„Postawiłam córkę przed faktem dokonanym. Razem z nowym tatą, dostała też rodzeństwo. Nie sądziłam, że to zniszczy moje życie”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Zakochałam się w Filipie tak bardzo, że czasem czułam wyrzuty sumienia, bo ta nowa miłość było dużo mocniejsza od uczucia, które dawno temu połączyło mnie i Jacka. Albo po prostu dojrzalsza, bardziej świadoma, pełniejsza…”.
/ 28.11.2022 19:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

– Musisz jej w końcu o nas powiedzieć, nie możesz robić z naszego związku tajemnicy – po raz nie wiem który przekonywał mnie Filip. – Wstydzisz się mnie?

– Może lubię te sekretne schadzki? – zapytałam przekornie. – Dzięki nim zakochałam się w tobie na zabój. Wiesz, cała ta atmosfera tajemnicy wzmaga uczucie… – wykręcałam się, ale Filip nie dał się zbyć.

– Proszę cię, nie traktuj mnie jak idioty. O co chodzi? – drążył.

Westchnęłam ciężko. Gdybym to ja wiedziała…

– O nic – wzruszyłam ramionami. – Nie zrozumiesz. Sama nie rozumiem. Dotąd byłyśmy we dwie. Muszę ją przygotować na zmianę.

– A kiedy masz zamiar się do tego zabrać? Ile chcesz jeszcze czekać? Moim zdaniem robisz błąd. Nie chcę wchodzić między was dwie, ale z tego, co opowiadałaś, wynika, że wasze relacje opierają się na wzajemnym zaufaniu, przyjaźni, szczerości. Więc powiedz jej, po prostu powiedz. Zanim będzie za późno.

– Nie strasz mnie – obruszyłam się. – Bo tylko głodna się od tego robię – zmieniłam temat. – Mam ochotę na coś słodkiego. Wiem, bezę bym zjadła.

– Bezę? A od kiedy ty lubisz takie rzeczy? Dotąd ze słodkości to wybierałaś zawsze kotlet – uśmiechnął się i już nie męczył mnie na temat rozmowy z Natalią.

Skąd lęk przed wyznaniem córce prawdy o Filipie?

Naprawdę nie umiałam wyjaśnić, skąd ten opór, by ją wtajemniczyć. Wiedziałam, że powinnam. Skoro traktowałam Filipa poważnie, nie mogłam go ukrywać przed własną córką. A jednak…
Od dziewięciu lat, od śmierci męża, samotnie wychowywałam Natalkę. Wydawało mi się, że świetnie się rozumiemy, a ona docenia moje starania, by być dla niej i matką, i ojcem.

Wyobrażałam sobie, co Jacek by z nią robił, w co by się razem bawili, i próbowałam go zastępować. Gdy zaczęła dorastać, nasze relacje nie zmieniły się zbytnio. Pewnie, czasem się posprzeczałyśmy. Może stała się nieco bardziej zamknięta w sobie, już nie opisywała mi wieczorem całego dnia ze szczegółami, ale nadal byłyśmy blisko.

Chodziłyśmy razem na basen, wieczorami piłyśmy kakao albo szalałyśmy przy garach, gotując najróżniejsze dania według własnych pomysłów. Dobrze nam było razem, a ja się cieszyłam, że ominęły nas rafy burzliwego okresu dorastania. Koleżanki mi opowiadały, że własne dziecko potrafiło się zmienić w zupełnie obcego człowieka.

Dlaczego przy tak dobrych relacjach i rozmowach o wszystkim, także o seksie, nie umiałam się przed nią otworzyć w najważniejszej dla nas obu sprawie? Może się bałam, że coś się popsuje, że on wejdzie między nas?

Pojawił się w moim życiu, choć wcale go nie szukałam. Nie planowałam miłości, nie chadzałam na aranżowane przez znajomych randki, nie zaglądałam na portale dla samotnych. Po prostu stało się. Poznałam go w sklepie i nie wiedzieć kiedy, stał się dla mnie ważny, a ja na nowo odkryłam, jak wspaniale być kobietą, a nie tylko matką. Nie wiem, dlaczego od razu nie pochwaliłam się tą znajomością Natalii. Byłoby łatwiej. A potem, gdy już się upewniłam, że to coś poważnego, a nie krótkotrwała przygoda, czemu dalej milczałam?

