Jesień tego roku był wyjątkowo paskudna. Gdy patrzyłem przez okno mojego warsztatu, nie widziałem nic, poza spadającymi kropelkami deszczu i uginającymi się pod ich ciężarem drzewami.
Tego dnia było podobnie. Zamknąłem bramę garażową, spojrzałem w kierunku mojego samochodu i w głowie rozwiązałem szybka matematyczną łamigłówkę pt.: „Jak szybko dostać się do auta i nie zamoknąć...”.
Rusz się, trzeba jej pomóc
Dobiegłem do samochodu, po omacku szukałem kluczy w kieszeni i odruchowo zerknąłem w kierunku starej wiaty przystanku autobusowego. Zobaczyłem kobietę. Ubrana była w dość zmarnowane i zapewne słabo ogrzewające ubrania. Wyglądała tak, jakbym ją już gdzieś wcześniej widział. Zresztą ona też stwarzała wrażenie, jakby czekała właśnie na mnie.
Z zadumy wyrwała mnie solidna kropla deszczu, która spadła idealnie na koniec mojego nosa.
– Ty idioto. Rusz się, trzeba jej pomóc – zrugałem sam siebie i ruszyłem w stronę nieznajomej.
– Dzień dobry, czy w czymś pani pomóc?
– Dzień dobry, czy dobrze trafiłam? Pan Marek? – zapytała przemoczona dziewczyna.
– Tak, to ja. Tylko nie bardzo wiem, o co chodzi?
– Nazywam się Monika. Mieszkam na... ulicy. – zawstydzona spuściła oczy. – Kiedyś przechadzałam się tędy i pomyślałam, że może w takim warsztacie przydałby się ktoś do sprzątania? Wstydziłam się podejść i zapytać, gdy kręciło się tu tylu gapiów. Nie chce pieniędzy. Wystarczyłby mi kawałek zadaszonej powierzchni, pod którą mogłabym się ukryć w taką pogodę jak dziś.
Byłem w szoku. Ta kobieta. Ona zrobiła na mnie oszałamiające wrażenie. Pod tymi brzydkimi ubraniami, i umorusaną twarzą, dostrzegłem coś, czego chyba nikt przede mną nie ujrzał.
– Miło cię poznać Moniko. Faktycznie, pogoda dziś nie najlepsza. Może porozmawiamy w środku? Nie zrozum mnie źle, ale jesteś przemoczona do suchej nitki. Chodź, zrobię ci ciepłej herbaty i porozmawiamy.
– Nie boisz się? Nie znasz mnie przecież.
– Coś mi podpowiada, że nie jesteś seryjnym zabójcą, ani złodziejką. No dalej – złapałem ją za delikatna i chłodną rękę. – Chodźmy.
Zaprosiłem ją do środka, pożyczyłem suche ubrania, które od dawna zalegały w garażu po mojej byłej dziewczynie. Tak, może to dziwne, ale moja eks uwielbiała przesiadywać ze mną w warsztacie. Dziś wiem, że tylko dlatego, że na zapleczu kochała się z moim wspólnikiem.
Zaprowadziłem ją także do łazienki, żeby się odświeżyła, a w międzyczasie zrobiłem obiecaną herbatę.
Zostałam z niczym
Widok, którym uraczyła mnie po wyjściu z toalety, był oszałamiający. W dziewczęcych ubraniach, czysta, zawstydzona i taka delikatna wyglądała jak zraniony anioł, a ja już wtedy w podświadomości wiedziałem, że muszę pomóc uleczyć jej połamane skrzydła.
– Nie będziesz miał przeze mnie problemów?
– A niby dlaczego miałbym mieć? To mój warsztat, mogę robić w nim, co chcę – postawiłem przed nią kubek z herbatą. – Może przejdźmy do rzeczy. Dobrze zrozumiałem, poszukujesz pracy?
– Tak, ale nie tylko. Nie jestem zwykłą bezdomną. Znaczy się, sam rozumiesz... Nie piję alkoholu, nie palę, nie trafiłam na ulicę przez nałogi. Pochodzę z domu dziecka. Gdy skończyłam 18 lat, musiałam nauczyć się samodzielności i nie poszło mi to najlepiej. Wpadłam w sidła niewłaściwego chłopaka, który namieszał mi w głowie, wykorzystał i porzucił. Zostałam z niczym. Nie potrafię się podnieść. Przepraszam, że zrzucam na ciebie swoje problemy. To był akt desperacji. Nie czuj się zobowiązany. Po prostu musiałam spróbować. Nie miałam innej możliwości...
Coś w niej pękło. Jakiś mur, który latami wokół siebie budowała. Teraz runął jak domek z kart, a zaraz za nim poleciały wielkie jak grochy łzy żalu. Nie potrafiłem na to patrzeć bezczynnie. Złapałem ją za ręce.
– Pomogę ci. Tylko już nie płacz. Będziesz u mnie pracować. Czasem potrzebuję kogoś, kto ogarnie za mnie ten cały bajzel po ciężkim dniu, ale nie pozwolę ci tu mieszkać.
– Oczywiście... rozumiem.
– Nie, nie zrozum mnie źle. Mam wolny pokój w mieszkaniu. Wcześniej dzieliłem je z dziewczyną, ale nasze drogi się rozeszły. Stoi pusty i zagracony. Jeśli nie brzydzi cię mieszkanie z facetem takim jak ja, to zapraszam w moje skromne progi.
– Nie mogę się na to zgodzić. Nie chcę cię wykorzystywać.
– Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Zawrzyjmy układ. Dam ci pracę. Sypnę groszem. Dam też mieszkanie i pomogę stanąć na nogi. To będzie jak inwestycja, a te zazwyczaj się zwracają. Dlatego jak już uda ci się odbić, to wtedy porozmawiamy o rozliczeniu. Może być?
– Tak, oczywiście. Dziękuję, jesteś wielki.
Tej nocy nie zasnąłem zbyt szybko
Pomogłem Monice rozgościć się w jednym z moich pokoi. Przygotowałem wszystko, czego potrzebowała. Gdy ta już zasnęła, stałem u progu jej drzwi i nie mogłem przestać patrzeć na jej uroczą twarz.
Nagle zrobiło mi się przeraźliwie przykro. Zdałem sobie sprawę, że poza tym, że mam pieniądze i dach nad głową, to nie różni nas tak wiele. Ja też nie mam nikogo. Moi rodzice zginęli w wypadku i wychowała mnie babcia, która odebrała mi choroba. Z kobietami tez mi się nie układało. Trafiałem na materialistki, albo nielojalne trzpiotki. Nie miałem zbytnio przyjaciół. No, poza jednym, który wbił mi nóż w plecy i ukradł dziewczynę. Oczywiście, nie porównuje swojego życia, do tragedii, która ją spotkała. To by było egoistyczne i irracjonalne. Jednak coś nas łączyło.
Może to był znak? Może to, że stanęła mi na drodze, to nie jest przypadek? Niczego już nie byłem pewien, dlatego postanowiłem jej pomóc. Nie potrafiłem być obojętny wobec tak niewinnej i przepięknej istoty.
Większość nocy upłynęła mi na rozmyślaniu, bo jednak wpuściłem nieznajomą do własnego domu. Być może jestem głupi, albo zbytnio ufny. Rano nie obudził mnie budzik, lecz zapach smażonego boczku. Przez chwilę myślałem, że mam omamy.
Wstałem i pomaszerowałem za zapachem. Niesiony węchem dotarłem do kuchni, gdzie zobaczyłem anioła. Monika, w mojej za dużej koszulce, jej długie włosy spływające jak wodospad po smukłych ramionach, i dłonie, które z niebywałą starannością pichcą coś przy mojej kuchence.
Czy ona próbuje ze mną flirtować?
– Dzień dobry – wykrzyknąłem śpiewająco.
– O rany! Nie wiedziałam, że już wstałeś. Przepraszam, że się panoszę, ale chciałam ci się jakoś odwdzięczyć. Jesteś dla mnie taki dobry, a ja nie mam nic w zamian do zaoferowania.
– To nieprawda! Prawdę mówiąc, to moja ostatnia dieta ograniczała się tylko do gotowego jedzenia i parówek, więc twoja jajecznica jest dla mnie idealnym podziękowaniem. Nie powiem, zrobiła na mnie pani świetne wrażenie – zaśmiałem się, mrugając do niej porozumiewawczo jednym okiem.
– Dla komplementu od takiego mężczyzny, warto było wcześniej wstać i poparzyć sobie trzy palce – odparła.
Czekaj, co? Czy ona właśnie próbuje ze mną flirtować? Mam nadzieję, że nie spaliłem buraka. Nie powiem, oczarowała mnie. Usiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się jej wybitnym śniadaniem, po czym pojechaliśmy razem do mojego warsztatu.
Z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień czułem, że Monika staje mi się bliższa. Nie będę ukrywał, że zauważyła, że ona też coraz śmielej mnie podrywa. W prostych słowach: zakochałem się. Myślałem o niej dzień i noc, uwielbiałem nasze wyjścia do pracy, wspólne śniadania, kolacje i obiady. Spędzaliśmy ze sobą praktycznie całe dnie.
Tej nocy siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy wspólnie film i rozmawialiśmy o życiu i naszych marzeniach. Monika wyglądała olśniewająco, była taka mądra, oczytana i ujmująca. Byłem w niej zakochany po uszy. Nie mogłem oderwać wzroku od jej ust. O niczym innym nie marzyłem bardziej, niż o pocałunku. Z zadumy wyrwało mnie jej pytanie:
– Hej? Ziemia do Marka, czy ty mnie słuchasz?
– Yyy. Tak, przepraszam. Zamyśliłem się. Możesz powtórzyć? – próbowałem wybrnąć.
– Zapytałam, czy wierzysz w przeznaczenie? – poczułem, jak jej spojrzenie przeszywa mnie na wskroś.
Delektowaliśmy się sobą
Pomyślałem, że to jest właśnie moja szansa. Zbliżyłem się do niej i delikatni musnąłem jej usta. Nie opierała się. Wręcz przeciwnie. Szczery i czuły pocałunek w całości nas pochłonął. Tego wieczoru nie doszło do niczego więcej. Delektowaliśmy się sobą i szczerze porozmawialiśmy o uczuciach.
Tę noc będę wspominać do końca moich dni. Opowiem o niej moim dzieciom, bo tak się składa, że od 2 lat jesteśmy po ślubie, a Monika pod sercem nosi nasze dzieci. Tak... dzieci. Oczekujemy bliźniaków.
Czytaj także:
„Dopiero po 40-tce poczułam, że chcę być matką. Rodzina puka się w czoło i wytyka mnie palcami. Mam w nosie ich zdanie”
„Narzeczony okazał się mięczakiem. Nie mogę wyjść za kogoś, kto ucieka, gdzie pieprz rośnie, zamiast mnie obronić”
„Teściowie chcą, żebym przed ślubem podpisała intercyzę. Myślą, że są sprytni, ale ja nie dam się przechytrzyć”