Zauważyłam, że od pewnego czasu znikają mi z portfela drobne kwoty. Początkowo zrzucałam to własne gapiostwo albo cudzy błąd. Może sprzedawczyni się pomyliła, wydając mi resztę, może drobniaki wypadły mi w torebce, może położyłam gdzieś i zapomniałam... Ale tym razem kwota, która wyparowała, nie była drobna. Dobrze pamiętałam, że włożyłam do portmonetki dwadzieścia złotych. Miałam odebrać Wojtusia z przedszkola i iść po pieczywo.
Zaskoczona przetrząsałam całą torebkę
– Mamusiu, patrz, jak ładnie namalowałem... – słowa synka ledwo do mnie dotarły.
– Tak, tak, ślicznie – pochwaliłam go automatycznie, myślami będąc gdzie indziej.
– Mamo, nawet nie popatrzyłaś – w głosie Wojtusia zabrzmiał wyrzut.
Przyjrzałam się obrazkowi synka. Widniały na nim trzy postacie.
– To ty, to ja, a to tata – wyjaśnił. – Bo chciałbym, żebyśmy znowu mieszkali razem – westchnął ze smutkiem.
– Tęsknisz za tatą? – spytałam, przestając w końcu szukać banknotu.
Mały pokiwał głową. Niestety... Na to nic nie mogłam poradzić. Mój mąż po dziesięciu latach małżeństwa uznał, że dzieli nas zbyt wiele. „Zbyt wiele” okazało się nową koleżanką w firmie, w której pracował. Młodziutka dziewczyna owinęła go sobie wokół palca. Co mi pozostało? Awantury? Płacz? Pretensje? Owszem, miałam na to ochotę. Tyle że Wojtek skończył już sześć lat i dużo rozumiał. Nie chciałam, by nasze rozstanie odbiło się na nim bardziej, niż to konieczne. Bo że się odbije, nie miałam wątpliwości. Jednak Michał rozwodził się ze mną, nie z nim. Tak więc dla dobra syna, który w ni- czym tu nie zawinił, schowałam żal, urazę i dumę do kieszeni i starałam się dbać o poprawne stosunki z moim wciąż jeszcze mężem. Jaki był, taki był, ale kochał syna i w zasadzie troszczył się o niego.
– Tatuś przyjedzie w sobotę – przypomniałam mu. – Wczoraj byliście na sankach.
– Maciek idzie dzisiaj ze swoim tatą na łyżwy – Wojtuś smętnie spuścił głowę.
Zrobiło mi się przykro
– Kochanie... – zaczęłam, pomagając mu włożyć kurtkę. – Czasami dorośli dochodzą do wniosku, że nie pasują do siebie...
– Martynka powiedziała, że jak rodzice się rozwodzą, to potem zapominają o dzieciach – Wojtuś spojrzał mi prosto w oczy. – Jej tata też o niej zapomniał...
– Nie wszyscy tatusiowie tak robią – próbowałam pocieszyć synka.
Mały popatrzył na mnie ze smutkiem. Serce mi się ścisnęło. Gdybym teraz dorwała Michała, nie byłabym wspaniałomyślną żoną, która w milczeniu znosi upokorzenie. Wyszliśmy z Wojtusiem z przedszkola. Musieliśmy jednak zawrócić do domu po pieniądze. Te, które włożyłam do portmonetki, zniknęły. Może wypadły mi w domu? Wojtusia nie podejrzewałam o kradzież. Więc kto? Przychodzili do nas tylko moi rodzice. No i Michał wpadał w odwiedziny do synka. Któreś z nich? Nie, to niemożliwe. W domu od razu podeszłam do szafki w kuchni, w której zwykle trzymałam pieniądze. Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że są na miejscu. Jak zostawiłam dwieście złotych, tak dwieście złotych leżało. Wzięłam je i ruszyliśmy do piekarni. Rozmienione w trakcie zakupów pieniądze wsadziłam po powrocie do szafki i zabrałam się do szykowania obiadu.
– Zadzwonisz po tatę? – Wojtuś stanął w progu kuchni.
– Zadzwonię – obiecałam po krótkiej chwili namysłu. – Ale nie wiem, czy tatuś będzie miał dzisiaj czas. Ostatnio bardzo dużo pracuje – oczywiście skłamałam, jednak czasami tak właśnie trzeba. Przecież nie powiem Wojtkowi, że większość czasu zajmuje jego tacie nowa baba...
Udając spokój, sięgnęłam po telefon.
Michał, o dziwo, zgodził się przyjść
Czym prędzej przekazałam radosną wiadomość małemu. Ucieszył się. Bez grymaszenia zjadł obiad, nawet szpinak, za którym nie przepadał. Kiedy po południu zjawił się Michał, rzucił mu się na szyję. Mój ciągle jeszcze mąż tego dnia zachowywał się nieco dziwnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
– Zrobisz mi herbatę? – poprosił jakby ze wstydem. – A co dobrego mama dzisiaj ugotowała? – wypytywał synka.
Mały zaczął opowiadać, a ja wzruszyłam ramionami i poszłam wstawić wodę, chociaż nie miałam ochoty niczego mu przygotowywać.
„Niech Ilonka mu herbatkę robi” – zżymałam się w duchu, ale przy Wojtusiu nie wypadało robić scen.
Woda się zagotowała, zaparzyłam herbatę i zaniosłam im do pokoju.
– Mamo, a odgrzejesz tacie obiad?
Pytanie Wojtusia zaskoczyło mnie i przy tym wkurzyło. Pochyliłam się nad siedzącym na podłodze, zadowolonym mężem, który ustawiał właśnie wieżę z klocków.
– Sam sobie podgrzej – syknęłam cicho, tak by Wojtek nie usłyszał. – I przypominam ci, że nie dałeś mi pieniędzy za zeszły miesiąc. Przecież się umawialiśmy... – posłałam mu znaczące spojrzenie. – Tatuś ma dwie zdrowe rączki i sam sobie poradzi – powiedziałam głośno. – Prawda? A mamusia pójdzie pooglądać telewizję.
Jeszcze tego brakowało, abym temu niewiernemu draniowi obiadki gotowała czy choćby tylko podgrzewała! Jak wyniósł się do kochanki, to niech ona mu gotuje. Michał poczłapał do kuchni, a Wojtuś podreptał za nim. Słyszałam, jak się po niej krzątali. Niedługo potem mój wciąż jeszcze mąż zaniósł dwa talerze do pokoju Wojtka. Zwykle nie pozwalałam na jedzenie poza kuchnią, lecz tym razem machnęłam ręką. Najchętniej w ogóle wyrzuciłabym go z domu. Zbyt boleśnie przypominał mi o tym, o czym nie chciałam pamiętać. Dla dobra Wojtusia starałam się jednak robić dobrą minę do złej gry. Popołudnie i wieczór minęły szybko. Michał w końcu się wyniósł, a ja zagoniłam synka do kąpieli, położyłam go i razem przeczytaliśmy bajkę. Nazajutrz chciałam wziąć z szafki pieniądze, ale... Znowu brakowało dwudziestki!
Przetarłam oczy ze zdziwienia
To nie pomyłka. Pamiętałam, ile było wczoraj.
– Wojtuś! – zawołałam synka.
Przyszedł od razu.
– Brałeś pieniążki z szafki?
Zaprzeczył.
– Na pewno?
– Na pewno, mamusiu – zagryzł wargi.
Przyjrzałam mu się uważniej. Wyglądał tak, jakby coś przede mną ukrywał. Postanowiłam porozmawiać z nim po powrocie z przedszkola. Teraz spieszyłam się do pracy. Lecz kiedy po południu przyszłam po synka, okazało się, że go nie ma.
– Mąż już odebrał Wojtusia – poinformowała mnie wychowawczyni.
Zdenerwowałam się. Nie, to za słabe określenie. Wkurzyłam się jak diabli! Od razu zadzwoniłam do Michała. Okazało się, że skończył dzisiaj pracę wcześniej, a Wojtuś prosił go o wyprawę na łyżwy, więc tatuś postanowił go zabrać. Ot tak.
– Mogłeś mnie chociaż poinformować! – rzuciłam wściekła do słuchawki.
– Właśnie cię informuję – padła bezczelna odpowiedź. – Byliśmy już w domu, Wojtuś się przebrał i pojechaliśmy na lodowisko. Wrócimy wieczorem – i się rozłączył.
Cholera, co on sobie wyobraża?! Miałam ochotę walnąć telefonem o podłogę. Nie lubiłam, kiedy robił coś, czego nie ustaliliśmy wcześniej. Ale z drugiej strony Wojtek na pewno się ucieszył... Wróciłam do domu. Lodówka świeciła pustkami. Zaskoczyło mnie to. Przecież wczoraj były jajka, masło i ser. Może Wojtuś był głodny, zrobili kanapki i poszli? Tylko do czego im całe opakowanie masła? Westchnęłam ciężko. Postanowiłam, że gdy tylko wrócą, porozmawiam z Michałem. Świetnie, że poświęcał czas synowi, jednak to pustoszenie lodówki?
Niech mu Ilonka zakupy robi!
Skoro jednak mieli wrócić dopiero wieczorem, postanowiłam iść do sklepu. Otworzyłam szafkę i... z pieniędzy zostało tylko sto złotych!
– Wziąłeś kasę z szafki? – spytałam, gdy tylko Michał odebrał telefon.
– To nie tak, Izka... – westchnął.
– A jak?! – krzyknęłam rozzłoszczona. – Nie dość, że nie dałeś mi alimentów, to jeszcze kradniesz moje pieniądze?!
– Izka, posłuchaj... – próbował wtrącić Michał, ale nie chciałam słuchać tłumaczeń.
– Wcześniej też mi znikały pieniądze! – wydarłam się – Czy ty myślisz, że ja nie umiem liczyć? I sądzisz, że w mojej sytuacji, kiedy zostawiłeś mnie na lodzie, mam za dużo forsy? – wrzeszczałam do słuchawki.
Rozłączył się. Bezczelnie się rozłączył.
– Ty draniu! – rozdarłam się. – Już ja ci pokażę, tylko tu wrócicie!
Czekanie i obmyślanie, co mu powiem, zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Łaziłam z kąta w kąt, co jakiś czas zerkając przez okno. Kiedy wreszcie usłyszałam dzwonek domofonu, popędziłam do drzwi, jakby się paliło. Na progu stał zmarznięty Wojtuś i uśmiechał się szeroko, zadowolony ze spędzonego z ojcem popołudnia.
– Mamo, było super! – ściągnął czapkę.
– Gdzie tata? – spytałam.
– Pojechał już.
– Jak to pojechał? – zdziwiłam się.
– Odprowadził mnie pod drzwi i powiedział, że bardzo się spieszy – odparł Wojtuś.
Co za tchórz!
Nie dość, że podbierał mi kasę, to jeszcze nie miał odwagi się pokazać! Musiałam się opanować, żeby zrobić synkowi kolację, wykąpać go i położyć spać. Kiedy tylko zasnął, zadzwoniłam do rodziców Michała. Poskarżyłam się im na synalka: nie dość, że nie płaci mi alimentów, to jeszcze mnie wciąż okrada!
– Powinnaś go zrozumieć – powiedziała teściowa. – Jesteś najbliższą mu osobą...
– Ilonka jest – syknęłam.
Teściowa wiedziała o tym, że Michał wyprowadził się do kochanki. Jak zareagowała? „Widać mu w domu czegoś brakowało”.
– Michaś jest teraz w trudnej sytuacji...
– A my nie jesteśmy? – warknęłam.
