Agent nieruchomości nazwał ją z francuska studiem, w rzeczywistości była to większa kawalerka. Przeprowadziłam się na fali uniesienia – nowe mieszkanie na nowy rozdział życia. Sądziłam, że jestem na to gotowa, ale kiedy wylądowałam pod nowym adresem, zachciało mi się płakać. A przecież sama tego chciałam, włożyłam mnóstwo starań, by zamienić nasze trzypokojowe mieszkanie na dwa mniejsze. Jedno dla dorosłej córki, jedno dla mnie.
– Nie będziemy zawsze mieszkać razem – tłumaczyłam Agacie, nieprzekonanej do mojego wyboru.
– To mieszkanie jest za duże dla mnie. Zamienimy je na dwa i będę spokojna, że masz własne lokum.
– Przykro będzie ci się wyprowadzać, spędziłaś tu wiele lat – zaprotestowała córka.
– Prawie całe życie – zgodziłam się. – Dlatego pora na zmiany.
Rzeczywiście tak myślałam, ale pozytywnego nastawienia wystarczyło na miesiąc, potem musiałam przyznać, że wcale mi się tu nie podoba. Czułam się obco, nikogo nie znałam, pod dawnym adresem było inaczej. Lubiłam poczucie sąsiedzkiej wspólnoty i świadomość, że jeśli będę czegokolwiek potrzebowała, mogę zapukać do każdych drzwi. Tutaj byłam sama.
Z przykrością odkryłam, że jestem sama
Każdego dnia z nigdy nieodczuwaną radością wychodziłam do pracy i niechętnie wracałam do siebie. Jeszcze niedawno biegłam do domu jak na skrzydłach. Agata mieszkała ze mną, miałam tyle roboty, czas gonił, ciągle było mi go mało, celebrowałam chwile, które udało mi się złapać tylko dla siebie. Uważaj, o czym marzysz, bo się spełni. Chyba niedokładnie wyraziłam życzenie, bo doczekałam się niezupełnie tego, o co mi chodziło.
Teraz miałam czasu w bród, nie wiedziałam, czym go zapełnić. Odkryłam, że mimo posiadania wielu znajomych nie mam koleżanek, z którymi mogłabym spędzać czas. Wszystkie były czymś zajęte, niektóre musiały godzić opiekę nad wnukami z pracą, a te, które miały mężów, nie za bardzo chciały zacieśniać znajomość z wolną rozwódką. Nawet je rozumiałam i godziłam się z tym, ale to było wcześniej, jak Agata jeszcze mieszkała ze mną. Teraz wolałabym nie być odsuwana na towarzyski margines z powodu braku faceta.
Szłam powoli po schodach, zastanawiając się, czy tu w ogóle ktoś oprócz mnie mieszka, bo do tej pory nikogo nie spotkałam. Kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi, postanowiłam zaczekać i zobaczyć, kto jest moim sąsiadem. Ujrzałam kobietę w nieokreślonym wieku, za to z bardzo konkretną, wręcz fascynującą fryzurą spiętrzoną za pomocą tapiru.
– Dzień dobry! – zawołałam zachęcająco. – Jestem tu nowa i chciałam…
– Widziałam, jak się pani wprowadzała – przerwała mi obcesowo, obrzucając mnie zaciekawionym spojrzeniem. – Pani pewnie po rozwodzie? Tak sobie pomyślałam, że puścił panią z torbami przy podziale majątku i wykwaterował do kawalerki.
Zatkało mnie. Co za bezczelna baba!
Już miałam ją osadzić, ale zbiły mnie z tropu dwie dziewczyny wchodzące po schodach. Przywitały nas, wyminęły i poszły dalej.
– Duży dziś ruch, do tej pory nikogo nie widziałam. Miło, że mieszka tu młodzież – uśmiechnęłam się, postanawiając nie zaczynać wojny z nowo poznaną sąsiadką.
– Mam córkę w podobnym wieku.
– Wynajmują kawalerkę piętro wyżej, nad panią. Niby we dwie, ale często pomieszkuje u nich chłopak – ożywiła się sąsiadka. – Wtedy jedna się wyprowadza. Sodoma i Gomora, mówię pani, nie wiadomo, kto z kim śpi. Najpierw się dziwiłam, co to się wyprawia, ale potem odkryłam prawdę. To nie są przyzwoite dziewczyny, tylko eskorty.
– Kto? – zdziwiłam się.
