją rozumieć. Ale nie przerywałam Kamili monologu. 

– Ale kiedy Darek poprosił mnie o pomoc w firmie, nie wiedziałam o tym, zachowałam się jak żona i odłożyłam własne sprawy na bok. Akurat szykowałam się do powrotu do pracy, Magdusia chodziła do przedszkola, dla Tolka znaleźliśmy miejsce w żłobku. Wszystko było zapięte na ostatni guzik i wtedy Darek wyskoczył z propozycją zatrudnienia mnie w firmie.

Chciała być dobrą żoną i partnerką

– Nie zastanawiałam się długo, rozwiązanie wydało mi się idealne. Byłam potrzebna w biurze i mogłam pracować na swoim, przynajmniej tak wtedy myślałam. Nie potrzebowałam pobierać wynagrodzenia, bo przecież byłam na utrzymaniu męża, a to był dla firmy czysty zysk. Ja również byłam zadowolona, zawsze chciałam pracować w rodzinnej spółce, to było zupełnie co innego niż powrót do pracy, który planowałam.

– Szczerze mówiąc, obawiałam się go, kilkuletnia przerwa zawodowa nie wpłynęła na moją korzyść, zdawałam sobie sprawę, że napotkam wymagania, którym mogę nie sprostać. Wiedziałam, że z czasem wszystko się ułoży, ale początki będą trudne, a firmę Darka znałam od podszewki, lubiłam w niej być i mogłam się w niej przydać. Dziś myślę, że byłam naiwna. Powinnam dobrze sprawdzić, co do kogo należy w małżeństwie, i zażądać od męża wynagrodzenia za pracę, ale to tylko takie gdybanie. Kto tak robi, która kobieta zabezpiecza sobie tyły na wypadek awarii małżeństwa?

– Są takie, zdziwiłabyś się, jak trzeźwo potrafią myśleć – wtrąciłam cicho.

– Ja nie umiałam być taka… wyrachowana – Kamila wzruszyła ramionami, otarła łzę. – Do głowy mi nie przyszło, że prostoduszność i zaufanie tak bardzo się na mnie zemszczą.

Kamila mięła w dłoni chusteczkę, wpatrując się w podłogę. Dłuższą chwilę milczała, w końcu podniosła na mnie wzrok i bezradnie pokiwała głową.

– Nie wyczułam niebezpieczeństwa, kiedy Darek zrezygnował z moich usług w firmie. Rozumiałam, że spółka się rozrosła i moje umiejętności handlowe, a raczej ich brak zastąpiony przez kilkuletnie doświadczenie i ogromny zapał, przestały być wystarczające. Jeśli mamy mocno ruszyć do przodu, potrzebujemy siły fachowej, mówił Darek, a ja się z nim zgadzałam. Wszystko dla dobra rodziny! Zrobiłam, o co mnie prosił, to znaczy ustąpiłam miejsca wybitnej specjalistce, która miała wyprowadzić naszą firmę na szerokie wody. Widzisz? Nawet teraz mówię „nasza” firma, nie mogę się odzwyczaić.

Kamila uśmiechnęła się blado, jakby przepraszała, że żyje.

– Ta wybitna specjalistka miała na imię Irmina, była w moim wieku i nie odznaczała się jakąś szczególną urodą. Zresztą ja nie przeczuwałam niebezpieczeństwa, ufałam Darkowi, ale gdyby zdarzył mu się niezobowiązujący biurowy romans, nie robiłabym dramy.

– Puściłabyś to mimo uszu?

– Irmina grała jednak w innej lidze, Darek podziwiał ją, imponowała mu wiedzą i obyciem. Wpadł po uszy, nawet nie próbował tego ukrywać, o ich związku wiedziała cała firma, ja dowiedziałam się ostatnia. Nie mogłam żyć w trójkącie, więc wystąpiłam o rozwód, Darek nie protestował, wręcz się ucieszył. Resztę znasz, po 17 latach małżeństwa mam odejść z kwitkiem. Po latach procesowania się z Darkiem coś tam pewnie uda mi się wywalczyć, ale teraz wylądowałam na twardym… Znalazłam pracę poniżej moich kwalifikacji, ale po tak długiej przerwie nie mogę liczyć na lepszą. Na razie mieszkam u mamy, ale wynajmę kawalerkę. Magda i Tolek zostaną w domu, tak będzie dla nich najlepiej.

– Z czasem wszystko się ułoży – pocieszyłam ją; nie znalazłam lepszych słów.

– Tak myślę – w oczach Kamy zobaczyłam determinację. – Zrobię wszystko, by tak się stało, a kiedy Magda będzie wychodziła za maż, zadbam o spisanie intercyzy, w której wymienione zostaną warunki rozstania. Na wszelki wypadek, bo jak widać, nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć.

Czytaj także:
„Po rozwodzie miałam romansować, a zostałam sama. Wszyscy zaszufladkowali mnie, jako rozwódkę, którą mąż puścił z torbami”
„Miałam żyć jak księżniczka na zamku, a skończyłam jak służąca z miotłą. Rodzice są jak wrzody na tyłku, a mąż dokłada kłopotu”
„Gdy Maria pod sercem nosiła dziecko, podstępna choroba odebrała jej męża. Los skazał ją na bycie samotną matką”

Redakcja poleca

REKLAMA