„Poświęciłam karierze męża całe życie i oszczędności. Teraz on bryluje w towarzystwie, a ja jestem jego służbą”

Kobieta nieszczęśliwa w małżeństwie fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
Poświęciłam dla niego wszystko – swój czas, pieniądze, karierę. Osiągnęłam cel – zrobiłam z niego słynnego artystę. Tylko, co ze mną?
/ 06.06.2021 18:44
Kobieta nieszczęśliwa w małżeństwie fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

Gdy poznałam Kubę, od razu wiedziałam: ten niepozorny chłopak ma talent. Wspierałam go i pomagałam. Teraz on odnosi sukcesy, a ja marnieję.
– Daria? – usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się i jęknęłam w duchu: „O Boże, tylko nie Karolina!”. Moja przyjaciółka z dawnych lat. A właściwie nie takich dawnych. Przestałyśmy się odzywać do siebie trzy lata temu. Tuż po pierwszej wystawie obrazów mojego męża Jakuba. Tej samej, którą przygotowywałam przez rok. I dzięki której mój mąż zyskał uznanie, masę zamówień na portrety no i oczywiście pieniądze.

Wtedy zrozumiałam, że Karolina zazdrości mi tego, że wreszcie jestem szczęśliwa. Dlatego ciągle gadała o tym, że całkowicie poświęciłam się Kubie i przestałam mieć swoje życie. Straszyła, że to się skończy dla mnie źle: Kuba mnie zostawi dla kobiety, która będzie dla niego wyzwaniem, a nie całodobowym wsparciem.
– Albo otaczasz się toksycznymi ludźmi i się męczysz, albo żyjesz tak, jak chcesz – doradził mi mąż. Miałam dość tej chorej przyjaźni i zerwałam kontakt z Karoliną.

Wszystko zainwestowałam w męża

– Super, że cię widzę – dzisiaj radość Karoliny wydawała się szczera, więc zgodziłam się usiąść z nią na chwilę w mojej ulubionej kawiarence. Gdy pracowałyśmy razem w agencji reklamowej, bywałyśmy tam prawie codziennie. Stare czasy, za którymi wcale nie tęskniłam. Ale teraz, trzymając w dłoni filiżankę herbaty jaśminowej, przypomniałam sobie o tym, jak wtedy brylowałam na imprezach i budziłam zazdrość koleżanek zaręczynami z bogatym Anglikiem.

– Wyobraź sobie, że ostatnio widziałam Chrisa na Okęciu – Karolina jakby czytała mi w myślach. – Nie podeszłam do niego, bo się spieszyłam, ale od razu przypomniało mi się, jak wszystkich zszokowałaś tym, że odwołałaś zaręczyny.
– Tak, to wyglądało, jakbym postradała rozum – zaśmiałam się. – Przystojny i zamożny, pięć lat starszy i ustablilizowany finansowo architekt szaleje za dziewczyną z małego miasteczka, która robi karierę w stolicy. Zabiera ją na weekend to do Paryża, to do Londynu, przedstawia swojej rodzinie, kupuje wspaniały pierścionek zaręczynowy z brylantami i organizuje podróż poślubną do Meksyku. A co robi jego narzeczona?
Zrywa zaręczyny, bo zakochuje się w biednym studencie z Akademii Sztuk Pięknych – dopowiedziała Karolina.

Nikt wtedy nie rozumiał, co się stało. Dlaczego atrakcyjna, odnosząca sukcesy zawodowe i otoczona wielbicielami 30-letnia kobieta straciła głowę dla niewysokiego chłopaka w rozciągniętym swetrze i starych dżinsach, młodszego od niej o sześć lat? Nie był ani tak dobry w łóżku jak Chris, ani tak mną zauroczony. Może to jego dystans działał na mnie jak magnes? Może szalenie pociągała mnie myśl, że tylko ja pomogę mu rozwinąć talent, w który wierzyłam od początku? A właściwie od momentu, w którym naszkicował mój portret.

Kuba zobaczył w moich oczach bezradność i tęsknotę za ciepłem, którą ukrywałam pod maską pewnej siebie uwodzicielki. I potrafił to uchwycić na obrazie. Nie wahałam się. Ślub i wesele urządziłam za swoje pieniądze. Gdy Kuba protestował, mówiłam: – Kochanie, za kilka lat będziesz sławny i to ty będziesz płacił za mnie. Odeszłam z agencji i założyłam własną firmę. Po to, żeby promować obrazy Kuby. Poszły na to wszystkie moje oszczędności. 
Karolina krytykowała mnie: – Kobieta musi mieć swoje pieniądze na czarną godzinę. Zobaczysz, jeszcze się przekonasz...

Czuję się zbędna

Nie słuchałam rad. Wierzyłam swojej intuicji. Na początek kupiłam mu dobre ciuchy i modne okulary. Przez lata pracowałam w reklamie, więc wiedziałam, że liczy się „opakowanie” i pierwsze wrażenie. Wysłałam go na intensywny kurs angielskiego. Gdy twierdził, że nie ma zdolności do języków, przekonywałam: – Kochanie, nie zrobisz kariery, jeśli nie będziesz potrafił swobodnie rozmawiać z właścicielami zagranicznych galerii.

Wykorzystywałam swoje kontakty, by załatwić mu wystawy w prestiżowych galeriach i recenzje w dobrych pismach. Wszystko szło jak po maśle. Po dwóch latach małżeństwa Kuba zmienił się nie do poznania. Przestał być nieśmiałym chłopakiem, który przemyka pod ścianą i marzy o tym, żeby nikt go nie zaczepił. Wyprzystojniał. Zrobił się pewny siebie i otwarty. Błyszczał w towarzystwie.

Teraz role się odwróciły. To jego otaczały wielbicielki, a ja czułam się zmęczona i… niepotrzebna. Bo nawet w interesach zaczął radzić sobie sam. Może to i dobrze, bo ja ostatnio ciągle chorowałam. Jak nie grypa, to alergia. Za badania i lekarzy płacił Kuba. Bo teraz on miał pełne konto, a ja byłam na jego utrzymaniu. Czyli wszystko szło zgodnie z planem. Przecież przewidziałam, że będzie sławny i bogaty.

Nie przewidziałam tylko, że nie będzie chciał mieć dziecka i że coraz częściej będzie wychodził sam. A właściwie nie sam, tylko ze swoim towarzystwem. Przyjaciele i przyjaciółki jeszcze ze studiów. Gdy przychodzili do nas do domu, traktowali mnie jak panią od podawania kanapek i herbaty. Cóż, nie byłam artystką jak oni. Ale wiedziałam, że Kuba mnie potrzebuje. I to było najważniejsze.

– Słucham? – zorientowałam się, że Karolina patrzy na mnie z niepokojem.
– Mówiłam, że nasz dawny szef szuka ludzi do nowego projektu – powiedziała. – Dobrze by było, gdybyś wreszcie zajęła się też swoją karierą.
– Przemyślę to – odpowiedziałam.

Ale poczułam się nieprzyjemnie. Przypomniały mi się wyrzuty Karoliny sprzed trzech lat, że swoje życie podporządkowałam mężowi i się na tym sparzę. Nie miałam ochoty siedzieć z kimś, kto mnie krytykuje. Pożegnałam się i wyszłam. Jednak słowa dawnej przyjaciółki długo nie dawały mi spokoju. Gdzieś w głębi duszy poczułam żal. Do siebie, bo z atrakcyjnej kobiety zamieniłam się w… służącą, i do mojego męża, który wykorzystał moją miłość i oddanie, a teraz traktuje mnie instrumentalnie. Może jednak Karolina miała rację?

Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem

Redakcja poleca

REKLAMA