– Po dawnemu prostytutki, tylko takie lepsze – pouczyła mnie. – Dziewczyny do towarzystwa, do łóżka i na przyjęcie. Tak zarabiają na życie. Widzę, jak późno do domu wracają, a czasem wcale. Udają studentki – wydęła pogardliwie usta.
– Co też pani opowiada… – zniesmaczyła mnie ta plotkara.
– Zawsze mówię prawdę, ale ludziom ona nie w smak – odparła godnie. – Po mojemu lepiej wiedzieć, z kim się ma do czynienia.
Czym prędzej pożegnałam Panią Prawdomówną, a kiedy następnego dnia spotkałam na klatce schodowej jedną z dziewczyn, na złość postanowiłam do niej zagadać.
– Czekasz na kogoś? – spytałam wścibsko, widząc, że stoi pod moimi drzwiami.
– O, przepraszam, nie chciałam pani przestraszyć. Rafał, mój chłopak, wziął klucze, drugi komplet pojechał z Anetą do jej rodziców na wieś, a ja zostałam jak sierota i nie mogę wejść do mieszkania. Już sobie idę, poczekam na Rafała na ławce.
Dziewczyna była bardzo sympatyczna, przypominała Agatę, więc spontanicznie zaprosiłam ją do siebie. Nie krygowała się, przyjęła propozycję.
– Rafał pomieszkuje u nas, jak Aneta zwalnia miejsce – opowiadała, podczas gdy ja zastanawiałam się, czym ją poczęstować. Odkąd byłam sama, nie piekłam ciasta, ale herbatę miałam, kawę też.
– Czym się zajmujesz? – spytałam, gdy ustawiłam filiżanki na stole.
– Jestem eskortą bogatych biznesmenów – odparła z powagą, po czym parsknęła śmiechem, widząc moją minę. – Przepraszam, musiałam – zachichotała. – Widziałam, że rozmawiała pani z panią Dorotą, naszym kochanym plotkarskim słoneczkiem. Ona uważa mnie i Anetę za prostytutki.
– I tak spokojnie o tym mówisz? – oburzyłam się.
– Szczerze? Trochę w tym naszej winy, podrzucamy Dorotce do pieca, żeby miała bidula o czym myśleć. Kiedyś Rafał uzgadniał ze mną na głos wizytę u klienta, Dorota o mało ze schodów nie spadła z wrażenia. Warto było.
Cieszyła się z żartu jak dziecko, którym jeszcze niedawno była. Uświadomiłam jej, że tego rodzaju plotki mogą zrobić jej krzywdę. Od razu spoważniała.
Wygląda mi na gbura
– Odkąd wynajmuję mieszkania, zdałam sobie sprawę, że takich Dorot jest dużo na świecie. Interesują się cudzym życiem, a szczególnie życiem kobiet młodszych niż one. Przypinają nam różne łatki, ale pani Dorota jak do tej pory okazała się najbardziej kreatywna. Ma kobieta fantazję, powinna książki pisać. Śmiejemy się z jej gadania, bo mamy je w nosie.
Nie do końca się zgodziłam z taką postawą, ale nie przekonałam jej. Rozmawiamy o tym do dziś, zaprzyjaźniłam się z dziewczynami, trochę im matkuję. Żyją na luzie, ale w rzeczywistości są odpowiedzialne i pracowite. Lubię je, lepiej się czuję, wiedząc, że obok mieszkają moje młode przyjaciółki. Na panią Dorotę nie znalazłam dotąd sposobu, ciągle nad nią pracuję. Nie będzie mi tu szkalowała niewinnych dzieciaków.
Niedawno przyuważyłam, że pode mną mieszka facet podobny do kanadyjskiego drwala. Wygląda mi na gbura, ledwo coś mruknie. Pani Dorota nic o nim nie wie, będę musiała bliżej mu się przyjrzeć.
– Jak ci się tutaj mieszka, mamo? – spytała niedawno Agata.
– Zupełnie dobrze, mam mnóstwo zajęć – odparłam szczerze.
Czytaj także:
„Cieszyłam się jak głupia do sera, bo ta wypacykowana lala obiecała mi kasę. Wstrętna żmija odebrała mi wszystko, co miałam”
„Miałam żyć jak księżniczka na zamku, a skończyłam jak służąca z miotłą. Rodzice są jak wrzody na tyłku, a mąż dokłada kłopotu”
„W moim łóżku co noc sypia inna, przebieram w laskach jak król. Wtedy też chciałem wyrwać jakąś chętną, a znalazłem... żonę”