Zakochałam się w Filipie tak bardzo, że czasem czułam wyrzuty sumienia, bo ta nowa miłość było dużo mocniejsza od uczucia, które dawno temu połączyło mnie i Jacka. Albo po prostu dojrzalsza, bardziej świadoma, pełniejsza…

A jeżeli milczałam, by chronić siebie, nie córkę? Może bałam się, że nasz wspaniały układ okaże się iluzją, że Natalia zademonstruje egoistyczną nastoletnią zaborczość albo poczuje się urażona, odepchnięta i pójdzie w swoją stronę, za szybko dorośnie? Tak czy siak, zniszczy moją szansę na szczęście.

Boże… To okropne! Bałam się

To jedno było pewne. Ze strachu nigdy dotąd też nie wyznałam Filipowi miłości. Gdy mówił, że mnie kocha, dodawałam wygodnie: ja też. Ale to nie to samo, co powiedzieć: kocham cię, szaleją za tobą, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Z Natalią też nie umiałam zdobyć się na szczerość. Co ze mną było nie tak? Czemu oszukiwałam najbliższe osoby?

ale tak dalej być nie mogło. Postanowiłam, że muszę wszystko powiedzieć córce. Gdy… wydobrzeję. Z tego stresu chyba przyplątała się do mnie jakaś grypa żołądkowa. Wciąż było mi niedobrze. Do tego stopnia źle się czułam, że poszłam do przychodni. Diagnoza lekarki wbiła mnie w krzesło.

– Sugerowałabym wizytę u ginekologa. A wcześniej wykonanie testu ciążowego. Możemy zrobić badanie z krwi, ale na wynik trzeba będzie poczekać, test apteczny da szybszą odpowiedź – powiedziała.

Rzeczywiście dał. Dwie kreski jak byk! Filip, który nie miał jeszcze dzieci, ucieszył się bardziej ode mnie i z miejsca mi się oświadczył. Oboje wiedzieliśmy, że teraz muszę pogadać z Natalią.
W sobotę wieczorem przygotowałam dla nas obu po kubku kakao.

– Będę miała dziecko – powiedziałam bez owijania w bawełnę.

Powinnam zrobić to delikatniej, z jakimś wstępem, ale naprawdę źle się czułam, więc wywaliłam kawę na ławę.

– Masz już dziecko. A na wnuki za wcześnie, bez obaw, jestem rozsądna.

– Nie to miałam na myśli. Ja urodzę dziecko, osobiście – wyjaśniłam.

– Ale po co? Przecież dobrze nam tak, jak jest. Nie komplikuj, mamo.

– Właśnie próbuję uprościć. Mówimy o fakcie dokonanym: jestem w ciąży.

Na twarzy Natalki zobaczyłam przebłysk zrozumienia.

– Ach, tak… Co prawda, wolałabym inny prezent, ale skoro masz taką potrzebę, jeżeli sądzisz, że to cię odmłodzi…

Ulga, która na mnie spłynęła po jej słowach, była nie do opisania. Była tak wielka, że zagłuszyła zdrowy rozsądek, który podpowiadał, by na tej nowinie nie kończyć. Ale znowu stchórzyłam. Skoro wszystko i tak wszystko się wyjaśni.

– Skarbie, jutro będziemy miały gościa na obiedzie – uprzedziłam córkę. – Wiem, że się umówiłaś, ale bądź, proszę, w domu o drugiej.

– Jasne.

Pełna dobrych myśli  , podekscytowana jutrzejszym spotkaniem usnęłam błyskawicznie. Rano okazało się, że mdłości jakby się zmniejszyły. Od razu świat wydał mi się piękniejszy. Do tego stopnia, że postanowiłam sama coś upichcić. Nakryłam pięknie do stołu dla trzech osób. Natalia zjawiła się pierwsza, a wkrótce potem Filip stanął w drzwiach – w rękach trzymał dwa ogromne bukiety kwiatów.

To jest Filip. Z nim będę miała dziecko

– Natalko, poznaj, proszę… To jest Filip. Z nim będę miała dziecko. Zamierzamy się pobrać.

Filip skrzywił się na tę obcesową prezentację. Liczył na to, że już jej o nim powiedziałam. Zapadła cisza, w której Natalia spoglądała to na mnie, to na Filipa. Wreszcie wycedziła:

– Żartujesz sobie chyba?

– Nie, córeczko. Mówiłam ci wczoraj o dziecku… – zaczęłam.

– Ale nie sądziłam, że mówisz o pakiecie „dziecko plus tatuś”. Puściłaś się na boku, twoja sprawa. Zaliczyłaś wpadkę, choć mi trujesz, bym ja uważała, okej. Fundujesz mi nieproszone rodzeństwo, trudno. Ale jakiś obcy facet…? Nie zgadzam się! – wybuchła.

– Nie jest obcy, na pewno się polubicie. Filip od dawna chciał cię poznać. Niepotrzebnie zwlekałam.

