– Szkoda, Zośka, że wczoraj nie byłaś z nami! – Ela z entuzjazmem opowiadała przez telefon. – Nie masz pojęcia, jak wszyscy się zmienili. Niektórzy to prawdziwe zaskoczenie! Czy pamiętasz Ankę? Teraz to prawdziwa dama, małżonka pewnego zamożnego przedsiębiorcy. A Paweł... Nasz szkolny uwodziciel stracił już połowę włosów! Tyle lat się w nim podkochiwałam. Na szczęście, to była miłość nieodwzajemniona – dodała, śmiejąc się na cały głos.
Podczas gdy jednym uchem słuchałam opowieści przyjaciółki, myślami nieustannie byłam przy... Antku. Ciekawe czy on także pojawił się na tym szkolnym spotkaniu?
Nie, raczej nie. Przypomniałam sobie, że przecież od wielu lat mieszka w USA. Ale miałam cichą nadzieję, że Ela posiada jakiekolwiek informacje o mojej dawnej miłości. Przeniosłam się myślami trzy dekady wstecz, do czasów, kiedy byłam młoda, atrakcyjna i cały świat stał przede mną otworem. Zdawało mi się, że mogę wszystko...
– Zośka, jesteś tam? – Ela zaczęła tracić cierpliwość.
Chyba zauważyła, że przestałam jej słuchać.
– Jestem, przyjdź na kawę, wtedy wszystko mi dokładnie opowiesz.
– Dobrze, bo jest wiele do opowiedzenia. Antek również był na spotkaniu! I pytał o ciebie. Jezu, ale on jest przystojny i elegancki. Czas był dla niego wyjątkowo łaskawy. To wręcz niestosowne, tak dobrze wyglądać w tym wieku.
Byłam o krok od upuszczenia słuchawki. Czyli się pojawił! Dzięki bogu, że tam nie poszłam. Byłby w szoku, gdyby mnie teraz zobaczył. Dawno temu przestałam być uroczą, pełną energii dziewczyną. Teraz byłam starszą panią. Nie miałam już, jak dawniej, długiego blond warkocza ani zgrabnej sylwetki, a co najważniejsze, nie grałam już na skrzypcach.
– Mam nadzieję, że przekazałaś mu ode mnie pozdrowienia – powiedziałam jak najspokojniej.
– Oczywiście. Wydawał się wyraźnie zawiedziony, że cię nie ma. Trzy lata temu odeszła od niego jego żona. Został sam, no chyba, że weźmiemy pod uwagę córkę – relacjonowała Ela.
Więc ma córkę, pomyślałam. Antek kiedyś żartował, że jeśli urodzę mu dziecko, to musi to być koniecznie dziewczynka.
– Odniósł sukces w życiu. Posiada własną firmę, nieźle zarabia – dodawała Ela.
Nie odczuwałam zazdrości. Cieszyłam się, że chociaż on osiągnął sukces. Zastanawiające, jak życie potrafi się potoczyć, często inaczej niż oczekiwaliśmy. Spośród nas dwojga to Antek zawsze patrzył na świat z pesymizmem, dla niego szklanka, zawsze była do połowy pusta, a dla mnie zawsze do połowy pełna. Ja widziałam świat w różowych barwach, wierząc, że wszystko, co zaplanuję, uda mi się osiągnąć. On natomiast podchodził do swoich planów z ostrożnością i jak pokazał czas, wyszło mu to na dobre.
Trzydzieści lat temu to ja byłam gwiazdą klasy i wzorową uczennicą. To ja miałam przed sobą obiecującą karierę. Chciałam zostać znaną skrzypaczką i podróżować z koncertami po całym globie.
Dziś mieszkałam w ciasnym lokum, siedziałam na wyblakłej sofie, wpatrując się w telewizor. Mariusz obserwował mnie z troskliwością.
– Mamo, coś się stało? – spytał, gdy skończyłam rozmowę.
Mój syn był jedynym powodem, dla którego w ogóle codziennie wstawałam z łóżka. Niestety, już opuścił rodzinne gniazdo. Od ponad roku mieszkał ze swoją partnerką, odwiedzał mnie jedynie czasami. Rozumiałam, że tak to już jest, że wychowuje się dzieci dla świata, a nie dla siebie, jednak mimo wszystko ciężko mi było się z tym pogodzić.
– Mamo, coś się stało? – zmartwił się. – Wyglądasz tak blado...
– Nie, nie, nie przejmuj się, wszystko ze mną w porządku, tylko ciocia Ela mnie zmęczyła rozmową. Możesz już iść. Dzięki za pomoc w zakupach. Spotkamy się w niedzielę.
– Okej! Więc spadam. Dbaj o siebie, mamusiu.
Co było to już nie wróci
Kiedy odszedł, mogłam się przez chwilę w spokoju zastanowić. Jak to możliwe, że stara kobieta jak ja, rozkleja się na wspomnienie pierwszej miłości. Przecież minęło tyle lat… Tyle lat i dziś wydaje się, że to był sen. Dlaczego Antek ma cię dziś obchodzić? To, co minęło, nie wróci. Nie ma takiej możliwości.
Mimo wszystko rozmowa z Elą zburzyła mój spokój. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca od dnia, kiedy moja przyjaciółka wspomniała o szkolnym zlocie na cześć trzydziestej rocznicy balu maturalnego. Ela uznała to za fantastyczny pomysł. Ja nie podzielałam jej zapału. Czułam się przegrana. Kto by pomyślał, że skończę jako rozwiedziona kobieta z dużą liczbą porażek na koncie.
Nie ma co ukrywać: wstydziłam się siebie. Wstydziłam się tego, kim teraz jestem. Za nic w świecie nie pokazałabym się w takim stanie Antkowi ani nikomu z mojej dawnej klasy. Przyjaźniłam się tylko Elą. Nasze ścieżki jakoś nie chciały się rozejść. Przynajmniej udało mi się utrzymać przyjaźń.
Właśnie zamierzałam przygotować herbatę i przeglądać stare zdjęcia, kiedy do mieszkania wparowała Ela, nie dając mi czasu, aby otworzyć album.
– Pukałam i pukałam! Czy Ty nie słyszałaś? – zapytała.
– Czajnik głośno gwiżdże – odpowiedziałam krótko. – Ma już swoje lata. Podobnie jak ja – dodałam z nutą smutku.
– Przestań marudzić. Lepiej sprawdź, czy masz jakieś eleganckie ciuchy. Antek chciałby się z tobą spotkać. Powiedziałam mu, że nadal utrzymujemy kontakt.
– Czy ty oszalałaś?! – zareagowałam, gwałtownie uderzając kubkiem w stół. – Dlaczego miałabym się z nim umawiać?
– Aby miło spędzić czas i przypomnieć sobie dawne chwile. W końcu wieczorem i tak nic nie robisz. Antek chciałby cię zaprosić na kolację.
Zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, koleżanka przekazała mi wizytówkę Antoniego, zasugerowała mi, abym skontaktowała się z nim i potwierdziła umówione spotkanie.
– To nie wchodzi w grę, zapomnij, lepiej ty do niego zadzwoń i powiedz, że jestem chora. – podsunęłam Elce komórkę.
– Absolutnie nie, kochana, zrób wreszcie coś dla siebie. Wyjdź z tego domu. Chyba że nadal płaczesz za tym durniem, który na nieszczęście był twoim mężem.
– Żartujesz? Odetchnęłam z ulgą, kiedy się wyprowadził.
Małżeństwo było gorsze niż samotność
Tak właśnie się stało. Poczułam ulgę. Wzięłam ślub z rozsądku. Wcześniej zakończyłam związek z Antkiem, aby skupić się na karierze muzycznej, a potem doszło do nieszczęśliwego zdarzenia na torze saneczkowym.
Zawsze o moje dłonie dbałam jak o coś najcenniejszego, miałam nawet zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego, a tutaj jedno nierozważne posunięcie zniweczyło wszystkie moje marzenia i ambicje.
Złamałam nadgarstek w trzech miejscach. Pękł jak szkło. Po długim okresie rehabilitacji byłam w stanie wykonywać codzienne czynności, ale musiałam pożegnać się z moim talentem. Już nie mogłam grać tak jak przedtem i tak zakończyła się moja kariera skrzypaczki. Żałowałam wszystkich tych lat, które poświęciłam na ciężkie treningi. Żałowałam siebie, swoich rodziców, którzy zainwestowali we mnie tak wiele, a nawet mojej nauczycielki, która rozpaczała, jakby to ona złamała dłoń.
Wyrzucałam sama sobie. Dlaczego zgodziłam się na ten wypad i na te nieszczęsne sanki? Potem moje życie już nigdy nie było takie same. Nie poszłam na studia. Za to spotkałam Andrzeja. Imprezowałam, przespałam się z nim po imprezie – wtedy często piłam – i zaszłam w ciążę.
Stanowisko naszych rodziców było jednoznaczne i zgodne: musicie się pobrać. W ten sposób stałam się gospodynią domową, której mąż przez lata wydzielał każdy grosz. Dopiero kiedy nasz syn poszedł do szkoły, Ela znalazła mi pracę jako woźna. Zanim się spostrzegłam, z obiecującej młodej artystki przekształciłam się w zgorzkniałą kobietę. Codziennie w szkole patrzyłam na urocze dziewczyny i czułam zazdrość. Miały przed sobą całe życie. Nadzieje.
Nic mnie już nie czeka
Mogłam jedynie cieszyć się życiem mojego syna. Cieszyć się jego radością, przeglądać się w jego blasku, podobnie jak księżyc odbija światło słońca.
– Antoni, tu Ela. Oczywiście Zocha spotka się z tobą. Kiedy i gdzie? – przerwały moje zamyślenie słowa Elki.
Co za zdradliwa małpa! Kazałam się jej rozłączyć, ale było już zbyt późno. Nie pozwoliła odebrać sobie słuchawki. Ustaliła czas i miejsce spotkania: jutro, osiemnasta, restauracja Weranda.
– No co? Chciałaś, żebym zadzwoniła, więc to zrobiłam – broniła się. – Pretensje miej do siebie.
Pół godziny na nią krzyczałam. Nie mogłam powstrzymać złości. Wplątała mnie w coś, co przerastało moje możliwości. Myślałam, że zemdleje ze wstydu. Musiałam odwołać to spotkanie. Bez patrzenia w lustro wiedziałam, że wyglądam fatalnie. Worki pod oczami, zmarszczki, siwe włosy, szerokie biodra i fałdka na brzuchu. Moja siostra, Monika, młodsza ode mnie o ledwie dwie minuty, wyglądała znacznie lepiej niż ja!
– Elka zmusiła mnie do tego nieszczęsnego spotkania i nie mam pojęcia, co teraz powinnam zrobić. Właściwie nie mogę odmówić, ale sama zdajesz sobie sprawę z mojego wyglądu, wyglądam jak nasza matka – zwierzałam się siostrze przez telefon.
– Zośka, zaczynasz być irytująca z tym swoim ciągłym narzekaniem. Jakbyś mogła cokolwiek zrobić ze swoim wiekiem. Nie masz na to wpływu. Czas mija dla wszystkich tak samo. Owszem, nie jesteś już nastolatką, ale też nie jesteś starą kobietą. Wystarczyłoby, żebyś, zamiast ciągle biadolić, zaczęła coś z sobą robić.
– Nie zmienię tego, jak wyglądasz w ciągu jednego dnia. Aby skorzystać z usług profesjonalnego fryzjera, trzeba zarezerwować termin z miesięcznym wyprzedzeniem. A przecież nie wyślesz na randkę z Antkiem swojego młodszego sobowtóra – perorowała moja siostra.
To jest rozwiązanie!!
– Ale ja mam swojego młodszego sobowtóra. Ciebie! Czy pamiętasz, jak w szkole wszyscy twierdzili, że nie potrafią nas odróżnić?
– Czy ty zwariowałaś? Mam się podszyć pod ciebie? Ile ty masz lat, piętnaście?
Tak długo na nią naciskałam i tak gorąco ją prosiłam, że wreszcie się zgodziła. Prawdopodobnie chciała, żebym po prostu dała jej spokój. Może była również ciekawa, co u Antka, jak mu się układa. Na pewno nie podzielił się ze wszystkim z Elą, ponieważ nie byli ze sobą zbyt blisko. Kiedy Monika następnego dnia po południu wpadła do mnie, aby się pokazać, aż gwizdnęłam z podziwu.
Moja siostra prezentowała się wspaniale. Antek na pewno będzie zaskoczony.
– Robię to wyłącznie dla ciebie – podkreśliła. – I nie wspominaj o tym Józkowi, bo się wścieknie. Mimo że od ślubu minęło tyle lat, ciągle jest zazdrosny.
Odprowadziłam Monikę i zasiadłam na sofie. Po chwili wstałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju. Nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Wyobrażałam sobie, jak Antek i Monika się witają, jak prawią sobie komplementy. Może wręcz flirtują? Chciałam tam być, obserwować go, słyszeć, o czym rozmawiają. Włączyłam telewizor, ale nie mogłam skupić się na żadnym programie.
Wreszcie, nieco po godzinie dziesiątej, Monika zatelefonowała.
– O matko, ile można czekać? Prawie miałam atak serca z nerwów!
– Dopiero co się rozstaliśmy, on już odjechał, a ja siedzę w samochodzie na parkingu…
– Przejdź do sedna, kochana! Jak było?
– Nie wyszło – Monika się zaśmiała. – Nie minęło kilka minut, a Antek od razu się zorientował. Podobno moje dłonie mnie zdradziły – dodała ironicznie. – Głos może się zmienić, twarz, sylwetka też, ale widział tyle razy, jak grasz, że doskonale zna wygląd twoich dłoni i palców. Przeprosiłam go, wytłumaczyłam wszystko, a potem cztery godziny rozmawialiśmy. Opowiedziałam mu wszystko. O tobie, o sobie. Pokazałam mu też, jak wyglądasz. Przeglądał zdjęcia na moim telefonie.
– O nie… – westchnęłam. – Skończ. Boże jak mi wstyd.
Kłamstwo ma krótkie nogi
Wyszłam po prostu na idiotkę. Zamiast się zastanawiać, powinnam była zebrać się na odwagę i albo odwołać spotkanie, albo po prostu na nie pójść. Ale ja zawsze pragnęłam być perfekcyjna. Dlatego kontuzja dłoni, która zniszczyła moja marzenia, tak mnie zasmuciła.
Teraz, mimo że byłam stara i zaniedbana, wciąż pragnęłam, żeby Antek widział mnie idealną i piękną. Stąd ten żałosny pomysł. W rezultacie tylko się skompromitowałam. Byłam zaskoczona, kiedy dnia następnego zadzwonił. Już nie miałam odwagi odrzucić połączenia. Podałam mu swój adres. Czekałam z napięciem, ale kiedy pojawił się w drzwiach, całe napięcie ze mnie zeszło. W końcu to Antek, mój Antek...
Nie jestem pewna, czego się tak bałam. Byłam zakłopotana i było mi głupio za ten numer z moją siostrą. Ale przede wszystkim cieszyłam się, że mogę spędzić z nim czas.
– Tym razem to na pewno ty – stwierdził, dokładnie przypatrując się moim dłoniom.
– Tak, teraz to ja – odparłam z uśmiechem. – Przykro mi za tę szopkę.
– Nic nie szkodzi, najważniejsze, że w końcu doszło do naszego spotkania. Bardzo mi na tym zależało, Zojko.
Zawsze nazywał mnie inaczej niż wszyscy... To spotkanie okazało się naprawdę udane. Pełne nostalgii i szczerych rozmów. Antek zadeklarował, że niebawem znowu mnie odwiedzi.
Po kilku dniach powrócił do USA. Tam posiada dom, prowadzi własną firmę, wychowuje córkę. Naturalne było, że nie mógł pozostać w Polsce. Zawsze będę się zastanawiała, co by się stało, gdybym trzydzieści lat temu postanowiła wybrać Antka, a nie muzykę.
Nadal utrzymujemy kontakt, ale niestety, czasu nie można cofnąć. Nie było nam pisane, aby wspólnie przejść przez życie. Mimo to przyjaciółmi możemy być, choćby była to przyjaźń na odległość. Dodatkowo zdecydowałam się wziąć się w garść i zadbać o siebie. Koniec z narzekaniem. Może na dobry początek pójdę na siłownię?
Czytaj także:
„Mój mąż to dusigrosz jakich mało. Nie chciał kupić synowi mieszkania, więc zagroziłam rozwodem. Teraz szasta pieniędzmi”
„Żyłem, jak król, a teraz kisnę w pasiaku. Nawet, jak wyjdę na wolność, smród więzienia będzie się za mną ciągnął”
„Babcia przepisała dom na kościół. Ja się kiszę w wynajmowanej kawalerce, a ta emerytka rozdaje innym majątek”