I tu okazało się, że Ilonka… zostawiła Michała. Nie zarabiał wystarczająco dużo jak na jej potrzeby. Wyczyściła jego konto i wyrzuciła go z domu. Pomieszkiwał u rodziców. I wycofał papiery rozwodowe.
– Powinnaś przyjąć go z powrotem – stwierdziła teściowa. – To nadal twój mąż.
– Z tego, co pamiętam, Michał odszedł z własnej woli, bo tak mu było z nami źle.
– Kobieta powinna wybaczać. Mężczyzna ma prawo zbłądzić – usłyszałam.
Nie wyobrażałam sobie powrotu niewiernego męża, chociaż w głębi serca wciąż go kochałam. A na pewno byłam z nim emocjonalnie związana. Nie wściekałabym się tak, gdyby mi nie zależało. Jednak na samą myśl o tym, że miałby znowu z nami mieszkać, że może chciałby mnie przytulić, pocałować, a może coś więcej – przed oczami stawała mi Ilonka i robiło mi się niedobrze.
Jakbym miała chodzić w cudzej bieliźnie
Teściowa tłumaczyła mi swoje racje, a ja czułam się jak podła jędza, która odbiera dziecku ojca. No i w końcu zgodziłam się na jego powrót. Dla dobra Wojtusia. Teściowa miała oddać kasę, którą „pożyczył”. Czy się udało? Czy coś się poprawiło? A skąd! Michał okazał się nałogowcem. Uznał, że skoro raz mu wybaczyłam, to dostał ode mnie coś w rodzaju wiecznego kredytu. Niecały rok po Ilonce pojawiła się Kasia. Potem Marta, następnie Nikola i Sylwia... Wyprowadzki i powroty Michała dorastający Wojtuś znosił coraz gorzej. A ja w końcu zrozumiałam, że mój mąż okrada mnie z czegoś znacznie cenniejszego niż drobne podbierane z szafki czy portmonetki.
Pozbawiał mnie spokoju ducha, pewności siebie, poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. Co gorsza, z tego samego ograbiał naszego syna. Kiedy któraś kochanka z rzędu wyrzuciła Michała z domu, oświadczyłam teściowej, że może sobie darować kolejne telefony. Nie zamierzałam znowu ulec jej namowom i pokrętnym tłumaczeniom, że mężczyznom trzeba wybaczać i dawać wciąż nowe szanse. Na pewno nie takim facetom jak Michał. Recydywistom i złodziejom emocjonalnym. Nie było lekko, ale nie dałam się zaszantażować dobrem dziecka, nie pozwoliłam dłużej sobą manipulować. Tym razem to ja wystąpiłam o rozwód. A Michał, gdy doszło do rozprawy, nie mógł uwierzyć, że się zdecydowałam i nie wycofałam.
– Jak mogłaś mi to zrobić? A co z Wojtusiem? Załamie się! – powtarzał w kółko.
Wojtek miał już 10 lat i widział, jak się męczę. Sam ciężko znosił zachowanie ojca. Gdy zapytałam go o zdanie w kwestii rozwodu, opowiedział:
– Rozumiem cię, mamo. Kocham tatę, ale czasami też go nie lubię.
Kiedy mój syn zrobił się taki dojrzały?
Za to Michał zachował się jak smarkacz. Obraził się na mnie, a co gorsza, po rozwodzie zaczął unikać kontaktu z synem. Jakby karał nas oboje. O alimentach już w ogóle nie wspomnę. Tak naprawdę Michał ukarał samego siebie, choć przekona się o tym dopiero za kilka lat, gdy nastoletni Wojtek nie będzie chciał z nim gadać, nie będzie już na niego czekał. A ja? Kiedy wreszcie Michał zniknął, odżyłam, śmielej spojrzałam w przyszłość. Nie wiem, co przyniesie los. Ale może gdzieś tam kryje dla mnie jakąś niespodziankę...
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”