– Zwlekałaś?! To od kiedy się prowadzacie za moimi plecami?

Nie podobały mi się ani jej ton, ani słownictwo, ale pora była mało odpowiednia na pouczanie.

– Spotykamy się od roku.

W oczach Natalii zalśniły łzy. Miała taką minę, jakbym ją uderzyła. A potem ona zaatakowała:

– Wszyscy mnie ostatnio zdradzają, ale akurat po tobie się tego spodziewałam. Moja najlepsza kumpela odbija mi chłopaka, a teraz okazuje się, że własna matka oszukuje mnie od roku. Tylko że ja nie życzę sobie żadnych zmian. Jeśli mi to zrobisz, ucieknę!

Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do swojego pokoju. Drzwiami trzasnęła z taką siłą, że aż szyby zadygotały w oknach. Obiadu nikt nie tknął. Oboje z Filipem straciliśmy apetyt. A ja nie miałam siły na kolejną rozmowę z córką. Wolałam poczekać, aż ochłonie, emocje opadną.
Następnego dnia w pracy pojawiło się kilka poważnych problemów i zostałam w biurze dłużej niż zwykle. Nie wiem… Może podświadomie opóźniałam powrót do domu? Boże, nigdy sobie nie wybaczę! Przez własne tchórzostwo straciłam dziecko.

Gdy wreszcie zjawiłam się w domu – z paczką pitnej czekolady na obopólne przeprosiny – powitała mnie cisza. Zdziwiłam się, bo Natalia powinna była już dawno wrócić. Zawsze włączała jakąś muzykę, nawet gdy czytała książkę albo się uczyła. Mówiła, że nieswojo czuje się zupełnie sama w domu, a muzyka jakoś to łagodzi. W salonie znalazłam wczorajsze kwiaty od Filipa. Natalia poodcinała im wszystkie główki, co sprawiało dość makabryczne wrażenie.

Zajrzałam do jej pokoju

Na taki widok nie byłam przygotowana. Nie było jej, było tylko otwarte okno. Uciekła, tak jak mówiła. Co ja tak naprawdę o niej wiedziałam? Skupiona na swojej miłości, nie przyglądałam się uważnie szesnastoletniej córce. Sprawiała wrażenie spokojnej, pogodnej, więc nie drążyłam, gdy przestała mi się zwierzać. Nigdy nie była zbyt wylewna, przebojowa, ale zahukana czy zakompleksiona też nie. Sądziłam, że sobie świetnie radzi. A jeżeli jej spokój był pozorny? Jeżeli prawdziwe uczucia skrywała głęboko w środku i przeżywała tym mocniej, że samotnie…

Nagle zadzwonił telefon, to była matka jej przyjaciółki. Nagle ciśnienie ze mnie opadło. Moja córka była cała i zdrowa.  Zadzwoniłam do Filipa. Chciałam dodać coś więcej, ale w tym momencie zauważyłam, że ze mną też dzieje się coś niedobrego. Na spodniach między udami pojawiła się krew. Plama szybko zaczęła się powiększać. Zrobiło mi się słabo.

A potem obudziłam się w nieznanym mi pokoju. Dość ładnym, nawet przytulnym. Dłuższą chwilę zajęło mi skojarzenie faktów. Leżałam na szpitalnym łóżku. Rozejrzałam się wokół. Obok siedział Filip. Wyjątkowo się do mnie nie uśmiechał. Chwycił mnie za rękę i mocno ścisnął, a ja odwzajemniłam jego gest.

– Majeczko, tak mi przykro… – powiedział.

Poczułam, jak wszystko przewraca mi się w żołądku, podchodzi do gardła.

– Co z…? – wyszeptałam.

Filip pokręcił głową.

– Niestety. Nie udało się.

Wyrwałam mu swoją dłoń i zaczęłam krzyczeć. Właściwie wyć. Niemożliwe! W drzwiach pojawiła się pielęgniarka, a zaraz za nią nadszedł lekarz.

– Dziecko. Moje dziecko… – powtarzałam, łkając i miotając się w pościeli.

– Nie udało nam się uratować tej ciąży. Naprawdę bardzo mi przykro, dam pani coś na uspokojenie. Zamarłam.

Wbiłam spojrzenie w twarz lekarza. Oczy zalało mi łzami. Zerknęłam na Filipa, który powiedział:

– Miałem chwilę czasu, żeby się zastanowić nad nami. Może powinniśmy się rozstać? Może niepotrzebnie naciskałem…? Znajomość ze mną bardzo namieszała w twoim życiu, i odnoszę wrażenie, że gdybyś mogła cofnąć czas, nigdy byś nie weszła do tego sklepu… Może po prostu nie jest nam pisane być razem? Miałem nadzieję, że nasze wspólne dziecko coś zmieni, że dzięki niemu stanę się częścią twojej rodziny, ale nawet się nie zmartwiłaś jego utratą. Boże, ty mi nawet nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz. Nie wiem, na czym stoję. Chyba najlepiej zrobię, jak dam ci spokój.

Dotknął mnie do żywego.

– Rzeczywiście, lepiej – warknęłam, bo nawet nie chciało mi się tłumaczyć, że stratę nienarodzonego dziecka będę jeszcze długo opłakiwać, że będę długo zmagać się wyrzutami sumienia. – Jasne, uciekaj. Wynoś się!

Dziwne jak szybko, dosłownie w jednej chwili, zgasła moja wiara we wspólną szczęśliwą przyszłość. Odwrócił się ode mnie, choć tak bardzo go w tamtej chwili potrzebowałam. Może sobie zasłużyłam, ale… Tak jak wcześniej nie wyobrażałam sobie życia bez Filipa, tak teraz nie chciałam go znać.

Nie potrafiłam powstrzymać łez, które polały się obficie. Złe emocje nagromadzone nie tylko w ciągu ostatnich godzin musiały wreszcie znaleźć ujście. Te tajemnice, ciągła niepewność, kłótnia z córką, a potem potworny strach i paraliżujące, przygniatające poczucie winy, poronienie, wreszcie ulga, która przerodziła się w rozczarowanie.

– Nie chcę tak odchodzić – powiedział Filip. – Kocham cię bardzo, ale martwię się i boję, jak to będzie, czy damy radę, czy po tym wszystkim jest dla nas nadzieja… Czy sobie wybaczymy… Czuję taki straszny żal. Straciłem szansę na zostanie ojcem. Może nie doszłoby do tego, gdyby od początku wszystko było jasne…

– Obwiniasz mnie o to, że poroniłam? Myślisz, że sama się nie obwiniam?! – krzyknęłam przez łzy. – Nie musisz mi dokładać, wiesz… Pewnie masz rację, popełniłam koszmarny błąd. Nie byłam szczera. Może gdybym od razu powiedziała Natalii prawdę, łatwiej by cię zaakceptowała. A może nie. Może nasz związek skończyłby się, zanim by się zaczął. Nie cofniemy czasu. Jest, jak jest.

Filip milczał. Wreszcie pocałował mnie w czoło, a na odchodnym rzekł:

– Muszę pomyśleć o tym na spokojnie. Wpadnę jeszcze. Daj znać, kiedy was wypuszczą, posłużę za szofera.

Odszedł.

Nic nie odpowiedziałam, bo głos uwiązł mi w gardle

– Straciłam dziecko Filipa, straciłam Filipa… – wyszeptałam ze zgrozą.

Gdy już było za późno, zrozumiałam, że wcale nie chciałam, żeby odchodził. Ale zadzwonić? Nie, nie zrobiłabym tego, miałam swoją dumę. Łzy płynęły, jakby w moim sercu kryło się niewyczerpane ich źródło. Nagle go zobaczyłam, siedział z moją córką. Filip na mój widok wyraźnie się zmieszał. Podniósł się z krzesła i skłonił głowę.

– Już znikam.

– Książkę z biblioteki mi przyniósł – wtrąciła się Natalia; jej głos brzmiał słabo, ale ton był zdecydowany. – Niezły gust ma do literatury. I pogadać można jak z człowiekiem. Nie odstraszaj go, mamo. Mógłby nam się trafić gorszy.

Nic nie odpowiedziałam, bo głos uwiązł mi w gardle. W tym momencie najbardziej ze wszystkiego pragnęłam się do nich przytulić. Do Natalii i do Filipa. Razem. Stałam chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. Wreszcie wzięłam głęboki oddech i zdobyłam się na szczere wyznanie:

– Kocham was. Oboje. I chcę was mieć oboje. Nie chcę wybierać. Pogadamy, jak to załatwić? Proszę.

Natalia i Filip wymienili spojrzenia i uśmiechy. Wiedziałam, że jest dobrze.

Czytaj także:
„Nie dość, że mąż zostawił mnie dla kochanki i nie płacił na syna to jeszcze mnie okradł. Jak można być taką świnią bez honoru”
„Teściowa zwierza się mojej żonie z kolejnych łóżkowych podbojów i złamanych serc. Ta wariatka to mentalna nastolatka”
„Faceci nie potrafią trzymać zapiętego rozporka. Najpierw mydlą ci oczy miłosnym bełkotem, a potem lecą po kolejną naiwniaczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA