„Poprosiłam znajomego, żeby zatrudnił mojego zięcia, a ten oszust nie chciał mu płacić. Już ja go ustawię do pionu”

zasmucona starsza pani fot. Adobe Stock, shurkin_son
„Mówił, że jest >>chłopcem na posyłki<<. Musi robić dosłownie wszystko. I nawet nie ma pojęcia, ile będzie zarabiał za godzinę, bo kiedy szefa o to zapytał, ten zmienił temat”.
/ 18.06.2024 13:15
zasmucona starsza pani fot. Adobe Stock, shurkin_son

Moja córka nie miała zbyt wiele szczęścia w życiu dorosłym. Szybko wyszła z mąż, niby poślubiła spokojnego i uczciwego mężczyznę, który jednak niestety nie wiedział co chce w życiu robić. Kiedy na świat przyszło ich drugie dziecko, Maciek podjął decyzję o porzuceniu studiów. Jego celem było znalezienie pracy, która umożliwiłaby mu utrzymanie rodziny.

Niestety, w naszym mieście znaleźć sensowne zatrudnienie nie jest łatwo, więc musiał skorzystać z pomocy agencji pracy. Pracował praktycznie wszędzie - w supermarkecie, cukierni, hurtowni napojów, ale nigdzie nie zdołał utrzymać się na dłużej.

– Potrafię pracować od świtu do zmierzchu, lecz nie za tak niewielkie pieniądze - pokazywał mi kolejne umowy na najniższe stawki.

Na poprzednim stanowisku otrzymywał minimalne wynagrodzenie, które nie wystarczało na utrzymanie rodziny, nawet z moją niewielką pomocą. Stąd moja radość, gdy pod koniec lata znalazł zatrudnienie w branży budowlanej. Była to ciężka praca, lecz przynajmniej miał szansę na zarobienie kilku tysięcy.

Tak przynajmniej mu obiecano...

Niestety, pewnego ranka, kiedy na chwilę do nich wpadłam z pierogami, zaskoczyła mnie obecność mojego zięcia w domu. Zaskoczony moją obecnością, jedynie wymamrotał "dzień dobry" i natychmiast schował się do łazienki.

Przygnębiona Ania zaczęła mi wyjaśniać bez ładu i składu całą sytuację. Okazało się, że przez ostatnie dwa miesiące szef Maćka tylko go zwodził, nie wypłacił mu nawet pensji, mimo obietnicy umowy, podwyżki i ubezpieczenia. Na koniec podobno powiedział mu, że zima nadchodzi, a to oznacza brak pracy na budowach.

Maciek nigdy się nie wywyższał

Zadeklarowałam, że w miarę możliwości będę im pomagała. W końcy miałam jakieś oszczędności, mogłam zasięgnąć informacji u znajomych z klubu dla seniorów. Jednak tak naprawdę co ja, skromna emerytka, mogłam więcej zrobić? Z moim schorowanym kręgosłupem z trudem się pochylałam, dlatego nie byłam w stanie zarobić nawet kilku dodatkowych groszy. Robiłam sweterki na drutach, haftowałąm serwetki, ale teraz, w trudnych czasach nie było na nie zbyt wielu klientów.

W  stowarzyszeniu seniorów też nie był  bogaczy, wielokrotnie słuchałam ich narzekań, jak to ledwo wiążą koniec z końcem i bez wsparcia swoich dzieci starczałoby im nawet na leki. Tylko jeden z nich, Kasper, mimo iż zbliżał się do siedemdziesiątki, nadal prowadził własną działalność - firmę budowlaną, zatrudniającą spory zespół pracowników.

Ten człowiek budził moją sympatię, nie przechwalał się swoim majątkiem, wręcz przeciwnie. Na własne oczy widziałam, jak wspierał innych członków stowarzyszenia, zatrudniając ich na swoich  budowach, aby mogli sobie dorobić do skromnych emerytur czy rent.

Chociaż nie miałam z nim zbyt bliskich relacji i rzadko prowadziliśmy rozmowy, bo do klubu wpadał tylko w piątkowe popołudnia, na partyjkę szachów.

Nie wszyscy w klubie go lubili. Mimo, że zawsze przynosił jakieś słodkie przysmaki, nie raz słyszałam, jak lekceważąco nazywali go "panisko". Wydaje mi się, że to po prostu zwykła zazdrość, bo przecież Kasper nigdy nie dał nikomu odczuć że czuje się lepszy.

Biorąc pod uwagę obecną beznadziejną sytuację młodych, uznałam, że jedynie on mógłby  jakoś mi pomóc. Czułam się nieco nieswojo, zwracając się do niego o wsparcie, ale dobro dzieci było dla mnie ważniejsze niż moja duma i ambicje. Toteż pewnego piątkowego popołudnia, zebrałam się na odwagę i udałam się do klubu.

Podeszłam do stołu, przy którym siedział Kacper, przez chwię spoglądałam na jego ręce, które z zaskakującą zręcznością przestawiały figury na szachownicy, spojrzałam na twarza pokrytą głębokimi zmarszczkami, na jego zaciśnięte wargi. Przyszło mi do głowy, że ten mężczyzna musiał doświadczyć wielu trudności w swoim życiu.

W pewnej chwili spojrzał na mnie

– Jak tam? Zechcesz zagrać jedną partyjkę? – zapytał z uśmiechem na twarzy.

– Nie, ależ nie, nie umiem nawet – zawstydziłam się. – Chciałam jednak z tobą pogadać, jeśli znajdziesz moment...

– Moment, zaraz, tylko tutaj skończę i jestem do twojej dyspozycji – przesunął figurkę na szachownicy.

Z drutami w dłoniach, usiadłam pod oknem i rozpoczęłam dzierganie sweterka dla wnuczki, ale dziś praca jakoś mi nie szła, stresowałam się nadchodzącą rozmową z Kacprem.

Wow, jesteś w tym naprawdę świetna! –  niespodziewany głos wyrwał mnie z zadumy, to Kasper nachylił się nade mną. – Obserwowałem cię kiedyś, jak coś robisz na drutach, ale nie miałem pojęcia, że to są tak piękne rzeczy – pokręcił głową. – Gdybym miał wnuki, na pewno byś miała u mnie duże zamówienie – nagle jego twarz zrobiła się smutna. – Ale ich nie mam i już nie będę miał… Teraz jednak mów mi, co tak cię gnębi.

Zaczęłam mówić, jakając się co chwilę

Najpierw podkreśliłam, że nigdy bym nie ośmieliła się prosić go o coś dla siebie, ale teraz chodzi o moje dzieci i wnuki, które są dla mnie całym światem i serce mi pęka, kiedy widzę ich cierpienie i niesprawiedliwość…

– Wiem, wszyscy tu wiedzą, że jesteś wspaniałą matką i babcią – przerwał mi Kacper. – Nawet zazdroszczę ci tego, bo ja nie potrafiłem nigdy być dobrym ojcem – westchnął.

Opisałam mu skomplikowaną sytuację mojego zięcia i z niepokojem zasugerowałam, by zaoferował mu pracę. Przez chwilę nie odpowiadał, co skłoniło mnie do myślenia, że prośba ta go zdenerwowała.

– Jeśli to dla ciebie problem, to rozumiem i przepraszam za kłopot – dodałam szybko, czując się niekomfortowo.

– Poczekaj, muszę to przemyśleć – pokręcił głową. – Niech twój zięć do mnie zadzwoni jutro wieczorem. Sprawdzę, jak wygląda sytuacja z pracą w firmie, ale wydaje mi się, że coś dla niego znajdę. Musi jednak mieć własne ubranie robocze. Może tak być? – poklepał mnie przyjaźnie po ramieniu.

– Nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy! Przecież tu mówimy o moich pociechach - wykrzyknęłam, ledwo powstrzymując się od rzucenia mu się na szyję ze szczęścia.

– Teraz pewnie bym zrozumiał - odparł powoli. - Ale wcześniej nie chciałem tego wiedzieć, byłem zbyt zarozumiały, aby troszczyć się o swoje dziecko.

Nigdy nie wspominałeś, że jesteś ojcem - spojrzałam na niego z zaskoczeniem.

– Nie jestem, mój chłopiec nie żyje - oznajmił, wstając. - Muszę wracać od szachów, już czekają na rewanż. Niech zięć się do mnie odezwie

Czułam się, jakbym miała skrzydła

Natychmiast zadzwoniłam do Ani. Myślałam, że podzieli mój entuzjazm, ale zamiast tego od razu zaczęła dopytywać o szczegóły umowy i o to, ile on zarobi. Te pytania trochę mnie zaskoczyły - przecież nigdy nie odważyłabym się zapytać Kacpra o takie rzeczy. Dla mnie samo to, że dał młodemu szansę, było już ogromnym sukcesem.

Tydzień później zapytałam swojego zięcia, jak mu idzie praca u mojego przyjaciela. Z pewnym niezadowoleniem odpowiedział, że ciągle go przenoszą z jednego miejsca budowy do innego. Służy jako "chłopiec do wszystkiego", wykonuje głównie proste zadania typu: przynieś, podaj, uprzątnij.

Co więcej, nie jest nawet pewien, jaką stawkę godzinową mu zaproponuje nowy szef, ponieważ kiedy zapytał go o to, ten odszedł bez słowa.

Byłam zdziwiona takim zachowaniem ze strony Kacpra. Myślałam, że zaoferuje mojemu zięciowi konkretną umowę i uczciwą stawkę. Pomimo niezadowolenia Maćka wciąż wierzyłam, że Kacper jest uczciwy.

Tak więc, kiedy po miesiącu zadzwoniła do mnie córka, byłam zaskoczona. Z napięciem w głosie poinformowała mnie, że ten mój znajomy jest takim samym oszustem jak ten, który kiedyś naciągnął Maćka.

– On go tylko wykorzystuje! Mój mąż wykonuje najgorszą pracę, a on na koniec daje mu najmniejszą stawkę – wrzeszczała do słuchawki.

– Może to tylko na początek, musi go przetestować, w następnym miesiącu będzie lepiej... – broniłam mojego znajomego, bo co innego mogłam zrobić?

Znowu otrzymał najniższą stawkę

Co więcej, nadal nie podpisał żadnej umowy. Wtedy razem z Anią doszliy do wniosku, że ten szef to też oszust i naciągacz, i że Maciek musi ponownie zacząć szukać innej pracy.

Zdecydowałam, że pora na rozmowę z Kacprem, ponieważ nie podobało mi się to, co robił. Wszyscy uważali go za rzetelnego, a tu nagle okazało się coś zupełnie innego. Więc zebrałam w sobie odwagę i w najbliższy piątek ponownie podeszłam do stolika, przy którym grywał w szachy, prosząc go o rozmowę.

Byłaam barzo zła i zdecydowałam, że powiem mu, co o nim sądzę i jak bardzo rozczarowała mnie jego brak uczciwości. Ale najpierw pomyślałam, że podejdę do niego trochę inaczej.

– Co sądzisz o moim zięciu, jesteś z niego zadowolony? - zapytałam.

– Tak, jestem - odpowiedział. – To świetny chłopak. Naprawdę godny zaufania, pracowity człowiek. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.

– Więc dlaczego tak mało mu płacisz? – tym razem mój ton nie był już tak przyjazny jak na początku. – Chcesz na takim biedaku zbić fortunę? Brak umowy i najniższa stawka, to nic innego jak czysty wyzysk. Nie oczekiwałam tego po tobie.

– Twierdzisz, że to wyzysk - odpowiedział spokojnie. – Jeżeli twojemu zięciowi nie pasuje, może się w każdej chwili zwolnić, nie zmuszam go do zostania.

Mówił tak stanowczo i spokojnie, że tylko bardziej mnie wkurzał.

– Tak mówisz, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że jest od ciebie zależny, a  na jego miejsce masz pewnie całe mnóstwo innych osób – zaatakowałam go. – Wykorzystujesz go! Naprawdę nie myślałam, że…

– Nie denerwuj się tak – przerwał mi Kacper. – Nie wykorzystuję twojego zięcia. Przypomnij sobie, jak w październiku przyszłaś z prośbą o zatrudnienie go. Zgodziłem się na twoją prośbę, mimo iż nie miałem wówczas żadnej wolnej posady. W branży budowlanej jesienią zwalnia się pracowników lub wysyła na urlopy bezpłatne, a nie przyjmuje się nowych – rozłożył ręce. – Zrozum, nie miałem dla niego pracy, nawet dla moich stałych pracowników jej brakowało, ale mimo to go zatrudniłem, na takich jednak warunkach, na jakich mogłem.

– Przyjąłeś go mimo braku pracy? – zapytałam, nie kryjąc zaskoczenia. – Dlaczego?

– Zdałem sobie sprawę, że dla niego to kwestia życia lub śmierci – odparł. – Doceniam twoją pomoc dla nich, szanuję twoje działania – zastanawiał się na chwilę. – I jeszcze dlatego, że kiedyś nie udzieliłem wsparcia mojemu jedynemu dziecku, synowi. Nie pomogłem mu w trudnej sytuacji, ponieważ byłem zbyt zarozumiały.

Ta historia jest naprawdę poruszająca

– Dawno temu, wraz z przyjaciółmi, mój syn wplatał się w ciemne sprawki. Nie zamierzam wdawać się w szczegóły, wystarczy powiedzieć, że było to nierozważne zachowanie młodzieńca. Niestety, przyjaciele go zaszczuli, wpakowali w kłopoty i skończyło się na tym, że mój syn trafił za kratki. Mogłem mu wtedy pomóc, nie musiał wcale trafić do więzienia...

Wystarczyło, żebyśmy zapłacili kaucję, zatrudnili dobrego prawnika i... – zacisnął usta. - Ale chciałem, żeby się czegoś nauczył. Chciałem, żeby odpokutował za swoje błędy. I właśnie tam, w więzieniu, Szymon spotkał się z ludźmi, którzy... Nie przetrwał tego, odebrał sobie życie w więzieniu. Później moja żona zmarła na zawał, nigdy nie mogła mi tego wszystkiego wybaczyć... Zostałem zupełnie sam – zamilkł.

Miałam zamiar coś powiedzię, pocieszyć go, lecz nie potrafiłam odnaleźć odpowiednich słów. Jedynie podniosłam rękę i położyłam na jego ramieniu. Ten niby oszust, ten pan "wielkie panisko", teraz siedział przede mną skulony, jakby pragnął być niewidoczny. Panowało milczenie.

– Zosiu, rzeczy nie zawsze są takie, jak się na pierwszy rzut oka wydają – zaczęł po chwili. – Rozumiem, że nazywacie mnie bogatym człowiekiem i sądzicie, że posiadam mnóstwo pieniędzy. Ale prawda jest taka, że nie jestem aż tak bogaty, a nawet jeśli bym był, co z tego, skoro nie mam nikogo, dla kogo warto by było żyć – zrobił przerwę. – Ty masz swoją rodzinę, dzieci i wnuki. Dzielisz z nimi ich problemy i radości, wspierasz ich, robisz pierogi, sweterki... Jesteś dla nich babcią.

– Przykro mi, Kacper, myliłam się – odpowiedziałam.

– Jeśli twój zięć zdecyduje się kontynuować pracę dla mnie, musi wytrzymać na obecnej pensji do lutego. Od marca mam zaplanowane wiele zadań, więc pracy nie zabraknie – dodał. – Wtedy podpiszemy umowę i jego pensja wzrośnie dwukrotnie, ale przez zimę nie mogę mu zaproponować więcej. To byłoby niesprawiedliwe wobec pozostałych pracowników.

Wracając do domu biłam się z myślami

Czułam się zawstydzona, że tak niesprawiedliwie zaatakowałam Kacpra. Byłam dla niego tylko znajomą, a mimo wszystko zrobił dla mnie taką ważną przysługę. Tak, Kacper był naprawdę wspaniałym człowiekiem, przede wszystkim ze względu na swoją hojność i dobre serce.

Przekonałam moje pociechy, aby zmieniły swoje zdanie na temat mojego kolegi. Maciek pozostał w jego przedsiębiorstwie. Zdecydowałam się poświęcić im więcej czasu w tym trudnym okresie, przygotowywać więcej pierogów, sprzedawać moje ręcznie robione serwetki.

W końcu to moje dzieci, dla nich przecież żyję. Teraz doceniałam to jeszcze bardziej, po tym co powiedział mi Kasper. Nie bbyłam skazana na takie życie jak on, pełne samotności, ciszy i beznadziei.

Zofie, 65 lat

Czytaj także:
„Nasz związek to loteria. Żyłam w ciągłym strachu, że gdy Rafał pozna mój sekret to puści mnie z torbami"
„Przez chorobę nie mogłam zajmować się wnukiem. Skoro byłam bezużyteczna, to rodzina wymazała mnie z życia”
„W domu spokojnej starości czułam się jak w schowku na miotły. Byłam zbędnym gratem, o którym zapomniały nawet dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA